Od wczoraj grzecznie jem zupkę.
Rano jak maniaczka wlazłam na wagę i po co mi to było?! Oczywiście bez zmian, ale czego się spodziewałam po jednym dniu diety?! Mój mąż powiedział, że schowa mi wagę i wyjmie dopiero za tydzień. I niech tak zrobi, za tydzień może drgnie, a teraz tylko się zestresowałam.

Kupiłam wczoraj sok "FIT" Tymbarka - jako pierwszy spróbowałam pikantny - smakuje jak zupa na zimno.

Ciekawe czy do wyjazdu nad morze uda mi się zrzucić 7 kg... no chociaż 5... byłoby cudownie.

W kwestii formalnej - powinnam podciągnąć mój suwaczek w górę, ale zostawiam go jako dobrą wróżbę, że szybko go dogonię, ale brakuje mi całe 2 kg.

Wczoraj na zakupach w hipermarkecie pakowałam do wózka 5 litrowe butle wody mineralnej i biorąc taką butlę pomyślałam, że (prawie) dwa razy tyle schudłam. To daje do myślenia. Daje wyobrażenie ile jest mnie mniej.

Dobrze że w tym wszystkim mój mąż mnie wspiera - gotuje tą zupę kapuścianą, nie robi deserków, nawet wczoraj lodów nie kupił, żeby mi nie robić "smaczka". Kochany Myszol. Dziś idziemy na basenik. Będzie miło