No ale ja właśnie wogóle w siebie przstałm wierzyć. Naprawdę od dawna tak nie miałam, po prostu juz tyle razy mi sie nie udawało, probowalam na tyle sposobów, na zdrowo, na niezdrowo, na 1000, na 1200, tylko na 200, na MŻ, na kopenhaską i nic! Tylko raz mi sie udało wtedy . Może to nawet źle. Mimo ze i tak dużo wazyłam to przynajmniej mogłam sobie pójść do sklepu u kupić fajne ciuchy mimo że ciągle był to rozmiar 40 czy tam L. Ostatnio mierzyłam bluzke L i była za obcisła, wogóle unikam obciusłych ciuchów jak ognia.
A teraz co jestem!
Najgorsze jest to że przyszłam na studia z podniesioną głową, nikt nie znał naprwde grubej Ewy. Byłam z fajnymi ciuchami, z jako taką pewnoscią siebie a teraz w co! Przytłam i wogóle niefajnie wyglądam wiem żę nikt mi tego nie powie, ale ja wiem żę tak jest!!
Taki wstyd!!
Żeby jeszcze jakoś te dwa miesiące wytrwała do końca tego semestru, potem już nie prędko coponiektórych zobacze bo inzynierka, a na dzienne magisterskie to pewnie dużo mniej osób zostanie.

Źle mi i będe smęcić o!