Tydzien 10 - sroda
-------------------------------

Ale sobie wczoraj dalam w zyle (insulinowo). Troche za dluga zrobilam przerwe w jedzeniu - tzn sniadanie o 9:00, potem loda o 13:00, a potem zupe fasolowa o 16:00. Jak wrocil moj luby z pracy, wcisnelam jeszcze dwa kawalki torta orzechowego, zeby sie nie zmarnowal i (o zgrozo) jedna BIALA bulke z serem topionym - tez zeby sie nie zmarnowala, bo Dagi nie dojadl.

Juz od N tygodni waham sie na wadze miedzy 68,9 a 68,1 :P Oglaszam zatem, ze moim kolejnym celem jest przeskoczenie na wahania miedzy 67,9 a 67,1 Ale i tak dobrze, ze nie jojuje

Acha - Mamadu... pytalas o te wode z cytryna. Gdzies juz na ten temat pisalam, ale nie wiem czy u siebie, czy u julcyk czy gdzie. W kazdym razie wspomaga walke z tluszczykiem. Bylo mi ciezko toto pic na poczatku, bo mi zeby chcialy wyskakiwac z dziasel :P Ale nauczylam sie. Dzien witam wlasnie 300ml takiej wody. I dopiero jak to wypije, moge zabrac sie za robienie sniadania.

OKi. To dobrego dzionka!