Kochane!
Jestem naprawdę pod wrażeniem i pod ważeniem!
Byłam na świętach u teściów, czego się bardzo obawiałam. Teściowa nawet zapytała, czy jestem na diecie hihi chyba coś zauważyła, ale w moim wyglądzie. Haha. Mówiłam, że ja wam jeszcze pokażę? Otóż przez całe święta i po nich zjadłam tylko 3 kawałki ciasta. 3 różne kawałki placków. Jeden taki ciemny przełożony masą budyniową z polewą czekoladową i posypany orzeszkami, drugi miodownik, a trzeci sernik. I na tym koniec. Tylko pierwszy mi smakował.
Było mnóstwo jedzenia ale i dużo gości, więc niemałe zamieszanie. Kręciłam się po kuchni, więc nie musiałam siedzieć przy stole. Mogłam też iść do dzieci, które się bawiły na górze, tam już nikt mnie nie namawiał do niczego.
Wybierałam ze śniadań i kolacji tylko to, co mi odpowiadało, a więc duże ilości:
pomidorków, ogórków świeżych, kiszonych i korniszonów, sałaty, kapusty pekińskiej (pyszna sałatka, oto skład: kapusta pekińska, puszka ananasa, kukurydzy, 2 pomidorki, ogórek świeży, kilka korniszonów, 2 posiekane cebule, nie solić, dodać 2 łyżki majonezu i po łyżce - wg uznania - musztardy i keczupu, można jeszcze posypać zieloną pietruszką).
Wybierałam spośród wędlin tylko polędwicę chudą i szynkę, no kilka kawałeczków kiełbasy wiejskiej spróbowałam. Na obiad pieczony schab - jeden plaster i koperek z ziemniaków, dużo surówki. Bez napojów słodkich, gazowanych, coca-coli, jeden kieliszek wina słodkiego rozcieńczyłam wodą mineralną. Żadnych czekolad czy innych jajeczek i zajączków. Po świętach jedliśmy zupkę ogórkową i odsmażane kotlety (jeszcze raz przygrzewane na oleju), ale ja zjadłam sobie gotowane udko i sałatkę z buraczków . Jakoś nikt się nie obraził. Hihi. Po powrocie do domu, naprawdę bałam się stanąć na wagę. Ale wczoraj zaskoczyła mnie miła niespodzianka. Waga wskazała ni mniej ni więcej tylko 61 kilosków. Czyli nic mi nie ubyło wprawdzie, ale też nie przybyło. I to mi się podoba!