-
chcę być lepsza, silniejsza, chce wygrać tę walkę!!!!!
jest łatwiej tu z wami, ale tak naprawdę to ja jestem kierowcą tego autobusu...
to ja muszę walczyć ze swoim ciałem, umysłem i duchem.
Wierzę,że będzie tylko lepiej.
Moja samoocena wkrótce wzrosnie do znacznie większych rozmiarów niż teraz...
tylko wiara we własne siły trzyma mnie w postanowieniu, niekoniecznie cel ( chociaż też)
-
super extremalnie!!!!!!
gratulacje
a ja czuje, że mój żołądek odzyskuje fason!!!!!
-
Kurde Aśka ja też chce
spadające spodnie hop hop to ja Sssabcia, w tej chwili zlatywać z mojej ....
mam nadzieje ze usłyszą :D
:arrow: Karo masz rację
trzeba wierzyc i lubić siebie, bo największymi przyjaciółkami siebie, jesteśmu my same
-
Tak, właśnie uczę się tego na nowo. Bo jak dotąd byłam swoim najgorszym wrogiem, a nie przyjacielem.
Nadal nie jest mi łatwo oduczyć się nienawiści do samej siebie.
-
powoli powoli polubisz i siebie
polubisz, bo nie mówię tu o jakimś przesadzaniu, narcyźmie czy cosik podobnego
po prostu, od czasu do czasu powiedz sobie - lubię się, jestem taka jaka jestem, ale najważniejsze że jestem OK
jak się ma odpowiednie nastawienie to sie lepiej i łatwiej zyje
-
Oby..... :?
Czasem zupełnie nie mam entuzjazmu...Człowiek jest taki niedoskonały, ma fatalne zachowania, których zupełnie nie zauważa, robi tyle rzeczy nieświadomie...aż żal.
Gdzie złoty środek? Tu juz nawet nie chodzi o odchudzanie. O życie, o bycie.
Problemy się nawarstwiają, jedno wynika z drugiego, a potem z tego wsdzystkiego człowiek się gubi.
Nie można myśleć: jak schudnę, wszystko będzie inaczej.
Wiele rzeczy, owszem, zmieni się, ale przecież niektóre problemy niestety zostaną!!! Nie zgubię ich razem z kilosami!!!
Nie można myśleć: gdybym schudła to.... ( ale która z nas kiedykolwiek tak nie myślała?)
Dlatego trochę się zdołowałam, gdy zaczęłam się nad tym zastanawiać. Karcę siebie.
Chcę schudnąć, bardzo. I zrobię to!!!!
Ale jest we mnie strach.... Czuję sie nieco zagubiona....
Ale szczęsliwa, że udaje mi się wytrwać w dietce, bardzo!!!
Może nie warto martwić się na zapas,a cieszyć się małymi sukcesami, obranym celem, którego osiągnięcie całkiem niedaleko......
-
Calkowicie sie z Toba zgadzam.człowiek jest wielce niedoskonały i niestety ja tez moge sobie bbardzo wiele zarzucic.I niestety złotego środka nie ma :( :( a problemów coraz więcej zamiast mniej. Czasami pytam siebie: kiedy sie to skonczy i czy wogóle sie skonczy?No i tez sie gubie. ŻYCIE MNIE PRZEROSŁO.Chociaz nikt nie obiecywał że będzie lekko.Czasmi mówię sobie: mam dośc, ja wysiadam. Ale sie nie da.
I chcialabym zeby razem z kilogramami znikały tez problemy.Ale cholera ... tez tak sie nie da. A szkoda.
-
SŁONECZKA KOCHANE :!:
więcej optymizmu
my się odchudzamy
za niedługo cały świat będzie do nas należał a Wy tu takie smutne minki :?:
a życie jest takie a nie inne, każdy ma swoje problemy, krzyżyki i zmartwienia
ale słoneczka trzeba życ
raz jest dobrze a raz nie, ale to przecież nie powód żebyśm były ponurakami
i już mi tu minki zmienić W TEJ CHWILI
no bo jak nie to ja też zaraz zacznę narzekać
-
Ja mam 23 lata, wiele przed sobą, ale to czego doświadczyłam w życiu i doświadczam sprawiło, że wielokrotnie czułam, że dalej już nie dam rady.
Teraz, u progu, dorosłości, której w zasadzie się uczę, czuję, że się podnoszę, że wiem czego wymagam od samej siebie, jakie są moje możliwości.
Czasem stawiamy przed sobą zbyt duże wymagania, a to czego dokonujemy, niestety nie spełnia oczekiwań.
"Robiąc rzeczy wielkie, zaczynaj od rzeczy małych..."
Nie wiem co będzie dalej. Czasem zupełnie nie mogę się odnaleźć.
Czuję się samotna, tak dalece przez tą samotność niedoskonała.
Zaczęłam już myśleć, że nie potrafię schudnąć, że po prostu nie jestem w stanie przestać jeśc, ćwiczyć, wytrwać.
Teraz jest inaczej, zaczynam wierzyć w tę bajkę.....
To moja lekcja siły, woli, samozaparcia. Chcę udowodnić sobie, że jestem silna i zwyciężę. To dla mnie punkt honoru...
Dla mnie to czysta psychologia, a nie zwyczajne zrzucenie balastu. Dla mnie mój balast zawiera znacznie więcej niż zalegający tłuszcz.
Bądzcie ze mną!!!!!!
-
Ale niemartwcie się, jest OK. Po prostu tak mnie czasem myśliwy napada!!!!
Teraz już znikam. Za oknem leje!!!Więc ćwiczenia typowo domowe.
Na siódmą idę do doktora ( dwa tygodnie nie mogłam się dostać!!!!! ).
A tak w ogóle to nie chcę zjeść za wiele, ale zobaczymy jak się sytuacja w domu przedstawi.....
Będę grzecznym aniołkiem chudnącym....