Oj, dziś to namieszałam sobie w jadłospisie... MIało wyglądać tak:
DZIEŃ 4.
ŚNIADANIE 430 kcal - Tosty z mozzarellą, pomidorami i bazylią
II ŚNIADANIE 180 kcal - Małe opakowanie deseru sojowego o smaku waniliowym (125g), 5 śliwek
OBIAD 530 kcal - Sałatka z ryżem, kurczakiem i brukselką
PODWIECZOREK 140 kcal - mała kiść winogron (200g)
KOLACJA 220 kcal - Gęsta zupa grzybowa z chlebem

A wyszło zupełnie inaczej, bo niespodziewanie spędziłam calusieńki dzień poza domem. No i na śniadanie to jeszcze przepisowo wcinałam mozarellę i pomidory, ale potem:

II śniadanie: serek waniliowy + pomarańcza
Obiad: bułka + 3 plastry chudej polędwicy wędzonej + pomidor
podwieczorek: naktarynka + 2/3 szklanki soku grejpfrutowego
kolacja: gorący kubek borowikowy + otręby + pestki dyni i słonecznika + chleb razowy


Myślę, że kalorycznie wyszło tak samo, tyle że mniej zdrowo - ze względu na bułkę na obiad i ten gorący kubek. No ale jutro jestem w domciu dłużej, to zdążę przygotować żarełko...

Pochwalić się muszę, że dziś spędziłam na świeżym powietrzu aż trzy godzinki - jeżdżąc na rowerze i spacerując. Jestem bardzo zmachana, ledwo wróciłam...

Zważyłam się dziś i drgnęło - o 100g Dla mnie jak na trzy dni diety - wystarczy Myślę, że będzie i więcej, wczoraj te warzywa strączkowe mnie nieźle nagazowały i zapchały nieco Nieprzyjemne uczucie...

No, zerknę jeszcze, co słychać u innych. Potem zmykam do lekturki, wypożyczyłam sobie śmieszne książki na poprawę nastroju. Pa