-
Corsi -> cierpliwość miałam przez pierwsze kilka dni, teraz niestety muszę wymagać i egzekwować to, czego się nauczył (czy może powinien był się nauczyć ;) ). Właściwie od poniedziałku powinien być w stanie pracować samodzielnie. Póki co, nieszczególnie mu to idzie ;) Cholercia, w przyszłym tygodniu powinien sam zostawać w biurze przez parę godzin. A ja się boję go zostawić, bo coś spartaczy i będę musiała to odkręcać :D
Okrzemko -> budę też chciałam skończyć, pamiętam, natomiast do kończenia studiów jakoś mi się nie spieszyło, bo to był całkiem fajny okres. Zwłaszcza praktyki, kiedy robiłam naprawdę to, co lubiłam. Szkoda, że płacić nie chcieli ;) Gdyby chcieli, pewnie nigdy nie wyjechałabym z Polski. A co do produktów Weight Watchers, nie mam pojęcia, czy można je kupić w Polsce. Próbowałam znaleźć trochę informacji na necie, ale wciąż trafiam na jakieś zupełnie niezwiązane z tematem linki, więc się poddałam :D Same produkty pyszne, a już najlepsza ze wszystkiego lasagne, curry z kurczaka, risotto i zupka-krem z pomidorów :D
Baszek -> fakt, kiedy coś się dzieje, czas ucieka szybcie. Najgorzej było w okresie przed Gwiazdką: mało ruchu, prawie nic się nie działo, siedziałyśmy z dziewczynami w biurze ziewając, zaglądając na eBaya i porządkując papiery, bo nic innego nie było do roboty. Na nadmiar pracy narzekam, owszem, ale wolę to, niż jej brak ;)
Siłownię dzisiaj odpuściłam (po takim dniu każdy by odpuścił), zrobiłam sobie za to 40-minutowy spacerek do domku, bo jakoś tak nie chciało mi się biernie siedzieć w pociągu. Więc trochę ruchu było :D Jutro natomiast, choćby nie wiem co, nie odpuszczę. Dzisiaj muszę więc przygotować coś dla mężczyzny na obiad, żeby nie kwękał, że chodzę na tę siłownię i zostawiam go głodnego w domu ;) Zrobię mu ciasto na naleśniki, ze smażeniem powinien poradzić sobie sam :D A jak sobie nie poradzi, to będzie musiał czekać na mnie do 8-9 wieczorem. Jego strata ;)
Przed chwilą gadałam z mamą. Ech, jaką mam ochotę posiedzieć z nią na kanapie, przy kawie, poplotkować o wszystkim i niczym, przytulić się do niej. Jako smarkula byłam strasznie zbuntowana, nie wierzyłam, że mama może być przyjacielem dla swojej córki. I proszę: pomyliłam się. Ale pewne rzeczy można zrozumieć dopiero z wiekiem.
Ech, jakoś mi się ckliwie i refleksyjnie zrobiło. Sentymentalnie. Muszę się opanować, bo zaraz zarezerwuję bilet na samolot do Polski :D
-
MaggieUK - strasznie długo już nie zaglądałam tutaj do ciebie, więc miałam sporo do nadrobienia... :wink: Świetnie sobie radzisz dietkowo-ruchowo, gratuluję tej 60-tki! :lol: Za chwilkę i ją pożegnasz na rzecz pierwszej piąteczki... :lol: I jeszcze gratuluję niepalenia! :lol: No, swietnie ci idzie, świetnie! :lol:
Współczuję ci jednak tak opornego na naukę pracownika. Jednak jeśli on sobie nie poradzi, to chyba będzie musiał się pożegnać z tą pozycją? Może to po prostu nie dla niego pisane? :wink:
Jaką książkę teraz czytasz? Ja dzisiaj zaczynam "Festung Breslau" Marka Krajewskiego, taki kryminał, więc powinno mnie wicągnąć... :lol:
Podziwiam cię za ten spinning, ja raz spróbowałam, ale stwierdziłam, że to nie dla mnie. Kolana wysiadały, a poza tym ja jestem z tych trochę powolniejszych, bo przy takim tempie po dwóch sekundach zadyszki dostaję, hehe... No, wstyd! :lol:
Buziaki,
Moni
-
XanaSea -> ano, pewnie będzie musiał się pożegnać. Chociaż trochę mi głupio robić mu takie świństwo: ma w końcu żonę i dziecko, żal faceta zostawiać na lodzie. Dam mu jeszcze szansę, może wreszcie zacznie coś chwytać :D
A czytam w tej chwili "Pana Lodowego Ogrodu" Jarosława Grzędowicza. Niedawno skończyłam "Więzy krwi" Kossakowskiej. Potem pewnie przyjdzie mi się zaopatrzyć w coś do czytania, bo już mi się zasoby kończą.
A co do tempa na spinningu, to właściwie sama je sobie regulujesz, bo instruktor zawsze odnosi się do twojego maksimum (obciążenia albo prędkości), więc nie musisz gonić innych, po prostu jedziesz tak szybko, jak potrafisz.
-
O kurcze też poszłabym na siłownię... Szkoda tylko, że mieszkam w małym miasteczku [Rzeszów jest trochę dalej...] i nie bardzo mam możliwość codzienniego treningu :(
Ale zawsze pozozstaje rowerek itp. :D
Świetnie sobie radzisz Gosiu, gratuluję! :)
-
Maggie - a czy znasz to radio? :lol: Właśnie je słucham... ;)
http://www.abradio.pl/radio/radio-orla
Może porozmawiaj z tym panem i powiedz mu o co chodzi? ;) Może będzie się bardziej starał?
Ciekawe te książki? Ja zaczęłam ten kryminał, o którym ci wspomniałam, i nawet całkiem, całkiem się go czyta... ;)
Spinning to jednak definitywnie nie dla mnie, przede wszystkim ze względu na zbyt mocne obciążenie kolan. :( Moje "poduszeczki" w stawach kolanowych są jak u starej kobieciny, niestety, więc teraz sobie tylko truchtam, a jeśli kolana mnie bolą, wsmarowuję w nie wieczorem maść rozgrzewającą i na drugi dzień jest spoko. Kiedyś już dość dawno temu stawy mi się "zahaczyły", ze tak to określę i nie byłam w stanie ruszyć nogą. Po prostu nie mogłam się ruszyć. Na całe szczęście mój mąż był przy mnie, wziął mnie na ręce i tak zniósł do metra, hehe... ;) Wyszło romantycznie, jednak ja wolę mieć kontrolę nad moimi kolanami i nie dopuścić do ponownego "zahaczenia"... Bo to bardzo niemiłe doświadczenie... :?
Buziaki,
Moni
-
Maggie nie ma to jak moralniaki w pracy...a facet nie stara się, nie jest w stanie pojąć niektórych rzeczy ? bo może jest jeszcze szansa ;)
Powodzenia :D
-
hej :)
Dzis za Twoim przykladem kupilam sobie karnet na silownie i bede chodzic na rozne fajne rzeczy :) dzis bylam na aquaaerobiku. ale trafilam jakos na zaawansowany poziom i nie wszystko umialam zrobic jutro ide na poczatkujacych :) :twisted:
-
Jak tam Pan Oporny? Ruszyło coś?
-
jak tam Gosiaczku? o dietke nie pytam bo Ty to jestes wzorowa kobietka :) w pracy Pan Oporny daje ci zyc?:P
buziaki miłej sobotki zycze!!
-
BlackAndWhite -> dziękuję serdecznie :D
Moni -> znam, owszem. Choć przyznam szczerze, że częściej słucham PRL24. A już w ogóle najczęściej - Last.FM. Natomiast informacje o tym, co się dzieje w kraju i na świecie, czerpię głównie z Internetu. Ja czytam wszystko, co dotyczy życia na emigracji, mój mężczyzna natomiast zawsze ma świeże wieści z Polski, potem tylko wymieniamy informacje i już wszyscy wszystko wiedzą :D
Baszek -> na to liczę; od poniedziałku zaczynam oważną obserwację, jeśli nic się nie zmieni przez tydzień, będzie trzeba podjąć niezbędne kroki ;)
Corsi -> nie od razu Rzym zbudowano ;) Za jakiś miesiąc, dwa będziesz spokojnie radzić sobie na tym dla zaawansowanych. Zobaczysz, ten zakup karnetu na pewno się opłaci i wyjdzie na zdrowie :D
Gauss, Paula -> teraz mam weekend, więc odpoczywam od pracy i wszystkich zmartwień z nią związanych, ale już jutro będzie trzeba wrócić do rzeczywistości. A wtedy się zobaczy ;)
Wczoraj u znajomych, poszliśmy zobaczyć ich nowego dzidziusia (urodził się we wtorek rano), jest słodki, cały czas śpi i w ogóle nie płacze. Po prostu cudo :D I te rączki i nóżki takie małe, aż trudno uwierzyć, że wyrośnie z tego duży człowiek. Potem zatrzymaliśmy się na chwilę u Turka na jedzonku (byłam grzeczna i zamiast falafela zamówiłam shish z ryżem :P Mniam :D I w domu spaliłam od razu ;) ). A dzisiaj... Zaraz siłownia (plus sauna), potem może jakieś drobne zakupy. Wczoraj kupiłam rewelacyjne białe spodnie, ale brakuje mi czegoś, a konkretniej butów do nich :P No i muszę kupić farbę do włosów. Albo skoczyć do fryzjera. Ale to już nie dzisiaj.
Acha, przede mną ważenie. Sama jestem ciekawa: będzie 5 z przodu, czy nie będzie. Dam znać po wszystkim :D
Miłej niedzieli życzę! :)