-
Witajcie moje drogie w ten piękny, choć raczej szary, sobotni poranek. Mimo szczelnej warstwy chmur jest jasno; och, jak się cieszę, że w końcu nie wstaję przed świtem!
Dziś postanowiłam się wyspać bo przez cały tydzień nie spałam dłużej niż 7 godzin, mniej niż 6 natomiast owszem. Obudził mnie mąż, całując na dowidzenia kiedy zwijał się na spotkanie z kolegami, uh jak mi dobrze!
Wczoraj na koncert pojechaliśmy samochodem jednak, obyłam się bez piwka ale przynajmniej moje stopy były wdzięczne. Sam koncert rewelacyjny, na żywo bez porównania lepiej niż nagranie, mimo że z dźwiękiem mieli non stop problemy. Grają muzykę mocno industrialną, połączenie folków z metalem, a na scenie wymiatał szalony kobziarz, nie do opisania. Strasznie mi się spodobali i z pewnością będę ich wierną publicznością w trakcie ich następnych koncertów (ten był chyba drugi w ogóle).
Brak piwa się opłacić, skończyłam na niewiele ponad 1200 wczoraj, choć muszę się do czegoś przyznać. Zjadłam rafaello. Do domu po pracy wpadłam tylko na moment, zaraz musieliśmy wychodzić, byłam głodna, a (sprawdzałam) nie było nic 'normalnego' co dałoby się ekspresowo zjeść. Nie żałuję i chyba organizm też mnie nie postanowił za to karać. Weszłam bowiem dziś na wagę i zobaczyłam 66.2 czyli jeszcze nieco ponad półtora kg do wagi, którą w listopadzie bodaj osiągnęłam i było mi z nią nieźle. Planuję na dochodzenie do niej poświęcić jakieś póltora - dwa tygodnie (to kg nadrobione w ciągu ostatnich 3 tygodni więc powinno starczyć). A jeśli nogi pozwolą to spróbuję odkurzyć rowerek.
Najbardziej mnie cieszy, że mi się chce. Że walczę ze sobą i że czuję się z tym dobrze, bez tego nie da się być na diecie, bo silna wola kończy się po kilku dniach.
Emilko, szefostwo powiedziało jedynie, że wracam pracować do biura (na 25p jak kiedyś). Póki co będę się tułała i robiła za zapchaj dziurę bo nie bardzo mam miejscę ale przynajmniej w cieple i liczę na dalszą możliwość czytania książek :) Do końca przyszłego tygodnia dziewczyna, z którą siedziałam na dole jest na L4 więc mają czas na myślenie. Najśmieszniejsze, że póki co do szefów właściwych informacje nie doszły. I ciekawe czy w ogóle oficjalnie dojdą.
Mam nadzieję, że się nie dałaś albo skusiłaś na jedną małą rzecz i chęć ci przeszła! I jak było u koleżanki? Ja właśnie zjadłam śniadanie, zaraz się zbiorę i pojadę do przyjaciółki, a potem na zakupy z moją mamą. Swoją drogą, ona ma prawo jazdy od 20 lat, ja od nieco ponad roku, ja samochodem teraz jeżdżę, a ją muszę zmuszać by go chociaż odśnieżyła i silnik zagrzała. Przez całe największe mrozy go nie ruszyła i teraz nie jestem pewna co z tego będzie.
Miłego dnia!
-
Cześć Zosiu :!:
skąd u Ciebie chmury się wzieły :shock: u mnie słonko jak szalnoe świeci, niebo niebieskie;
strach wyjść na dwór, bo śnieg oślepia :wink:
ale zaraz idę, bo dotlenić się tzreba, zakupy jakies zrobiś, a przy okazji, jak nikogo w domu nie będzie, to mieszkanie przewietrzę :roll:
ja z odchudzania też najbardziej lubię poczucie "porządku", wykonania planu i poukładania, ale już taka jestem, że we wszystkim najlepiej się czuję jak nie zabałaganię i plan wykonam; jeden wielki Ordnung poprostu :lol:
dobrze Zosiu, że w pracy nie bęzdiesz już marzła, nie ważne jak "bardzo" się szefostwo przejeło; czasami nan wrażenie, że pracodawcy traktuję nas jak zwierzęta i wyrobników;
i, że czasu kolonializmy i niewolników się jednak nie skonczyły, tylko zmieniono temu wszystkiemu nazwę na bardziej "ludzką"; ale co robić :?
baw się dziś dobrze i wypoczywaj
trochę zazdroszczę Ci tych wypadów zakupowych, ja w swojej mieścince, to mam 10 sklepów na krzyż, wszędzie to samo, a kupowanie ubrań i butów to prawdziwa katorga, bo wszędzie "te najmodniejsze" są i to często średniej jakości; a sklepy firmowe to marzenie :roll:
pozdrawiam serdecznie
http://imagecache2.allposters.com/im...D/CB030418.jpg
-
-
zosiu qruj się.. qrcze współczuję CI.. ja sobie nie wyobrażam pracować w takich warunkach.. i to żeby jeszcze doprowadziło to do odmrożenia.. to juz nie przelewki.. mam nadzieję że czujesz się już lepiej..
pozdrawiam..
-
Zosienko! Masz racje...najwazniejsze, ze ci sie chce! Jej, zeby mi sie tak chcialo jak mi sie nie chce....Ech...
Kochanie, to ty sie wygrzewaj. Spij z termaforem w nozkach (ja tak robie) i dbaj o siebie.
A jakby co, to niech mezus troche pogrzeje:-)
Caluje cie
http://kartki.onet.pl/_i/d/pocz%2001.jpg
-
Magdalenko, ja z termoforem śpię od grudnia! Choć w końcu i u mnie w mieszkaniu zrobiło się cieplej.
Weekend jednak by mocno nieudany. Ja cały czas byłam niewiadomo czym rozdrażniona, czas uciekał jak głupi, nie zrobiłam zbyt wiele i nawet miłe rzeczy mnie nie cieszyły. Polecam Monchium, dobry film. I mamy dobre nagłośnienie w domu do dvd podłączone. A ja, zamiast się tym cieszyć to walczyłam z wewnętrzną agresją i poległam dietowo kompletnie. Niedziela stała pod znakiem ciastek i to chyba na kilogramy. Dziś jest już lepiej na szczęście.
Emilko, zgodnie z zapowiedziami, siedzę dziś w biurzę i pomagam jeśli jest potrzeba. Nie marznę, a czas jakoś lecie, choć na dłuższą metę, nie wyobrażam sobie tego. Ale nicto. Wino i u mnie było, wypiliśmy w sobotni wieczór butelkę bardzo wytrawnego czerwonego, niestety, jakoś na smutno nam to wyszło.
Dumko, boleśnie doświadczam, że prawodastwo to jedno, a rzeczywistość, co innego. Ale cóż. Dziś już i nogi dużo lepiej.
Magdalenko, przesyłam porcję ciepłych myśli, niech rozgrzewają i do diety przekonują.
-
Dziewczyny, eureka! To nie był bezpodstawnie zły humor! Ja po prostu zrobiłam przerwę w braniu pigułek i mnie hormony zjadły! Odkąd to odkryłam czuję się o wiele lepiej. I ten napad niedzielny też chyba mogę pod to podciągnąć.
Wczoraj dzień dużo lepszy dietowo choć nie idealny, dziś póki co jak najlepiej; na śniadanie mieszanka płatków z mlekiem, a w lodówce czeka jogurt rabarbarowy za 112 kcal. Ciekawe jak to smakuje. Postanowiłam się nie ograniczać do jogurtów super chudych bo nie trzymam limitu tysiąca, tylko trochę więcej. I ile różnych ciekawych smaków dzięki temu poznaję!
Byliśmy się zorientować w terminach kursów angielskiego, przejrzałam grafik jogi. I niestety stwierdzam, że musiałabym zmienić oba miejsca, żeby mi czasowo pasowało. A że nie chcę, to chyba będę chodziła na angielski w soboty na 8:00 lub 9:45 na 4 lekcje pod rząd. Brrr, ale przynajmniej dnia całego nie stracę i może mnie to zmotywuje do wstawania i będzie dobrym przyzwyczajeniem przed studiami, o ile je zacznę w październiku. Joga też w dziwnych godzinach więc chyba nie zacznę od zera jak planowałam tylko od minimalnie wyższej grupy. Z grubej rury ale przynajmniej dam radę. Zobaczymy, ten tydzień mamy na ustalenie, w przyszłym się zapisujemy i od kolejnego się kursy zaczynają. Więc jeśli mielibyśmy gdziekolwiek wyjeżdżać przed latem to tylko teraz. Zobaczymy co w pracy bo jednak bym nie chciała mieć za dużo nieobecności.
-
Zosienko! Wow! To ty bedziesz tak wczesnie w soboty na angielski wstawac! Podziwiam, podziwiam....ja to sie w soboty przed 11 rzadko kiedy wygrzebuje z pierzynek...hehe:-)
Dietkowo musze, po prostu musze brac z ciebie przyklad!
Caluski
http://kartki.onet.pl/_i/d/szybka_mycha.jpg
-
Hej Zosieńko :D
To plany mamy podobne - ja własnie załatwiłam sobie w grafiku wolne środy przy zmianie popołudniowej, zeby nie marnować kasy na jogę i angielski - szkoda byłoby kupować karnet i chodzić co 2 tygodnie - wiec zaczynam od 8 lutego :D
http://kartki.onet.pl/_i/d/dziendobry.jpg
Buziaczki
***
Grażyna
-
Cześć Zosiu!
mnie nawiedziła dziś ona, hormony działają, i trochę też pogrzeszyłam;
właśnie skończyłam serek waniliowy z brzoskwiniami :oops:
słodkie cholerstwo jak sam cukier
ale należało mi się bo strasznie się czułam;
fajnie, że masz zamiar zacząć naukę ja właśnie wypełniam papiery na studia podyplomowe,
oznacza to co drugi weekend na studiach i to już od marca, ale czego się nie robi dla wiedzy :twisted:
muszę Ci się wyżalić, że nerwowy tydzień mi się zapowiada, bo Niemiec mi przyjeżdza i chyba miły nie będzie;
w każdym razie ja na wszelki wypadek nauczyłam się jak jest "przykro mi" po niemiecku
teraz ćwiczę tylko spojrzenie kota ze Shreka II i mówię w kółko "Tut mir Lied" :roll:
miłej nocy :D