Witajcie moje brzuszki
Wczoraj kolejny raz stanęłam przed dylematem - co na siebie włożyć. Zaglądam do szafy, przymierzam i..... tu za krótkie, tu za wąskie, przecież prałam tę bluzkę w 30 stopniach. Ech, czyżby znów waga poszła aż tak w górę, czy jednak bluzka się skurczyła?
Ile razy próbowałam? Nie pamiętam. Ogólnie z sukcesem, niestety krótkotrwałym. Boję się, że za parę lat będę wyglądać jak moja mama, a przecież obiecałam sobie kiedyś, że do tego nie dopuszczę.
Według wyliczeń, moja waga w ciągu roku zwiększy się o ponad 5 kilo..... SZOK !!!
Tak więc nie ma na co czekać, trzeba w końcu działać.
Jednak co nagle to po diable. Przekonałam się o tym już nie raz. Teraz będzie powoli, małymi kroczkami, byle do przodu i bez efektu jo-jo, który już wiele razy mnie dopadł.
Od dziś liczę kalorię. Oczywiście postanowiłam, że będę liczyć w zaokrągleniu, bo nie chce się wypalić. Każdy, kto liczy kalorie wie, jakie to potrafi być męczące.
Teraz umysł w sidła, ręce w bransoletki, by żadnych słodyczy w sklepie nie brały i DO DZIEŁA !!!
Zakładki