Miałam wczoraj taki beznadziejny dzień, ze nawet nie miałam kiedy zajrzeć...

Pobudka o 6 rano - musiałam lecieć do K. pożyczyć aparat, bo sąsiad z bloku naprzeciwko znalazł psa i szuka właściciela do pary, ewentualnie nowego domu... Robiłam o 7 sesję plenerową, sprawa jest pilna, bo pies może zostać u sąsiada tylko do poniedziałku (tyle ubłagałam), a potem do schroniska...
A fajny szczenior jest [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników] , może reflekuje któraś?

Potem zajęcia, zakupy, kurs, wieczorem w domu. Padłam. Głowa mnie pobolewa od nowych okularów i martwi mnie to

Ale jest też dobra wiadomość - jesczez jeden kilogram mniej. Jest się z czego cieszyć!!!


4 tydzień marca:
52 kg (aż o 1 kg mniej )
fat 23,5% (o 0,3% mniej, cóż - nie jadło się pieczystego )
water 53,9% (więcej o 0,2% ale norma dla mnie to jakieś 55%)
muscle 34,1% (wzrost o 0,1%, bezpodstawny bo nie ćwiczę)


W Carry wyprzedaż minus 80%, kupiłam sobie fikuśny sweterk bordo, bluzeczkę z dłgimi liliwmy rękawkami (14zł ) i stringasy w normalnym rozmiarze M (jak kupuję niemarkowe, to zazwyczaj XXL, nie wiem to za rozmiarówka)..
I testuję nowy balsamik:



Zaraz biorę się za porządki, a potem umówiłam się z K. żeby doradzać mu w kwestii zakupu koszuli, jestem nieodzwna Nie zdąży chyba na basen dziś, cholibka