Dorotko, ja się podłączam pod Meeg, napisz proszę ździebko o tej diecie, dobrze? I miłego wieczoru na ćwiczeniach, gdybyśmy mieszkaly w jednym mieście chodziłybyśmy razem na step, prawda? :wink:
Pozdrawiam Kochana...
Wersja do druku
Dorotko, ja się podłączam pod Meeg, napisz proszę ździebko o tej diecie, dobrze? I miłego wieczoru na ćwiczeniach, gdybyśmy mieszkaly w jednym mieście chodziłybyśmy razem na step, prawda? :wink:
Pozdrawiam Kochana...
Mam potrzebę podzielenia się z Wami moimi nocnymi przemyśleniami :wink: Mogą być trochę ciężkostrawne, ale w końcu jest późno, a mój zakręcony umysł czasem wyczynia dziwne rzeczy... skąd przemyślenia? No więc, oto, co dzisiaj zrobiłam - napiszę bez owijania w bawełnę i koloryzowania: przyszła do mnie siostra, miałyśmy iść na step, byłam już po kolacji. Zaczęłam ściemniać, że mi się nie chce itp., żebyśmy poszły na spacer. Na spacerze zaproponowałam lody, ale skończyło się na takich czekoladowych kulkach Rum-Kokos i orzeszkach ziemnych (które zjadłam sama). Lody były potem. Siostra stwierdziła, że normalnie tyle nie je, co przy mnie (a waży 15 kg więcej ode mnie!!!). Poszła do domu, a ja wtedy zaczęłam imprezować na całego. Nawet mi się nie chciało tego powstrzymywać. Tak naprawdę czuję się przez te kilka minut jedzenia cudownie... a potem się nienawidzę... Klasycznie.
A teraz moje przemyślenia: to jest jakiś cholerny paradoks. Chcę być WOLNA, potrzebuję tego, żeby czuć się normalna, ale to jest pułapka! Żeby być wolną od liczenia kalorii, obsesji na punkcie diety, pozwalam sobie na jedzenie ile chcę, a to prowadzi do całkowicie zaprzeczającego wolności uzależnienia od jedzenia. Nie jestem wolna bez względu na to, czy się odchudzam i trzymam dietę, czy się objadam. Nie widzę wyjścia, nie wiem, jak można inaczej... dziewczyny, które nie macie problemów z kompulsami, spróbujcie mi opisac, jak to jest jeść normalnie... chociaż jesteście na diecie, więc też się ograniczacie. Ale jak to jest jeść, kiedy jest się głodnym, zaspokoić głód i nie pamiętać o jedzeniu do kolejnego ssania w żołądku... nie wiem, czy w ogóle pamiętam taki sposób życia/odżywiania. Nie wiem, czy kiedykolwiek umiałam jeść NORMALNIE. A do tego, jak się SKUPIAM na walce z kompulsem, to też nie jestem wolna i normalna. To mnie przerasta zupełnie... jestem inteligentną, rozsądną osobą, zawsze taka byłam, a zachowuję się jak małe dziecko, które nie potrafi się załatwić do nocnika... mam taki chaos w głowie... nie mogę spać, kładę się nad ranem, rano wstaję gotowa do walki, optymistycznie nastawiona, a po kolacji, po 18 budzi się dr Jekyll :wink: Kurde, a jak terapia mi nie pomoże? Piszę to ja, która wszystkich naokoło wyyłam na leczenie. A teraz sobie myślę, co będzie, jak nigdy nie będę umiała normalnie jeść...
To chyba tyle. Mogłabym pisać całą noc, ale będziecie to (chyba :wink: ) czytać, więc oszczędzę Wam :D
Meganko i Meeg, podam Wam linka do stronki http://www.drbardadyn.pl/ Ja wiem tyle, co tam wyczytałam... co prawda nie leczy takich głębokich zaburzeń jak moje, ale wydaje mi się bardzo ciekawa ta dietka. Oj, chodziłybyśmy sobie na stepik, bardzo chętnie... taaa, zwłaszcza widać, jak chętnie po dzisiejszym...
Ago, wpadaj i pytaj o co chcesz :D Moga byc nawet pytania intymne :wink: A na kawke bede wpadac z przyjemnoscia :D
Yoasiu, nie rozumiem, co napisalas o tym zdrowym rozsadku, chyba nie mam w slowniku takiego pojecia :? Powinnam sie karac jak Zgredek z Harryego Pottera :? Dzieki za wiare w beznadziejna sprawe, podziwiam Wasza wytrwalosc we wspieraniu mnie i bardzo WAM za to dziekuje :D
mam dokłądnie to samo ciagła myśl o żarciu i wiem jak bardzo Cię to przerasta..to ejst nałóg chyba taki jak kazdy tylko nie wiem czy z tego naszego leczą..
Musimy byc silne..musimy!
Wiesz co, ja Ci powiem tak, że od tak dawna jestem na diecie, że nie pamiętam co to znaczy jeść normalnie... Jak jesteś na diecie, cały czas myślisz o jedzeniu...
A jak masz kompulsa, to przez chwilę jest fajnie, a potem przychodzą ogromne wyrzuty sumienia i lęk przed przytyciem... Znam to. Ale nie można się poddawać. Mam nadzieję że terapia pomoże :) Mocno trzymam kciuki :D
Miłego piąteczku życzę :wink:
Kochanie tyle czasu mnie już wspierasz a ja jestem taka głupią egoistka że nawet nie zauważyłam że tez masz problemy :( . Przykro mi z tego powodu. Kurcze za jakie grzechy my musimy sie tak meczyc??? Twoje nocne przemyslenia sąniezwykle mądre.Wiesz co mi jest wiesz ze ja mam raczej ekhm "w drugą stronę" ale też nie pamiętam jak to jest jeść normalnie. Ot tak po prostu zjesc obiad bez wyrzutow sumienia czy wyjść na piwo z przyjaciółmi. To straszne. Tez mialam kompulsy ale anorektyczna restrykcja już mi na nie nie pozwalam.Heh może to i lepiej. Bo teraz to bym chyba z tyzien nie jadał. Kur...i znowu zaczynam o sobie..
Kochana wierzę w Ciebię bo widze ze jestes optymistka, i to wielka. W dodatku starasz zarażać sie tym optymizmem to też cenne.
Wiesz,kazda z nas liczy kalorie i nie oszukujmy sie.W naszych glowach robimy plany jedzeniowe,co zjemy dzisiaj,co zjemy jutro. Robimy tez zalozenia ile schudniemy w takim i takim czasie.Tak wiec nie jestes sama. Powinnismy zaczac jesc zdrowo i cwiczyc.
Buzka
hej słonko :D
czytałam Twój post i czułam, jakbym czytała siebie. To jakies błędne koło. Człowiek tkwi w objęciach manii, manii która nas zżera od środka.
Znam ludzi, którzy nigdy nie musieli sie odchudzać, którzy jedza tylko wtedy gdy sa głodni, którym jedzenie nie absorbuje całego życia.
Potrafia wybierać zdrowe rzeczy, nie czują potrzeby obżerania sie, zjedza jedna tafelke czekolady, a nie dziesięć.
Ja tez nie pamiętam takich czasów, od kiedy sięgne pamięcią, zawsze wszysto kręciło się wokół odchudzania, diety, tego, że czułam sie za gruba. Rozumiem Cię. Naprawde wiem o czym mówisz.
Jedyne co mi sie nie podoba, to Twoje wątpliwości wobec terapii. Jesli juz teraz siejesz ziarnko niepewności w swoim serduchu, powoli wyłączasz możliwośc powodzenia. Nie wolno tak. Dlaczego miałoby sie nie udać? Wierz w to bardzo gorąco, a wszystko się pięknie ułoży, będziesz wolna od jedzenia i zdrowa. A my bęziemy Ci pomagać w miare możliwości.
Trzymaj sie Łośku :lol:
Dziubeczki kochane :D
Rano miałam tak koszmarny nastrój, że mogłabym mordować... a do tego w aptece musiałam zapłacić 100% za moje tabletki, bo o 1 dzień mi się recepra przeterminowała... w ogóle o tym nie pomyślałam :evil: Pojechałam po rowerek (jest po przeglądzie) do serwisu i wybrałam się na małą, 20 km wycieczkę. I dopadła mnie taka ulewa, że właśnie wróciłam cała mokra i brudna. I wiecie co? Humor mam super :lol:
Po tym, co napisałyście i po moich nocnych rozkminach chyba muszę się pogodzić z tym, że na własną rękę się nie uwolnię z obsesji jedzeniowej. Jak osoba z cukrzycą musi ciągle myśleć o poziomie cukru, sprawdzać, robić zastrzyki i uważać na każdy kęs jedzenia, tak chyba ja muszę się pogodzić z tą obsesją i wziąć ją jakoś w ryzy. Dopóki nie przejdę terapii, nie mogę próbować jeść "normalnie", bo nawet nie wiem, co to znaczy (i widzę, że macie podobnie...). Czyli muszę sobie radzić, tak jak umiem. Czyli znowu narzucić jakieś ograniczenia ipróbować się ich trzymać.
No i postanowiłam zacząć od zrzucenia tego, co zeżarłam przez ostatnie 3 dni. Obliczyłam jakieś... 4500 kcal nadwyżki i przez kilka kolejnych dni będę ją zrzucać. Mój plan to jeść o 500 kcal mniej (czyli 1300) i 500-1000 zrzucać na rowerze. Dzisiaj już zrzuciłam około 500, jadłospis mam ułożony i choćby skały *****, będę się go trzymać. Zobaczymy wieczorem, ale mam nadzieję, że będę miała siłę.
Ago, nawet nie wiedziałam, że tez masz takie problemy, a teraz myślę, że wszystki je mamy. Niekoniecznie kompulsy, bulimię czy anoreksję, ale obsesję na punkcie jedzenia, diety, figury, tłuszczu itp... to okropne :cry: Ale z drugiej strony może trzeba się z tym pogodzić i żyć jak z jakąś niepełnosprawnością... odnośnie terapii nie mam wątpliwości, tzn. jestem pewna, że mi pomoże, ale nie jestem pewna, czy z jedzeniem... raczej rozwiążę różne problemy, ale nie wiem, czy nauczę się normalnie jeść. O to mi chodziło :D Dzięki za wszystko :*
Tusiu, no właśnie wiem, że od tego chyba nie ma ucieczki... staram się jeść zdrowo, jak nie mam napadów, to naprawdę się ładnie odżywiam. No i ruch oczywiście, dzisiaj nawet w deszczu jechałam :wink: Całus!
Agatko, nic się nie martw... ja naprawdę rozumiem, że masz ogromny problem i chętnie Cię wspieram bezinteresownie :wink: Hehe, podoba mi sie Twoje stwierdzenie "starasz się zarażać optymizmem"... czyli nie zawsze wychodzi :wink: No ale wiem, co innego wspieranie w diecie, a co innego optymizm przy głębszych problemach... mam nadzieję, że wszystkie z tego wyjdziemy. :*
WhatUGetIsWhatUC, w takim razie jestem pod wrażeniem, że miewałaś kompulsy, a teraz się tak pięknie trzymasz... i nie poddałaś się po tym dziwnym zdarzeniu z wagą... Wow! Naprawdę niezła jesteś :D
Paula, leczą, kurde, przecież nie będziemy do końca życia tak funkcjonować! I też myślę, że to jak nałóg... naprawdę się czasem czuję jak alkoholik na głodzie... masakra... ale będzie lepiej, co?
cholera to o kompulsach napisałaś Ty czy może ja...?
'mam tak samo jak Ty..'
Witaj Antestor! Ja wczoraj tez prawie miałam kompulsa, zaczęłam jeść Merci, czereśnie, miałam jeszcze pół paczki Merci, jak weszłam na forum i poprosiłam,z eby mnie ktoś przywołał do porządku, no i przywołali, a ja postanowiłam pójsć spac, zeby sie nie nie meczyć :roll: ale było ma baaardzo cieżko
Wiesz, też nie wiem, co to znaczy normalnie jeść. Odkąd pamietam, zawsze jadłam jak chciałam ja, a nie mój żołądek. widziałam cos słodkiego, to co lubie, wiec kupowałam i jadłam. Jakr odzice zabraniali w trosce o mojąw agę - kupowałam po kryjomu i chowałam za łózkiem.Jedzenie było mnie zawsze, pocieszało, pomagałao w nauce i ....powodowało wyrzuty sumienia...pewnie to znasz, prawda....
Cieszę sie, ze masz dobry humor, ja dziś już chyba też, jestem po bardzo przyjemnym poranku, mam nadzieje, ze wieczór nie popsuje mojego humoru!
I nie martw sie, po terapii będzie lepiej!