Kasieńko pojeździj i za mnie;)!
Ja dziś po pracy godzinkę prasowania miałam.
To też trochę spala kalorie ;).
Przyjemne z pożytecznym...
Haniu witaj nasz pracusiu.
BUZIAKI
Wersja do druku
Kasieńko pojeździj i za mnie;)!
Ja dziś po pracy godzinkę prasowania miałam.
To też trochę spala kalorie ;).
Przyjemne z pożytecznym...
Haniu witaj nasz pracusiu.
BUZIAKI
Kasiu, no pewnie, że przy prasowaniu też się trochę tych kalorii spala.
Każda forma ruchu jest lepsza od żadnej :D
Na rowerku jeszcze nie pojeździłam :oops: ale nic straconego, wieczór jeszcze młody :wink:
Zjadłam za to do końca twaróg Piątnicy, ok. 80 może 90 g i jestem nim wciąż i niezmiennie zachwycona :D
Do tego wypiłam przepyszny kefir, też Piątnicy, 0 % tł.
Ma tylko 25 kcal w 100 g, całe opakowanie ma 400 g, czyli wypiłam jedynie 100 kcal a jaka jestem pełna.
Kefirek miodzio, gęsty i jedwabisty.
Dzięki mnie mleczarnia Piątnica na pewno nie zbankrutuje :wink:
Kefir 0 % - ma dwa razy mniej kalorii i cholesterolu, za to bogaty jest w wapń, fosfor, potas i cynk, witaminy A, B2, B12 i kwas foliowy. Poprawia trawienie i orzeźwia.
Wartość odżywcza w 100g:
wartość energetyczna - 105kJ(25 kcal),
białko - 3,2g, węglowodany - 3g, tłuszcz - 0g
To znowu info ze stronki producenta :P
http://www.piatnica.com.pl/img/kefir_0d.gif
Dzisiaj u mnie jakiś taki nabiałowy ten dzień, ale minął pysznie i zdrowo 8)
Do tej pory na koncie mam ok. 75-800 kcal, szczerze mówiąc to orientacyjna wartość, bo nie wiem dokładnie, ile miała ta sałatka z McD :oops:
Kasiu, dziewczyny mają rację. Nie martw się na zapas! Może to być normalny pieprzyk albo zupełnie normalna narośl. Ja bym z tym poszła do dermatologa w ogóle na początek! Ale masz już termin więc nie martw się i poczekaj, co lekarz powie.
Apropos Piątnicy to ja też jestem ich stałą klientką, uwielbiam serek wiejski lekki. A dziś kupiłam ich kefir ale ten zwykły 48kcal/100g bo wypiję go razem z mężem a on czuje różnicę w smaku :)
Zosiu, mój mąż też odczuwa różnice między produktami light a zwykłymi, więc sobie kupuję te odtłuszczone a jemu normalne :)
Kasiu, za mnie tez mozesz pojezdzic. Ja podobnie jak Kasia O tylko prasowalam przez 2 godziny dzisiaj. Niby nie jest zle , ale moglo byc lepiej..
Hanka - widzę że mamy podobne dyscypliny sportu;).
No Kasieńko to teraz nie masz wyjścia;)
BUZIAKI
Pojeździłam jakieś 20 minut, orientacyjnie spaliłam 170 kcal, ale dzisiaj już jakoś tak odrobinę lżej mi się jechało.
Jutro wydłużę dystans i czas i tak stopniowo będę zwiększać wysiłek, bo jak za szybko, to tylko wszystko boli na drugi dzień i na nic się nie ma ochoty :)
A ja jutro będę pierwszy raz prowadziła autko - SAMA :D
Trzymajcie kciuki :D
No i poważna próba żywieniowa przede mną w niedzielę - obiadek imieninowy u mojej cioci, która przygotowuje zawsze przepyszne i smakowite rzeczy :D
Na szczęście prowadzi kuchnię lekką, sałatkową i zawsze można wybrać coś w miarę niskokalorycznego i jednocześnie sycącego, no ale ile innych pokus będzie na mnie czyhać :evil:
To pierwsza moja tak poważna próba od 13 lutego :roll:
Kasieńko dasz radę!!!
Wierzę w Ciebie co do prowadzenia autka no i co do próby u cioci;).
Buziaki
Kasiu, uda ci się napewno. Wszystkiego kuszącego spróbuj odrobinę. Ja zawsze takim próbowaniem u mojej mamy się strasznie najadam :)
A jutro gdzie jedziesz? Z rowerkiem plan dobry, ja tak samo robiłam i dochodzę już do godziny z kilkominutową przerwą (bo tyłek drętwieje). Znaczy, jak jeżdżę bo ostatnio to zaniedbałam.
Co do próby u cioci, to zrobię Zosiu tak, jak radzisz: spróbuję po troszku co lżejszych potraw, na pewno popróbuję jakichś sałatek, bo ciocia jest mistrzynią świata w komponowaniu przepysznych sałatek i robi je bardzo lekkie :D
Co do jazdy autkiem, to jutro chcę się tak pokręcić trochę, żeby do naszego samochodu się przyzwyczaić, bo na kursie Opel Corsa był, a nasz jest większy, więc muszę się z nim oswoić :D Jednym słowem jutro będę ujeżdżać nasz samochodzik :wink:
Kasieńko - powodzenia!!!!
Kasiu, popieram ujeżdżanie. Uważaj tylko z parkowaniem bo tu głównie czuć różnicę w długości i szerokości auta :) Dobranoc!!
Dobranoc Dziewczynki!
Miłej nocki Wam życzę i do usłyszenia jutro :)
Oczywiście zdam relację z ujeżdżania :lol:
Kasiu,
Zosina rada co do jedzenie u cioci bardzo dobra. Sama bym tak zrobila. A tobie sie napewno uda, bo wytrzymala babeczka jestes.
No i powodzenia w ujezdzaniu.. :wink:
kasik, dziekuje ci za wszystkie informacje o dc. juz zaczynam myslec powolutku jak grzecznie przejsc na mieszana i nie zaszokowac organizmu. kasiu, a co myslisz, jesli po skonczonej scislej diecie, zostala na niej jeszcze kilka dni, ale dodala dodatkowo jeszcze jeden posilek dc, tak, zeby powolutku dodac kalorie? a pozniej delikatnie po trzech czterech dniach przeskoczyc na mieszana?
powodzeniu w ujezdzaniu ;)
Jumbo, pozwole sobie odpowiedziec przed Kasia (oczywiscie, Kasia tez sie wypowie, mam nadzieje).
Ja uwazam, ze bez sensu jest dodawanie jednego posilku DC, po 3 tygodniach na scislej organizm juz potrzebuje normalnego jedzenia, chocby po to, zebys mogla cos normalnego poprzezuwac. Jak sie odchudzalam poltorej roku temu i przeszlam na mieszana, czyli usunelam jeden posilek DC i na jego miejsce 'wrzucilam' ociupinke mieska lub ryby i warzyw gotowanych na parze, to nadal chudlam. A organizm sie wzmacnial.
Jesli chcesz nadal chudnac, to lepiej moim zdaniem przejsc na tydzien na mieszana, a potem na tydzien wrocic na scisla (jesli dasz rade).
Kasiu, bardzo jestem ciekawa jakie będą twoje wrażenia z ujeżdżania. I tak się zastanawiam, zamierzasz to robić po pracy? Ale pojedziesz gdzieś w okolice bezkorkowe? Bo to żadna przyjemność godzinę stać w korku bo wszyscy do domu wracają :)
Witam baaaaardzo słonecznie 8) 8)
Ziuteczko, odpowiedziałaś Jumbo tak, jakbym i ja odpowiedziała :D
Nie ma sensu dodawać czwartego posiłku dC, bo to nie tylko o zwiększanie kaloryczności chodzi po ścisłej, ale przede wszystkim o wprowadzenie tzw. posiłku konwencjonalnego, czyli normalnego żarełka :wink:
Przecież w końcu trzeba wyjść z dC i zacząć jeść normalne jedzenie - tylko pamiętaj Jumbo, że na mieszanej przez pierwsze 3 dni powinno się jeść warzywa gotowane, nie surowe.
Szczerze odradzam eksperymentowanie na dC i po niej, warto się trzymać zasad ustalonych przez mądrzejszych od nas w tem materii, bo stąd potem się biorą opinie, że dC to diabeł wcielony i że kosmiczne jo-jo tylko można mieć itd.
Zawsze powtarzałam i powtarzam, że dC jest dla ludzi potrafiących z niej konsekwentnie korzystać a przede wszystkim mądrze z niej wyjść i stopniowo korzystać z normalnego jedzenia, no a potem oczywiście już na stałe stosować zmienione, nowe, zdrowe nawyki żywieniowe :)
Po każej diecie niskokalorycznej, jeśli powrócimy do obżarstwa, efekt jo-jo nas dopadnie, nie ma bata :wink:
Jumbo, trzymaj się ściśle zaleceń, nie kombinuj a wszystko będzie OK :D
Ja to jak się rozpiszę, to nie ma zmiłuj :lol: :lol:
Zosiu, wybiorę się po pracy z tym, że ja pracuję od 8 do 14.00 (tak mam dobrze, nie na cały etat), więc korków jeszcze wtedy nie ma.
Pokręcimy się w okolicy, do Wilanowa pojedziemy :D
Muszę się przyzwyczaić, bo w niedzielę pojadę do Konstancina sama, tzn. bez męża przy boku, więc będę zdana tylko i wyłącznie na siebie :)
Na szczęście droga do Konstancina jest prosta jak drut, więc chyba nie powinnam mieć problemów :D
Zosiu, jak będziesz miała czas i ochotę powrócić do tematu naszego spotkania, to może w przyszłym tygodniu jakoś by nam się udało :?:
To dla Was 8)
http://www.tapety.dziecionline.pl/da.../109/14898.jpg
I jeszcze jedno, w końcu wiosna już jest :lol:
http://www.tapety.dziecionline.pl/da...lumen003-).jpg
Pora wrócić do rzeczywistości, czyli do pracy, której jak zwykle mam mnóstwo :x
Kasiu ten twój pamiętniczek rośnie w tempie geometrycznym :wink:
co do jazdy do konstancina, to ja jak kupiłam maluszka, po 6 latach niejeżdżenia, to mój D. musiał ze mną do pracy przez pierwsze dwa dni jeźdźić...sam wracał autobusem :lol: a potem przez następny tydzień gdzie jechałam to dawałam mu sygnał że wyjeżdżam i że dojeżdżam, hehe...ale już jest dobrze:) teraz on też ma prawko (zrobił niedawno) i zaczyna się walka o kierownicę :wink:
dietkowego dzionka:)
http://www.emotikony.friko.pl/www/foto/ludzie/0505.gif
Korni, ja też się trochę obawiam, ale kiedyś trzeba samodzielnie zacząć prowadzić.
Dzisiaj pojeżdżę w towarzystwie, w sobotę też a w niedzielę już sama :D
Bedzie dobrze z tym prowadzeniem, zobaczysz :)
Kasieńko dasz radę!!!
Z dietką dajesz!
Egzamin zdałaś!
To i z jazdą dasz radę!!!
POWODZENIA I MIŁEGO DNIA!
Kasieńko, ja też życzę miłego dnia bez żadnych dietetycznych wpadek :D
Jestem ciekawa, czy w niedzielę ktoś z mojej rodzinki zauważy, że zgubiłam już 6 kg.
Mnie tam na tym nie zależy, ale ciekawa jestem i tyle :wink:
Buziaczki, bierzmy się ochoczo do pracy :lol:
Kasiczku witaj...
Ja tam mysle, ze nie masz sie co bac tej jazdy. W koncu sprytna babeczke z ciebie i odwazna.
A te twoje 6 kg napewno zauwaza, bo jest co zauwazyc.. Zobaczysz, bedziesz w centrum uwagi i zachwytow w niedziele...
Powodzenia
http://www.imgag.com/product/full/ap...3/graphic1.gif
Hej, Haniu, witaj słonecznie :D
Hehe, moja babcia to pewnie się zmartwi, że jak tak wymizerniałam i w ogóle z czego ja się odchudzam :lol: :lol:
Ech, te babcie są najukochańsze, ale pewnych spraw to nie rozumieją, oj nie rozumieją :wink:
Haniu, dziękuję bardzo za optymistyczną i uroczą kartkę :D
Kasiu, do tematu spotkania wrócę z wielką chęcią. Ale wieczorem, jak obgadam temat z mężem bo nie wiem czy czegoś nie zaplanował ok? Jazdy się nie bój, a rodzinka zauważy napewno. Mój dziadek ostatnio stwierdził, że 'co ty taka chuda?!'. Chuda nie jestem więc uznałam to za komplement ;) I tylko puszczam mimo uszu jego uwagi, że już absolutnie więcej nie :)
Zosiu, oczywiście, zorientuj się w planach :D
Ja właśnie zjadłam śniadanko:
110 g papryki czerwonej - ok. 32 kcal
serek lekki Piątnicy - ok. 120 kcal
3 rzodkiewki + trochę szczypiorku+kawalątek cebulki - ok. 10 kcal
1 chlebek Wasa -24 kcal
Wcześniej przetrąciłam też 1 chlebek z ociupinką konfitury, miało to pewnie ze 30 kcal.
Łącznie więc wychodzi mi, że do tej pory zjadłam ok. 250 kcal, bo jeszcze muszę doliczyć mleczko do kawy :D
I jestem cała happy :D :D :D
Kasiu, a ty nosisz ze sobą do pracy już taki zrobiony serek z warzywkami czy wszystko na miejscu robisz? Ja mam ten plus/minus, że od firmy mam limit na lunche w restauracji w budynku. Bez sensu byłoby nie wykorzystać bo pieniądze przepadną ale muszę wybierać coś z tego co robią. A niestety za zwyczaj jest to tłuste i niezbyt smaczne. Niby mają też jogurty różne ale chyba na noc lodówki wyłączają bo kurcze wszystko od nich jest jakieś nieświeże.
Zosiu, wszystko robię na miejscu, przynoszę osobno i w pracy kroję, mieszam, doprawiam :D
Pracuję w bardzo kameralnej, małej firmie holenderskiej, która wynajmuje biuro w prywatnej willi, więc jest tak ... domowo i swobodnie. Jest kuchnia, w której mamy kuchenkę mikrofalową (rzadko z niej korzystamy,ale do podgrzania czasami się przydaje), lodówkę i wszystko, co potrzebne do przygotowania jedzonka na miejscu :wink:
Co do Twojej sytuacji, to pewnie, że szkoda, żeby się zmarnowało to, co daje firma: przecież jednak czasami coś dla siebie wybierasz na lunch, prawda?
Kasiu, no ja niby też mam kuchnię ale mam też np kolegę, który uważa, że co w lodówce to 'firmowe' i bierze jak swoje. Co tam że zarabia ponad 10 razy więcej niż ja, jak przynosiłam to nawet podpisane potrafił mi zjeść. Uh, na samo wspomnienie...
A na lunch zawsze cośtam wybiorę. :)
Oj, to paskudny ten kolega, wrrrr :evil:
Zosiu, pewnie mocno się zdziwisz, ale w mojej firmie pracują aż ... 2 osoby łącznie ze mną :lol: :lol:
Biuro macierzyste mieści się w Holandii a tu w Polsce jest przedstawicielstwo, czyli ja i moja szefowa :lol:
Problemu z lodówką więc nie ma :wink:
Kasiu,
ja w temacie babć:
moja to jest taka, jak się odchudzałam to marudziła z czego i w ogóle że chuda jestem...(ważyłam 67kg) a teraz to co mnie widzi to mówi: "przytyłaś"...uuu...wrr...albo "no musisz schudnąć, bo to już za dużo"...albo inne takie...ciekawe czy jak schudne to mi powie że "zeszczuplałam":)
miłego
Ta nasze babcie to umieją nas pociezyć;)
Ja jak wazyłam 54kg to mówiła że klekot jetem, ja dobiłam do 71kg to że wyglądam jak kobieta, a teraz ważę chyba 59kg to co powie?
Bo druga babcia to mnie wiecznie krytykuje że Kasia to ciągle na diecie - to jest ta która 19go miałam imieniny. Ale cóż życie.
Po to są te babcie aby.....
BUZIAKI
Klekot, hehehe :lol: niezłe określenie Kasiu :o
Podoba mi się :wink:
Kasieńko ja poprostu się w tedy do tego określenia przyzwyczaiłam.
Bo tata w domu mówi " koza ".
I do tego też musiałam sie przyzwyczaić.
A jak Was nazywają Wasze babcie i rodzina?
:D