Witam
Powrót mało triumfalny na dieta.pl, chociaż nie z powodu wagowej wpadki, nie.
Ponad pół roku temu chyłkiem stąd zwiałam, bo po prostu się od forum uzależniłam i bez wsparcia dziewczyn nie umiałam sobie poradzić z dietą. W wakacje - już bez forum -rozsądnie schudłam do magicznej granicy, czyli poniżej 70tki. Teraz, po tych jesiennych miesiącach, rozpuście dietowej i przybraniu 1,5-2kg postanowiłam próbować dalej.
Rok temu na rygorystycznym South Beach schudłam ponad 5kg w I etapie, czyli w ciągu 2tyg. Było dziwnie lekko i łatwo. W zeszły poniedziałek, czyli 13.11 postanowiłam odstawić węgle, bo w okolicy talii zaczęło się robić nieestetycznie, tam najpierw zaczynam tyć. W sumie nie dziwota, bo moje ukochane menu to: rano kawa, 2-3 kanapki obłożone piętrowo, obiad z kupą ziemniarów, spora kolacja, przegryzki, MINIMUM batonik dziennie. I tak nie jest tak fatalnie jak zwykle bywało po 2 miesiącach takiego jedzenia, ale mam dobre tabletki antykoncepcyjne, specjalnie na zatrzymywanie wody i wg mojego rozhuśtanego układu hormonalnego, także dzięki nim nie przytyłam jakoś bardzo. Te 1,5-2kg to naprawdę betka. Normalnie by było conajmniej 5kg...
W każdym razie - South Beach teraz okazało się nie tak łatwe. Przede wszystkim byłam bardzo przez ten ostatni tydzień osłabiona, nie miałam siły wstać z łóżka, wyjść z wanny, wejść po schodach. Serce wali jak oszalałe, stwierdziłam ze nie dajmy się zwariować, nie chcę zemdleć na ulicy!
Tak więc pozwoliłam sobie na jogurt owocowy, mandarynki, kawę posłodziłam łyżeczką miodu. I jest dobrze. Postaram się kontynuować dalej.
Właściwie to, jak jem, nie jest żadną dietą, po prostu:
zero pieczywa, słodyczy, ziemniaków, ryżu, makaronu...itd.
zero cukru, fastfoodów (o, to mnie boli!), łączenia mięsa z węglami
To, co jem:
warzywa (poza marchewką, kukurydzą, strączkowymi, ziemniakami, burakami)
nabiał bez ograniczeń, poza deserami, budyniami i słodkościami, ale jogurt owocowy już tak,
mięso, ryby (dużo)
orzeszki, pestkowce
słodkie napoje light na tęsknotę za słodkościami
łyżeczka miodu do kawy, herbaty
owoce - ale tylko cytrusy, na pewno nie banany, jabłka, gruszki, itd.
Bardziej to przypomina II fazę South Beach jak już. W sumie da się, nie jest źle. Dziś przykładowo zjadłam: pastę z makreli z cebulą, papryką, ogórkiem kiszonym; dużo soku pomidorowego, kapuśniak, potrawkę z wołowiny w warzywach, jogurt pitny z cytrusami. No i sporo mandarynek
Nie twierdzę, że to jak jem jest super-poprawne dietowo, ale przynajmniej się czuję lekko, mam energię no i coś tam powoli chudnę. Od poniedziałku - 2kg w dół. Nie zapychając się chlebem i ziemniarami nie mam brzucha wystającego i wylewania się ze spodni. Bez tego da się żyć, można się najeść mniejszą porcją, jest się sytym na dłużej.
pozdrawiam!
Zakładki