Witaj zabiegana!

U mnie w domu tj w Andrespolu koło Łodzi na stole wigilijnym pojawiają się:

karp smażony (mój ulubiony, jem go tylko raz w roku, jest to taki mój rytuał - właściwie to wigilia mogłaby składać się tylko z karpia)
pierogi z kapustą i grzybami (mama przed podaniem odsmaża je na oliwie - mniam taki chrupiące, też je uwielbiam)
zupa grzybowa z makaronem - za tym nie przepadam, chociaż mama robi fantastyczną zupę; nie jem jej bo boję się że na karpia i pierogi miejsca nie wystarczy;
pieczarki w cieście - mniam
kompot z suszu - też mniam
śledzie - mnóstwo rodzajów, moje ulubione są w miodzie z cebulką;
jakaś sałatka - z pieczarkami, jarzynowa albo z tuńczykiem;
ciast jest mało bo nie jesteśmy amatorami słodyczy, mama piecze murzynka z orzechami lub fale dunaju;

Niestety w tym roku wigilię spędzam u siostry mojego męża, czyli w Warszawie, a tutaj je się podobnie tylko że prawie wszystkie potrawy (oprócz kutii, którą przygotowuje teściowa) są kupne. Nawe zupa grzybowa nie ma smaku. Nie wspomnę o pierogach i rybie - podawane sa filety z morszczuka lub mintaja nie ma karpia.

Tym razem ciesze sie, że tak wyszło bo na pewno nie przejem się - łatwiej będzie utrzymać dietę, jak nie będzie moich smakołyków.

Pozdrawiam
Ewelina