-
Hej!
Czy, jeśli napiszę, że dziś było 73,8, to będzie straszne faux-pas? :wink: :)
Wczorajsze menu: przed śniadaniem śliwki i czereśnie, I i II śniadanie: chleb pełnoziarnisty + biały ser + konfitura MM, na obiadokolację ratatouille (przepis jest we wcześniejszych postach) i wędzona makrela. Wszystko w ilościach miło zapychających brzuszek :)
Nie mówię mężowi, że tak wolniutko sobie chudnę z dnia na dzień, bo on ostatnio przyjął dziwną politykę odchudzania się. Łączy posiłki węglowodanowe z tłuszczowymi :evil: , pojada co drugi dzień słodycze :evil: i myśli, że to wszystko spali codzienną jazdą na rowerze :twisted: Oczywiście, nic nie schudł, a ostatnio ponoć nawet przytył kilogram :? Widzę, że wszystko w przyrodzie dąży do równowagi. Gdy ja jestem wręcz ortodoksyjną montiniaczką, on zaczyna łamać wszelkie zasady.
Poza tym muszę przestać czytać topiki o diecie kopenhaskiej, bo nóż mi się otwiera w kieszeni. Też przez to przechodziłam i byłam pewna swoich racji. A było to tak: w pewnym momencie dostrzegałam, jaka jestem gruba i chciałam schudnąć natychmiast! Pozbyć się kilogramów gromadzonych miesiącami w ciągu trzech tygodni! Racjonalne odżywianie? Po co, skoro wystarczy pogłodzić się trochę i od razu odzyskam szczupłą sylwetkę. Oczywiście chudłam, a potem oczywiście tyłam. Nie będę pisać ile kosztowało mnie to wyrzeczeń, bo same o tym najlepiej wiecie.
Za to teraz żadnego stresu, obsesyjnego myślenia o tym co zjem za dwie godziny, poirytowania z powodu głodu. Na razie moja średnia chudnięcia to 3 kg na miesiąc, a to oznacza tylko jedno: za kilka miesięcy narodzi się nowa Neszta, której żadne jo-jo nie będzie straszne 8)
I tego wam wszystkim, moje Drogie Chudnące, z całego serca życzę!
-
No i to jest właśnie ponoć charakterystyczne u Montiego.!
Po okresie przystosowawczym kilogramy lecą jak szalone, zamiast - tak jak na 1000 kcl, po jakimś czasie się zatrzymać!!! Kocham Montiego! U mnie też co dzień wskazówka wagi przesuwa się ociupinkę w lewo.
Tak trzymaj dalej Nesztka!
-
Hej, Wiolka, ja już byłam kiedyś na MM. Ale to nie dla mnie. Nie znoszę kategorycznych zakazów, uwielbiam wszelkie potrawy z ziemniaków (placki, kluski, kotlety), a ten twarożek 0% jest błee. No jeszcze mogłabym go od czasu do czasu, ale tak już na zawsze? Tylko taki błee twarożek, a nie serek topiony albo na przykład twarożek Twój smak ziołowy? Bardzo lubię tekturki z takimi właśnie smarowidłami. Słodyczy moge sie wyrzec (i prawie się wyrzekłam), czekoladę gorzką nawet 90% - lubię, strączkowe - uwielbiam, ale ten makaron razowy - fuj, a co z żurkiem, który kocham - na zawsze się z nim pożegnać? Ale Wam życzę jak najlepiej - pozdrówka - batorek
-
Oj Neszta,
i ja bym chciała być taka fo-pa'sowa:)
Mnie też spadło poniżej 75, ale nie AŻ tyle :shock: :D
Gratki!
-
witam
:D :D
3 kg naq miesiąc - :?: :?: :?: :?: --gratuluje i szczerze zazdroszcze :P :P
-
Dziękuję za wszystkie gratki! :D :D Trzymam też kciuki za wasze ubywające kilogramy :!:
Ale jak jest w rzeczywistości, okaże się w niedzielę. Centymetr prawdę mi powie... Trochę się boję, bo może zamiast tłuszczu tracę wodę? Chociaż ostatnia kąpiel w wannie uświadomiła mi, że zmalałam! Wcześniej moje cudowne ciało skutecznie tamowało przepływ wody z jednego końca wanny na drugi (oczywiście w dolnych partiach wanny, nie na całej wysokości :wink: ), a wczoraj patrzę, a woda płynie swobodnie 8)
Skoro już niedługo mam się odsłaniać, to zaczęłam nierówną walkę z cellulitem (mam co najmniej IV fazę :wink: ). Nie spieszy mi się, żeby wydawać grube pieniądze na odpowiednie specyfiki (poszalałam już w zeszłym roku, rezultaty były, ale na krótką metę), więc wybrałam tańsze (to się okaże, gdy przyjdzie rachunek za wodę) rozwiązanie: naprzemienny prysznic nóg, ciepły i zimny. O ile ten pierwszy jest całkiem znośny, o tyle ten drugi mogę porównać jedynie do szybkiej jazdy bez trzymanki :shock: :wink: Ale rezultaty już widać: skóra zrobiła się znacznie jędrniejsza, chociaż dodatkowo wcieram tylko jakiś tani, rodzimy balsamik.
A jak wam idzie rozprawianie się z cellulitem?
Pozdrawiam cieplutko i życzę wam chudego week-endu! 8) :D
-
I zaczęła się milsza część roku. Jest wreszcie na co czekać: konanie przejrzałego lata, kolor w czuprynach drzew, noc polarną w grudniowe popołudnia i robienie prezentów bliskim. W Nowy Rok wszystko znów zacznie wyglądać beznadziejnie, poczynając od petard, które straszą bezdomne koty, a kończąc na zbliżającym się lecie i psach bliskich skonania, wleczonych w żarze za zroweryzowanymi miłośnikami ruchu.
Nic na to nie poradzę, że powracam do życia dopiero w niskich temperaturach i drażni mnie sztuczny podział na ładną i brzydką pogodę.
Dzisiaj zaczyna się trzeci tydzień bez cukru, słodzików, a nawet fruktozy. Za to chodzę między półkami i wybieram dla reszty rodziny długoterminowe jogurty owocowe, wysoko przetworzone płatki śniadaniowe i lukrowane kamyczki. Wyrażanie miłości przez jedzenie może być czasami bardzo zabójcze.
Dzięki Montiemu wróciłam do wagi sprzed roku. Wymiary, w porównaniu z tymi z początku lipca, trochę zmalały, aczkolwiek nadal są wysoce niezadowalające :evil:
biust: 111, jest 107
talia: 96, jest 93
biodra: 114, jest 112
udo: 69,5, jest 67,5
i wreszcie waga: 76, obecnie 73,5 kg.
A jak u was ma się sprawa znikających kilogramów i centymetrów?
-
no u mnie centymetry znakają i to bardzo szybko, niestety nie wiem o ile schudłam bo postanowiłam się zważyc dopierow nadchodzącą niedz., po spodniach( i w ogóle po ubraniach można poznać czy się chudnie czy też nie)
-
Nesztka,
Ty to poetką jakąś jesteś, czy co... Dwa razy czytałam Twoje wywody o pogodzie - nieżle Ci wyszło! Tak jak i z dietą, pewnie jesteś z siebie b.dumna? A do końca sierpnia jeszcze tyle czasu. Na plażę wyskoczy laska jakaś, to będę wiedziała, że to Ty.
Ja nadal na Montim. Czuję się świetnie.
Kończę, bo dzisiaj w pracy chyba do nocy będę siedzieć...
Papatki!
-
Witam!
Karrika, moje spodnie też zrobiły się luźniejsze, doczekać już się nie mogę, gdy zaczną same zsuwać się z bioder :wink: :D
Wiolka69, jeśli poetką, to bardzo niedoszłą :mrgreen: Przed plażą to już nie zdążę przepoczważyć się w laskę :wink: , ale czeka mnie w najbliższych miesiącach tyle okazji do zaprezentowania swojej odchudzonej sylwetki (ale się zagalopowałam, przecież przede mną jeszcze prawie 20 kg :wink: ), że jestem w pełni zdeterminowana. Uwierz mi, sama siebie zaskakuję :shock: Poza tym, odkąd kupiłam te fatałaszki w rozmiarze 38 ani razu nie miałam chwili załamania :!: Chyba przez przypadek (i w chwili szaleństwa) odkryłam co mnie najbardziej motywuje.
Cieszę się, że twój Monti miewa się dobrze :D :D A jak wyglądasz pod względem wagi i centymetrów? Ty też masz problemy z pomarańczowym sadem? (gdzieś przeczytałam takie określenie na cellulit i bardzo mi się spodobało :)
Trzymajcie się cieplutko i chudziutko!