To było tak... przez odchudzanie przeszłam przez swoje małe piekło.
mimo, że byłam szczupła (53kg przy 165) zaczęłam się odchudzać, ograniczjąc to i tamto, aż w końcu prawie nic nie jadłam, naprzemiennie rzucając sie na jedzenie.
To trwało ponad rok i w tym czasie moaj waga wahała się od 50-60 kg.
Jakieś pół roku temu udało mi sie z tym skończyć... Niestety organizm przyzwyczajony do głodówki zaczął odbijać sobie tamte czasy... i tak przytyłam do 62 kg.
Po Świętach, dżizys waga pokazała 65, mimo, że przez cały czas, oprócz tych kilku dni trzymałam dietę.
A teraz znowu zaczynam sie odchudzać, tyle, że z głową.
Mój plan (połączenie MM z dietą niskokaloryczną):
-owoce tylko na czczo
-pieczywo tylko na śniadanie i tylko z pełnego przemiału
-ograniczyć 'złe' kalorie
-ogólnie je goraniczyć
-dużo warzyw
-1,5l wody dziennie
-maksymalnie 2 kawy z chudym mlekiem na dzień
-zero cukru
-ograniczenie mleka granulowanego w proszku, które uwielbiam (takie moje małe zboczenie )
-przede wszystkim ruch... dużo ruchu
-kolacja do 18:00
Wydaje mi sie, ze plan jest dobry i czekam na jakieś sugestie.
Nie wiem jeszcze do jakiej wagi dążę... bo nie wiem, kiedy moje wymiary będą takie, zebym była z nich zadowolona. Napewno jest to nie więcej niż 55kg.
Pozdrawiam!!!
Zakładki