-
widzę że Cię nie przekonam.. trudno
czasem sobie tylko policz ile kalorii jesz w ciągu dnia..i zobacyzsz ile Ci brakuje, bo nie wątpię że możesz tu pisać ze glodna nie jestes..ale tu nie tylko chodzi o głód a o te cholerne kalorie..
rób co uważasz za stosowne, ja tylko chciałam pomóc..[/url]
-
Jutro dzień ważenia, a więc chwila prawdy...
-
jak tak dalej pójdzie to wogóle przestaniesz odczuwać głód... niewiele z Ciebie zostanie... będą częste omdlenia... nie będziesz mogła jeść... spać... i myśleć... wciąż w głowie będziesz mieć tylko to, że jesteś za gruba... i tak będzie naokrągło... i sama nie obudzisz się z tego snu... wciąż będziesz widzieć na sobie jakiekolwiek oznaki nadwagi... a raczej będzie je zauważać Twój mózg... jeśli sądzisz, że ana jest czymś do przejścia to muszę Cię troszkę zdziwić. Po tym, co napisałaś wątpie czy miałaś do czynienia z osobą chorą na to... inaczej nie robiłabyś takich rzeczy... chyba, że świadomie chcesz wstępować w takie "*****".
Twoje słowa świadczą o tym, że minęłaś jakieś granice... i że działasz na siebie z premedytacją... bo wszak co to ma być osłabienie lub ból... ważne, że się schudnie... tylko czy w granicach rozsądku?
Po co być szczupła, chora i osłabiona - to wszystko odbije się na Tobie - skoro można sobie tego zaoszczędzić... po co sobie wmawiać pewne rzeczy...
po co tak wogóle się odchudzasz? zastanowiłaś się nad tym? z tego co piszesz niektórzy i tak już określają Cie jako wieszak... ^^
hmm... a wogóle jakich witamin sobie dostarczasz? z czego ma żyć Twój organizm? pomyślałaś nad tym? to nie jest roślinka, która zaspokoi się samą wodą...
Pamiętaj, że jeśli nie będziesz odchudzać się rozważnie to kolejnością będzie jojo... i duże skoki wagi... a tego naprawdę nikt Ci nie życzy...
chcesz to zrobić szybko? czy skutecznie? - bo obu sposobów nie da się pogodzić...
Kolejna "Specjalistka"
-
Przeczytałam swoje wcześniejsze posty i doszłam do wniostu, że WYTWORZYŁAM swój fałszywy obraz. Miliście prawo podejrzewać mnie o zaburzenie, ale chce zaznaczyć, że to tylko wina moich "dziwnie" napisanych postów. Nie chcę dopuścić do jakichkolwiek zaburzeń odżywiania, a już na pewno do efektu jo-jo.
-1kg
-
Jestem już grubo po śniadaniu...55 kilogramów...Jestem bliżej celu niż kiedykolwiek...NIe chudne za szybko...Tj. około kilograma tygodniowo, czyli tak, jak być powinno.
-
Znów czuje się, jakbym pisała do próżni...Czy naprawdę nikt tego nie czyta?
-
oj pewnie czytają... Tylko nie każdy odpisuje... może czekają aż coś zacznie się dziać... aż coś się poprawi... tymczasem ja Ci pomarudzę :P
Postaraj się o jakieś witaminy lub cuś... mają mniej kcal niż taka drozdżówka czy ciacho ...
niom... troszkę Ci się skrobneło... wkońcu My wiemy tylko tyle i le przeczytamy
udanego weekendu
i gratki z okazji tego kg
-
To już się stało (złą) tradycją...Jak co tydzień, w weekend, pozwalam sobie na o wiele za dużo...Tłumaczę to sobie potem chęcią podkręcenia metabolizmu...Mam jeszcze w ustach słodki posmak...Bez sensu...Nie wiem dlaczefo to pisze...Może chcę uspokoić wyrzuty sumienia...Już mi się przyjęło, że w weekendy jem więcej, smaczniej. A może macie jakieś sposoby na sycące, ciekawe desery? Takie, które mogłabym sobie przygotować specjalnie w ramach weekendu. nie jestem specjalnym mistrzem patelni, więc zależy mi też na prostocie. Rano jem tradycyjnie wielką porcję płatek fitness, a "zabawa" zaczyna się popołudniu: ciasteczko, ciasto, drożdzóweczka, serek i się zbiera...Niezbyt to zdrowe, syci na krótki czas. W tej kwesti jestem zupełnie bezradna. Ach na tą moją słodyczomanię próbowałam brać chrom, ale z marnymi skutkami...Serotonina mną rządzi, takie małę, słodkie "co nieco" potrafi mi poprawić humor. Wiem, jestem żałosna...Żałosna, bo co tydzień to samo...Załosna, żałosna, żałosna... nie mogę tego opisać innym słowem:/
-
Pobiegałam dziś, tak jak sobie obiecałam...Musze znaleść jakieś ścieżki, na których nie będzie ryzyka spotkania ludzi...Nie lubie biegać z tzw. widownią. Po bieganiu bolał mnie trochę brzuch, ale już mi przeszło...
-
Może w weekend najadasz się więcej dlatego, że na codzień jesz mało i organizm sobie "odbija"?
Przyjechałam dziś do domku, pobędę parę dni. Poza tym... jestem wściekła i sfustrowana! Jestem szczuplejsza znacznie niż byłam wyjeżdżając na studia, a waga pokazuje więcej! Dużo za dużo! Mam cichą nadzieję, że to tak po podróży - siedziałam w pociągu osiem godzin, więc może organizm zatrzymał wodę czy coś... Zważę się jeszcze jutro rano. Ale i tak jestem wściekła! Wszystko robię dobrze - dbam o dietę, uprawiam różne sporty. Nie chcę, żeby moja waga już rosła!
Wrrrr
wrrr wrrr wrrr!
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki