-
Moje zmagania
Znalazłam na forum kategorię dla siebie. Myślę, że konieczność publicznego spowiadania sie z dietetycznych grzeszków powstrzyma mnie od ich popełniania. A i możliwość pochwalenia się sukcesami wydaje się kusząca.
Oto ja: czterdziestoparolatka, z ogromną otyłością i wieloma próbami odchudzania za sobą. Raz traciłam kilka kg, innym razem kilkanaście, ale zawsze upojona sukcesem pozwalałam sobie na więcej i mnie było więcej. Przekroczyłam granicę 100 kg i powiedziałam sobie dość. Moja otyłość to nie tylko problem estetyczny- to także problemy zdrowotne, o których wiedziałam, ale udawałam, że mnie one nie dotkną. Dotknęły.
Przede mną wiele pracy. Plan na teraz:
1 1500 kalorii dziennie
2. 1,5 godz. ćwiczeń na "mahaczce"- tyle trwa przeciętny film
3. 1 godz. spaceru zamiennie z pracą na działce lub podobnyn zajęciem
4. ostatni posiłek o 19.
Musi mi się udać.
-
Witaj :) doskonale Cię rozumiem :) Miałam tak samo. Jak doszłam do 105kg to już była lekka przesada, zatem wzięłam się za siebie i jest już 95kg :) A za 3 miesiące będzie 85kg, a w październiku to już powinno być z 70kg ;) Damy radę, będę wspierać, krzyczeć, motywować i podpowiadać :) Chętnie służę pomocą :) Tobie życze miłego dnia, a ja tymczasem ide poćwiczyć przed zajęciami na uczelni ;)
-
Moje zmagania
Pora na podsumowanie dnia w pierwszym dniu prowadzenia pamiętnika. Założenia planu wypełnione tylko w pewnym stopniu:
1. kalorii-1800 ( o 300 więcej niż założyłam, ale 500-1000 mniej niż zwykle )
2.na "machaczce"- 50 minut, bo przed 21 musiałam wyjść do pracy
3. na działce 2 godziny- przycinanie krzewów, znoszenie pędów, grabienie; lepsze byłoby pewnie kopanie
4. kolacja o 18.
Małe sukcesiki: niezjedzony ( dyskretnie) kawał napoleonki z okazji spóźnionego Dnia Kobiet serwowany przez kolegów z pracy, niepodjadanie po kolacji.
Muszę: pilnować kalorii.
Nie wolno mi: podjadać po kolacji, kupować słodyczy " dla gości" - bo i tak zjem je w chwili słabości sama, zajadać smutków, odpuszczać sobie, że zacznę od jutra, zapuścić się w święta.
Jeśli przyjdzie mi coś jeszcze do głowy- to napiszę.
-
Moje zmagania
Pora na podsumowanie dnia w pierwszym dniu prowadzenia pamiętnika. Założenia planu wypełnione tylko w pewnym stopniu:
1. kalorii-1800 ( o 300 więcej niż założyłam, ale 500-1000 mniej niż zwykle )
2.na "machaczce"- 50 minut, bo przed 21 musiałam wyjść do pracy
3. na działce 2 godziny- przycinanie krzewów, znoszenie pędów, grabienie; lepsze byłoby pewnie kopanie
4. kolacja o 18.
Małe sukcesiki: niezjedzony ( dyskretnie) kawał napoleonki z okazji spóźnionego Dnia Kobiet serwowany przez kolegów z pracy, niepodjadanie po kolacji.
Muszę: pilnować kalorii.
Nie wolno mi: podjadać po kolacji, kupować słodyczy " dla gości" - bo i tak zjem je w chwili słabości sama, zajadać smutków, odpuszczać sobie, że zacznę od jutra, zapuścić się w święta.
Jeśli przyjdzie mi coś jeszcze do głowy- to napiszę.
-
Moje zmagania
Pora na podsumowanie dnia w pierwszym dniu prowadzenia pamiętnika. Założenia planu wypełnione tylko w pewnym stopniu:
1. kalorii-1800 ( o 300 więcej niż założyłam, ale 500-1000 mniej niż zwykle )
2.na "machaczce"- 50 minut, bo przed 21 musiałam wyjść do pracy
3. na działce 2 godziny- przycinanie krzewów, znoszenie pędów, grabienie; lepsze byłoby pewnie kopanie
4. kolacja o 18.
Małe sukcesiki: niezjedzony ( dyskretnie) kawał napoleonki z okazji spóźnionego Dnia Kobiet serwowany przez kolegów z pracy, niepodjadanie po kolacji.
Muszę: pilnować kalorii.
Nie wolno mi: podjadać po kolacji, kupować słodyczy " dla gości" - bo i tak zjem je w chwili słabości sama, zajadać smutków, odpuszczać sobie, że zacznę od jutra, zapuścić się w święta.
Jeśli przyjdzie mi coś jeszcze do głowy- to napiszę.
-
Moje zmagania
Nie umiem usunąć skopiowanych niepotrzebnie plików. Jak to zrobić?
-
-
Moje zmagania
No to muszę bardziej uważać przy wysyłaniu wiadomości i odświeżaniu strony.
A przede mną nowy dzień drobnych wyborów : zjeść- nie zjeść, cwiczyć czy odsypiać zarwaną noc. Mam nadzieję, że wystarczy mi silnej woli, by dokonać właściwych decyzji.
-
Ja, coprawda jestem tutaj dopiero 4 dzien - ale czuje, ze tym razem bedzie super.
Nieraz, nie dwa - nie trzysta :) razy zaczynalam i wiem, ze 3 dni to max.
Jest 4 dzien. a ja dalej swoje.
Wiec bardzo dobrze, ze zalozylas pamietnik :) Bo ja jestem dobrej mysli
trzymam kciuki
-
A ja wiem, że to orum POMAGA. Byłam już tu kiedyś i wiem jak to działa, tak więc walczymy dziewczyny :lol: każda z nas ma jeden cel: SCHUDNĄĆ
-
Moje zmagania
Przyszalałam. Nie z jedzeniem, ale z zakupami. Pojechałam po wiosenne buty- nie znoszę kupowania butów, ale boso nie umiem chodzić. I oto trafiłam do sklepu, w którym każda podana przez sprzedawczynię para była dobra. Nic się nie wylewało, nic nie gniotło, świetnie wyprofilowane obcasy a i noga jakaś smuklejsza. Od lat nie miałam takiego komfortu przy kupnie butów. Więc wzięłam dwie pary- jedną do pracy, a drugą wizytową. Ale to nie koniec szaleństw. Miałam trochę wolnego czasu, więc by go zapełnić weszłam do sklepu z dużymi rozmiarami. Szukałam czarnego żakietu i znalażłam. Panie ubrały mnie prawie od stóp do głów. Ostatnią resztką woli zatrzymałam się tylko na żakiecie i czerwonym topie do niego. Panie namawiały mnie na jeszcze na piękny czerwony żakiet i pistacjową bluzkę. Ale pomyślcie, jak łatwo jest nas w rozmiarze XXXL zachęcić do zakupów, jeśli nasz rozmiar nie jest wstydliwie upchany gdzieś na zapleczu, a ubrania mają kolor i kształt inny niż wór pokutny. A mozę to tylko ja tak mam? Ale nie żałuję- buty i żakiet były mi potrzebne. Przede mną cała seria oficjalnych okazji w pracy i nie mogę ciągle występować w wyświeconym żakiecie i sweterku z ciuchlandu. Ale z drugiej strony na nagrodę w postaci nowego ciucha jeszcze nie zasłużyłam.
-
Moje zmagania
Niestety, wczorajszy dzień zupełnie mi nie wyszedł. Wieczorny napad obżarstwa zniweczył moje dzienne starania. Dzisiaj też już przekroczyłam limit 1500 kcal, ato dopiero pora poobiednia. Czy dam radę nie zjeść kolacji? A może uda mi się poćwiczyć po powrocie z pracy? Ranek miałam fatalny- miałam wolne przedpołudnie i wiele planów na przedświąteczne porządki. Niestety "siadł mi power" i energii wystarczyło jedynie na czytanie książki i olbrzymie drugie śniadanie. Okna zostały brudne. A przede mną całe długie i trudne popołudnie w pracy. I jeszcze ważne zebranie, na którym powinnam promiennie wyglądać i mądrze mówić. Dam radę? Dam radę!
-
trzymaj sie trzymaj! mi tez wczoraj jakos siadła (ale dzis chyba wrociła) - bo jak popatrze na okno, zobaczce te pierwsze oznaki wiosny i pomysle sobie, jaka rozpacza było (i nadal troche jest) musiec zdjac bluze - to motywacja mi wraca! oj wraca. Do lata jeszcze troche czasu. Mozemy cos ze soba zrobic :)
-
Moje zmagania
Wyjaśniła się sprawa mojego porannego lenistwa. Przed godziną przeszła nad nami burza, a ja zareagowałam jak barometr. Miewam tak czasami- paskudne samopoczucie mija jak nożem uciął wraz z pierwszymi kroplami deszczu. Teraz czuję się o wiele lepiej, więc myślę , że po powrocie do domu jeszcze poćwiczę. A gdybym umyła rano okna to po dzisiejszej ulewie i tak nie byłoby tego widać. Ale zjeść mogłam mniej.
-
Moje zmagania
Dobre przedpołudnie. Lekki śniadanie: chleb chrupki, serek, plaster wędliny, rzodkiewki. Chyba przestanę kupować zwykły chleb. Według moich wyliczeń kromka żytniego pieczywa to 3-4 kromeczki chrupkiego, a to daje na talerzu wrażenie obfitości. Potem przetrwałam zmasowany atak ciasta Krystyn i Bożen. Wypiłam gorzką imieninową kawę i rozsmarowałam trochę kremu na talerzu. Ale taka bohaterka to ja jestem w dzień i przy ludziach- wieczorem pewnie nie udałoby mi się odejść od talerza ze słodyczami.
A co wy robicie, by nie podjadać wieczorem? Podzielcie się swoimi sprawdzonymi sposbami.
-
Moje zmagania
W piątki rano przed śniadaniem zawsze się ważę. Ważę się oczywiście nie tylko w piątki, ale te piątkowe wyniki zapisuję. Dziś było 100,6 kg, więc waga na szczęście spada, ale ja nie jestem zadowolona z siebie, bo zjadam codziennie więcej niż te zaplanowane 1500 kcal. Wieczory strasznie mnie gubią. Po wczesnej kolacji około 18 czuję się najedzona, a po godzinie , dwóch zaczyna mnie nosić i w końcu docieram do lodówki, szafki czy chlebaka. Tak więc nastrój mam mniej więcej minorowy, a zimna i wietrzna pogoda nie poprawia mi humoru. Ale są i plusy: wczoraj zdążyłam umyć okna, a dziś udało mi po wczorajszej nieudanej próbie zmienić suwaczek. Wykorzystałam też podpatrzony na forum pomysł na podzielenie zadania na etapy. Wtedy efekty odchudzania nawet niewielkie stają się bardziej widoczne i bardziej mobilizują.
-
nie chodze do lodówki po nic!
a jesli jestem bardzo glodna to pije napoje typu "LIFT" coca-coli.
LIFT ma 0 kcal ;)
-
Moje zmagania
Bardzo pracowity weekend, szczególnie sobota. Generalne porządki- trzepanie dywanów, mycie i pastowanie podłóg, przesuwanie mebli, zmiana firanek. Wszystko to pożądane formy aktywności fizycznej, ale niestety zajeta pracą nie zwracałam uwagi na to co jem i ile tego jest. Tak więc pod względem odchudzania sobota i niedziela do tyłu. Wiem, że to głupie tłumaczenie, ale staram się być szczera, w tym co piszę na tych stronach. Ale przede mną nowy tydzień i nowe wyzwania. Więc może się uda?
-
Moje zmagania
-
Moje zmagania
-
Witaj,
jeśli chodzi o wieczorne podgryzanie, to miej po prostu w lodówce coś, co nie zrujnuje diety - ogórki (kiszone albo świeże), rzodkiewki, marchewki. Mi zawsze pomagał wielki kubek bulionu (klasyczna kostka rosołowa) - nie ma prawie wcale kcal, a naprawdę zapycha żołądek :)
Powodzenia ! :)
-
Moje zmagania
http://www.gify.org/bazagif/wulkany/vulcano011.gif
Gubienie kilogramów nie bardzo mi wychodzi- wieczory są niestety dla mnie za długie, by wytrwać bez jedzenia. Namacalną korzyścią z mojego pobytu na forum jest to, że nauczyłam się korzystając z koła ratunkowego Syringi wstawiać obrazki. Nie potrafię jednak wstawić adresu mojego wątku pod podpisem. Jak to zrobić? Może jakaś dobra dusza pomoże mi rozwiąząć ten problem.
-
Moje zmagania
Dobra rada, którą dała mi Basiek, by oszukać wieczorny apetyt kubkiem bulionu okazała się skuteczna. W ogólnym rozrachunku zjadłam w ciągu wczorajszego dnia więcej niż założone 1500 kcal, ale obyło sie bez napadu wieczornego obżarstwa. Będę trzymać się założonego( realistycznego chyba) planu w okresie przedświątecznym i świątecznym, by nie przekraczać 2000 kcal. Znam siebie na tyle, by wiedzieć, że ograniczenie kcal do 1000-1200 dziennie zakończy ogromnym żarciem bez żadnych ograniczeń. Według moich wyliczeń moje dzienne zapotrzebowanie na kalorie moze wynosiś od 2400 do 2900. Sukcesem w okresie świąt będzie, jeśli nie przekroczę tych założonych 2000 kcal. A po świętach dalsza walka. Na razie jestem optymistką.
-
Założenie brzmi nieźle - trzymanie się diety podczas rodzinnych świąt jest niemal niemożliwe- ale już ograniczyć kalorie się da. U mnie sprawdzało się zawsze zupełne niejedzenie chleba -g głównie dlatego, że w rodzinie było mnóstwo sałatek i dało się zdrowo najeść :) teraz spędzam święta gdzie indziej, zobaczymy, jak będzie.
No i miło słyszeć, że bulion pomaga ;)
Powodzenia :)
-
Moje zmagania
No i po świętach. Trudno mowić o sukcesie w odchudzaniu, ale w zasadzie trzymałam się planu. Upiekłam mniej ciast niż zwykle, więc miałam mniej pokus. Nie schudłam przez ostatni tydzień, ale też nie przybyło mi kilogramów. Teraz zaczynam akcję ściślejszej diety- wracam do założenia 1500 kcal, gimnastyka, spacery (jeśli tylko chodniki nie będą tonąć w śnieżnej brei). Do roboty
-
Moje zmagania
Na razie w porządku. Lekkie śniadanie- chleb chrupki, ser, wędlina. Na drugie śniadanie- 100-kcalowa kromeczka ciasta light ( z waszych odchudzonych przepisów). Obiad bez szaleństw- makaron z warzywami, talerz zupy (około 650 kcal). Wieczór za to będzie wymagał samodyscypliny- mam klasowe spotkanie w restauracji z koleżankami i kolegą, który przyjechał aż z Niemiec. Ale w towarzystwie łatwiej mi powstrzymać łakomstwo, choć pewnie bedzie jakiś drink. A może uda się zastąpić drinka lampką wina? Przyznam, ze rano miałam chwilę wahania, czy jechać na to spotkanie. Doszłam do wniosku,że powinnam jednak spotykać się jak najwięcej z ludźmi- szczególnie łakomymi wieczorami. A najważniejsze jest to, ze mimo uplywu prawie ćwierć wieku od matury spotykamy się często i lubimy się. I robiliśmy to zanim zaczęła działać nasza-klasa.pl.
-
Świetny pomysł, żeby wyjść wieczorem kiedy apetyt jest największy :) jak się człowiek czymś zajmie to nie myśli tak bardzo o jedzeniu :) a w menu na pewno znajdzie się coś co można zamówić bez większego uszczerbku dla diety. Powodzenia :!: :D
-
Moje zmagania
Na razie jestem zadowolona. Wczorajsze spotkanie w knajpce bardzo udane- i towarzysko i kalorycznie. Spędziłam miłe popołudnie i wieczór wśród ludzi , których lubię i dobrze się czuję. Nie przeszkadzał mi nadmiernie fakt, że w tym towarzystwie byłam najgrubsza, bo zwykle tak ze mną bywa. Udało mi się nie przekroczyć w sposób rażący planu kalorycznego- zjadłam pół porcji sałatki raczej lekkiej, trochę gorzej z piciem ( trzy drinki w ciągu pięciu godzin). W trakcie fajnej rozmowy miałam mniej pokus niż przy pełnej po świętach lodówce w domu. Dzisiaj wszystko zgodnie z planem żywieniowym. Jedyny minus to ten, że muszę odpracować wczorajsze godziny. Tak więc przede mną maraton w robocie, ale muszę to przekuć na dobre- jestem daleko od swojej lodówki, a ze sobą wzięłam tylko jogurty naturalne i resztkę ciasta w wersji light- tak na oko około 200 kcal. Czy uda mi się przy jutrzejszym ważeniu zejść poniżej 100 kg?
-
Hej annahanna,
przeczytałam Twoj wąteczek i trzymam za Ciebie kciuki. Widzę że masz rozsądne podejście do dietki i silna wolę :) Nie łamiesz się i dzielnie walczysz. Masz tez już na koncie pierwsze zrzucone kilogramy, czego serdecznie gratuluję.
Mam nadzieje, że bedziemy sie wzajemnie wspierać :D
Pytałas wcześniej o wstawienie w podpisie linku do swojego wąteczka. Postaram sie pomóc, gdyby nie dzialało pisz, bedziemy działać :D
A wiec popis znajduje się w profilu towarzyskim.
A przepis jest taki :
NAZWA KTÓRA BEDZIE WIDOCZNA
Pozdrawiam i trzymam kciuki :D
-
Moje zmagania
Udało mi się przekroczyć te magiczne 100 kg- dzisiaj rano waga wskazała wynik jak cenę w markecie- 99,9 kg. Dla mnie to sukcesik, którym mogę pochwalić się tylko na forum- nikomu ze znajomych nie przyznaję się, że aż tyle ważę. Niecały rok temu taka waga wydawałaby się dopustem Bożym, a dziś dała mi wiele radosci. Ja wiem, ze to wszystko idzie bardzo powoli, że nadal jem jem więcej niż powinnam (chociaż wczoraj zmieściłam się w limicie, przeczekałam ssanie żołądka i nie ratowałam się nawet awaryjnymi jogurtami naturalnymi). Boję się jednak, że przy ostrzejszej diecie nie wytrzymam i napad głodu zniweczy moje trudy. Więc na razie malutkimi kroczkami- mam za sobą 1godz. ćwiczeń, a ponieważ u nas dzisiaj wyjątkowo pięknie wieczorem zrobię sobie jeszcze spacer. Śniadanie w normie, jeszcze zostało mi troszkę sałatki na kolację.
I jeszcze patent mojej siostry na sałatki- zamiast śmietany czy majonezu jogurt naturalny z odrobiną przyprawy tzatziki. Świetna odmiana, gdy już ten jogurt przestaje smakować.
-
Gratuluję spadeczku :D już o jedną cyferkę mniej na wadze :D oby tak dalej!
-
SERDECZNE GRATULACJE !!!
http://www.ekartki.pl/cards_files/3/3350_639[1].jpg
Przekroczyłaś znaczącą granicę i oby tak dalej :!: Naprawde możesz być z siebie dumna :D Świetnie Ci idzie :D Co do pośpiechu to jest ważny przy łapaniu pcheł ;) a nie przy odchudzaniu. Zachowaj to zdrowe podejście. Schudniesz wolno ale bez jojo :D I wcale nie uważam aby to było za wolno, uważam że jest ok. Świetnie że szukasz nowych sposobów żeby zastąpić nawyki żywieniowe zdrowszymi. Sama tez używam jogurtu naturalnego do sałatek, ale patetntu z tzatykami nie znałam, wiec wypróbuje :D Czekam na kolejne pomysły :D
Miłego weekendu i nie dawaj sie "niedietetycznemu" jedzonku. Pamietaj, że przecież nie chcesz zaprzepaścić tego pięknego efektu :D
Buziaki :*
-
hej,
jak dietkowanie :?: Czekam na relacje :D
Pozdrawiam i miłego tygodnia życze :D
-
Witaj,
gratuluję spadku wagi do dwóch cyferek. :lol: :lol:
A na wieczorny głód polecam sok z warzyw. Właśnie popijam :D
-
Moje zmagania
Fosanna, SaraP, Kulka 79- witajcie. Dziękuję Wam serdecznie za miłe słowa. To rzeczywiscie jest tak, że radość dzielona z innymi staje się podwójna ( a w moim przypadku chyba poczwórna). Na razie wszystko idzie bardzo powoli- dwa kroki do przodu, jeden do tyłu. Przykładowo w piątek wszystko było OK- po kolacji wyciągnęłam zaprzyjaźnioną sąsiadkę na spacer, zrobiłyśmy wielkie sześciokilometrowe koło i ... wylądowałyśmy na niespodziewanej imprezce u znajomych. Mocno się pilnowałam, by nie przyszaleć z jedzeniem, ale coś jednak zjadłam i wypiłam. Powiedzcie, jak Wy sobie radzicie w sytuacjach towarzyskich. Czy wszyscy Wasi znajomi wiedzą , że się odchudzacie? Czy ostentacyjnie niczego nie kladziecie na talerz? Ja zwykle w takich sytuacjach zjadam podane przez gospodarzy dania gorące, nie dokładam już zimnych przekąsek.
A przede mną nowy tydzień- na razie ciepły i słoneczny. Zmiana czasu jakoś mi specjalnie nie zaszkodziła- wstałam nawet przed budzikiem i zrobiłam zaległe prasowanie. Śniadanie lekkie- prawie nie kupuję zwykłego pieczywa (czasem tylko grahamki lub razowe bułeczki z ziarnami), opieram śniadania i kolacje na pieczywie chrupkim. Jako przekąskę do pracy biorę jogurt naturalny 0,1% z płatkami kukurydzianymi, ale nie zawsze mam czas na przekąskę. Za to w pracy jadam obiady- na szczęscie zwykle są duże porcje surówek. Najtrudniejsze są wieczory- ale może teraz przy dłuższym dniu uda mi się przełamać swoje stare nawyki. pozdrawiam Was wszystkich serdecznie.
-
Moje zmagania
Udany dzień. Prawie zmieściłam się w założonym limicie kalorycznym- 1570. Przesunęłam wagę na suwaczku- zeszłam do 98,8 kg. Być może ten spadek wagi spowodowany jest przede wszystkim stratą wody- trochę jej wypociłam podczas 1,5 godz. spaceru i prawie 1,5 godz. ćwiczeń na "machaczce". Udało mi się zrobić objętościową, ale niskokaloryczną kolację- brokuły zapiekane pod niby- beszamelem i uniknąć dojadania po kolacji. Jutro może wyskoczę na działkę- trochę pokopię, posieję rzodkiewkę i sałatę- połączę przyjemne z podwójnie pożytecznym ( bo i ruch i warzywa w przyszłości ). Mam tylko nadzieję, że utrzyma się słoneczna pogoda.
-
ło - niezle szybko - juz 98 :)
co do imprez, u mnie nikt nie wie, ze sie odchudzam, nikt a nikt, ale.. (nie wiem ile masz lat ;) ) w moim towarzystwie rżadko kto podaje dania gorace, a jak podaje, co za problem "zgubic talerzyk" :D biore jak wszyscy, ale zazwyczaj nie jem :Da jak czesc odmawia, odmawiam z nimi :)
za to nie mam limitu na alkohol (poza granicami przyzwoitosci oczywiscie) wiec pije - na ile mam ochote, bez jedzenia :)
-
Moje zmagania
Jakieś szaleństwo- nie czekałam do piątku, ale dziś znowu zmieniłam suwaczek. Kilogram mniej w porównaniu z wczorajszym dniem. Nie wiem czy to możliwe, ale wagę mam dokładną, więc to pewnie głównie utrata wody. Jestem tego świadoma- zresztą przy takiej masie wyjścowej jak u mnie 1 kg to tylko około 1% ciężaru ciała. Ale mimo racjonalnych argumentów cieszę się, że nareszcie się ruszyło i jestem pełna energii. Nawet drobne wkurzające sprawy w pracy specjalnie mnie nie ruszają. I jako bonus- świetna pogoda, więc pewnie po południu uda mi sie wypełnić plany działkowe. A obok mnie stoją słodycze imieninowe (Grażyna) i specjalnie mnie nie ciągną. Wieczorem pewnie nie odważyłabym na tak bliskie sąsiedztwo z cukierkami i ciasteczkami. Ale w dzień to ja jestem królem świata.
-
Moje zmagania
Za oknem paskudnie. W pracy jak to w pracy- wyskoczyło kilka niespodzianych spraw. Nastrój odległy od wczorajszej euforii. Na szczęście udaje mi się trzymać dietę- wczoraj mam na sumieniu pół szklanki piwa, a potem 3 mandarynki i małe jabłko. Ale nie było to obżarstwo rzędu kilku tysięcy kalorii (mam za sobą i takie epizody), więc podchodzę do tego ze spokojem. Zgodnie z planem popracowałam trochę na działce, ale krócej niż planowałam, bo i chłodnawo i kondycja trochę nie całkiem wiosenna. Dziś pracuję po południu, więc rano trochę poćwiczyłam- miało być 1,5 godz., ale przerywały mi ze trzy telefony z pracy. Jestem po obiedzie i mam 910 kcal na koncie. Wieczorem planuję pójść na chwilę czuwania do kościoła, więc obok aspektu duchowego widzę też czysto praktyczne oddalenie od lodówki.
-
Moje zmagania
Na razie dobrze. Wczoraj wróciłam do domu po 22. Ssało mnie okrutnie, więc ratowałam się bulionem z kostki Knorra i gumą do żucia. Pomogło. Dzisiaj w pracy od rana mała zawirencja, ale dostałam z samego rana komplement od dwano niewidzianej znajomej, że jestem pełna energii. Czyżby to te stracone kilogramy tak na mnie działały? Oby.