No tak Drogie Panie, moja waga bezlitosnie ani drgnie (mimo że się trzymam w miarę diety...no przyznam się do owocowych grzeszków) Szczerze mówiąc się ostro wkurzyłam- jedząc dużo więcej i bardziej kaloryczne potrawy nie czułam się jak wieloryb wciągają brzuch by wcisnąć się w portki, które nawiasem mówiąc jeszcze parę miesięcy temu leciały mi z tyłka. Ale dość z tym. Od teraz ostra wojna z wałami tłuszczu na udach i opuchniętym zadkiem!!!To oznacza wojnę!!!Od dzisiaj przez tydzień ostra dieta marchewkowa (kiedyś ją zastosowałam i były efekty...oj były no właśnie) Ponieważ jestem dość aktywną osobą a ten rodzaj żywienia trochę osłabia (człowiek się robi słaby jak g...) pozwolę uzupełnić ją o skromny posiłek (1-2 ziemniaczki, kalafior, pomidorek, kefir lub mleczko sojowe...jabłuszko lub bananek)
9.11- 15. 11 (jesli się nie uda to będę najwiekszą łakomą debilką na tym świecie)
16.11 ważenie (ma być 3 kg mniej...to dopiero początek)
Pozdrawiam i życze sukcesów![]()
Zakładki