-
Polecam mój sposób:
A więc...
Zaczęło się w kwietniu... ale wiadomo jak to zawsze bywa, starczy, że w spodniach z zeszłego lata wyglądałam jak w leggingsach. Dodam, że od zawze byłam puchata.
Nie miałam pracy i byłam zdołowana, więc stwierdziłam , że zacznę zmieniać to co mogę, czyli figurę.
Miałam taką książeczkę wyd. Wektor - Kalorie, w kromce, łyżce.... Poczytałam wstęp i stwierdziłam , że muszę zaoszczędzić 7000 kcal tygodniow, żeby stracić 1 kg. Problem miałam tylko ze stwierdzeniem od jakiej dawki mam odjąć te 1000 kcal dziennie. Tam było napisane, że od 2300, ale stwierdziłam , że to trochę za dużo i zaczęłam dietę 1200 kcal, żeby nie było zbyt dużego szoku. POdzieliłam sobie te 1200 na 3 posiłki. śniadanie (8.30) - 350-400 kcal, lunch (13.30) - 250 kcal, obiad (17.00) - 550-600 kcal. Ipowoli zagłębiłam się w lightowe jedzonko. Odkrywałam powoli mniej kaloryczne produkty: jogurty Jogobella light, Fromako 0%, macę , chleb Schulstadt - fitnes ze śliwką (rewelacja - 43 kcal/kromka). Jadłam np. 3 kromki chleba ze śliwką, 2 plasterki sera żółtego light Hochland, jajko na twardo, pomidora, ogórka, rzodkiewki i herbatkę Regulavit. (przed śniadaniem ćwiczyłam 1 godzinę calanetics). Do lunchu piłam wodę (miałam w lodówce ciągle uzupełniany słoik 1L) O 13.30 jadłam lunczyk - muesli z jogurtem, albo serek homogenizowany, albo owocki, albo 1/4 fety light z pomidorkiem, albo serwk wiejski (dobrze było jeść białka, bo potegowały uczucie sytości) Po lunchu szłam na rower - 1 godzinę. Poznałam piękne okolice mojego pięknego miasta. Bardzo lubiłam te wyprawy (ruch powoduje wytwarzanie endorfin - hormonu zadowolenia). Kiedy nie jeździłam, byłam zła. Na szczęście maj był zimny , ale nie deszczowy. O 17. wracał z pracy mąż i obiadek lądował na stole. Musowo zupa (juz nie grochowa, fasolowa i żurek tylko barszcz, kapuśniak, kalafiorowa, ogórkowa). Jeśli juz zabielana to jogurtem 0%. Na drugie nie unikałam ziemniaków (ugotowane i odłożone bez tłuszczu, bo mąż dostawał już z cebulką) z vegetą i maślanką lub kefirem. Pycha. Aha, kupiłam sobie porządną patelnię teflonową (prawdziwą) i smażyłam bez tłuszczu naleśniki, placki ziemniaczane, kotlety (z kawalątkiem margaryny, bo smaczniejsze). A zazwyczj na obiad był ryż, kasza z mięskiem i surówką. Mięsko to np: duszone nogi z kurczaka - pycha i bez tłuszczu: obsmażone nogi wrzucam do gara z niewielka ilością wody, listkiem laurowym, zielem angielskim i kostką wołową - Winiary, przykrywam i zapominam na jakieś 2 godziny. Palce lizać. Można powstały sos zagęścić łyżeczką mąki. (co to jest łyżeczka mąki?). Jadłam równiez pierogi - ale tylko 8 szt.
NAjwięcej problemów miałam z deserkiem po obiedzie. Ale wyczytałam, że trzeba odczekać 10 - 15 min i wtedy zapytać się, czy naprawdę potrzebuję deserku. A jak już to wymyślałam lightowe, np: galaretka owocowa - winiary 53 kcal w 100 ml gotowej, do tego suszone śliwki - 2, rodzynków łyżeczka, łyżeczka płatków migdałowych, otręby żytnie ze śliwką(hit). MOżna dodać jogurt, albo serek homo. Raz uraczyłam takim deserem rodzinę i byli zachwyceni, zwłaszcza panie- niskokalorycznością.
W czerwcu poszłam do pracy i musiałam zmienić system. Zmniejszyłam też kaloryczność do 1000 kcal.
RAno wstawałam i ćwiczyłam 20 min calanetics, śniadanie o 6.30 - mniejsze - 2 kromki chleba ze śliwką lub light (52 kcal) z 1/2 op. serka wiejskiego i pomidorkiem. W pracy jem o 10.30 - jogurt jogobella light z 2 łyżkami otrębów i o 14.30 - 2 sucharki wasa malt (32 kcal). Obiad jem o 17-18 i pozostaje bez zmian. Nie jem później niż o 19, bo musi żołądek strawić przed moim rowerem o 20.
Tyle mniej więcej. Kilkakrotnie zmieniałam systtem ćwiczeń (godziny i intensywnośc), ale pozostaję wierna calaneticsowi, bo ładnie rzeźbi ciało. Pięknie wychodzą nogi i biodra. Schudłam 11 cm w talii (teraz 71), 10 w biodrach (teraz 91) i udo 6 cm (47). Niestety mam jeszcze brzuszek poniżej talii, ale nic dziwnego - chodowałam go 27 lat. Chcialabym jeszcze wyrzeźbić nieco ramiona. Mam mocniejszą górną partię ciała.
Aha, jak zaczynałam brałam chrom organiczny (Naturell, bo ten z Olimpu ma jakąś formę, która jest wycofana w Anglii ze względu na szkodliwość). Pomagał! NA słodycze patrzyłam jak na czerstwy chleb. Bułki słodkie pachniały a ja nic! Poza tym miałam jakąś taką niesamowitą energię i zapał do odchudzania. Próbowałam brać CLA, ale nie widziałam żadnych nadzwyczajnych skutków więc przestałam.
Oczywiście miałam doły i zjadałam czasem jakieś Zakazane RZeczy, ale starałam się nie robić z tego afery i jak gdyby nigdy nic odchudzałm się dalej. Żeby się zmotywować zakładałam za ciasne ubrania i po nich widziałam ile schudłam, bo w rzeczywistości nie widziałam tego na co dzień. Nie mam też wagi, więc wazyłam się u znajomych, rodziny. Wyniki były różne, ale pamiętam jak po 4 tygodniach waga się nie zmieniała i byłam zła, ale zacięłam się i po 2 kolejnych waga spadła o 5 kg. Po prostu miałam wtedy okres i ważyłam więcej. Moja radość mnie uskrzydliła. Wzięłam od siostry wszystkie Super Linie i inne Samo Zdrowie i przeczytałam w parę dni. Bardzo mnie motywowały wypowiedzi innych , którym się udało. Znalazłąm też mnóstwo przepisów lightowych, które spisywałam w zeszycie. ( a propos, tą stronę znalazłam w poszukiwaniu odchudzonych przepisów).
Jeszcze kilka wskazówek:
- jak najwięcej bonnika - powoduje uczucie sytości
- woda - non stop
- znaleźć jakies zajęcie, które odrywa myśli od jedzenia
- kupować produkty z podaną kalorycznością
- zamiast lodów - zamrożone jogurty lub pyszny (i niskokaloryczny) jest Sorbet malinowy z Zielonej Budki
- NIE TRZYMAĆ SŁODYCZY W DOMU!!!
- mieć na podorędziu śliwki suszone, rodzynki (nie orzeszki)
- jak dostaniesz coś słodkiego w prezencie- oddać mężowi, znajomemu, psu, sąsiadowi czasem nawet wyrzucić, bo można miec potem pretensje do swojej słabej "silnej woli"
- ja kazałam mężowi chować w jakichś głupich miejscach (np na szafie wysokiej), żebym skradając się po to uprzytomniła sobie jak głupio wyglądam.
- dobrą słodką przegryzką jest sucharek wasa malt z odrobiną miodu
- ja nie piję kawy, bo po niej jestem głodna
- codziennie pod prysznicem wykonuję po 100 okręż nych ruchów szorstką gąbką na brzuchu , pośladkach i udach.
- na początku kupiłam sobie Liposyne Vichy. Efekty podbudowały mnie. Teraz już nie potrzebuję. Celulit zmniejszył się zdecydowanie.
Narazie chyba tyle. Pozwolisz, że zamieszczę swoje zapiski na forum, może ktoś też skorzysta. (może kiedyś napisze książkę)
Jakbyś miała jakieś pytania, nie krępuj się. Będzie mi miło, jeśli będę mogła kogoś wspomóc w walce z nałogiem.
Pozdrowienia
Codziennie Mniejsza Celebrianna
-
Ja zuzyłam całe opakowanie Vichy i ani o mm nie zmniejszyły mi sie uda, nie mówiąc o cellulicie, który jest nadal taki sam
-
No właśnie, nie moge nic zmienić to zmienie siebie
Celebrianna dziekuje za to powiedzenie, będzie mottem moich najbliższych dni
-
Cieszę się, że mogę pomóc!
Jakby co, wal śmiało.
Powodzenia!
-
kopenhaska
Stosowałam diete kopenhaską i ubyły mi 3 kg. Poznoej wrocily mi dwa kg i tak do dzisiaj a zastosowałam ja w kwietniu. Teraz licze kalorie i trzymam sie w granicy 500. Troche ćwicze. Mam nadzieje, ze będzie efekt.
Wszystkim ktorzy zaczeli diety zycze powodzenia!!
BUZIAKI!
-
Tamaraa!
500 to stanowczo za mało !
Poczytaj inne posty! Poniżej 1000 kcal zanika przemiana materii i nic nie zrzucisz. Nic się nie spali, na nic wyrzeczenia...Lepiej spalic więcej w ruchu niz zjadać mniej. Będe tak truła do upadłego, bo nam dziewczyny się marnują... , Nieumiejętnie sie odchudzają i albo wpadaja w anoreksję, albo rzucają dietę i przybywa im kilogramów z nadwiązką! No nie mam racji???
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki