imprezy i ich anty-dietowe skutki
teraz czas na spowiedż z wczorajszej dyskoteki.
No więc powiem od razu- dałam trochę ciala...:/
Niestety cały dzień trochę żle się ułożył, bo oszczędzając kalorię ,zjadłam za malo przed 17, przed pracą ( zupe z samych warzyw 2 miski ,pomarańzę i owsiankę na śniadanie, 2 jajka ,papryke i 2 malusie bekoniki). W pracy mi bylo słabo i nie miałam siły! Wypilam kawę z mlekiem i pół łyżeczki cukru,ale nic to nie dało. W końcu skusiłam się na jednego biszkopta z czekoladą. Potem zobaczyłam,że to diabelstwo ma 92kcal na sztukę!!!! To jak zjesz 10 masz 920kcal!!Matko a ja takich potrafiłam po całej paczce zajadać swego czasu, na szczęście to już przeszłość. No wieć zjedzenie ciastko pomogło na zawroty głowy, bo to była dawka węglowodanów. Ale potem tak mi się nudziło, że zjadłam jeszcze jedno , czyli 92kcal razy dwa i zaczęłam podjadać chicken bties, to są takie kawałki kurczaka w przyprawach, nie wiem dokładnie ile to ma kalorii,ale pewnie ze 200 wszamałam.
Wróciłam do domku nadal głodna, zjadłam talerz zupy jarzynowej, nietety ze śmietaną i mąką, bo moja koleżanka zawsze taką gotuje , bo jest chuda i ma dietę gdzieś!
Wypiłam z tej flustracji 3 drinki zubrówki z sokiem jabłkowym, ubrałam się i poszłyśmy na dicho. Na szczęście piechotką, jakieś 15 min, więć ze 100kcal ubyło.
Potem jeszcze 3 wódki z colą i zaraz będzie najgorsze!
W drodze do domu frytki z kurczakiem i majonezem+ketchup!
Muszę przyznać,że bardzo mi smakowały :twisted:
Ojojo,dzis z lękiem stanęłam na wadze,ale nadal pokazuje 64,5, więc nie popełniłam samobójstwa, tylko biegnę na basen ,jak tylko przestanie padać!