-
13 tydzień
Zaczął się drugi trymestr. Czuję się dobrze, ale spodnie robią się w pasie przyciasne, te które były takie wygodne cisną, a te, które były luźne są w sam raz. Dzidziuś ma dopiero 8cm, a już się rozpycha. W pracy na razie nadal się nie przyznałam, chociaż są podejrzenia, że któraś dziewczyna jest w ciąży, ale może wszystko ucichnie, a może się przyznam - w końcu przecież będzie widać :D
Staram się jeść naprawdę ostrożnie - sałatki, owoce i nie jeść kolacji, ale i tak chyba przytyłam. A do tego jest remont w domu i teściowa na głowie, muszę się uczciwie zważyć i wtedy napiszę coś na ten temat.
-
Magdusiu gratuluje i cieszę się ,że spełnia się Wasze marzenie :!: :!: :!: .
Dbaj o siebie i 8 centymetrowego dzidziusia :D :D :D .
Serdecznie pozdrawiam :!:
-
Madziu, kochanie, po pierwsze gratuluje z calego serduszka!
Po drugie..chyba musisz sie przyznac tak czy siak..
Odzywiaj sie zdrowo nadal...ale nie tlusto..
buziole
-
Bardzo m miło, że do mnie zaglądacie, jesteście kochane.
Mam skierowanie na wyniki i ciągle nie mam czasu, żeby je zrobić - niech się już ten remont w domku skończy, to będę spokojniejsza... ale to tylko pobożne życzenie, bo będziemy się remontować pewnie pół roku, na razie zrobiona jest instalacja w sypialni, wycyklinowany parkiet w sypialni i w saloniku, który w końcowym efekcie będzie pokojem dzieciaków, ocieplona ściana w sypialni i część sufitu. Dziś skończą sufit... Miał być wielki remont na wiosnę, trwać przez lato, ale okazuje się, że na wiosne - to domek musi być już piękny, nowiutki, przytulniutki i cichutki... ale się narobiło :D
-
W końcu poszłam dzis na wyniki no i okazało się, że moje skierowanie (z 6 października) jest nieważne i muszę dostać jeszcze raz skierowanie albo zapłacić za wyniki - no i pięknie! Pójdę dziś do lekarza ogólnego i poproszę o skierowanie, jak da to dobrze, a jak nie, to trudno - zapłacę, w końcu już mi pobrali krew i wynik będzie gotowy na 12.
Przyjeżdża dziś moja mama i siostra z synkiem - zrobię jakąś galaretkę z owocami dla maluchów i dla nas oczywiście też :)
Ocieplanie sufitu zakończone - dziś Rafi kładzie tynk na ścianę i sufit - zobaczymy ile da radę zrobić.
Dopada mnie już chyba huśtawka nastrojów... wczoraj posprzeczaliśmy się z Rafim, o nic ważnego - jak zawsze, a ja później wyłam jak bóbr, płakałam i płakałam, a on nie mógł mnie uspokoić... no i na dodatek wzruszają mnie reklamy... oj hormony, hormony...
-
Lekarz skierowanie przepisał - więc parę zł zostało w kieszeni. Tynk na ścianach i suficie wyschnięty. Wyniki są złe - za wysoki cukier - 110 - niby nie tragedia, ale trzeba tego pilnować. To by było w skrócie - BBC.
-
Madziuniu! Ale sie u ciebie rzeczy dzieje..ojejej...
Ciesze sie, ze jestes taka szczesliwa. Pamietam jak bylas smutna z powodu okresu...
Widzisz...marzenia sie spelniaja..
Pozdrawiam cie i caluje
http://www.gifart.de/gif234/halloween/00004089.gif
-
Dzieje się, oj dzieje, ale mam bardzo pozytywne nastawienie do wszystkiego. Sypialnia powoli nabiera ludzkiego kształtu. Już skończony raupuc - nawet na suficie. Rafał robił to pierwszy raz w życiu, ale wyszło mu całkiem nieźle i widzę, że coraz bardziej wierzy w siebie i ma powera do tego remontu, a mnie to bardzo cieszy.
Wczoraj na cmentarzu przy grobie dziadka i babci Rafiego Nikola obskubała kwiatki - jak przyjdzie mróz to i tak opadną, ale trochę to dziwnie wyglądało... no ale chyba się dziadkowie nie obrażą na prawnuczkę za te kwiatki :D
Mam niesamowitą cierpliwość do Nikośki, sama sobie się dziwię jak spokojnie przechodzę jej czas buntu - jej wykrzyczane na wszystko NIE i zwiewanie z gołą pupą przy przewijaniu pampersa, z rozczochraną czupryną, kiedy chcę ją czesać itp. Wczoraj prosiłam ją z 10 razy, żeby przyszła dać sobie zmienić pampersa, a mały perfidek położył się na dywanie i w najlepsze ogląda bajkę... No i nie przyszła... a jak wstałam, żeby ją sobie zanieść na sofę to zwiewała po całym domu, w końcu Rafał ją złapał i przyniósł. Ona już wyczuła sytuację, że staram się jej nie dźwigać - nie podnosić, nie nosić i wie, że jej nie wezmę z podłogi i może sobie bezkarnie leżeć... Jest takim małym cwaniakiem, że aż się wierzyć nie chce.
Jutro skończy się 14 tydzień - ale ten czas leci... strasznie szybko.
-
Tak Madziu..czas szybko leci...
Jeszcze troche i bedziesz miala drugiego bobaska!!!
Buziaki sle
http://www.gifart.de/gif234/liebe/00004790.gif
-
Patrzę sobie Magdusiu na Twoją linijeczkę odchudzania i myślę, że po tym drugim bobasie, to stanę na głowie i nie wiem co jeszcze, ale będę musiała osiągnąć chociaż Twoją górną granicę - tą, z której Ty startowałaś. Życzę Ci powodzenia w odchudzaniu. Ja na razie tyję delikatnie. Przybyło mi 1,5 kg, a to już 15 tydzień ważę teraz 87 kg, więc nie jest tragicznie. Dobrze, że wcześniej się odchudzałam. Jak pomyślę, że startowałam z 95,5 to jestem załamana. Jak ja mogłam do tego dopuścić??!!??!! Teraz będę się starała, aby nawet razem z dzidziusiem nie dojść do tej wagi, a jeśli nawet, to na pewno jej nie przekroczyć. A gdybym wtedy zaszła w ciążę??!!??!!?? Byłabym dopiero ogromnym słoniem. Mam mocne postanowienie po urodzeniu zdrowego dzidziusia wziąć się za siebie bez taryfy ulgowej.
-
To już 16 tydzień. Mam dziś zły dzień, a może nie tyle zły, co smutny. Jestem w pracy i za nic nie chce mi się wziąć, nie chce mi się nawet grzebać w internecie. Najchętniej wróciłabym do domu i poszła spać. Nikosia przez ostatnie dni jest grzeczniutka. Byłyśmy przedwczoraj na szczepieniu. Bardzo płakała, ale już po wszystkim. Płakała więcej ze strachu niż z bólu, bo wyła nawet jak ją lekarz osłuchiwał, a to przecież nie mogło boleć :D Panikara, jak mamusia :D
Zaraz przeczytam co tam się będzie działo u mnie w środku w 16-17 tygodniu.
Wydaje mi się, że już widać u mnie zaokrąglony brzuch, na pewno spodnie mnie cisną. Muszę znów przystopować z jedzeniem, bo przez ostatnie dni obrzerałam się słodyczami i kolacjami i ogromnymi śniadaniami.
Smutno mi.
-
Madzienko! Nie badz smutna!!! Przestan!
Badz radosna i sie ciesz! Malutki czlowieczek w tobie to czuje!!!!
Staraj sie jesc rozsadne ilosci i warzywka i owocki, co to by malenstwo dobrze roslo.
P.S. A jak jestes taka panikara (bo ja tez!) to jak podchodzisz do porodu?
Buziaczki
http://kartki.onet.pl/_i/d/koni_czynka.jpg
-
Oj jestem panikara, jestem.
Z Nikolką musiałam mieć cesarkę, bo było już 10 dni po terminie, lekarz stwierdził, że łożysko się starzeje i po trzech dniach kroplówek z oksytocyną na wywołanie porodu nic się nie działo... Mała po prostu nie chciała się urodzić, więc zrobili mi cesarkę. Uśpili, dzidziusia wyjęli,zaszyli i po wszystkim. Na pewno mniej boję się cesarki niż naturalnego porodu. Mam nadzieję, że teraz też będę miała cesarkę. Lekarze po pierwszej cesarce obawiają się naturalnego porodu, a mi to jest bardzo na rękę. Ustaliliśmy już z Rafałem, że jeśli lekarz powie, że będzie cesarka to super, a jak trzeba będzie, to zapłacimy, żeby była cesarka... no cóż... takie życie. Ja się potwornie boję bólu, a poród naturalny boli i nikt mnie nie przekona, że to jest do zniesienia itp. Ja nie chcę.
A swoją drogą, to z Nikosią... ja mam swoją teorię na to, że ona się nie chciała urodzić. Uważam, że ja tak strasznie bałam się tego porodu, że swoją psychiką nie pozwoliłam mojemu organizmowi na wywołanie porodu. Wszystko było w należytym porządku i lekarze nie umieli podać przyczyny dlaczego nie ma symtopmów porodu, a tym bardziej nie umieli wytłumaczyć przyczyn trzydniowego bezskutecznego wywoływania... Ja po prostu nie chciałam - no i Nikolka to wiedziała i współpracowała z mamusią.
-
Madziuniu! Ja mam co do porodu, dokladnie takie same uczucia. Wczoraj rozmawialam z kolezanka, ktora urodzila dzidziusia miesiac temu. choc ona jest przekonana, ze naturalny porod to cudowne uczucie i w ogole niepowtarzalne, to jak mi powiedziala, ze jej porod trwal 40 godzin, to ja podziekowalam za to uczucie. Tez wolalabym miec cesarke. I jeszcze jakies nacinania i szycia. ojeje...okropienstwo.
A o dietkach to ty zapomnij, kochana!!! Teraz zapomnij!
Musisz sie racjonalnie odzywiac i bedzie ok!
Sciskam WAS!
http://www.gifart.de/gif234/engel/00002983.gif
-
coś nie tak...
Coś się dzieje ze mną niedobrego. Ciągle jest mi smutno. Cieszę się tym dzidziusiem, który się urodzi, ale ciągle ogarnia mnie jakiś smutek... Brakuje mi chyba czułości od Rafała, a jak się kłócimy, to później odsuwam go od siebie, a później żałuję, że tak robię, a robię... Jestem jakaś dziwna... może trochę niezrównoważona psychicznie? Coś jest nie tak, a poza tym dołuje mnie waga... Ważę 88 kg czyli od początku ciąży przytyłam 2,5 kg, a jest to przełom 16/17 tygodnia... Niby nie tragedia, ale jakoś tak mi źle... chyba chciałabym do samego końca tyle ważyć, a to się nie da... Wiem, że dziecko jest teraz najważniejsze, ale jestem przerażona, że po urodzeniu maleństwa znów będę się zmagać z wagą, ze sobą, ze zmęczeniem itp... Ale dzidziuś mi to wszystko wynagrodzi :D
-
Madziu. Nigdy nie bylam w ciazy, wiec nie wiem jak to jest, ale wydaje mi sie, ze takie nastroje sa normalne. Tak slyszalam. Przede wszystkim, jak jest ci niedobrze. Wydaje mi sie tez, ze 2,5kg to niewiele przytylas. Pilnuj sie, zeby w calej ciazy przytyc najwyzej 15kg i bedzie ok. Zaraz po porodzie 8kg ci zejdzie jak nic a reszte jakos oddietkujesz. I nie odtracaj meza. Przytulanki i czulosci napewno poprawia ci nastroj.
Sciskam cie.
-
17
Madziu zawsze podnosisz mnie na duchu :D
To już 17 tydzień. Dziś jedziemy do lekarza. Strasznie nie lubię tych wizyt... No ale wiem, że trzeba, więc nie marudzę, tylko się uszykuję na 17.
Ostatnio w pracy dni mijają bardzo spokojnie, lubię jak tak jest. Dziś odbębnię tą wizytę u lekarza, a wieczorem będzie fajny film, jutro już piątek i upragniony weekend. Dobrze, że te wizyty u lekarza są co kilka tygodni, bo jakby to było częściej, to nie wiem, jakbym to przeżyła... Ciekawe czy dzidziuś zechce pokazać czy jest chłopcem czy dziewczynką. Sama nie wiem, czy już chcę wiedzieć. Rafał chce synka, a ja? Nie miałabym nic przeciwko drugiej córeczce. Zobaczymy - może dziś, może za kilka miesięcy.
Z Rafałem już znowu jest dobrze. Wczoraj był miły wieczór... bardzo miły :D
U nas to chyba normalne, że co jakiś czas jest burza... Przynajmniej nie jest nudno :D
Już znowu jest wszystko dobrze i znów jestem szczęśliwa i nawet nie przeszkadza mi teściowa w domu, tylko ten stressssss przed lekarzem. Ale za jakieś 5 - 5,5 godziny będzie po wszystkim.
-
Madziuniu i jak bylo u lekarza?? Widzisz, juz wszystko za toba!!!
Ciesze sie, ze z Rafalem juz dobrze!! Niewarto sie klocic niepotrzebnie!
Teraz to powinnas byc zawsze radosna, wesola, w dobrym humorku..bo podobno dzidzius to czuje...
http://www.gifs.ch/Kinder/images/9.gif
-
Wizyta u lekarza była całkiem znośna. W sumie, to nie wiem, dlaczego tak to przeżywam, ale jakoś tak jest. Nie wiemy jeszcze kto tam sobie u mnie siedzi. Ten lekarz nie jest chętny do określania płci dziecka przed 30 tygodniem, ale po świętach będę miała USG i może wtedy (o ile będzie widział dobrze) powie.
Z Rafim jest bardzo dobrze. Naprawdę czasami potrzebujemy jakiejś burzy, żeby później doceniać siebie na wzajem. Pojutrze zaczyna się 18 tydzień. Strasznie to szybko mija.
-
Dziś zaczął się osiemnasty tydzień. Moje maleństwo w środku ma około 17 cm. Coraz bardziej świadomie myślę o tym dziecku, może to dlatego, że już samo o sobie daje znać. Czuję delikatne łaskotanie od środka - pewnie się wtedy przeciąga.
Jestem z siebie dumna. Co prawda nie ważyłam się kilka dni, ale w dzień wizyty u lekarza było 87,5 co jest według mnie rewelacyjnym wynikiem. Ale chciałam napisać o tym, że jestem dziś w pracy w ślicznej bluzeczce, którą kupiłam w ubiegłym roku jesienią i na Boże Narodzenie musiałam mieć ją rozpiętą, a pod spodem inną koszulkę... tak, tak - nie dało się jej w żaden sposób dopiąć - ani w biuście, ani na brzuchu. Było mi wtedy bardzo smutno, bo kupując ją obiecywałam sobie, że na Wigilię ją założę.
A dziś... minął rok od tamtego czasu, jestem w piątym miesiącu ciąży i mam na sobie tą bluzeczkę dopiętą na ostatni guzik i to bez żadnych przerw na biuście czy brzuchu. Jestem z siebie dumna. Bardzo dumna. Bardzo. Bardzo !
-
Madziuniu, to naprawde niewiele przytylas, kochanie! toz to juz 5 miesiac!
czy wiesz juz plec???
I bardzo bardzo ci gratuluje, ze bluzeczka pasuje! wiem, co to za radosc!
Jak sie odzywiasz..napisz co jesz?
Buziaczki sle
-
Tak, tak Magdusiu, to już piąty miesiąc
-
A z moim odżywianiem... no cóż... to dość dziwne, bo ostatnio jem wszystko na co mam ochotę - łącznie z ptasim mleczkiem, a nie tyję. Jestem bardzo zadowolona ze swojej wagi. Naprawdę. Staram się jeść dość dużo owoców, chlebek wasa, ale równie często jem parówki i bułki... takie dziwne jest to moje odżywianie. Chyba odchudzając się nauczyłam się jeść zieleniinkę i wasę i brakowałoby mi tego, gdybym teraz z tego zrezygnowała. Śmiem stwierdzić, że wyrobiłam sobie odrobinę nawyków zdrowego żywienia. :D
Ogólnie rzecz biorąc moje menu jest wymieszane zdrowe z niezdrowym, a przynajmniej niedietetycznym, bo tak naprawdę niezdrowych rzeczy to nie jem... dość pokrętna ta moja analiza.
Po świętach idę do lekarza i może wtedy poznamy płeć naszego baby... na razie stwierdzam, że baby jest na dopingu, bo wierzga tak, że już zdecydowanie czuję ruchy :D
-
Przed chwilą napisałam ogromny post i zniknął... nie ma go... no cóż w skrócie to było tak
1. Kinga urodziła się 10 kwietnia
2. W dzień porodu ważyłam 95,5 kg
3. Po przyjeździe do domu 87,5 kg.
4. Dziś czyli po ponad miesiącu 83,5 kg.
5. Wracam na forumi i odchudzam się znowu!!!
-
Jak dobrze pójdzie to przesunę linijeczkę na 83, bo tyle właśnie pokazała dziś waga, ale poczekam jeszcze z przesuwaniem, bo może to jakieś chwilowe wahanie. Kinga dostała kolki i nie śpię po nocach, czasami mam serdecznie dość, ale ogólnie daję radę, bo muszę. :D Myślę, ze każdego dnia będzie lepiej. Jak będzie miała dwa latka, jak Niki teraz, to będzie już luz.
-
Witaj :D :D :D
Jakos mi wyskoczyłas w moich postach. I troszke mi sie zrobiło przykro bo pewnie razem zaczynałyśmy diete .Ty dążyłas urodzić córeczkę a ja dalej siedzę w diecie :D :D :D :D
Córeczki serdecznie gratuluje. :!: :!: :!:
Trzymam kciuki za Twoją diete .Czy dobrze pojmuje nie karmisz Kingi piersią -jezeli zdecydowałas sie na dietę :?:
Pozdrawiam Iza