Dzień minąl mi super. Wstałam raniutko (mimo tego, że wczoraj wróciłam bardzo późno z koncertu) i poszłam do sklepu. Później miałam tylko pół godziny na ogarniecie się, bo mój Mysz zabrał mnie na tenisa. Ale się uśmiałam Pokraczna jestem i jeszcze do tego pierwszy raz miałam rakietę w ręku. Nawet nie wiedziałam, że trzeba mieć tyle siły żeby taką malutką piłeczkę odbić. Po powrocie zrobiłam obiadek - kurczacze cyce w sosiku z pieczarkami - obejrzeliśmy film i fruuu na spotkanie z przyjaciółmi. Dopiero teraz wróciłam i mam chwilę żeby coś skrobnąć.

Ps. Piosenka której ostatnio namiętnie słucham to One way or another - Blondie. Stary kawałek, ale jakoś tak mnie urzekł