Już jestem z powrotem

Niestety weekend (plus poniedziałek) miałam tak zalatany, że w ogóle nie znalazłam czasu, by wpaść choć na chwilkę i napisać co i jak. Podsumowując króciutko te 3 dni, stwierdzam, iż twardo się trzymałam - tym bardziej, że okazji do złamania się było wiele (aż za wiele - rodzinne spotkanie w niedzielę, a w poniedziałek ze znajomymi imprezka).

Dziś też jest na razie dobrze (jogurcik i jabłko), zobaczymy co będzie dalej.

W ciągu dnia mam teraz nadmiar wolnego czasu i muszę się przyznać, że tak głupio nie wiedzieć co z nim zrobić Śpię dość długo, a potem pelętam się po domku - niestety za oknem ciągle pada, tak że wszelkie rowerowe wypady tudzież opalanie odpada Słońce w tym roku nie rozpieszcza nas za bardzo. Trzeba cierpliwie poczekać do czerwca, może wtedy je sumienie ruszy

Teraz uciekam pogabić się troszku w tv albo poczytać co nieco. Na pewno się jeszcze pojawię