Witam wszystkich

Od 92 roku do dzisiaj moje życie składa sie z następujących po sobie okresów zrzucania i nabierania wagi: 95=>78; 100=>80, 100=>85; 105=>89.

Wszystko pięknie udokumentowane wykresami, notatkami, przemyśleniami.

W lepszych okresach zdarza mi się przepłynąć 5km, przebiec półmaraton czy przejechać na rowerze w jeden dzień 200km. W gorszych budze się rano z pełnym brzuchem i zaczynam dzień od papierosa, kawy i jajecznicy z 6 jaj na bekonie.

No i doczekałem się rekordu! Tak, tak, tym razem osiągnąłem szczyt - 107kg przy 180cm wzrostu. Już jestem na siebie wściekły.

Niniejszym otwieram nowy rozdział w swoich niemądrych zabawach z własnym ciałem i psychiką...

107=>???

No właśnie, idę na rekord!

Trzymajcie za mnie kciuki!

status: 48h bez nikotyny, waga 107, kondycja psychiczna OK