-
Ale miałam ciężko przez ten tydzień...
Weider przerwany, wczoraj zaczełam od początku...
Callanetcis nie zrobiony od ostatniego razu..
Jedzenia nie notuję...
Wszystko zawaliło się na łeb i na szyję, a wszytko przez to że powinnam zmienić szkła kontaktowe, które jeszcze do mnie nie dotarły, a gdy już dotarły to okazało się że nie są te które zawsze noszę (czyli na dzień i na noc - dostałam tylko takie na dzień i jeszcze facet się upiera że to są te, które chciałam...). Z tymi szkłami to jest tak że jak pod koniec miesiąc noszenia soczewek zaczyna boleć mnie głowa, bo mam wyższe ciśnienie w oczach, przez to nie potrafię normalnie funkcjonować i mam wrażenie że powinnam leżeć cały czas w łóżku i mieć zamknięte oczy żeby było wszytko ok. (Wiem powinnam sobie sprawić wkońcu okular, przynajmniej na te trudne dni :P ). Przez tą sytuację zawaliłam jedne zaliczenie i czeka mnie poprawka. Drugie zaliczenia zawaliłam bo kłóciłam się z chłopakiem zamiast się uczyć, czyli na nowy rok dochochdzą mi dwie poprawki.
W dodatku w tym tygodniu byłam przed okresem i jak zawsze wszelkie napady smakowe na najróżniejsze zestawy posiłkowe. A dzisiaj, drugi - najgorszy dzień okresu, spowodował że za jednym zamachem zjadłam paczkę popcornu - no podzieliłam się z mamą, ale zjadłam większą część
Wogóle zrobiło się jakoś tak do bani, bo jak przestałam tu zaglądac to przestałam mieć motywację dotrzymywania własnej umowy... Już wiecej tak nie zrobie.
Zaraz kładę się na ziemię i robię 2/42 weidera.
Bilansu dzisiaj nie zrobie bo było by zjedzone: 4000 kcal, spalone: 1000 kcal :P
Jutro idę do fryzjera więc jutro przed postaram się zrobić weidera (to napewno) i callanetcis.
No i najważniejsze jutro będę pakować prezenty
to lubię najbardziej.
Co do śniegu to mam nadzieję że u mnie na śląsku nie spadnie :P ponieważ mama dała mi 3 m-ce temu 200zl na buty zimowe, i póki co jeszcze ich nie kupiłam, i mam nadziję że nie kupię :P chodzę caly czas w letnich butach i dwóch parach skarpetek. Od prau dni chodze lekko przeziębiona, ale jeszcze się trzymam :P
Karpie w najszej rodzinie plywaly co roku w wannie i zawsze facynowało mnie (jak byłam mała) zabijanie ich (nei wiem czemu, chyba jakieś zboczenie, bo kiedyś chciałam być weterynarzem :P), choć sama nigdy bym żywego zwierzęcia większego od muchy nie zabiła. W tym roku niestety ich nie będzie, bo wybieramy się z rodzicami do babci na wigilię więc to na niej spoczywa ten "wspaniały" czyn :P
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki