Mili moi – tak więc czas, ażebym i ja do was dołączyła... tak robię to z wielkim bólem serca, strasznie trudno było mi załogować się na tym portalu... ale jak wiadomo tonący brzytwy się chwyta, czy to cos da... nie wiem, ale mam cichą nadzieję... poczytałam już troszkę waszych historii i dało mi to wiele do myślenia, może na swój sposób podsyciło we mnie wiarę w to, że jednak można...

Może kilka słów o sobie, choć jak znam swoje pisemne gadulstwo, to stworzę cały elaborat...

Mój problem ponad wszystko tkwi w psychice, bo już gdzieś tam od dziecka wpajano mi, że jestem gorsza i później, nawet gdy nikt mi już tego nie mówił – cały czas żyła we mnie ta świadomość, że jestem gorsza, wieczne poczucie niższości, ostra depresja, problemy rodzinne, później śmierć kogoś ważnego... w takich chwilach najłatwiej patrzeć na siebie z obrzydzeniem, a żeby owo obrzydzenie zagłuszyć fajnie było wziąć w dłoń coś do jedzenia, włączyć tv i na kilka chwil zapomnieć się... kilogramy, kilogramy, coraz to nowsze, a ja nadal niczego nie zauważałam... i tak do pewnego czasu, aż nagle przebudziłam się i waga nie wskazywała już 50kg, tylko w szczytowym momencie ponad 85... poczułam piekielny wstyd przed tym, jak wyglądam, zupełnie tak, jakby potwierdziło się wszystko to, co spotkało mnie w dzieciństwie – wreszcie odnalazła przyczynę tego poczucia niższości... to wszystko stało się silniejsze ode mnie. Nie potrafię nawiązać normalnych kontaktów, nie mogę znaleźć sobie partnera, kogoś, kto by mnie zaakceptował. Zupełnie nie potrafię uwierzyć w to, że mogłaby się komuś podobać... kiedy ktoś zwraca na mnie uwagę – spuszczam wzrok i uciekam, klasyczna obrona, no właśnie tylko przed czym obrona – przed sama sobą?!

Już kilka miesięcy temu postanowiłam to zmienić – zmieniłam swoje przyzwyczajenia – przestałam jeść białe pieczywo, ziemniaki, masło... nie wprowadziłam konkretnej diety, raczej jak już wspominałam chodziło o ogólne przyzwyczajenia, decyzja ta spowodowana była głównie stanem zdrowia, które to bardzo się pogorszyło. Przyjmowałam ok. 1300kcal dziennie, początkowo super – strąciłam kilka kilogramów, ale w pewnym momencie STOP...waga stanęła w miejscu na 78 kilogramie, od tego czasu minęło 5miesięcy – i przez te 5 miesięcy schudłam zaledwie 2-3 kilogramy, obecnie ważę 76... tak więc postanowiłam solidnie się za siebie zabrać – bardziej restrykcyjnie, może z waszą pomocą... bo chcę znowu żyć normalnie i nawet jeżeli dla mojego otoczenia nie będzie to żadną zmianą, to mam nadzieję, że przełamią się we mnie jakieś wewnętrzne bariery... bo jeżeli ja siebie nie zaakceptuję to i inni nie będą potrafili tego zrobić...

I póki co to na tyle... trzymam kciuki za was i za siebie!