-
Żeby jeszcze ta kulturalność była codziennością, a nie świętem! Ale co tam, dobre i to ;-)
Co zaś się tyczy jedzenia wieczorem, to i owszem, zjadłam o 23, ale spać poszłam sporo po pierwszej. Może nie było to trzy godziny przed snem, ale inaczej musiałabym zjeść ostatni posiłek o 18, a to przy takiej porze zaśnięcia, jak dla mnie, za wcześnie. Później było kino, odwożenie współtowarzyszy, odbieranie rodziny z dworca i rozwożenie jej. I jakoś poszło.
Dziś jednak już praca, kierat i normalność wraca. Na obiad kasza gryczana (rozgotowana więc nawet połowy nie zjadłam) i gotowany kalafior. Na podwieczorek będzie jogobella light, a nad kolacją jeszcze pomyślę. No i coraz bliższa jestem podjęcia decyzji o jakimś ćwiczeniu w domu. To jeszcze kwestia otwarta, ale u mnie zawsze tak wygląda procesp odejmowania decyzji. ;-)
-
Hej Wkra, jak udał sie wczorajszy wypad na wystawę?
I jak samopoczucie? Trzymasz sie dzielnie? Mi wczorajszy dzien wypadl gorzej, poniewaz moj malzonek przypomnial sobie o frytkownicy i zrobil frytki na obiad :roll: . Nie powiem, pyszne byly!!! Ale jakie kaloryczne :roll: Mialam troszke wyrzutow sumienia i po obiedzie juz nic nie jadlam.
A jak Ci leci dietkowanie???
-
właśnie, wkra, jak tam wystawa, opowiadaj??? lubię Witkacego :wink: i jak w ogóle dzionek dzisiejszy leci?
co do zjadana kolacji o "niedozwolonej" porze, to mi też się to zdarza :( no ale staram się nie iść spać zaraz potem, tylko odczekać chociaż te 2 godzinki...
napisz nad jakimi ćwiczeniami się zastanawiasz? zdecydowałaś już?
-
Witajcie dziewczyny!
Jakim cudem są wasze wpisy z takich pór? Mi dopiero teraz udało się wejść na forum!
Ale wracając do tematu, już opowiadam. Wystawa bardzo przyjemna, głównie portrety, a kto zna Witkacego ten wie, jak zakręcone rzeczy tworzył. Generalnie aranżacja ciekawa, bo co jakiś czas kawałki prozą i wierszem, oraz (absolutny hit) wyciąg z regulaminu jego firmy portreciarskiej. A w nim przede wszystkim punkt, że kto zleci wykonanie portretu... nie ma prawa go krytykować! Piękne i kompletnie nie to samo co zdjęcia jego prac w albumie. Jak ktos będzie w warszawie to polecam, Muzeum Literatury na starym mieście. No i na otwarciu spektakl stworzony z odnalezionego i nieznanego do niedawna dzieła bez tytułu, przy muzyce kontrabasu. Ale co ten facet robił z tym kontrabasem! Tego się nie da opisać (wielbię ten instrument).
Tyle ogólnie, a odnośnie diety...
Wczorajszy dzień dietowo był hmm, no nie wiem czy uznać za dobry czy zły, bo bez wybryków, z niejedzeniem po 21, ale znów ledwo dobiłam do 800. Wiem, mam pilnować żeby więcej, ale czasami tak po prostu wychodzi.
Muszę się nauczyć jeść na śniadanie 3 kanapki z chrupkiego pieczywa, a nie dwie i będzie lepiej. Ale na to wpadłam już po śniadaniu. Potem zjadłam dwie marchewy (wzięłam do pracy), na obiad młode ziemniaczki z koperkiem i buraczki, a teraz popijam mleczko waniliowe danone. No i zastanawiam się jak to jest, bo czuję się pełna (no, przed obiadem już czułam, że powinnam zjeść, ale tylko wtedy), nie mogę w siebie wcisnąć więcej, a wcale nie jem dużo. No i wychodzi mi, że mam dziś na koncie 565 kcal. Już z tym mleczkiem.
Kombinuję więc, co by tu na kolację. I może zrobię sobie święto i zjem coś z pieczywem? Takim prawdziwym? :-) To ma kalorie.
Bo na jutro planuję kalafiora w sosie jogurtowym z curry inspirowany przepisem z dieta.pl.
Co zaś się tyczy ćwiczeń, to wcale nie jest prosty temat. Bo odkąd trzy lata temu przestałam jeździć konno, nie uprawiam żadnego sportu. Byłam kiedyś bardzo wygimnastykowana i w ogóle żyć bez ruchu nie mogłam. A potem sflaczałam. I teraz odkryłam, że jednego brzuszka porządnie zrobić nie mogę!
Postanowiłam więc znaleźć sposób na to wszystko. Bo problem w tym, że nigdy nie lubiłam ćwiczyć w domu. I to sama.
Więc postaram się póki co zacząć od ćwiczeń na brzuch, z panem w niebieskich spodenkach. Zaczęłam wczoraj i oczywiście robiłam je źle, więc boli mnie szyja. Ale już wiem gdzie błąd i postaram się go skorygować. I postaram się też ćwiczyć codziennie. A jak już wyrobię sobie nawyk, to zacznę dołączać ćwiczenia i na inne partie ciała. Znaczy, taki jest plan. Zobaczymy jak będzie z realizacją. A jak wy dziewczyny?
No tak, szef na spotkaniu, więc w końcu mogę popisać i poczytać! Rany, ale mi elaborat wyszedł. :P
-
Kurcze, ale bym już poszła z tej pracy! W ramach limitu i braku świeżych truskawek zjadłam Big Fruita. Może to i trochę grzech dietowy, ale wliczony zdecydowanie. Ostatnio nie przekraczam limitu, raczej wręcz przeciwnie. I wiecie co?
Kompletnie, ale to kompletnie nie ciągnie mnie do innych słodyczy. No, przepraszam, od początku diety (dwa tygodnie z haczykiem) zjadłam już chyba 5 M&M. Ani do tłustych potraw też nie, ani do niezdrowych, ani do niczego czego nie mogę. No, jak już by ktoś to przede mną postawił to pewnie byłoby gorzej, ale tak, jak musiałabym sama kupić / zrobić? Wcale.
Aż się dziwię. No i oczywiście z niepokojem czekam, bo na pewno kiedyś się ta idylla skończy! :)
Od czterech dni ani trochę mi nie ubyło nic z wagi. W centymetrach też nie. I mi z tym źle, bo wcześniej codziennie było choć 0,1 kg mniej. Bu.
-
No i już po 21. I po kolacji.
Poszłam po pracy do sklepu, a tak akurat wyciągali świeże bułeczki. Oj, jak pachniały! Już zapomniałam jaki to cudowny aromat. Powąchałam i poszłam. Ah, jakżem dumna z siebie.
Kupiłam sobie za to, nieświadoma, że to cholerstwo tak kaloryczne, pumpernikiel. Nie jadłam chyba z rok, a w opakowaniu akurat tyle, że zjem zanim się zepsuje. 198 kcal w 100 g. Ale dziś akurat mi to pasowało. Zjadając jeszcze troszkę czereśni (pierwszych w tym roku) i ciemnych winogron, dobiłam akurat do 1000. No, jeszcze dopiłam sokiem jabłkowym. Jest więc tak jak być powinno. I czuję się syta.
Za chwilkę jeszcze ma mnie mój narzeczony popilnować z ćwiczeniami (znaczy czy dobrze robie, w końcu trzeba korzystać z wiedzy bardziej doświadczonych). I będę mogła, zadowlona z dnia iść do łóżka, poczytać. Albo wcześniej pójść spać. Miłej nocy.
-
To jeszcze tylko szybciutko powiem. Dziś mniej błędów przy ćwiczeniach, szyja więc boli jak bolała, a nie więcej. Wiem już o co chodzi, więc i łatwiej nadążyć, pamiętałam nawet przez większość czasu o oddychaniu (z tym zawsze u mnie problem). I jakoś tak energii mi to dodało. I ochoty na więcej. Jupi. Wy też tak macie?
-
No w końcu! Wystarczyło wczoraj zjeść 1000 a nie 800 kcal i trochę poćwiczyć i od razu waga ruszyła. Zaraz zmienia w sygnaturce, bo dziś powiedziała do mnie, ta waga, że 75,7. O.
Na śniadanie mieszanka płatków. W pojemniczku do pracy wzięłam dwie marchewki, na podwieczorek mam jogobelle light. Z obiadem to się okaże, co będzie, ale na kolację robię kalafiora w curry. Mniam, już się cieszę!
Wczoraj wracając z pracy kupiłam w sumie trzy siatki warzyw i owoców. Aż miło nosić takie rzeczy! I zobaczyłam, że cukinia jest już po 6 zł, tak więc jeszcze w tym tygodniu z niej coś upichcę. Ciekawe, jak smakuje cukinia gotowana? Ja zawsze duszę, griluję albo piekę. Pewnie najlepiej ją na parze jakby co. Mniam, taka jędrniutka. A może podduszę ją z pomidorami i dużą ilością bazylii?
Jak fajnie jest, kiedy świeżych warzyw i owoców wszędzie pod dostatkiem i w przystępnych cenach!
Ps.
Wczoraj nastąpił rozćwiczania się dzień drugi. Boli mnie więcej mięśni niż wczoraj. I chce mi się jeszcze!
Ps. 2
Jak niektórzy to robią, że mają na pasku wagi dokładne dane? Znaczy np. 65,7 a nie tylko 65? Mi zaokrągla przy tworzeniu kodu.
-
Wkra hej :D
Mnie tez cieszy lato, bo pelno jest owoców i warzyw w coraz dostepniejszych cenach :D
Wlasnie sobie schrupalam jabluszko i moze na jeszcze jedno sie skusze. A lodowce czeka na mnie arbuz i kupilam sobie jeszcze grejfurty,manadarynki i pomidory.
Wczoraj na obiad zrobilam zas przepyszna surowke z salaty, ogorkow i pomidorów. Pycha.
:D
-
ojoj, wkra, ależ mi narobiłaś ochoty na cukinię!! od razu zapewniam, że gotowana też jest pyszna! ja lubię z niej robić coś w rodzaju leczo na przykład. mniam! :D
gratuluję postępów wagowych, a przede wszystkim gratuluję zwiększającego się zapału doćwiczeń!! :wink: ja marzę o rowerku, ale mój "sprzęt" jest niestety 300km ode mnie,ehhhh...!! tak to jest jak się wybiera studia na drugim końcu Polski:P Pozdrawiam!
-
mniam! aż mi ślinka pociekła :D
-
No właśnie. Nie rozumiem jak ludzie mogą nie lubić takich pyszności. Ja bez mięsa się obchodzę w razie czego bezstresowo, ale jakby mi ktoś miał warzywa i owoce zabrać. Umarł w butach!
Dziś dziwnie dietowo. Na śniadanie płatki i choć ciut więcej niż zwykle, to głodna byłam strasznie. I Marchewka pogryzana nie pomogła. Kiedy więc poszłam na obiad planowałam furę warzyw alboco. A tu figa. Bo albo sałatki (niezbyt ciekawe), albo kawałek kalafiora, albo same tłuste rzeczy!
No i zjadłam po 100g ogórka zielonego, kalafiora i truskawek. I już po 2 godzinach poczułam głód. Zeszłam więc na dół i nabyłam jeszcze kanapkę. Bułeczka razowa wielozbożowa czy jakaś + margaryna + jajko + warzywa. Och, jakie pyszne pieczywo!
No i już jest dobrze. Koło 17 zjem jeszcze planowo jogurt i będzie super.
Ale się nam pogoda zrobiła, co? Od rana lato, a teraz prawdziwa letnia burza!
-
o rany..
wkra jestem pełna a nawet przepełniona podziwem :!::!:
ja nie potrafie tak zebrać się w sobie,liczyć kalorii,wymyślać co zjem (ale to aqratnie jest dlatego ze mieszkam z rodzicami..wiec raczej o tym nie mysle)
nie no,naprawde gratuluje samozaparcia
i coraz bardziej dochodze do wniosku ze można się odchudzać tylko i wyłącznie latem :!:
owoc goni owoc,a warzywa warzywa ;)
choć mnie ostatnio minęła ochota na jedzenie czegokolwiek..póki co błogosłaię truskawki..póki są trzeba je jeść bo potem znowu trzeba będzie na nie rok czekać..ale poza tym to zupełnie nic..no może jeszcze tradycyjnie sałatka:pomidor,ogórek,cebula i ewent rzodkiewka i kukurydza. ale też pewnie znudzi mi się niebawem..
ja generalnie jestem nabiało żerca..mleko,jogurty i serki..jadłabym tego nieskończone ilości..tylko nie samym nabiałem człowiek zyje.
ech strasznie wybrednym dzieckiem jestem pod względem jedzenia..no i nawet takie wybredne stworzenie potrafi nagromadzić nadmiar kilogramów..echh..
ale staram się z tym walczyć..muszę..i to nie tylko dla siebie..
bo fakt też jest taki,że po pierwsze jestem wyższa od mojego mena a do tego 10kilo cięższa..on jest taki chudziutki (sqbaniec ma błyskawiczna przemianę materii..) no i jak staniemy tak obok siebie to mimo wszystko nie za ciekawie to wygląda..bo stoi obok niego taki kolos wysoki i szeroki :| i trzeba to koniecznie zmienic..dlatego walczę z tą wagą..kiedyś się z nim wyrównam..
szkoda że nie można zrobic tak że ja mu dam swoje 10kilo nadwagi a on da mi tą niedowagę..marzenie nie do spełnienia..przynajmniej nie tak na raz ;)
pozdruffa
-
Dum, moja droga. Niezmiernie mi miło, że tak myślisz o mnie dobrze, mam nadzieję, że rzeczywiście są powody ;-)
Ale rozkładając na części pierwsze, nie ma nic nadzwyczajnego. Liczenie kalorii moje polega głównie na wpisywaniu ich do dzienniczka tu, na diecie i korzystania ze ściąg. Znaczy, staram się wpisywać na bierząco, co powoduje, że wiem ile jeszcze mi zostało. A wartości kaloryczne niektórych, najczęściej spożywanych przeze mnie rzeczy już sama pamiętam.
Planowania tak na prawdę nie ma zbyt wiele. Rano wymyślam co na śniadanie, w pracy wybieram z gotowych produktów (taka jakby stołówko - restauracja), dopiero więc w ciągu dnia myślę nad kolacją. No i w weekendy. Oraz zabieram ze sobą do pracy jogurt i jakąś marchewe, czy jabłko. Wcale nie wielka filozofia! :-)
A dziś wieczorkiem, zgodnie z planem zjadłam kalafiora z ziemniakami po bombajsku (rewelacja! polecam). Policzyłam wszystko i wychodzi mi, że porcja ma jakieś 21-230 kcal, przy założeniu, że to co mi wyszło dzielę na cztery porcje. Zjadłam więc mało kalorii, a czuję się najedzona jak dawno nie. No i w ogóle przedobre to było.
I jeszcze deser truskawki + jogurt + 1/2 łyżeczki cukru. Mniam! I elegancko doszłam pod 1000 na dziś. Jeszcze ćwiczenia i pójdę po łózka poczytać, albo i co innego ;-)
Jedyna kiepska rzecz w tych moich ćwiczeniach, to to, że czas na nie mam w zasadzie dopiero koło 22. Chyba lepiej by było z samego rana, ale co poradzę, że kompletnie nie mam jak? No nic, idę się poprzebierać i wołam narzeczonego do pomocy. Pilnuje, żebym dobrze robiła. No i wiecie, żebym w ogóle robiła. :) Dobranoc!
-
Wiecie co? Dopiero trzeci dzień ćwiczeń, ale czuję, że z każdym dniem jest lepiej! I dzięki temu jeszcze bardziej chcę poćwiczyć jutro. I zaczęłam gdzie się da wchodzić po schodach. :P
-
dziendoberek :)
wkra..moim zdaniem kazdy czas na cwiczenia jest dobry..mnie sie tez zdarza wchodzic na steper po 22ej,a biorac pod uwage ze drałuje na nim przez godzine to troszke pozno koncze ;) ale za to potem zasypiam jak niemowlak..i wcale mi to nie przeszkadza ;)
dobrze że Tfuj narzeczony Cie kontroluje i mówi Ci co i jak..bo bez tego przy ćwiczeniach na brzuszki,i wogóle przy ćwiczeniach ani rusz..ja dziękuję sobie że kiedyś co nieco pochodziłam na aerobik i wiem mniej więcej jak co robić..a do tego moja koleżanka całkiem niedawno zrobiła kurs instruktorski to jakby co mogę do niej tyrknąć i o coś tam się zapytać..choć póki co nie odczuwałam takiej potrzeby :oops:
a moje liczenie kalorii wogóle nie ma miejsca..nie liczę..nie mam na to siły..ale jem mniej..wystarczającą ilośc ;) i najważniejsze to to,że po 19ej staram się nie jesc..z wyjątkiem wtorków i czwartków,bo wtedy mam anglika i w domu jestem ok 20ej..czyli wtedy aqrat mam pore spozywania posilku podobna do Twojej ;) najczesciej sa to truskawki albo jakies tam warzywka ;)
i to wystarczyło żebym ruszyła ślimaka w trawie :D:D
miłego dnia :)
-
Super Dum. WIesz, najważniejsze to znaleść dobry sposób na swój organizm. Ja widzę np. że chudnę jeśli jem 1000, a stoi moja waga jeśli zjem 700-800 (nie celowo!). Chyba organizm stwierdza, że skoro dostaje tak mało, to trzeba oszczędzać jak się da.
Wszystko mnie boli, ale mogę chodzić, a ochota na ćwiczenia rośnie. Waga też powiedziała mi miłą rzecz, więc dzień zaczęłam w dobrym humorze. Jeszcze żeby pogoda się poprawiła.
A na śniadanko 2 x wasa z serem żółtym light, 1 z serkiem light do smarowania (toska? albo jakoś tak) + warzywka. Mniam mniam. Do pracy wzięłam standardowo jogobellę i tym razem jabłko.
Powodzenia dziś, dziewczyny!
-
Wkra, zycze udanego i dietetycznego dnia :D
Ja dzisiaj na sniadanie zjadlam serek waniliowy, a do pracy wzielam owoce: jablka i truskawki :wink: U nas za truskawki place 3 zl/kg. To juz dobra cena. W szczegolnosci, ze kupilam duze i dorodne. Pomidory zas kupie po pracy. Mam takie specjalne miejsce, gdzie babka ma ladne i wczoraj sprzedawala po 4,6 zl/ kg :D
Ach, jak ja uwielbiam lato :D
-
Wczoraj przyjaciółka kupiła truskawki po 2 zł! Koło mnie niestety gorzej, bo jeszcze 5-5,50 kosztują. Ale co tam. Pomidory rewelacyjne, pachnące za 5 zł. No i ta cukinia za 6. ;-) Dziś nic nie gotuje, bo zostało z wczoraj. Tylko odgrzeje. Ależ mam smaka. Idę umyć jakbłko!
-
podobno gdzieś koło mnie też już są po 2zł..? trzeba sprawdzić:) w ogóle to już niedługo trzeba będzie kupić większą ilość tych truskawek i zamrozić, żeby na zimę było:) ale to dopiero po przeprowadzce, bo przecież nie będę się przeprowadzała z workiem mrożonek, hehhe;) pozdrawiam, wkra! i wytrwaj z tymi ćwiczeniami:)
-
Wiecie co? Ja wiem, że porady na takiej stronie jak tymbarkfit.pl są generowane automatycznie, z gotowych odpowiedzi i w ogóle.
Ale i tak śmieszne jest zobaczyć odpowiedź :
Według aktualnych norm wartość wskaźnika BMI dla kobiet powinna mieścić się w granicach 19-25. A więc oceniając obiektywnie waga, którą chcesz osiągnąć 68 kg jest wciąż za wysoka - gdy ją osiągniesz Twoje BMI będzie równe 25 czyli wciąż będzie zbyt wysokie. Przy Twoim wzroście maksymalna prawidłowa waga to 68.1 kg.
Hehe ;-) Generalnie to ja wiem, że przy moim wzroście to 68 jest górną granicą normy. Ale nie chcę sobie zakładać niewiadomo jak wybujałych celów. 68 jest wagą realną. A jak uda mi się schudnąć bardziej, to będę szczęśliwa. I tyle.
Ps.
Czytam sobie wyniki, generalnie wychodzi, że jem dobrze. Ale dowiedzieć się z takich porad można też rzeczy nietypowych. Np, że Ryby w sosie własnym to wspaniała podstawa szybkich i smacznych podstawek. ;-)
-
ja bym dała za truskawki prawie każdą cenę...w granicach rozsądku o3wiście..powiedzmy że do 8zł ;) dziś pewnie znowu będzie kolejna porcja..o ile daddy coś kupi,bo ma możliwośc kupienia takich ładnych,dużych i słodziutkich :D mniammi..już mi ślinka leci.. :|
-
Ty mi tu smaka nie rób! Ja truskawki dopiero w domu, tam smakują najlepiej. Bo i toważystwo dobre. A może nawet dziś nie będzie? Może jakieś inne owoce? Pożyjemy zobaczymy. ;-)
Dziś nie zdążyłam zjeść jabłka, na lunch więc, o 12, zjadłam kalafiora i trochę cielęciny duszonej z warzywami i winem. Najedzonam bardzo, a na resztę dnia jeszcze dużo jedzenia w planach. Bo ja nie wiem jak to robię. Przy założeniu, że tabele nie zaniżają wartości kalorycznych... Jem i jem, a kalorii niewiele. Nie żebym narzekała... :-)
-
Wkra, wiesz, ze u mnie arbuz kosztuje juz nawet 1,9 zl/ kg :D Takie troszke brzydsze, bo takie ladniejsze to 3zl/kg
No ja nie wiem, jak wszystkim udaje sie zrobic ten test na tymbarku, ja dochodze w ankiecie do kroku bodajze 3 i wtedy pojawia sie ikonka "popraw" ( a ja nie chce niczego poprawiac, bo wszystkie dane sa OK), nie ma przycisku "dalej" i nie wiem, jak mam dalej kontynuowac ten test. Strasznie mnie to wkurza :cry:
-
Ech,
no w koncu znalazlam swoj błąd i zrobilam nareszcie ten test :D
Wkra, no ja jestem troszke nizsza od Ciebie, mam 162 cm :lol:
-
Własny błąd najtrudniej wyśledzić. No i jak? Co sądzisz o tym co ci napisali?
A twoja waga jest dla mnie i tak niewyobrażalnie mała. Ale to chyba temu, że chyba jedynie w dzieciństwie miałam podobną. Ja o takiej nawet nie marzę, nawet nie wyobrażam sobie siebie takiej chudej. Ale 58. To by było coś. Pytanie tylko co by zrobił mój narzeczony, bo on lubi duże kobiety ;-)
-
Kiedyś musiało się to stać. To była tylko kwestia czasu. No bo jak to tak okres się zaczyna, a ja mam mieć dobry humor? Po prostu mi się górna część ciała nie zgrała z dolną. Ale już wszystko w normie. Od dwóch godzin humor systematycznie się psuje. I już jest zły. Zakopać się pod kołdrą. Nawet nie mam ochoty jeść, taki mam kiepski nastrój. Na liczniku (to tak, żeby na temat było) mam 473 kcal. Jogurt leży i czeka na lepsze czasy bo nie mam na niego ochoty. A w pracy nuda. I same nieprzyjemności. Idę się chyba pokłucić z szefem. O zaległą zmianę w umowie. A co.
-
Wkra, i jak przebiegła rozmowa z szefem??? :?:
Mam nadzieje, ze humorek troche Ci sie poprawil i ze zjadlas cos wiecej.
Sama ostatnio stwierdzilas, ze jak zjadasz mniej niz 1000 kacl, to waga stoi w miejscu, tak wiec Wkra ruszaj do lodowki po cos na ząb, ale zdrowego i dietetycznego :wink:
-
Ech, Betsabe. Trwała dwie minuty w tym odebrany przez niego telefon. Stwierdził, że się tym zajmie i idzie zaraz porozmawiać o tym z Prezesem. Po czym do mojego wyjścia (pół godziny) siedział w swoim pokoju i pracował. Szanse szacuję tak : 50% nie zrobi nic, 25% zrobi i osiągnę jedną bądź obie z rzeczy o które prosiłam, 25% zrobi ale Prezes powie 'nie'. Zobaczymy. Co się nadenerwuję to moje.
Ale odkąd wyszłam z pracy humor się poprawia. Może nie do końca, szczególnie, że Mężczyznę strasznie boli głowa (i kto się mną zajmie?), ale nie jest źle.
Dojadłam wczorajsze danie po bombajsku jak tylko wróciłam, co dało jakieś 700 kcal. A teraz, póki nie jest późno jeszcze idę zjeść kanapkę z pumperniklem. Z owoców nici. Tak lało jak wracałam, że nie miałam ochoty iść po zakupy. Ale w okolice 1000 dobiję i mam nadzieję, że jutro będzie mnie znowu mniej.
Ps. Zrobiłam przegląd szafy. No i się zawiodłam. Do dobrego wyglądania w większości nienoszonych rzeczy jeszcze mi daleko. Choć w większości się zapinam, a to już zmiana. No nic. A wieczorkiem ćwiczenia. (Jak się kładę na brzuchu to mnie wszystkie jego mięśnie bolą!)
-
to znaczy że ćwiczysz :D
jak ja to zawsze mówię gdy mnie coś boli po dawce ruchu..
czuję że żyję ;)
a może nie będzie tak źle z tym prezesem ;) grunt to chociaż nutka optymizmu ;)
oj chyba musze spadac z kompa bo nadciąga burza...albo tak tylko straszy :roll:
-
Witaj Wkra!
Nareszcie mi sie udalo wpasc do twojego "domku". Przepraszam, ze tak rzadko, ale juz za tydzien, bede cie odwiedzac baaardzo czesto.
Bardzo ci dziekuje za cale wsparcie w zwiazku z tymi cholernymi egzaminami. Naprawde super babka z ciebie!
I ciesze sie, ze bombajskie jedzonko ci smakowalo. W sumie jest taka specjalna indyjska przyprawa do tej potrawy, ale jak jej nie mam, to gotuje z curry i tez jest pycha. Dobrze, ze tez ci smakowalo!!
I jak tam pocwiczylas ladnie??
http://img.123greetings.com/eventsne...11-26-1068.gif
-
Magdalenko, zapraszam jak tylko będziesz mogła. Wiadomo, najpierw obowiązki!
O jakiej to specjalnej przyprawie mówisz, czy aby nie o kuminie? Pisz koniecznie, bo ja przyprawolub jestem i lubię mieć różne dziwne. ;-) Masz więcej takich pysznych przepisów?
A poćwiczyłam i owszem, choć tylko podstawowe ćwiczenia, bo nieskoordynowanych dodatków dziś, bo mi wyszło koło 23 i przydałoby się iść w kierunku spania.
Dum, ano ćwiczę. Chociaż formę mam tak żałosną, że póki co nie należałoby tego nazywać nijak. ;-) W kwestiach pracowych wypowiem się jutro. Teraz jestem w domu i mam wolne. A co. I jak z burzą? Była czy tylko się zbierała? U nas lało ja z cebra i grzmiało tak, że niemal się trzęsło.
-
No koniecznie trzeba będzie zacząć te energiczne spacerki zamiast siedzącej kawy...
-
dziendoberek :D
wkra..no już nie przesadzaj,każdą rzecz kiedy staramy się nawet ruszyć naszą kończyna górną czy dolną i poskładać siętrochę w środku można nazwać ćwiczeniem ;) w końcu w jakimś celu ruszasz tym ciałem :P
a burza była a i owszem..i chyba do tego moje osiedle było w epicentrum..masakra pioruny latały jak popieprzone,grzmiało częsciej niż się błyskało..w gruncie rze3 takie burze mają w sobie coś fajnego,tylko ja ostatnio tyle rze3 się nasłuchałam,jak to piorun potrafi spalić komputer,że wyłaczam maszyne 3m prędzej jak tylko jest jakas groźba jej przyjscia :]
z moich ćwiczeń z godziny zrobiło się wczoraj tylko pól..bo komp wyłączony,więc z moim menem nie mogłam gadać,a w tv był nudnawy repertuar..ale nie mogę powiedzieć że nie zrobiłam nic ;)
tymczasem pozdrawiam znad miski z jogurtem i "wsadem"
miłego dnia :D:D
-
Witajcie w tych pięknych okolicznościach przyrody i niepowtarzalnych. Piątek mamy! Co prawda dopiero początek, jeszcze 7 godzin do odbębnienia w pracy, ale za to potem już tylko weekend. Do końca tygodnia!
Wstaję ostatnio w kiepskim nastroju. Dziś to pewnie przez niewyspanie, bo zamiast iść spać oglądałam pojedynek pianistów, ale i tak. Na szczęście później wychodzę z domu, odkręcam szybę w aucie i jadę wdychając świeże spaliny. I jakoś tak zawsze ciut lepiej dzięki temu.
Wczorajszy dzień dietowo muszę zaliczyć do udanych. Zjadłam ostatni posiłek o 21:30 ale poszłam spać koło pierwszej w nocy, więc się nie przejmuję. Kombinuję non stop na temat rowerka, nawet próbowałam dać okazję babci, do zaproponowania, że sfinansuje naprawę jednego, co to mogłabym go mieć... ale się nie dała. :) No i zadowlona jestem, bo waga spada. Co prawda już trzeci dzień o 0,1 kg na dobę, ale to zawsze coś. Inna sprawa, że spodziewałam się, choć przez pierwszy miesiąc - dwa chudnąć szybciej niż 3 kg miesięcznie. Znaczy.. no w tym miesiącu i przy tym tempie wyjdzie cztery zrzucone, ale w końcu jakoś muszę pomarudzić. ;-)
W ... jakby tu zacząć ten ostatni akapit od 'w' ? :-) Jakoś tak Wyszło. ;-) że nie pasuje mi nic. Dziś nie mam w pracy marchewy ani jabłka. Bo mi się zapasy skończyły w domu. W ogóle czekają mnie dziś / jutro jakieś większe zakupy, bo w lodówce już prawie nic nie ma. Tak więc miłego dnia.
-
Wkra. napewno waga spadnie. widzie, ze wskrobujesz sie na waga, tak jak ja..czyli codziennie...hihi..ciagle z nadzieje, ze juz jest iles tam mniaj. Patrz jaki czlowiek niecierpliwy, nie? przeciez tego sadelka tez nam w jeden dzien nie przybylo:-)
Tez ide dzis na zakupki, bo lodoweczka pusta jak nie wiem.
Pozdrawiam i zycze milego weekendu dietkowo-sportowego.
http://img.123greetings.com/eventsne...1-49-1068b.gif
-
Odkąd mam wagę elektroniczną, ważę się codziennie. A nawet dwa razy dziennie, bo i przed pójściem spać nieraz. Kiedy waga stoi, albo podniesie się z jakiegoś powodu to stres, ale na codzień kiedy powoli bo powoli, ale spada, to humor poprawia od samego rana. I czuję, że wszystko mam pod kontrolą. :)
Na zakupy to muszę jakąś listę wysmarować, bo dużo różności potrzebuję. I chyba skuszę się na cukinię w ten weekend. :)
-
Wkra, ja tez mam manie codzienngo wazenia :roll: Ale czasem mysle, ze nie warto wazyc sie codziennie, bo jak waga stoi w miejscu (albo czasem pokaze ciut wiecej), to juz humor zepsuty i przechodzi ochota na dietkowanie.
Lepiej wazyc sie co tydzien lub nawet jeszcze rzadziej np co 10 dni. Wtedy mysle, ze efekty bedą widoczne lepiej :wink:
-
waga spada Ci moze pomału, ale za to bezpiecznie i pewnie też bezpowrotnie:) nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło...
udanych zakupów! i z listą to dobry pomysł bo przynajmniej nie kupisz setki niepotrzebnych rzeczy, a i czas zaoszczędzisz:) miłego dnia:)
-
Betsabe Ja też nieraz myślę, że lepiej by efekty było widać jakbym się ważyła co tydzień. A potem i tak staję rano na wagę. Przyzwyczaiłam się już. :)
Agnes Obyś była dobrym prorokiem w temacie tej bezpowrotności! I oszczędności na zakupach. :) Choć od jakiegoś czasu zużywam dokładnie wszystko co kupię. Lista mi wyszła strasznie długo, a połowe jej obiętości dają warzywa i owoce. Mężczyzna dostał zaliczkę możemy więc sobie pozwolić (mam nadzieję) na zrobienie za jednym razem większych zakupów.
Na obiad w pracy były znów niemal same tłuste rzeczy. W efekcie więc zjadłam kalafiora, brokuła, troszkę gotowanej marchewki oraz sałatkę owocową głównie z kiwi i arbuzem. Wszystko razem ważyło jakieś 450g. I znów po obiedzie wychodzę koło 500 kcal. Nikt mi chyba nie uwierzy, że obiad jest moim najważniejszym posiłkiem. ;-)
Ps. Kombinuję nad rowerkiem. Ból polega na tym, że jak kupię części to po pierwsze nie mam 100% pewności, że będzie działał, po drugie, może się okazać, że nie starczy potem na jedzenie. I mówię to całkiem poważnie. Ech te wybory życiowe.