Hej dziewczynki!
Nie bierzcie ze mnie przykładu, o nie !!!
To był (jest) bardzo nieładny tydzień pod względem dietki, oj tak.
W poniedziałek byłam sobie na działce i jadlam ogóreczki świeże i malinki, wisienki i poziomki, to było jeszcze ok. Ale we wtorek synio i mężulo wyciągnęli mnie do pizzerii. Najpierw skusiłam się na małe piwko, a potem zjadłam kawałek (to było prawie 1/6) duzej pizzy z serem i pieczarkami. No ale pomyślałam sobie, czyż ja nigdy już nie spróbuję pizzy? I dlatego zjadłam ten kawałek. Jednak pan Agatston napisal w swojej książce o SB, że dozwolone są małe grzeszki, ale potem trzeba już ładnie dietkować. To jest dieta dla normalnych ludzi, którzy czasem jedzą niedozwolone jedzenie no ale ta dieta ma trwać miesiącami jeżeli nie latami. Jak zobaczę, że przytyłam, powrocę do I fazy i będę znów rygorystycznie przestrzegać dietki. No ale narazie jestem zadowolona z efektów. Chleba, makaronu, ziemniaków, ryżu, kaszy nie jem wcale. Jednak tu kawałek sernika na zimno (spód biszkoptowy), tu kawałek pizzy. Same więc widzicie, jeżeli chcecie byc na diecie, nie bierzcie ze mnie przykładu!
Wczoraj natomiast (środa) bylismy znowu na działce i były kiełbaski z serem żółtym grillowane i zjadłam (a jakże) 2,5 sztuki. Do tego kilka świeżych ogórasów, bez chleba jednak. Potem w domu jadłam jeszcze orzeszki arachidowe (bez soli i tłuszczu) i one jednak mnie gubią. Albo kupujemy za duże opakowania. Wprawdzie w diecie SB piszą, że nie trzeba liczyć kalorii i zmniejszać porcji, ale jednak pewne potrawy (orzeszki właśnie) są ograniczone ilościowo. A ja nie mam umiaru!
W pracy dzisiaj jadłam:
- kilka ogórków świeżych
- dwa pomidorki
- malutki kawałeczek sera żółtego ( jeden plasterek o grubości pół cm)
- maślanka naturalna o zaw. 1,5 % tłuszczu (ale duża 400 g i dosypałam do niej jakieś trzy łyżeczki capuccino, o zgrozo!)
- kawka rozp. z mlekiem bez cukru
- no i znowu te moje nieszczęsne orzeszki w ilości ok. 200 g!
Wypiłam dwie herbatki z karnityną, jedną czarną earl grey i tyle.
Na obiad mam rybkę smażoną (czeka mnie ściąganie panierki, mama gotuje) i surówkę z pekińskiej z kukurydzą. No cóż, dieta - nie dieta.