-
Zosia bardzo łądnie i równiutko Ci idzie....tak systematycznie :) Gratulacje!
Ja ostatnio rzadko jestem na Forum, z racji wakacjiowania :wink: Dlatego daaaawno u Ciebie nie byłam, wpadam i widze, że jest super! Trzymaj tak dalej!
U mnie po miesiącu stania w miejscu waga w końcu drgnęła i dziś rano pokazała pół kilo mnie niż 4-5 dni temu :)
-
Zosieńko czekamy na relację z wyjazdu :D
Pozdrawiam wtorkowo
Grażyna
-
DZIENDOBRY BARDZO ! :D
jestem juz wrocona...sybko minelo...za szybko i nie chcialo mi sie wracac...ale musialam...(nauka :( ) jezeli pozaliczam wszystko za 1 podejsciem do jeszcze we wrzesniu uciekne ;) z dietka slabo...opieralam sie cioci ale nie zawsze udawalo sie :( za to teraz jestem w domu i jest inaczej...wracam do starych nawykow ;) jak po łikendzie :P
-
Cześć Dziewczyny!
Trzy dni mnie nie było, a zaległości mnóstwo. Jestem więc tylko na momencik, więcej napiszę pewnie po południu / wieczorem. W każdym razie było rewelacyjnie (oczywiście, jako że byłam pod namiotem - połowę czasu lało, ale to nic :) ). Jadłam trochę niedietowych rzeczy, choć w sensownych ilościach, sporo chodziłam, mało spałam, bawiłam się rewelacyjnie, choć zdecydowanie za krótko!
Waga powiedziała dziś rano 70,8 czyli rewelacja, nic nie przytyłam!
Dziś w planie joga, o ile wyrobię się ze wszystkim. Jak nie, to pod koniec tygodnia dopiero.
Do zobaczenia!
Ps. Do Was też powpadam dopiero później, za co z góry przepraszam.
-
Wkra kochana!!!
Troszku mnie nie było ale już się odzywam... choć dopiero jutro napisze nowinki. Cieszę się, że odpoczynek był i sadząc po humorku całkiem dobry;)
-
Już jestem!
:) Obowiązków po powrocie trochę (zająć się opuszczonymi na półtora tygodnia kotami przyjaciółki, odwiedzić zaniedbanych dziadków i takie tam :) ). Za chwilkę zrobimy z Mężczyzną kolację, a po niej zaczynam się uczyć, jak zrobić moje zlecenie. Zajmie mi one po 3 godziny dziennie do końca miesiąca, więc pewnie będzie mnie mniej, ale przynajmniej jakiś pieniądz skapnie.
Dietowo dziś jeszcze żonglerka jedzeniowa, bo choć w limicie wszystko będzie, to na obiad zjadłam canneloni ze szpinakiem ;)
Na jogę dziś nie dotarłam, ale za to rower stoi w przedpokoju. Jutro mam nadzieję, trafi do serwisu na przegląd i o ile tylko okaże się, że da się go tanio wyregulować i w ogóle, o na dniach zacznę go używać! :)
I to póki co tyle, idę poczytać co u was ! :)
-
Hej Zosiu!
Ciesze sie, ze wrocilas i ze tak fajnie bylo!! Super!!! A teraz znowu do roboty sie prosze zabierac i chudnac!! Chociaz, co ja ci tu bede mowila, twoja waga leci w dol jak szalona. Juz atakujesz szosteczke! juz juz!!! Buziaki sle
-
Cześć dziewczyny! :)
Magdalenko, już już! Jak kazałaś, tak zrobiłam. Dziś waga powiedziała 70,4. Jeszcze kilka chwil i będę miała 6 z przodu! Jupi. Ale ciii oczywiście, żeby nie zapeszyć.
Dziś rano znów szłam na pobranie krwi, więc śniadanie w pracy, wasa z żółtym serem light i mała morelka. Za chwilę zbieram się na szybki lunch i nakarmić koty przyjaciółki.
W pracy od rana nadrabiałam zaległości i dopiero teraz weszłam. Ale co tam. Będę miała chyba po południu trochę czasu by ponadrabiać je i na forum. :)
Magdalenko jeszcze w kwestii twojej propozycji zamiany wagi. Czy jesteś pewna, że chcesz wymienić swoje stabilne 68 na moje nawet spadające 70,4? :> Ps. gratuluję tych 40 km na rowerze! Ja dopiero zacznę się męczyć i podejrzewam, że początkowo przejechanie 2 będzie problemem :)
Basterko, to jak będzie z tymi nowinkami? U mnie humor świetny, nawet praca mi go nie zepsuje! :)
Smutna witaj znowu. Mam nadzieję, że na własnym terytorium będzie łatwiej utrzymać rygor. Nie martw się niepowodzeniami tylko walcz. :) I będzie dobrze. Co zaś się tyczy niechęci do wracania to doskonale ją rozumiem. Oj tak.
Yagnah gratuluję poruszenia na wadze, teraz już będzie łatwiej :) Wpadaj do mnie jak najczęściej, choć oczywiście rozumiem, że jak człowiek ma wakacje to i lepsze rzeczy do roboty niż siedzenie przed kompem. Ja niestety tym przedłużonym weekendem zaliczyłam połowę tegorocznych wyjazdów. Ale przynajmniej było dobrze! I baterie naładowane.
Kaszaniu Harrego czytam pierwszego. Choć to chyba za dużo powiedziane, bo nawet jednej strony nie ruszyłam w trakcie wyjazdu. Po prostu nie było kiedy! Z kolanem masz rację. Zawsze wiedziałam, że nowotwór jest i chyba bałam się coś robić, by nie dowiedzieć się, że jest gorzej albo coś w tym stylu. A tu zapalenie tylko. I już prawie mnie nie boli. Świetne uczucie!
Gayga generalnie już chyba wszystko co miałam to napisałam. Działo się tak dużo, sporo chodzenia, nocne rozmowy i w ogóle, że zjedzone dwa razy pierogi, zapiekanka, ani nawet kawa mrożona słodka, nie zakłóciły diety. I jestem z tego powodu przeszczęśliwa :)
-
Niechęć taaaaaaaaaaak...z tym ze ja mam jeszcze wakacje a Ty biedna musialas wracac do pracki...:( ja w sumnie tez zaczynam prace...nie normowane godziny i wogole...:P tak tak ...do nauki sie trzeba zabrac...:P dzisiaj bylam na pierwszych korasach z matmy i okazalo sie ze ta babeczka wyklada u mnie na uczelni ;) no bomba :D Za dietke sie wzielam spowrotem i zaraz podlicze kalorie...w 1200 powinnam sie zmiescic:)
POZDRAWIAM :*
-
Smutna wiesz, praca to praca. Czy na etat, czy przygotowanie do egzaminów, czy cokolwiek. Ja w tej chwili przez miesiąc mam dodatkową jeszcze, poza etatową. Obawiam się, że zajmie mi większość tak zwanego wolnego czasu. Ale przynajmniej pieniądz jakiś będzie.
Ja dziś na obiad zjadłam trochę jajka z pomidorem i kalafiorem, sałatki owocowej. Potem jogobellę light i melona. Coś dziwnie to wychodzi. :) Jak wrócę do domu to coś upichcę :)
-
Zosiu! Ty zniknelas! Wracaj mi tutaj!
-
No i gdzie się podziewasz Zosiu w ten jesienny poranek :?:
Pozdroofka
Grażyna
-
troszku jestem zapracowana ostatnio
Ok - obiecałam nowinki to już piszę...
Mam małego bobaska w rodzinie... urodził się w poniedziałek... to mój mały bratanek :) nie widziałam go jeszcze ale mam nadzieję, żę dziś lub jutro go zobaczę :):):)
Moja dieta... może nie dziś... by nie zapeszać... w przyszłym tygodniu napiszę z niej dokładną relację. Cieszę się, Wkra, że Ty idziesz ciągle do przodu i są postępy. To cieszy kiedy inni się trzymają.
A ja zrobiłam postęp - w końcu wyciągnęłam rower z zimowej przechowalni, za 2 tygodnie urlop więc napewno będę jeździć...
Ostatnio odkryłam pyszny serek - wieć piszę Wam o nim - "serek wiejski light 3% tłuszczu z Piątnicy" jest smaczny i nie ma dużo kalorii w 100g - 81 kcal (kiedy normalny wiejski ma 103).
Narazie to tyle - obiecuję się odezwać jak będę znowu miała troszkę czasu....
Pozdrawiam cieplutko
-
Już jestem!
Coś ostatnio mi się zmniejszyła ilość czasu na przesiadywanie na forum, ale nadrabiam! :)
Magdalenko nie zniknęłam, taka masa nie może zniknąć! :) Ale wczoraj odebrałam rodziców z dwutygodniowego urlopu i powiedzieli, że jest mnie widocznie mniej! Haha :)
Gayga, bo ja ten tego, no właśnie. Z pracy wróciłam do domu, gdzie z Mężczyzną zjadłam coś i obejrzałam odcinek Przystanku Alaska, a potem zabrałam się za to moje zlecenie. O 20 musieliśmy się zebrać, pojechaliśmy na lotnisko po rodziców i koniec końców w domu wylądowaliśmy już po północy! Dziś z kolei spóźniłam się do pracy bo musiałam cofnąć się po kartę wejściową (po przejechaniu połowy drogi), więc czasu na poranną kawę nie było. I teraz dopiero, ale już jestem! :)
Ps. Bardzo mi miło, że mając tak mało czasu zaglądasz właśnie tu :)
Basterko gratuluję bratanka! Ja też się 'nabawiłam' takowego jakiś miesiąc temu. Niestety, mieszka w Niemczech i nie szybko go zobaczę. Znaczy poza zdjęciami. W zeszły weekend natomiast widziałam trzy nowe bobasy moich znajomych i przyjaciół. Normalnie wysyp jakiś :) Serek light znam od dawna i bardzo lubię, teraz taki zwykły mi wręcz nie smakuje, bo za gęsty i za tłusty. Jakby ze śmietaną był :) O diecie napisz koniecznie, bardzo ciekawa jak ona u ciebie wygląda. No i super z rowerem, ja już się nie mogę doczekać aż mój będzie sprawny! :) A gdzie jedziesz na urlop? Jakie plany?
Tak generalnie, to wczoraj na kolację zjadłam makaron razowy z cukinią, czosnkiem i natką. Polecam, wszystko robi się jakieś 15 minut (Mężczyzna myślał, że żartuję jak go zawołałam, żeby przyszedł po talerz :) ), kalorii ma niezbyt wiele, a jest pyszne. Już chyba kiedyś podawałam przepis, ale jakby byli chętni to powtórzę. :)
Potem jeszcze nielegalnie, bo po 22 spróbowałam wędliny i sera przywiezionego przez rodziców. Ale pycha i oczywiście nie da się porównać z naszymi!
Na śniadanie z kolei była bułka z dynią i słonecznikiem, z warzywami. Efektem czego na śniadanie pochłonęłam 300 kcal, strasznie dużo jak na mnie. Ale przynajmniej głodna nie jestem, a miałam już ochotę na jakieś pieczywko prawdziwe.
Teraz walczę z samą sobą, by nie zasnąć. Bo ciśnienie zdecydowanie mnie przytłacza. Ale humor mam dobry, więc nadrabiam. :)
Postaram się być możliwie normalnie dziś, ale co z tego wyjdzie, to same zobaczymy :)
Lecę poczytać co u was!
-
Zosiu przepis podaję u Cibie, bo u mnie juz kiedyś był a nie chce mi się szukać,żeby podawać linka :roll:
Jogurt mieszamy ze startymi na tarce surowymi pieczarkami, sokiem z cytryny i zmiażdżonym czosnkiem - znakomity do sałaty z camemebertem light :twisted: Nie krzycz - za tego camemberta już na mnie dziewczyny nakrzyczały, ale ten z Turka Figura jest jak najbardziej dopuszczalny w diecie, a ja jestem uziona od plesniawców :D
A propos cukinię podsmażasz do tego makaronu?
Buziolki
Grażyna
-
:) Ja pleśniowców w ogóle prawie nie lubię (ew. w sałacie albo do szpinaku), choć to się zmienia. Sosu z pewnością spróbuję, bo brzmi bardzo ciekawie. A odmiana zawsze się przyda.
Do makaronu podsmażam cukinię razem z czosnkiem przez chwilę, po czym przykrywam. W tym czasie siekam natkę. Po jakiś 3-4 minutach solę, pieprzę i dodaję natkę. Cukinia musi być w małych kawałkach (ja kroję na cztery części, a potem to na plasterki), wtedy szybciutko łapie, a nie traci jędrności. Pyszności!
Ps. Właśnie wymyśliłam, że można też po króciutkim podsmażeniu podlać białym winem i zostawić na chwilkę by się poddusiło, też będzie świetne jak sądzę :)
Ps. Za camemberta nie krzyczę, ja sama mimo diety pochłaniam fetę, po prostu ją kocham. :) W ogóle koszam wszystkie słone sery. I kozie. Ja po prostu uwielbiam sery! :)
-
Thks :D
Ja też uwielbiam sery wszelkiej maści nawet Liptauer, wędliny od czasu jak mocno ograniczyłam sól, zrobiły się prawie niejadalne, bo są po prostu dla mni eza słone :shock:
Dzięki za przepis - wykorzystam za ok.2 tygodnie, bo wtedy pewnie dołożę makaron razowy i sojowy do dietki :?
***
Grażyna
-
Wkra szkoda że rzadko widujesz bratanka,ja z moimi siostrzeńcami(młodszy ma prawie 5 a straszy prawie 9lat) mam styczność od ich urodzenia i jestem dla nich jak druga mama,nawet sobie nie wyobrażam co to będzie jak juz się wyprowadzę do 3miasta,umrę chyba z tęsknoty za nimi :(
Ale bez smutków :wink:
Widzę że zaraz dojdziesz do celu :D Bravo,ładnie Ci idzie,jesteś tu krócej ode mnie a osiągnęłaś tak dużo,jaki z tego wniosek:kurde jestem do niczego :? :wink:
Mam nadzieję że do końca wakacji będzie mnie trochę mniej :D
Jak to miło gdy bliscy to dostrzegaja.
Dołączam się do klubu smakoszy serka feta,mniamm :wink:
-
A wiesz Gayga, ja to nigdy nie przepadałam za wędlinami. W ogóle za mięsem, mam za sobą lata nie jedzenia go wcale. Teraz i owszem, jak mam ochotę, ale zdarzają się i tygodnie bez niego. Najczęściej po prostu jakaś kura czy indor. Jakoś tak mam.
Soli niestety nie ograniczam, po prostu stanowi dla mnie zbyt istotny smak.
Dorotko zazdroszczę ci trochę tych siostrzeńców. Po pierwsze bo po prostu ich masz, blisko i w dobrym kontakcie, a po drugie to jednak siłą rzeczy nabywasz doświadczenia. Ja w najbliższej rodzinie w ogóle nie mam jeszcze dzieci (a wcale nie jestem najstarsza), dopiero właśnie niemiecka kuzynka, jako jedyna. Ale widziałam ją ostatnio dwa lata temu, na jej ślubie.
No i tak, dzień mija, nawet nie jakoś bardzo powoli. Wzięłam się w końcu znów za książkę po angielsku i w czasie lunchu przeczytałam drugi rozdział Harrego. Zjadłam talerz lecza (przynajmniej tak się to nazywało, bo nawet składników podstawowych nie miało), a potem trochę borówek, teraz popijam kawkę. Jeszcze mam ze sobą jogobellę light. A wieczorem kolacja jakaś u rodziców, więc wielka niewiadoma. :)
-
-
Cześć Zosiu,
Wpadam z szybciutką wizytą i pozdrowieniami. Jestem w gościach i nie mam pełnego dostępu do neta, ale pamiętam o Tobie i gorąco pozdrawiam.
Strasznie się cieszę, że Twoja waga tak ślicznie leci! Gratuluję.
Jeszcze raz pozdrawiam cieplutko
Kaszania
Ps. Ja też uwielbiam sery. Zwłaszcza te pleśniowe.
-
W końcu dotarłam i do siebie. Was już poodwiedzałam, to teraz napiszę jak to było.
Bo wczorajszy dzień wcale nie wypadł tak różowo jak planowałam.
Pojechaliśmy bowiem na kolację do moich rodziców. Przy czym podkreślałam, że MUSZĘ ją zjeść przed 21. Mama stwierdziła, że oczywiście, będzie nawet wcześniej. W efekcie, zaczęliśmy jeść o 21:40, ale cóż miałam czynić? Miałam zjedzone niespełna 600 kcal, więc głupio nic nie zjeść.
A były grilowane bakłażany z sosem jogurtowo czosnkowym, ryba duszona w sosie pomidorowo paprykowym i sałata z kurkami. Oj ma ta moja mama pomysły! A jakie to dobre wszystko było!
Nawet ryba. Co ja mówię, ryba była pyszna! Ja dopiero raczkuję w temacie morskich stworzeń bo do niedawna nie umiałam się zmusić by wziąć je do ust. Zupełnie jak ze szpinakiem. Lawinowo mi się zmieniają gusta!
Tak czy siak czułam wczoraj, że gdyby nie ta późna kolacja, to waga byłaby niższa. I rzeczywiście, dziś pokazała, trzeci dzień z rzędu 70,4, czyli jeśli bym zjadła normalnie, byłoby mniej. Tak sądzę.
Ale co mi tam. Najwyżej nie pokaże mi w poniedziałek '6' z przodu.
Zastój z resztą pewnie spowodowany jest zbliżającym się okresem. Mam dwa dni żeby się zdecydować co z nim zrobić, bo powinien mi się zacząć w czwartek, a ja na weekend wyjeżdżam znów pod namiot i może nie koniecznie muszę mieć wtedy taki balast. Więc chyba sobie wezmę kilka pigułek więcej i przesunę go na po powrocie. Zastanawiam się tylko czy mój organizm to zrozumie, czy też zatrzyma chudnięcie tak czy siak? :)
Dziś na śniadanie przykładnie płatki i otręby z mlekiem.
Wody wypiłam już ponad litr. To ostatnio wcale nie oczywiste, bo nie wiedzieć czemu, zaczęłam pić mniej. Już dochodziłam do 3 litrów samej wody dziennie, a teraz mi wychodzą 2 litry wszystkiego, wliczając herbatę i soki ewentualne. Ale nic to, popracujemy.
Dorotko był miły, tylko późny!
[b]Kaszaniu, baw się dobrze z rodzinką i pilnuj ptaszka. A gatunek sprawdź na sieci. Wstukaj w googla w wyszukiwarkę grafiki obie opcje i popatrz, która bardziej przypomina twojego :)
Biegnę do pracy, odezwę się później!
-
Ach te mamy...pamietam ze moja tez bardzo lubila gotowac ale nigdy nie miala czasu tak wiec role "gosposi " przejal Mumin i tak juz zostalo :) Ale tata tez wysmienicie gotuje :) Zwlaszcza lasagne ze szpinakiem i inne tuczace rzeczy, w sumie te dietetyczne tez potrafi...hihihihi...skoro mialas wczoraj zjedzone 600 kalorii to dobrze ze zjadlas troche szkoda tylko ze tak pozno..ale nic to ;) spalisz...:D
POZDRAWIAM i zycze milej pracki :*
-
Same pyszności były na tej kolacji,hoho :wink:
Udanego weekendu życze :!: :!: :!:
Ja wracam do roboty,mam nadzieję że domyję niebieskie ręce po przebieraniu porzeczek :x :wink:
buziaki :D
-
Ja tak szybciutko, przed samym wyjściem z pracy.
Na obiad zjadłam talerz zabielanej jarzynowej zupy i po trosze groszku i kukurydzy z puszki + ogórek zielony, a potem jeszcze jogobellę light. Kalorii zjedzonych 650 czy jakoś tak. Muszę coś na kolację fajnego wymyślić, ale to już w drodze do domu.
Pisałam, że mam zlecenie. Żeby się wyrobić powinnam spędzać nad nim 3 godziny dziennie codziennie. Ale jak skoro wracam do domu najwcześniej o 18, a jeszcze chciałabym kiedyś odpocząć? Uznałam, że etat, nie etat, trochę czasu w pracy marnuję. I jak mam tylko wolne to uruchamiam co trzeba i robię. Mam tylko nadzieję, że mnie na tym nikt nie przyłapie, bo byłoby nieciekawie.
Trochę więc mam już zrobione. A teraz uciekam! Wieczorkiem postaram się tu wrócić!
-
No i mamy wieczór.
Na kolację zjedliśmy z Mężczyzną makaron sojowy z kurczakiem, pieczarkami i marchewką. Pyszne i całkiem mało kaloryczne. A do picia wyciągnęłam z lodówki drinka Bacardi Breezer melonowego. Kupiłam tydzień temu i w końcu mnie natchnęło żeby spróbować.
Suma summarum wyszło mi więc z 70 kcal ponad limit, ale jakich smacznych! :)
Humor dopisuje, zmobilizowałam się w końcu do maseczkowania, właśnie ostatnia - nawilżająca wylądowała na mojej twarzy. I zabieram się za kolejny krok mojego zlecenia.
Jutro zaś idę z Mężczyzną na zakupy (szukamy stroju w którym wystąpi na ślubie naszych przyjaciół. Już za trzy tygodnie!) i na jogę! :)
-
Hej Zosienko!! Ciesze sie, ze tak dobrze ci idzie!! Juz juz atakujesz ta szosteczke!! Maseczki tez by mi sie przydaly...czemu taka leniwa jestem...nic sie przeciez samo nie zrobi..Piatek wieczor...a mi sie chce juz spac. Jak ja to robilam 10 lat temu, ze w piatek i sobote cale noce na jakis imprezach przebalowalam....
Co do wykorzystywania czasu w pracy, to rob, co masz robic, ale nie daj sie zlapac. Ja korygowalam moja prace magisterska tez w pracy:-)))
Buziaki i fajnego weekendu zycze..i udanych zakupow!
-
Dziewczynki!
Dziś będzie dzień wstrzymanego dietowo oddechu. Bo wiecie co? Waga dziś rano powiedziała do mnie... 70,00 Dokładnie. Ani trochę więcej, ani mniej! A to oznacza, że jakikolwiek spadek wagi, nawet najmniejszy, spowoduje zmianę cyfry z przodu!
I ja to chcę dziś osiągnąć. Tak więc dziś będzie idealnie dietowy dzień, będzie półtorej godziny jogi, sporo łażenia (będę kupować ciuchy i ubrania nie sobie. szok :) ), będzie praca przed komputerem oraz zjedzenie ostatniego czegokolwiek najpóźniej o 21, a pewnie wcześniej. I jutro waga się do mnie uśmiechnie.
Taki jest mój plan :)
Na śniadanie płatki + otręby + mleko. Za godzinkę zjem jeszcze jogurt, bo potem 2 godziny niejedzenia przed jogą, a ona się skończy o 14, to najwcześniej pół godziny później coś zjem i bym zgłodniała.
Pogoda za oknem jesienna, zimno i szaro, a ja humor i tak mam dobry!
Magdalenko ja tam nigdy typem imprezowym nie byłam, ale noce zarywałam ciągle, a teraz też już tak nie bardzo. Wczoraj poszłam spać grubo przed północą. Ale co tam :)
PS. Proszę o trzymanie kciuków za mój plan :)
-
No już po najintensywniejszej części dnia!
Byliśmy na zakupach (Mężczyzna nie kupił nic, ja mam nieco bielizny, koszulkę i bluzo-kurtkę ze szmateksu :] ). Oczywiście efekty zupełnie nie - celowe :)
Potem byłam na jodze, na której nie dałam rady zrobić dobrze dwóch ćwiczeń (przy pierwszym wychodzi na jaw moja kiepska równowaga, przy drugim słabe dłonie, a dokładniej chwyt), ale za to inne robię na tyle dobrze, że prowadzący dokładał mi utrudnienia, 'bo inaczej zbyt mało intensywnie pracujesz'.
Wyszłam w świetnym humorze. Po dwóch godzinach od wyjścia zaczynam czuć, że nie mam na nic siły, a mięśnie wcale nie robią tego co im każę! :)
Leczo właśnie dochodzi, a po odpoczynku zabieram się za pracę.
-
Fajnie że jesteś w dobrym humorze,ja odwrotnie.
Nie ma co,super sobie radzisz,życzę Ci z całego serducha tej 6 z przodu :!: :!: :!:
-
No to ja juz czekam na ta szostke z przodu u ciebie!!!
Wow! Naprawde ta twoja waga jest dla ciebie baaardzo laskawa, Zosiu. moja taka troche oporna, ale ja juz jej pokaze!
-
No i stało się.
Dzisiejszy dzień ogłaszam: Pierwszym dniem reszty mojego odchudzania ;-)
Waga dziś powiedziała 69.80 !!!
To wszystko oczywiście mówię z uśmiechem na buzi. Wiecie, tak na prawdę, to to nie zmienia jakoś szczególnie mojego życia. Na śniadanie zjadłam pyszną jajecznicę made by Mężczyzna, a zaraz pójdę pod prysznic, wysmarować się (żeby skóra też dostała jeść), po czym zwinę się do kotów przyjaciółki.
Ale to jednak miła zmiana. Ma terapeutyczne działanie, co z pewnością stwierdziłby każdy psycholog. :)
Magdalenko jestem pewna, że ze swoim dobrym słowem miałaś aktywny udział w tym moim osiągu. ;)
Waga jest łaskawa, boję się, że po iluśtam dniach sytych nastaną dni chude. Jak zawsze :)
Dorotko Mam nadzieję, że dziś już czujesz się lepiej. Nie wiem jak u ciebie, ale w Warszawie pogoda poprawiła się wczoraj pod koniec dnia, a dziś od rana słońce. Szkoda tracić weekend na złe nastroje! :)
-
Hejka Zosiu :)
tak często Cię spotykam na ulubionych róznych wąteczkach i sobie Ciebie podczytuję :) ale postanowiłam ze się ujawnię 8) gdy zobaczysz szósteczkę z przodu!! :)
suuuuuuuuper, GRATULACJE :)
i ja nie mogę się doczekac tego momentu :)
tak więc niech ten początek reszty Twojego odchudzanka będzie bardzo udanym dniem!! :)
a ja zmywam się na godzinkę na rowerek :)
pozdrawiam goraco :) Ania
-
Gratulacje...:D Waga leci caly czas w dol...:) JA ide jutro. :) Zeby nie bylo ;) POzdrawiam :)
-
Witam Cię Anikas w moich skromnych progach. Oficjalnie :)
To miłe, że w końcu się ujawniłaś. Żeby nie było, ja też cię podczytuję :)
Dzień póki co udany bardzo, pogoda się poprawia, zrobiło się wręcz ciepło, przed chwilą zjedliśmy z Mężczyzną resztę wczorajszego lecza, czym zapewniłam sobie sytość na kilka godzin. Niedługo przychodzą goście, będą ciasteczka, paluszki i inne takie, więc była potrzeba. Ale na koncie mam w sumie ledwo 430 kcal, więc hulaj dusza. Jak już sobie pójdą :)
Miłego rowerowania. Ja cały czas z utęsknieniem czekam, aż mój sprzęt zacznie się do czegoś nadawać.
Smutna dziękuję. Mam nadzieję, że to jest zaraźliwe i wszystkim waga będzie lecieć na łeb na szyję.
Mój ślimak zaczyna powoli docierać do końca glizdy, jak dojdzie, to będę stawiać sobie nowe cele. No i zastanawiałam się głośno przy Mężczyźnie do jakiej wagi dążyć. Rzuciłam najpierw, że jeszcze 15 kilo (czyli 53 kg). I wiecie co? On się oburzył, że wtedy to by mnie musiał na wózku wozić bo bym nie miała siły się ruszać! Że ja mam taką budowę i takie kości, że to absolutnie za mało dla mnie! :)
Faktem jest, że mam hmm.. kobiecie kształty i chyba niezbyt cieniutki i leciutkie kości. Ale zastanawiam się, czy to nie wymówka. No i w końcu stwierdziłam, że on ma race. Z resztą nie wyobrażam sobie siebie jako takiego chudzielca. Pewnie biust zmalał by mi o połowę, a ja lubię taki, jaki mam! :)
Więc koniec końców, jak już będę musiała się decydować to chyba stanie na 60. Szanse na to, że dojdę do takiej wagi są wystarczająco nikłe by się nie przejmować :)
Chociaż, schudłam 9 kg, czemu miałabym nie schudnąć kolejnych 10? :) Wszystko przyszłość.
-
Gratuluję :!: :!: :!:
Dzieki wkra,dziś humor mi dopisuje,choć nie od rana,ale nie marudzę :!:
Dziś będzie ciężko,mam imprezke w domu i na stole mnóstwo pyszności :!: :roll:
3maj się,buziaki :D
-
Zosia super Ci idzie, gratuluję 6 z przodu!!!
No a szanse, że schudniesz 10 kilo sa baaardzo duże, patrząc na to jak świetnie Ci idzie!!
Mam nadzieję, że jak wrócę z Warszawy to też zamelduje o 6 na wadze, tylko w innym miejscu :wink: Pozdrowienia :!:
-
Yagnah dzięki! Z tymi 10 to się jeszcze okaże, ale póki co nie jest to nie realne :) Tobie oczywiście życzę 6, a nawet 5 po powrocie :)
Dorotko trzymaj się tego dobrego humoru :) Ja miałam gorszy moment w ciągu dnia, ale już znowu lepiej. Mieliśmy z Mężczyzną gości: paluszki, ciasteczka, chipsy, delicje, cola i inne takie. Zapowiedziałam Mężczyźnie, że zjem jedną delicję i ma mnie pilnować, aby nie było więcej.
I wiesz co? Zjadłam jedną i tyle! Nikt mnie nie musiał pilnować :)
Przed chwilą zjadłam razową bułkę i zastanawiam się na co przeznaczyć pozostałe kalorie. Jeszcze stówa. :)
Tak się zastanawiam... czy jutro też będzie 6 z przodu? Momentami mam wrażenie, że mi się to rano wydawało. :)
-
Wkra u mnie było ciężko,miałam ochotę rzucić się na te pyszności,brzydko mówiąc - naobrzerać się,ale zjadłam 1 ciacho i garść chipsów.
A Ciebie podziwam,masz silną wolę :!:
dzięki za życzenia,buziaki :D
-
No Dorciu wspaniala ta Twoja silna wola...;) mam nadzieje , ze "naładowa,łaś akumulatorki z kolezankami ;)
No rzeczywiscie kokos tez owoc ale ile ma kalorii :/