Gratulacje spadku wagi :P swietnie ci idzie, lody nie warte tego porannego wazenia kiedy spada waga :wink: wieksza to przyjemnosc niz lody :P i zazsroszcze ci kurde ze tak malo w bioderkach masz :!: super :P
Wersja do druku
Gratulacje spadku wagi :P swietnie ci idzie, lody nie warte tego porannego wazenia kiedy spada waga :wink: wieksza to przyjemnosc niz lody :P i zazsroszcze ci kurde ze tak malo w bioderkach masz :!: super :P
witajcie dziewczyny...pogoda się u mnie polepszyła...że aż miło... i na balkonie posiedzieć można...a ja już w części przygotowana jestem na jutrzejsze zajęcia..miałam trochę gramatyki do ruszenia..teraz jeszcze słówka i jakiś list muszę napisać...
i już obiad zjadłam, bo mnie dziś wcześniej głód przycisnął..więc teraz siedzę już zadowolona, bo w brzuszku nie burczy..
zatem raporcik jedzeniowy
27/04 niedziela
śniadanko
- woda z miodem
- kromka chleba (1/2 z almette ziołowym, 1/2 z pasztetem drobiowym)
- duży ogórek kiszony
- pucharek winogron i truskawek
II śniadanko
- mandarynka i gruszka
obiad
- łazanki
a nad kolacją jeszcze się zastanowię
a co do bioder...to jest moja problematyczna strefa..i najwolniej mi tu obwody spadają..a chciałabym zrzucić tu jakieś 3-4 cm jeszcze..myślę że wtedy byłabym zadowolona
e tam! z twoimi biodrami nie jest tak zle :P zrzucisz jeszcze pare kg i cm spadna :P
ja mam 160cm wzrostu i 100cm w pupie :twisted: to jest dopiero masakra hehe :wink:
milego popoludnia :wink:
Milego popoludnia. Pozdrowionka!!!!!!!!!!!!!!!
hej..i już wieczór mamy..ale to szybko zleciało...
a taka była kolacja:
- wasa z plastrem sera hochland light i ketchupem
- słodki kubek - kisiel o smaku owoców leśnych
u Ciebie Kairo też będą spadać....no ale póki co musimy solidnie ćwiczyć by na ten spadek centymetrów sobie zasłużyć..bo niestety samą dietą niewiele wskóramy...
hej..bawiłam się trochę zdjęciami i wybrałam dwa uwieczniające moją walkę z kilogramami...wklejam aby się motywować do dalszej walki...
http://img105.imageshack.us/img105/6289/mkao4.jpg
zanika mi podbródek:)
a oto dzisiejsza relacja
28/04 poniedziałek....zaczynam 5ty tydzień dietki
śniadanko
- woda z miodem
- kromka chleba z pasztetem drobiowym
- ogórek kiszony + pomidor
II śniadanko
- banan + gruszka
obiad
- udko kurczaka
- uduszone pieczarki z dodatkiem sera żółtego
- surówka z kapusty pekińskiej, pomidora, ogórka, papryki czerwonej z dressingiem
na kolację będzie:
- szklanka soku marchwiowo-jabłkowego
- wasa z plastrem sera hochland light i odrobiną ketchupu
dziś przewiduję trochę nauki, a potem może w końcu obejrzymy (po raz kolejny of coz:) przygody Indiany Jonesa......zatem do jutra dziewczynki
Hej! Roznice w wygladzie widac szczegolnie na buzi- wyraznie wyszczuplala. Tak trzymac! Pozdrawiam!
MissMaja ma racje, duzo szczupelejsza buzia i duza radosniejsza :P mnie tez najszybciej buzia chudnie, a to dobrze bo z taka pyzata juz ostatnio chodzilam ze az glupio sie bylo komus w twarz spojrzec :twisted: hehe cale szczescie ze to juz za mna :wink: MILEGO DNIA I UDANEGO DIETKOWANIA :wink:
wczoraj wieczorkiem zaliczyłam jeszcze szklaneczkę grzańca galicyjskiego..taka mała nagroda za kolejny udany tydzień na dietce...
a teraz co w planach jedzeniowych na dzisiaj
29/04 wtorek
śniadanko
- woda z miodem
- kromka pieczywa z masłem i kapustą pekińską
- jajo na półtwardo
- pomidor + kawałek czerwonej papryki
a przede mną jeszcze...ale już wyliczone i skalkulowane
II śniadanko
- banan + gruszka
obiadek
- 150 g pangi w sosie koperkowym (fix knorra) + warzywa zapiekane
kolacja
- 250 ml mleka 0,1%
- wasa z plastrem sera hochland light i ketchupem
wiecie co..zawsze wieczorkiem staram się przynajmniej w 80 % ustalić jadłospis na kolejny dzień..bo wtedy jest mi łatwiej trzymać się wytycznych..i jak otwieram lodówkę to wiem po co...wydaje mi się że to pomaga mi trzymać się w dietetycznych ryzach..
zostawiam wam wtorkowe pozdrowionka...a teraz czas zająć się domkiem...bo się trochę nabrudziło..i jeszcze pranie..a długi weekend się zbliża...więc abym w spokoju relaksować się mogła, teraz trzeba wziąć się do roboty:)
hej...
co zaplanowałam, to zrobiłam..a teraz posiedzę sobie trochę na sieci..poczytam...może któraś z was w międzyczasie się pojawi...
a to całe sprzątanie to chyba wynik @ :) zatem w tym tygodniu nie włażę na wagę...bo po co sobie humorek psuć w razie czego...
Hej pozdrawiam dobranockowo! Ja waze sie juz w czwartek rano u rodzicow...ciekawe czy cosik ubylo. Buziaki!
ubyło na pewno..bo tak ładnie dietkujesz:)
hej...oto dzisiejsza relacja
30/04 środa ostatni dzień kwietnia
czuję się napompowana jak balonik...eh nie lubię tych dni..niby moje ciało..a tak jakoś w nim nieswojo...
śniadanko
- woda z miodem
- kromka chleba z masłem i dżemem truskawkowym niskosłodzonym
- szkl. mleka 0,1%
II śniadanko
- banan + jabłko
potem jeszcze duża śliwka
obiad
- makaron chiński z warzywami do woka + krewetki
na kolację zaplanowane:
- kromka chleba z masłem i liściem kapusty pekińskiej
- pstrąg wędzony 40 g
- ogórek kiszony
teraz wybieram się na zakupy..bo lodówka jakoś tak opustoszała:)
a na koniec zostawiam wam mojego hibiskuska, który dopiero co mi rozkwitł..
http://img209.imageshack.us/img209/7...iskusekxu9.jpg
śliczny ten hibiskus:) ja jakoś nie mam ręki do kwiatków;P
i czego się nie tknę to więdnie, ale cóż... ;-)
hm. ja też dzisiaj napompowana jak balonik, ale tylko dlatego, że przesadziłam z jedzonkiem:( eh. no, ale będzie lepiej:)
3maj się:* buziaki :*
nessie...na pewno będzie..tylko musimy się starać...
a u mnie ten dzień..hmmm...no chyba najcięższy od początku diety...ale to przez ten głupi okres...nie ćwiczyłam w końcu...do wanny zabrałam ze sobą szklanicę grzańca i pół trufla śliwkowego (drugą połówkę już grzecznie oddałam Tomkowi - bo rozsądek to jeszcze mam)...
a wcześniej przygotowałam obiad na jutro....bo mi się już nudziło...a robiłam szparagi pod beszamelem...to spróbowałam już tego beszamelu..i zjadłam dodatkowo plaster sera hochland light i kilka kosteczek polędwicy drobiowej...a teraz żuję gumy do żucia...to już chyba któraś z kolei...by nic do ust już nie pchać...bo ja to tak naprawdę głodna nie jestem...tylko mam taką głupią chcicę na "nie wiadomo co"
ale chociaż szczerze się przyznaję do wszystkiego..nie tyle przed wami..co przed samą sobą...jutro musi być lepiej....
Witaj!
ładny ten hibiscus :D
Jak schudłam? Prosta odpowiedź: diata plus dawka ruchu plus masa silnej woli, ale po kolei...
Najpierw zeszłam na dietę 1000kcal, skrupulatnie liczyłam kalorie, jadłam w sumie wszystko tylko aby nie przekroczyć magicznej liczby. Całkowiecie wyeliminowałam cukier do herbaty i kawy, słodycze i smażone i tłuste potrawy. Zaczęłam się odchudzac 31 maja i do początku lipca nie tknęłam nawet kostki czekolady. Jadłam regularnie co 3 godziny z zegarkiem w ręku aby wyrobić sobie nawyk jedzenia czesciej ale małe porcje. Całkowicie wykluczyłam cukier, słodycze i tłuszcz. Ile mnie to kosztowało wyrzeczeń wiem tylko ja sama. Jadłam natomiast ziemniaki, ale najwyzej dwa nieduże i bez tłuszczu a do tego jakaś surowka i kawałek gotowanej piersi z kurczaka. Innego miesa nie jadłam. Piłam mnóstwo wody mineralnej. jadłam też więcej warzyw i owoców, ale np. szklankę truskwek zamiast całego kg. Potem doszedł ruch - masa ruchu. Jeździłam na rowerze min 2 godzinny dziennie. Pod koniec lipca ważyłam już 67kg. Waga leciała w dół nadal, ale juz wolniej, tak że pod koniec sierpnia ważyłam 64kg. Stopniowo dodawałam kalorie, bo czułam, że tracę siły.
No i silna wola, bo bez tego ani rusz. Ale jak widać pierwsze efekty motywujemy się jeszcze bardziej. Ja mam taki charakter, że łatwo nie odpuszczam, więc moze w tym tkwiła cała tajemnica. Rygorystycznie trzymałam się diety i ruchu. Potem weszło mi to w nawyk. W sumie do dziś jem co 3 godziny, muszę sie ruszać, bo inaczej czuję, że się duszę.
No i teraz przerabiam to po raz drugi, ale łatwo nie odpuszczę.
A i pamiętam ten moment, kiedy po miesiącu zjadłam jedną delicję :D Smakowała bosko
no ja zaliczyłam tego pół trufla..i wiesz co..dopiero jak napisałaś o swojej delicji po miesiącu to skojarzyłam, że u mnie ostatnie słodycze były 30 marca - czyli przetrwałam calutki miesiąc..zasłużyłam sobie na niego:)
co więcej - od wielkanocy leży u mnie w szafce paczka krówek...och a za nimi to szaleję...i ta paczka do dziś nietknięta - i myślę że ona sobie na mnie jeszcze troszkę poczeka...bo jednak trochę we mnie tej silnej woli jest...
ja również liczę kalorie - teraz mam zachciankę na wagę kuchenną elektroniczną SOEHNLE- może to przesada, ale już się na nią napaliłam - liczy kalorie i podaje wartości odżywcze - i będę ją miała pod koniec maja - nie szkodzi że tak późno..bo mam zamiar i po diecie utrzymać zdrowe nawyki żywieniowe oraz pilnować kalorii - no niestety nie mogę sobie folgować, bo jak tylko to robię to moja waga siódemkę z przodu wskazuje...
i w tym moim odchudzaniu..już nie wiem który raz...teraz rzeczywiście w siebie wierzę...wierzę że w moje 26 urodziny ujrzę w lustrze w końcu prawdziwą siebie...bo "ja" jestem szczupła, tylko moje ciało jeszcze tego nie pokazuje...
pozdrawiam Cię arvil33 serdecznie..i dziękuję za odpowiedź
PS..no to mi esej jakiś wyszedł..oj...chyba musiałam się nagadać
Gratuluje silnej woli:)).
Skoro je tak lubisz to nie widze w tym nic zlego zeby do kawy zjesc 1 krowke:)).
No ale nie namawiam:)).
Tylko dalam propozycje.
Wkoncu dieta ma byc przyjemna:)).
Widzialam Twoje zdjecia....
Co Ty od siebie chcesz??.
Masz sliczna buzie i super figure!!. Zgrabna z Ciebie kobietka....
Pozdrawiam.
cześć Tusiaczku...co do krówek to poczekają jako specjalna nagroda..no powiedzmy że zjem sobie 2, a może nawet 3 takie sztuki gdy na wadze będzie 66..no to postanowione:) fajnie robić sobie takie postanowienia:)
a co do mojej figury...co do genetycznie zaprogramowanych kształtów to nie narzekam, gdyż zaokrąglam się tam gdzie trzeba, ale obecnie mam na sobie za dużo tłuszczyku..a chcę sobie kupić ładniutki dwu-częściowy strój na lato..zatem muszę pracować nad tłuszczykiem na boczkach, biodrach i brzuszku..a wiem z autopsji jak to wyglądało gdy 4 latka temu ważyłam 62...
a co do mojego samopoczucia to jest o niebo lepiej niż wczoraj...dziś 1 maja..nowy miesiąc..trzeba ustawić na tickerku nowe cele...
pomimo @ zważyłam się dzisiaj i jest 68,7 i z tą wagą startuję w maju...cel - 64,5
gratulacje :P widze ze ladnie waga spada, a ty ladnie dietkujesz :P
tego lata na pewno zalozysz ladne skape bikini :P
thx kairo...........................powolutku mój zółwik zbliża się do celu
czas na dzisiejszą relację
1/05 czwartek
śniadanko (300)
- woda z miodem
- kromka chleba z masłem, liściem pekinki
- jajo na twardo
- pomidor, kawałek papryki, kilka plastrów ogórka węża
obiad (350)
- szparagi z szynką pod beszamelem
i mam jeszcze naszykowane (200)
- banan, kilka truskawek, śliwka
- pucharek winogron
do tego może jeszcze coś chapnę...
No z tą wagą to nie jest głupi pomysł. Sama na początku wszystko ważyłam, aby wiedzieć ile mieście się w 100g. Ale z czasem stało się to zbyteczne, bo na oko potrafiłam juz określić wartość energetyczną. Może nie z dokładnością kilku zer po przecinku :D
Życzę powodzenia :D
witaj arvil33...wcześniej uważałam że też jej nie potrzebuję...ale doszłam do wniosku że jednak ją chcę..po pierwsze fajny gadżet kuchenny i na pewno mi się przyda..po drugie...mam matematyczną duszę chyba..bo mnie kręci to całe liczenie...ale chciałabym w tym być bardziej precyzyjna...
pozdrawiam
witam w piątek...
wczorajszy wieczorek spędziłam przy stercie moich gazetek...i oczywiście naczytałam się sporo o zasadach zdrowego odżywiania, o wychodzeniu z diety, o jojo i metodach na jego uniknięcie..i oczywiście o różniastych dietkach...i tłustym drukiem przy niektórych stało...w dwa tygodnie minus 6 kilo.....och korcą mnie te cyferki..bo ja to bym najlepiej chciała już, natychmiast..ale potem przychodzi głos rozsądku i głos Tomka..i rozmawiamy, że przecież już tyle razy dietkowałam metodą na szybko i co?..i na nic mi się to zdało...za każdym razem muszę zrzucać wagę z pułapu powyżej siódemki...dlatego postanawiam że może i po woli ale do celu...
przez ten miniony miesiąc jadłam wszystko na co miałam ochotę (słodyczy tu nie wliczam-bo w końcu to miała być dieta)...jedyne co to liczyłam kalorie...i sukcesywnie chudłam...myślę zatem że będę trzymała się dalej tego mojego planu..a wtedy efekt murowany...
Dzień dobry!
Z tymi słodyczami ja stosowałam taką zasadę, że nie jadłam w ogóle. Podobnie jak palcze, gdy wychodzą z nałogu nie mogą zapalić ani jednego papierosa, bo wszystko zaprzepaści. Analogicznie ze słodyczami, jak pozwolę sobie raz to na pewno będzie i drugi i trzeci.... Rezygnacja ze słodyczy jest trudna, jednak z czasem organizm przyzwyczaja się i trudno zauważyć, że jakiegoś składnika brakuje w diecie.
Dziś mam wielki dylemat, a mianowicie w kuchni jest gofr z ogromną porcją bitej śmietany i owocami <pycha> Omijam kuchnię na wszlekie sposoby, aby mnie nie kusiło... ehhh :(
Wpadam z rewizytka :)
Widze, ze zaczelysmy z podobnej wagi i nasz majowy cel jest praktycznie taki sam :)
Co do dietki to pamietaj- im wolniej tym lepiej. Ja rok temu zrzucilam prawie 20 kilo ( z 73->54) ale nie umialam wyjsc z diety i znowu jestem potworem :lol: U mnie najgorszy jest brzuch. mam budowe jablka i najszybciej chudnie mi biust i lapki a najwolniej brzuchol. Czas to zmienic :!: Mozemy sie wspolnie motywowac aby osiagnac nasz majowy cel :) Pozdrawiam cieplutko :*
Hej...witaj arvil i dziękuję za odwiedzinki...
no skoro postanowiłaś że go nie zjesz...to życzę, abyś w tym postanowieniu wytrwała..gofry to chyba tuczące są bardzo...ale się nie znam na tych wypiekach więc nie wiem dokładnie....
a co do tych słodyczy, to ja tak nie mam ( a może już tak nie mam)..ja tyłam nie tyle od słodyczy, co od spagetti, lazani, pizz - uwielbialiśmy coś tam zawsze w kuchni pichcić..no a potem to wszystko do brzuszka..i na jeden raz najlepiej...tak się zawsze najadłam że mnie potem brzuch bolał...ale szczęśliwa byłam że hoho...no a potem rzeczywistość mnie w lustrze doganiała...i to były moje czasy studenckie...
...a drugie moje przekleństwo to było zajadanie łakoci (czyli jednak:) wieczorkiem do filmu..to lody, to ciasteczko...to cukiereczek...i taki się z tego rytuał zrobił...że nie można było do filmu usiąść bez tych a'la wspomagaczy...
jak sobie teraz o tym pomyślę...to mam ochotę tę siebie z przeszłości po tyłku nakopać...no po prostu imbecylem byłam...
ale obecnie..jest dobrze..staram się..bo w czerwcu chcę by ktoś z tego forum powiedział o mnie "JEJ SIĘ UDAŁO"........................................... ...................................
w tym tygodniu mam dużą potrzebę gadania i pisania....no i są tego efekty:)
a teraz relacja
2/05 piątek
śniadanko
- woda z miodem
- kromka chleba z masłem, liściem pekinki
- pstrąg wędzony 40 g
- pomidor, ogórek, papryka
- 150 ml mleka 0,1%
II śniadanko
- banan + truskawki + winogrona
obiad
- 2 ziemniaki upieczone, z dekoracyjnym kleksem sosu czosnkowego
- szaszłyk z drobiu, papryki, cebuli, pieczarek - wszystkiego tyle co na szpadkę weszło, trochę ketchupu na to
- sałatka z pekinki,kukurydzy, ogórka, pomidora, papryki z sosem czosnkowym
(sos czosnkowy z jogurtu naturalnego z 1,5 łyżki majonezu, czosnku, ziół prowansalskich)
na kolację zaplanowałam;
- twarożek wiejski 125g ze szczypiorkiem, 1 wasa
witaj nicoletia...
obiecuję być dobrym motywatorem...
tickerek wskazuje że jeszcze (przynajmniej) 49 dni diety przede mną...dziś jestem z siebie zadowolona...przez ostatnie dwa dni intensywnie rowerkowałam i się opłaciło..co do mojego steperka to napiszę za chwilkę...
ważyłam się rano: i waga na pewno spadła, tyle że nie wiem dokładnie o ile, bo miałam rozbieżne wyniki (68.2;68.1;67.7)...waga stała w tym samym miejscu co zwykle, baterie ma ok..więc nie wiem czemu nie mogła się zdecydować...no to ja decyduję się na 68.2 aby nie zapeszać i przesuwam tickerka...co do wymiarów to na bioderkach i w pasie jakieś pół centymetrowe spadki są, a na udzie praktycznie bez zmian...najlepiej to odłożę pomiary do następnego tygodnia..muszę też wyszukać odpowiednie ćwiczonka na biodra, bo mi tłuszczyk na nich najbardziej widać
a teraz o steperku...kto czytał moje wcześniejsze strony, ten wie że miałam steperek, który się popsuł i wymieniłam na nowy...i ten nowy chyba po 2 sesjach na nim...też mi się popsuł...jakby to ująć...hmmm po prostu "made in china"...jeden z pedałków nie robił pełnego skrętu...więc zapakowaliśmy steperek w pudełko i do sklepu...po raz drugi...a tam dali mi wybór..kasa lub kolejny taki...no i wzięłam kasę...i teraz już nie mam steperka chlip chlip...ale chcę kupić..tyle że jak wynajduję jakiś model na sieci, taki w rozsądnej w miarę cenie...to w komentarzach ludzie wypowiadają się, że to istna tandeta,skrzypie, sypie się coś czarnego z niego itp...zatem moja prośba...czy ktoś ma dobry model i jest ze swojego steperka zadowolony???????...bardzo proszę o jakiś namiar...
chlip..chlip..chlip...mój żółwik się popsuł...a był taki ładny..może jutro spróbuję coś z nim zrobić...zatem dzisiaj majowe kwiatki...
Z mojego też sypie się coś czarnego - czyli dzięki twojemu postowi wiem, ze nie jestem jedyna... Kurcze.
W kazdym razie sypie się, ale działa. Choć chyba juz niedługo - bo to co się sypie - to szlifuje sie fragment stepera i jak się zeszlifuje do końca to już chyba nie pochodzi.
Powodzenia w decyzji i udanych zakupów - gratuluję spadku.
thx athshe...mam nadzieję że trafię na taki model, który nie rozleci się po kilku dniach i będzie mi długo służył...
a teraz relacja:
3/05 sobota
śniadanko
- woda z miodem
- kawa z mlekiem
- kromka chleba z almette ziołowym
- pomidor + ogórek + papryka
II śniadanko
- banan + truskawki + winogrona
obiad
- zupa pieczarkowa (zabielana jogurtem)
- 3 pierogi z kapustą i grzybami
kolacja
- talerz zupy
- śliwka
i oczywiście nadal piję pu-erh (nie odliczam kubków, po prostu piję)
jutro jedziemy ze znajomymi nad jeziorko...będzie grill...przygotowałam sobie już udko kurczaka..a raczej wyciągnęłam jedynie z zamrażarki, bo ten jutrzejszy wyjazd to tak niespodziewanie nam wypadł...planuję jeszcze zrobić sałatkę z pekinki i innych warzywek, i chyba zdecyduję się jeszcze dorzucić fety light
trzeba będzie wstać wcześniej by przygotować wszystko..no i poćwiczyć..bo jak wrócimy to na pewno nie będzie mi się już chciało
a dzisiaj mieliśmy bardzo ładną pogodę...wyległam na balkonik i nawet troszkę opalałam...
no to tyle mnie na dzisiaj...dobrej nocki
Widze ze tickerek aldnie spada....Tylko pozazdroscic;-)).
Ja tez mialam stepper i po kilku treningach sie popsul.
Cos mi sie wydaje ze za dobry stepper trzeba wydac przynajmniej kilkaset zlotych.
Buziaki.
tak fajnie ćwiczyło mi się na stepperku, że jestem skłonna zainwestować coś extra w kupno nowego..ale chciałabym mieć gwarancję że posłuży mi na lata....
a teraz relacja..oj fajowy był to dzień...taka namiastka lata...bo słoneczko ładnie świeciło cały dzionek...i nad wodą sobie grillowaliśmy...
04/05 niedziela
śniadanko
- woda z miodem
- kromka chleba z masłem
- 125 g twarożku z dżemem
- trochę winogron i truskawek
no i pojechaliśmy...do torby wrzuciłam 4 śliwki i jabłko...co zjadłam na drugie śniadanko i a'la kolacyjkę
a z grilla i w międzyczasie
- kawałek udka
- 2 * spora porcja surówki z pekinki z sosem jogurtowo-majonezowym
- plaster grillowanej szynki
- malutki kawałek kiełbaski tak na 2 cm długości
- ale za to 3 kromeczki białego pieczywa, również grillowane
oczywiście to wszystko nie na raz, napisałam, aby jasność była:)
limit oczywiście przekroczony...ale rano wstałam na moje ćwiczonka zatem wielce winna się nie czuję..gorzej by było gdybym nie poćwiczyła
w domku dorzuciłam jeszcze do mojego menu zielone jabłuszko i śliwkę...bo mimo takiego jedzonka jakiś głupi głód mnie złapał...
no właśnie..jak to jest...zjadłam więcej niż zwykle, a wieczorem byłam głodna..a normalnie w zwykły dzień robię się głodna koło 23, gdy kolację zjadam ok.19....eh głupi ten głód...a może to jest właśnie ten psikus-apetyt...: )
pozdrawiam
poniedziałek..chyba jest jeszcze cieplej niż wczoraj...a ja się kisiłam na zajęciach do drugiej...potem dom i wskoczyłam od razu na rowerek, żeby się z ćwiczonkami wyrobić, bo po obiadku..czyli zaraz mamy spotkanie w urzędzie podatkowym...a potem idziemy do sąsiada film obejrzeć..chyba "Transformers'ów" ale może nam się jakiś inny filmik upatrzy..zobaczy się..trochę tak za dużo tego w jednym dniu..ale tak już wyszło...
zaczęłam szósty tydzień diety..jupppppiiiii...jak to szybko zleciało....
a dziś pokutuję za wczorajsze grzeszki...zatem już ZDECYDOWANIE wiem czego nie jeść na grillu..i w jakich ilościach...żołądek odzwyczaił mi się od "takiego" jedzenia...
05/05 poniedziałek
śniadanie
- woda z miodem
- 3 łyżki musli ze szkl. mleka 0,1%
- kiwi + pomarańcza
II śniadanie (w dwóch turach zjedzone)
- jabłko
- gruszka
obiad
- warzywa z piekarnika z ziołami
- jajo sadzone na maśle
- plaster szynki ugrillowany + mały kawałek kiełbaski (pozostałość z niedzieli)
co do kolacji...zdecyduję po powrocie z up
teraz popijam miętę - tak odświeżająco na mnie działa...
no i znikam bo czas wychodzić
sliczeni dietkujesz, waga ladnie spada, na urodziny bedziesz super laska :P
Hej witam po malej przerwie! Bardzo ladnie dietkujesz- swietne jadlospisy. Pozdowionka!
Świetnie się trzymasz. I widzę, ze dziś też zapowiada się udany dzień.
Dietki 6 tydzień - gratuluję.
i była już kolacja (240 kcal)
- kromka chleba z masłem, kapustą pekińską i 40 g pstrąga wędzonego, pomidor
- gorący kubek do picia - borowikowa z grzankami
i mini deser - landrynek brando malinowy...mmmm...pycha..właśnie się nim delektuję :D
wyszło więcej...ale obiad był skromniejszy kalorycznie
kilka dni temu wydłużyłam trening na rowerku o 15 minut...więc teraz jest 45 minutek na rowerku a potem 15 na brzuszek/lub pośladki..bo obu programów nie daję rady zrobić..tak mnie ten rowerek wypompowuje...
i tyle na dzisiaj...zaraz idziemy do sąsiada oglądać film 8) nic nie planuję szamać już, może coś bezkalorycznego wypiję...a brzuszkowi memu się już polepszyło..no to gut
na koniec dziękuję wszystkim za wsparcie, którym obdarzałyście mnie przez ostatnie pięć tygodni...i proszę o więcej:) to naprawdę pomaga...