Mam na imie Sylwia, 24 lata i 84 kg Według wskaźnika 18 kg nadwagi. Przyzwyczaiłam sie do tego, ze zawsze byłam gruba: najgrubsza w szkole , w pracy, na uczelni, wśród koleżanek.Często docinki osób bliskich bolały ale chyba nigdy nie dałam tego po sobie poznać. Nie myslcie, ze nie próbowałam poprawić swego wyglądu : utrata ok. 5 kg powodowała nadwyżkę 7 kg i tak w kółko. Nauczyłam się żyć ze świadomością, że jestem gruba.
Mam jednak powód by to zmienić. 9 lipca 2005 roku wychodzę za mąz. Wszystko wydawać by sie mogło piękne i proste ale tak nie jest. Mam kochającego narzeczonego, piękna salę, kucharki , orkiestrę, życzliwych przyjaciół . Brakuje mi tylko jednego - sukienki ślubnej. Nigdy nie sądziłam, że zakup ten sprawi mi tyle kłopotów. Odwiedziłam już wiele salonów ślubnych ale w większości z nich usłyszałam , że na takie osoby jak ja szyje się suknie tylko na specjalne zamówienie. Znalazłam w końcu jeden sklep gdzie panie ekspedientki sprzedają większe rozmiary sukienek. Cóż z tego gdy ja nieprzyzwyczajona do tego typu stroju ( zawsze nosze spodnie ciemnego koloru) czuję się w tych sukienkach jak biała beza. Nie wyobrażam sobie, abym mogła tak pokazać sie na własnym ślubie. Dlatego od dzisiaj rozpoczynam kolejną mam nadzieje że ostatnia już walke o zgrabną sylwetkę. Nie marzę o totalnej metamorfozie, marzę tylko o tym by na własnym slubie usłyszeć od ukochanego : Żabko jak ty pięknie wyglądasz, zawsze wierzyłem to ze uda ci się schudnąć. Marzę , by mój ślub był moim wymarzonym dniem , gdy będę się czuła jak księżniczka a nie jak brzydkie kaczątko. Nie chce być pulchna kluską. Zaczynam od teraz i oby mi sie udało .
Zakładki