Oddali mi w końcu internet :D
Zmykam ćwiczyć, bo za godzinę kolezanka przychodzi.
Odezwą się wieczorem
Wersja do druku
Oddali mi w końcu internet :D
Zmykam ćwiczyć, bo za godzinę kolezanka przychodzi.
Odezwą się wieczorem
Zosia dobrze prawi - ino, że ludziom się wydaje, że jak już ktoś lubi i umie cokolwiek z matematyki to ma jakby obowiązek tłumaczyć to pozostałej części ludności - zwłaszcza w rodzinie (tyż tak mom)
i jeszcze myślą, że mnie to cieszy :shock:
pewnie się z tego nie wyplączesz - za późno i za bliska rodzina
można tylko życzyć żebyś z zacisniętymi zębami przetrwała i żeby korek zdał tę maturę na przyzwoitym poziomie (żeby nie była czyjaś wina...)
buziaki
Emilko to chyba nie pojedziesz jutro z mężem ogladać autka:-( A korka nie da się przełozyć???
Mam nadzieję, że pięknie poćwiczyłaś a ploty z koleżanką dały Ci chwilę odprężenia :-)
Buźka.
Nie mam w domu internetu, tzn mam ale z wielkimi przerwami.
Katastrofa normalnie, jakby mnie od tlenu odcieli. Ale jak pan przyszedł naprawiać to oczywiście był i pana odprawiłam. No i od tamtej pory znowu zniknął.
Miałam nie kontynuować tematy, ale skoro prosicie:
Meteorku: dla mnie to żadna radocha, szczególnie teraz. Jakbym sobie chciałą zadania porozwiązywać, to bym sobie zbiór jakiś wzieła. :roll: Postaram się zacisnąć zęby na tyle mocno na ile się da. Wiadomo rodzinia.
Najmaluszku: chyba jednak pojadę, przesunę ja na 19 na przykład. Jak jej nie pasuje to jej problem. Ja chyba trochę bardziej zajęta jestem niż ona. A na kiedy indziej nie da jej się przełożyć, bo w czwartek na wycieczkę jedzie, wyobrażasz sobie miesiąc przed maturą:shock:
No trochę mi ulżyło.
Melduję,że dzielnie poćwiczyłam. Ale na tym moja dzielnosć się skończyła. Przyszli znajomi, wypiłam piwo i najadłam się masy wszystkiego, a najbardziej tego co nie powinnam. Położyłąm się spać z bolącym żołądkiem. Przebolałam jakoś.
A teraz próbuję znaleźc motywację. Lekko nie jest jednak.
Ale już wiem gdzie pojawia się problem z moim dietowaniem: rzucam się na wszelkie jedzenie po powrocie z pracy do domu.
Tylk oco z tym teraz zrobić? Jakoś trzeb asię pilnować, tylko kurcze jak?
Emila jedzenie wieczorne to zmora...jestem pewna, że to jest właśnie przyczyną tego, że tyjemy...bo jak tu nie jeśc gdy człowiek zmęczony po pracy przychodzi...ale postaraj się jakoś inaczej wieczorem zagospodarować czas...wiadomo coś zjeśc trzeba ale może np. lekka kolacja a potem wrzucaj w siebie hektolitry herbaty...kup sobie jakieś dobre...najlepiej kilka rodzajów i PIJ PIJ PIJ :-) A rano obudzisz się z pustym żołądkiem i to jest rewelacyjne uczucie :-)
Najmaluszku,
nie zostaje mi nic innego ja Cię posłuchać. twoje sposoby muszą działać, wystarczy spojrzeć na Twój tickerek. To prawda muszę coś wymyśleć.
Jakoś sobie przetłumaczyć, że powinnam jeśc tylko tyle ile mi się w żołądku mieści. No i że jem tylko do 19. Na mnie takie wmawianie sobie działa bardzo. Wytłumacze sobie i mam spokój. Najważniejsze to samą siebie przekonać.
Przeszłam sie właśnie w celach służbowych trochę po dworze. Lepiej mi się zrobiło. Trochę powietrza i słońca, pierwszą zieleniejącą się trawę zobaczyłam. Jakoś tak optymistyczniej się zrobiło i motywacja minimalnie wzrosło.
Zimno się w pokoju u mnie zrobiło. Na dworze jest normalnie przyjemnie. Jedyny ratunek w hebacie.
Zjadłam właśnie małego banana i kefir. Jedno z moich ulubionych połączeń.
wracam wykonywać polecenia nowego kierownika. Trzeba się jakoś w życiu ustawić :wink:
Emilka ustawiaj się ustawiaj co byś potem łatwiej miała :-)
Jak piszesz o trawce to aż mi się coś robi...u nas za oknem pada ŚNIEG...najpraeziwszy jak w zimie :( :( :( :( :( :(
Najmaluszku,
to fatalnie z tym śniegiem. Pewnie i do nas dojdzie.
Na razie szaro-buro się zrobiło.
pozdrawiam
W tym momencie przestał padać śnieg...katastrofa...zimno mi jak nie wiem bo kurtkę zimową już schowałam i zawziąłam się, że jej nie ubiorę już w tym roku...nie ma mowy...
Jak tam w pracy?
Jedziesz oglądać samochód?