-
SunAngel..ja właśnie najbardziej boję się, że..w ciągu jednego dnia przytyję do mojej poprzedniej wagi. :shock: To irracjonalne!No ale..ale..pomaga mi kolejnego dnia trzymać się już w ryzach. Wczoraj na przykład, i dziś także, wzorowo trzymałam się dietki. Jestem z siebie zadowolona. 8)
-
Wczoraj też wzorowo dietkowałam. Dziś też to planuję. Kiedy jest się ciągle w domu, nie jest to zbyt trudne, ale kiedy..idzie się do kogoś, lub gdy się wyjeżdza...no to wtedy jest to piekieeelnie trudne! Mnie czeka właśnie taki piekielnie trudny czas. Wyjeżdzam na prawie cały tydzień. Już planuję co będę tam jadła, bo mam mocne postanowienie, że przez większość czasu, nic zakazanego! Dlatego już zakupiłam sobie słonecznik, mam już orzechy laskowe, które sobie rozłupałam (podzieliłam sobie je na 6 kupeczek, a każda z nich, składa się z 30 orzechów).Od paru dni nie jem jajek, by nieco za nimi zatęsknić tak, by tam je bez przeszdkód jadać. W planach mam zamiar jeść tam twaróg, żółty ser, kapustę (bo tego, mam nadzieję, będzie tam pod dostatkiem, jadę bowiem..na wieś 8) .Och, wsi ty cudowna! Jesteś niczem krople rosy dla spragnionego ciała!Achh..zamierzam tam sobie wypoczocząć po wsze czasy! Bez komputera, bez..książek!(o, tak, oczy szfankują mi tak bardzo, że w końcu tam sobie odpoczną! Planuję wziąść tylko jedną książkę- "Tajemniczy ogród". Tę właśnie, by odpoczywając na łonie przyrody i wczytywać się w jej cudne opisy! A ptaki będą ćwiergały, a strumyk pluskał będzie wdzięcznie, a drzewa szeleszczeć będą..i wśród tego wszystkiego..jaaa..Achh!Doczekać się nie mogę!
-
Ja też nie lubie w czasie diety wyjazdów : a zwłaszcza wyjazdów do kogoś. Bo od razu wciskają w Ciebie jedzenie...a na odchudzanie machają ręką...buuuuuu
-
Jutro wielkie przedwyjazdowe ważenie. Chcę zobaczyć po powrocie, ile utyłam :lol: .Jutro też wieki dzień..dzień wyjazdu!Achh...jak ja się nie mogę doczekać na ten dzień! Tym bardziej, że będą to moje wakacje przed wakacjami (zapewne w ciągu wakacji nigdzie już nie pojadę).
-
Dziś WIELKI dzień. Dzień wyjazdu i rozpoczęcie boju o to, by...przytyć jak najmniej :? . Dzisiejszego, słonecznego i prześlicznego, a przede wszystkim radosnego, ranka, moja waga wskazywała....:
http://tickers.TickerFactory.com/ezt...8d2/weight.png
Tak, tak! Dokładnie 55 kilogramów! Bez żadnych tam gram! Och, jak ja się cieszę. Cieszę się jak małe dziecię! A więc...
bój o jak najmniejsze przytycie uważam za rozpoczęty!
-
Dwa kilogramy więcej :? . Nie szkodzi..nie szkodzi.. Na Atkinsie (przeszłam na niego jakiś czas temu..) uda mi się to zrzucić. Nie obawiam się więc.Obawiam się jednak tych rodzinnych imprezek, które właśnie się zbliżają i będą miały miejsc co parę dni.Moim więc marzeniem, jest utrzymanie wagi (ale najpierw zrzucenie, z 57 kg do 55, czyli sprzed wyjazdu!Wierzę bowiem, że te 2 kg, to nie 2 kg żywego tłuszczu, ale jeszcze resztki jedzenia skonsumowanego w ciągu ostatnich dni. Nie wierzę, by w ciągu jednego, czy dwóch dni, można byłoby przytyć aż 2 kg!).
-
No właśnie...organizm się z resztek oczyści i już będzie ok. :wink:
-
Hihi! Już mi waga spada! Ten tydzień też był dość obfity w imprezki :lol: . Takie malutkie, ale deserki były :roll: . No ii...pomimo tych deserków :) ..dziś ważę...55,2 kg :!: . Jeszcze tylko 200 gram i będę ważyć tyle, co sprzed rozpoczęcia mojego boju o utrzymanie wagi :lol: .
A imprezki były boo...
1 czerwca to dzień dziecka :lol: -więc moi dziadkowie postanowili nam wszystkim (dzieciom i rodzicom :lol: ) zorganizować taką maleńką imprezeczkę. Mała nie mała, jeść troszkę trzeba było :wink: . No oczywiście spośród produktów niedozwolonych. ale co mi tam :!: . Jakaś przyjemność NAM się też przecież w życiu należy 8) .Kolejną okazją do świętowania, był 3 czerwiec-jubileusz mojego dziadziusia :lol: . Też przecież trzeba było skonsumować pyszny deserek :lol: . I wiecie? Wcale, ale to wcale nie żałuję 8) . Waga, o dziwo! i tak spada (ja wiem, wiem, że to nie moja zasługa, bo te 2 kg które przybrałam, to nie były 2 kg żywego tłuszczu) i wraca do tej sprzed paru dni! A ja się cieszę :P .
-
Niedawno zakupiłam sobie książkę zatytułowaną "Dieta doktora Atkinsa na długie życie". Jako że początkowo byłam na SB (zaraz po tysiącu), po przeczytaniu książki...zdecydowałam się jednak na Atkinsa! Tak więc od paru dzionków jestem właśnie na Atkinsie, choć tak szczerze, to te dwie dietki niewiele różnią się od siebie. Są jakieśtam różnice, oczywiście, ale ja przechodząc z jednej, na drugą, aż tak bardzo tego nie zauważyłam.
Przeczytawszy książkę Atkinsa, doszłam do wniosku, że...przytyłam dlatego, że zostałam..wegetarianką :!: Zostając nią, przerzuciłam się na białą mąkę i cukier (no bo właciwie prawie nic innego nie ma :lol: ). Teraz więc wiem, ale..nie zamierzam przestać nią być 8) .Po prostu utrzymanie wagi, będzie mnie kosztowało nieco więcej, niż mięsożerców.
A dziś skonsumowałam:
:arrow: serek ziarnisty
:arrow: roladę ustrzycką
:arrow: caaaałe mnóstwo truskawek
:arrow: twaróg
-
Dziś moja waga pokazała..54.9 :!: A to oznacza, że moje wysiłki nie idą jednak na marne :!: Z wagi jestem już zadowolona-nie musi być wcale mniej (może być nawet więcej), ale..wciąż mam mnóstwo tłuszczu, wyczuwalnego pod palcami :!: Trza się więc jeszcze odchudzać 8)
Dziś skonsumowałam już:
:arrow: plasterek rolady ustrzyckiej (jak ja ją uwieeelbiam!)
:arrow: twarożek ziarnisty (na jakiś czas, mam dość jakichkolwiek twarożków)
:arrow: górę pizzy(podpiekłam sobie cebulkę, paprykę i pieczarki, i położyłam na to ser-pychotka!)
:arrow: kalafior w bułkowej panierce :evil: (znacie może jakiś inny sposób przyrządzania kalafiorka? Tak jakoś bez tej węglowodanowej bułeczki tartej..)