To ja też dorzucę moje trzy grosze do dyskusji.

Otóż uważam, że powinnaś spróbować zmienić swoje spojrzenie na dietę. Nie traktuj jej jak kilku miesięcy koszmarnych wyrzeczeń, które zakończone zostaną bądź wielkim sukcesem, bądź spektakularną porażką. To prowadzi tylko do frustracji i niechęci.
Nie oceniaj siebie przez pryzmat tego, co znalazło się na Twoim talerzu. Są ważniejsze rzeczy, naprawdę

Jedyne, co mogę polecić, to dietę na całe życie Nie ma po niej spektakularnych efektów, ale są efekty trwałe. Nie wiąże się ona z wielkimi wyrzeczeniami, więc da się ją wytrzymać.
Zmień spojrzenie na to, co jesz i naucz się cieszyć innymi smakami. Nawet takie "odchudzone" żarełko może być całkiem przyjemne.
Zamień więc białe pieczywo na pieczywo ciemne. Przestań smażyć na oleju, kup teflonową patelnię. Pokochaj różne warzywka - tak świeże, jak i smakowite mrożonki. Naturalne jogurty bez cukru są pyszne, tak samo jak chudy twarożek, który możesz dosmaczyć sobie rozmaitymi przyprawami. Grillowane mięsko i rybka z folii są cudowne, nie potrzeba do nich grubej warstwy panierki. Drobiowa wędlina, odtłuszczone parówki (są takie!) - wszystko to wolno Ci jeść. Nie musisz wcale chodzić głodna.

Co na przykład?
Na śniadanko grahamka - syci dużo bardziej niż tekturki. Jeśli nie masz świeżutkiej i chrupiącej, przekrój starszawą panię na pół, delikatnie zwilż wodą i wrzuć na minutkę na rozgrzaną teflonową patelnię. Będzie ciepła i pyszna Do tego pół opakowania twarożku Figura Turek. Twarożku będzie aż kopiasto! Do tego pomidor albo ogóras. Kawka.
Jeśli nauczysz się jeść śniadania, będziesz mniej skłonna do popołudniowych grzechów.
Na drugie możesz zawsze szamać owocki, warzywka, chude jogurty.
Na obiad chude mięso - drób albo wołowinka (nie przeginajmy z tymi kurakami), może być rybka. Gotowane warzywka. Albo kasza gryczana z jajkiem sadzonym bez tłuszczu. Albo zupka jakaś.
Na kolację może być suróweczka, a mogą być jabłuszka z twarożkiem. Nie mam manii węglowodanów/białek/tłuszczów. Ma być smacznie i lekkostrawnie. Biały chudy serek skutecznie zapycha.

O co mi chodzi? A chodzi mi o to, żebyś starała się jeść normalnie. Żebyś jadła wszystkie posiłki skomponowane po prostu według nieco innych zasad. Spróbuj, to nic nie kosztuje Istnieje duża szansa, że po jakimś czasie przyzwyczaisz się do nowych smaków i polubisz je. I wtedy utrzymanie się na diecie nie będzie wielkim problemem.

Nie wiem, co najbardziej z jedzonka Cię kusi
Jeśli słodycze, to przecież nie musisz zupełnie ich sobie odmawiać. Pyszne batoniki Chocapic czy CiniMinis mają około 100-110 kcal, możesz więc wszamać takiego do kawki czy po obiedzie. Deser z Koroną Zotta ma 170 kcal - fajne drugie śniadanko. Dosyp do kawy łyżkę rozpuszczalnej czekolady, bardzo kaloryczne nie jest, jeśli dolejesz ciut mleka i osłodzisz słodzikiem będziesz miała kawkę jak w kawiarni.
Kanapka wcinana na kolację może być wieeelka i sycąca - dodaj cykorię, ogórki, pomidory, drobiową wędlinę. Usiądź spokojnie i zjedz powoli - to ważne, jedz, delektując się każdym kęsem.

Jest mnóstwo pysznych rzeczy i większość z tych pyszności jest dozwolona
Ale jeżeli kusi cię coś, o czym dobrze wiesz, że nie powinnaś - ciacho, kawał czekolady, pęto wiejskiej kiełbachy, to daj sobie kilka minut na przyjrzenie się temu. Może wtedy zdążysz przeanalizować wszystkie za i przeciw i rozsądek weźmie górę nad łaknieniem.

Co ja bym jeszcze mogła...
Regularnie. Spróbuj - da się przyzwyczaić.
Witaminki? Jak najbardziej! Zwłaszcza, że pogoda jest obrzydliwie depresyjna. Witaminy na pewno nie zaszkodzą. To paskudna pora roku.
I ruch. Jeśli jeździsz autobusami, wysiadaj przystanek wcześniej. Kiedy myjesz zęby - napinaj mięsnie pośladków. Właź na każde schody, które napotkasz na drodze.

Pomyśl - od teraz będę tak żyła I zamiast dodać: "rany, nic tylko się zastrzelić", uśmiechnij się I nie obawiaj sie nagradzać siebie za każdy zgubiony kilogram - byle nie słodyczami. Kup sobie ładny lakier do paznokci, ciekawą książkę, zapisz sie na masaż albo do solarium. Porozpieszczaj się
I powodzenia