-
Gatita - JoJo Queen porzuca niechlubną koronę ;-)
Heeeejjj,
Tu Gatita, JO-JO Queen, niepowstrzymana pożeraczka słodyczy i kanapek z majonezem, zapalona fitneserka i sfrustrowana odchudzaczka. A, no i całkiem fajna babka
Historia w skrócie jest taka: jak byłam nastolatką i nie byłam wcale gruba, to moja Mama wmawiała mi, że gruba jestem i tak dorastałam z przeświadczeniem, że jestem niezgrabnym monstrum, zakrywałam ciało swetrami do kolan i zamykałam sie w pokoju z jedzeniem i xiążką, skutecznie odstraszając przedstawicieli płci przeciwnej i efektywnie wpadając w depresję. Nie musże dodawać, że w międzyczasie stopniowo tyłam... Potem poszłam na studia, wyzwoliłam się nieco spod krytycznych uwag mojej Mamy, ale nadwaga już była i zaczęłam "zrywy" dietowe. Opowiem tylko o tych, które przyniosły efekty... Pierwszy w wieku 19 lat, schudłam z 68 na 61 (wzrost 16 - właściwei bezboleśnie, po prostu przestałam jeść mięso, było lato, owocki, warzywa, kefirki i waga leciała w dół.
Potem dopadło mnie jo-jo. Dobiłam do 71. Ale wyjechałam na jakiś czas z POlski, byłam szczęśliwa, w domu nie miałam lustra, faceci do mnie lgnęli - samopoczucie mi dopisywało
Potem wróciłam i po pół roku znowu wyjechałam - do Londynu. Po powrocie ważyłam 74 kilo (wzrost 168, bz). Przeszłam na 1000 kcal plus fitness. Super bosko extra git, w 3 miesiące schudłam 7 kilo i zaczynałam wyglądać coraz lepiej.... ale cos mi odbiło i postanowiłam zrobic przerwę w odchudzaniu.... Rozłozyć na dwa etapy... Taaak, przerwa skończyła się tak, że wazyłam 78. Klęska, co???
Jakiś miesiąc temu przeszłam na dietę niełączenia, ale przyznam , że nie jest mi łatwo ją prowadzić. Zresztą - schudłam 3 kilo a potem przytyłam 2. Czyli teraz waga 77. NIe rozumiem. Biegam na fitness 3-5 razy w tygodniu, po zajęciach albo przed śmigam na rowerku na siłowni.... a kilogramy przybyły. I nie sądzę, żeby to była masa mięśniowa, chyba w ciągu 4 tygodni nie można się dorobić tyle mięśni... W każdym razie: efektem minionego miesiąca diety jest schudnięcie 1 kg.... ha ha ha. Ale tempo, co???
Postanowiłam, że muszę zmienić plan.
Wyjście dla mnie to liczenie kalorii i kropka.
I oczywiście ćwiczenia
Mój cel: 59 do 1go lipca
Moja motywacja: swoboda w doborze ciuchów + dowiedzenie się, jaką ja mam właściwie figurę pod tymi zwałami tłuszczu (!) + udowodnienie sobie i światu, że MOGĘ SCHUDNĄĆ
Moja dieta: 1200 kcal
Moje słabości: słodycze, słodycze, słodycze, pieczywo, napady łakomstwa
Moje mocne strony i wspomaganie: wola walki, wiara w siebie, fitness, obecność na forum
UFFFFFF, mam nadzieję, że ktoś dotrwał do końca tej pisaniny. Zacznę prowadzić pamiętnik i dziennik kalorii jak wyzdrowieję (chwilowo jestem chora więc dietka zawieszona).
Pozdrowionka
Gata
-
masz wielki zapał do ćwiczeń..podziwiam ale fakt..tempo diety bardzo wolne..moze teraz Ci ciężej przez te skoki wagi..ale popracuj nad swoją dietką i bedzie dobrze
pozdrawiam i życze sukcesów
-
ojjj efekt jojo to najgorsze co moze byc... wiem to po sobie a co do tego tempa chudniecia to sie zdarza tak... moj tato jak sie odchudzal to na poczatku nic, nic nic... a potem ziuuuuu w niecale pol roku 20 kg... tylko on sie nie zalamywal tym jak napoczatku mu nic nie spadalo i 3mal sie niesamowicie, ja tak nie umialam i dlatego... teraz waze tyle co moj tata ;(;(;( ale co tam, schudnieeeemy!!!!
3mam fciuki za Ciebie :*:*:*
-
CZeść ... pamiętam jak robiłaś przerwę w dietce, sama cię namawiałam, bo ja też wtedy odpoczywałam po długiej mordędze przed etapem II który nie nastąpił. Ale cóż jest już lepiej... damy razem... trzymaj się
-
Hej Dziewczyny
Beem, fajnie, że wpadłaś!!! Tak, tak, pamiętam jak dyskutowałyśmy jakiś czas temu na forum czy robić przerwę, czy nie.... Wiesz, pewnie gdybym miała silna wolę, to bym wytwała, przeszła drugą fazę i teraz prezentowała swoje zdjęcia "przed" i "po"... A ja tymczasem, ucieszona, że schudłam... zaczęłam jeść jeść jeść... Ale, nie mówmy o tym. Teraz nowy etap, więcej kilogramów do zrzucenia (więc wieksze wyzwanie!!!), silna motywacja
Raiqa, miło Cię gościć Doszłam do wniosku, że miałam wolne tempo, bo jadłam za dużo białka a do tego ćwiczenia i przyrastała mi szybko masa mięśniowa... Teraz przechodze na 1200 kcal plus ćwiczenia, musi się udać!!!!
Hej Gośka, ufff, pogratuluj Tacie!!! Niech świeci za przykład, że można. No i pewnie, że my też schudniemy!!
Dzisiaj był właściwie pierwszy dzień diety na serio u mnie, bo wcześniej byłam chora... a wiecie, jak to jest jak się leży pół dnia samotnie w domu a z lodówki wołają specjały...
Dzisiaj było 1270 kcal (70 ponad normę, ale i tak jestem zadowolona) a z ćwiczeń tylko spacer powrotny z domu do pracy (ok 30 min szybkim krokiem), bo jeszcze biorę antybiotyk i wolę nie ryzykowac pójściem na fitness. Wypiłam mnóstwo wody - na plus!
A teraz zmykam oglądac film na dvd...
Gra Scarlett Johansson więc pewnie znowu się utwierdzę w przekonaniu, że warto dążyć do tego żeby być laską Tylko mam nadzieję, że się nie zdołuje, że ja jeszcze mam przed sobą dłuuuuuuuugą drogę!!!
Uściski na dobranoc
Niech moc będzie a Nami!!!
Gata
-
Witam wtorkowo,
Dzień całkiem udany dietowo i w innych aspektach A jak u Was? Zaraz sobie poczytam, co tam się dzieje na forum....
Kalorie na dzisiaj: 1225 (czyli przekroczyłam o 25..., ale nie stałoby się tak gdyby nie to, że rano wypiłam szklankę soku z brzozy - ok. 50kcal - podobno świetny na wzmnocnienie i oczyszczenie organizmu); ruch: powrót z pracy do domu na piechote, ok 30 min. szybkim krokiem. Ale siedziałam w pracy prawie 11 godzin - nie dość, że jestem uzalezniona od jedzenia, to jeszcze od pracy, aauuuuuu......
Ale jutro mam zamiar wybrać się na fitness, na razie jakieś spokojne zajęcia żeby się nie przeforsować.
Nie mam jeszcze odwagi sie zważyć... Może za jakieś 2-3 dni... Nie chciałabym przesuwać suwaczka wstecz...
W ramach wspomagania dietowego kupiłam dzisiaj chrom plus - ktoś kiedyś brął chrom??? działa???? wiele osób twierdzi, że tak. Ja się nakręcam pozytywnie, że na pewno działa i powstrzyma moje napady ochoty na słodkie.
Spadam poczytać boje innych forumowiczek
Pa pa!
-
Halo, halo....
Piąty dzień diety za mną. Jestem z siebie dumna. Nie popełniłam żadnego "wykroczenia", nie przekroczyłam dziennej dawki kalorii o więcej niż 75 kcal, ile mogłam, tyle aie ruszałam. Brawo!! I na dodatek ważę kilogram mniej!!!! Pewnie chwilowo to nie kilogram spalonego tłuszczyku tylko coś innego, ale i tak.... jestem juz o krok blizej do mojego celu!!!!!
Jutro będzie dziwny dietowo dzień, bo są moje urodziny i wiem, że czeka na mnie wspaniały tort. Ale to jest wliczone w dietę. Nawet jesli 1 kawałek ma 1000 kcal, to trudno. Taki tort jest 1 raz w roku, rodzinna tradycja Najważniejsze to po jutrze spokojnie wrócić do dietkowania.
Papapapa
Gata
-
Chetnie Cie powspieram bo jskbym czesciowo czytala o sobie. Jeszcze niemialam sukcesu w odchudzaniu bo to wszystko trwa z 2 lata jak tylam w sumie i zaczelam miedzy czasie przebakiwac o odchudzaniu ale jeszcze nigdy nie wytrwalam nawet tydzien, do tej pory. A aktywna zawsze bylam moze przez poltorej roku nie kiedy wlasnie przytylam przestalam trenowac i nie dosc ze nie cwiczylam to mialam wiecej czasu na jedzenie i na efkt nie trzeba bylo dlugo czekac ale teraz to juz koniec. Chce schudnac i ubierac swoje dawne spodnie i nie wstydzic sie mojego wygladu.
-
Hej hej
Eva, dzieki za odwiedziny, też się wybrałam do Ciebie
Uff, wczoraj była moja rodzinna imprezka urodzinowa, oczywiście zjadłam kawał tortu, ale poza tym byłam grzeczna, na obiad wciągnęłam minimalną ilośc zupy, potem trochę ryby gotowanej, sałatkę (bez majonezu!) i łyżkę ziemniaków. A za sukces mogę uznać to, że wieczorem zjadłam dietetyczną kolację (2x Wasa + 2 łyżeczki serka wiejskiego). Czyli udało mi się wprowadzić zasadę: nawet jeśli zgrzeszę, to dieta trwa dalej, i to jeszcze tego samego dnia trzeba sie wziąć w ryzy! Ale mam nadzieję, że nie będę grzeszyć zbyt często...
Wymyśliłam sposób, że jak naprawdę już będe musiała zjeśc coś słodkiego, to zrobię to tak, że pogryzę i (sorki za dosłownośc..) wypluję, bez połykania... Bo w tych wszystkich śłodkich rzeczach chodzi przeciez tylko o sam smak.... Mój chłopka powiedział, żebym uważała, bo takie pomysły to znak zaburzeń żywieniowych... Co myślicie??
Dzisiaj we Wrocku piękna pogoda więc chyba zaraz ruszamy na spacer
Udanej dietkowo niedzieli, nie dajcie się zwieśc rodzinnym obiadkom!!!
Pozdrawiam
Gata
-
Wiesz co powiem ci ze chyba myslimy tak samo
bo ja stwierdzilam ze smak czujesz tylko w ustach a potem juz nic wiec czemu mam polykac. A szczerze nie wiem czy to zaburzenia no moze troche. A z ipreza podziwiam. I wlasnie to jest najwazniejsze bo zazwyczaj jak cos zjemy myslimy ze dieta skonczona i mozemy teraz jesc a to nie prawda nawet taka wpadka nic nie szkodzi jak bedziemy kontynuowac diete.
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki