-
Najmaluszku, u nas też się nieczęsto zdarza takie popołudnie ale nie martw się i wam się uda ;-) Co zaś do wczoraj to raczej nie do opowiadania na forum po prostu. Nic co by nas dotyczyło bezpośrednio ale wystarczyło.
Dziś jednak piękny wiosenny dzień się zapowiada, chmur niewiele, słońce świeci, chodniki uprzątnięte po zimie i psach więc już nie śmierdzi. Staram się więc mieć dobry humor, popijam herbatkę z dzikiej róży, a na śniadanie zjadłam otręby + cheeriosy + mleko, strasznie mi podpasował ten zestaw ;-) Waga spada codziennie 0,1. Kilogram tygodniowo z tego nie wyjdzie ale oby tylko utrzymało się to tempo, a będę zadowolona.
Miłego dnia dziewczynki i idę poczytać co u was!
-
Zosiu,
mam nadzieję, że dziś będzie lepiej niż wczoraj. U mnie jeszcze hmuro, ale mam nazdsieję, że szybko rozwieje chmury.
Trzymaj się i dbaj o siebie.
O soczewkach napisałam u siebie.
A jeczsze jedno a propos soczewek mi się przpomniało:
w pracy zajmuję się owiewkami, a że oba słowa są podobne, to ja często te owiewki na oczy zakładam. Szkoda, ze to nie przetłumaczalne jest na inne języki świata :)
-
Hej, Zosieńko, za oknem znowu słońce dziarsko świeci, aż chce się żyć :P
Miłego dnia życzę bardzo wiosennie :D
-
No i figa ze słońca. Chmurzyska na całego. Choć na szczęście jest dość jasno. Piję kolejną herbatkę i zjadłam danio z muesli (bardzo mi smakuje) czyli na koncie 380 kcal. I dobrze.
Milasku, zaraz pobiegnę przeczytać co napisałaś, a apropos owiewek to rzeczywiście, aż szkoda, że nie przetłumaczalne.
Humor mam dobry bo staram się o wczoraj nie myśleć. Najgorsze jednak jest to, że powinnam usiąść, sytuację rozrysować i zapisać co pamiętam bo będziemy jako świadkowie zeznawać pewnie, a z doświadczenia wiem, że po trzech miesiącach niewiele się pamięta.
Kasiu, humor mam dobry ale słońce chyba całe poszło w twoją stronę bo u mnie same chmury w okolicy. A miłego dnia wzajemnie ;-)
-
Zosiu,
ja też lubie to Danio, bo sycące jest i samczne, ale dość kaloryczne. Zresztą ja wogóle fanką wszelkich serków i jogurtów z dodatkami jestem a mnie to gubi.
Co do wczoraj, to może rzeczywiście, siądz rozrysuja jak najszybciej. Będziesz mogła wtedy zapomnieć. Wiesz takie napisanie, albo wygadanie pomaga czasami. Trzymaj się dzielnie.
O a u mnie właśnie słońce zaczeło wyglądać. Mam nadzieję, że i u Ciebie.
papa
-
Zosiu to słoneczko, to chyba do mnie przyszło, bo zrobiło się jasno i wiosennie. Obiecuję ( specjalnie dla Ciebie ) pić co najmniej 2 litry. I nawet , jak wieczorem będę już pełna, to pomyślę sobie , że Zosia mnie pilnuje i od razu ręka sięgnie po butelkę.
Zosiu wiesz co mnie zawsze uderza w Twoim menu ? Że Ty nigdy nie jesz niepotrzebnych rzeczy, czyt. przekąsek. Ja jak byłam na 1000, to zawsze po głównym daniu , musiałam jeszcze zjeść choćby parę sztulk moreli lub suszonego ananasa. Nawet teraz na SB po obiedzie biorę sobie do kawy cukierka bezcukrowego,chyba tak bardziej z przyzwyczajenia. A Ty wszystko zgodnie z planem.
Czyli główne zaplanowane posiłki i zero podjadania...............
Buziaczki
-
Dzisiejsza pogoda nie może się zdecydować ale to dobrze bo przynajmniej co jakiś czas wychodzi słońce. Jak fajnie, że jasto na dworze, tak bardzo mi tego brakowało! Trochę zaczęła mnie boleć głowa ale chyba po jedzeniu pójdę się przejść, może minie. A teraz popijam sobie wodę z cytryną. Dziś już nie wchodzą mi napoje tak jak wczoraj, dopiero litr mam w sobie ale to i tak dość.
Milasku, kiedyś się nie brałam za tak kaloryczne jogurt czy serki ale teraz wolę zjeść coś takiego na drugie śniadanie, a na obiad w pracy jakąś kaszę tylko czy coś. Bo ostatnio żeby bilans się zgadzał jadałam naleśniki czy kluski. Fakt, małe porcje ale smażone i tak. No i zrobię jak mówisz ale wieczorem w domu, na spokojnie. Poproszę męża żeby zrobił to samo, zobaczymy co nam wyjdzie i schowamy do czasu aż coś w sprawie będzie się działo. Brr. Dobrze, że byliśmy razem.
Asiu, super, bardzo mi się twoja obietnica podoba i mam nadzieję, że nie będę się musiała przypominać pod tym względem ;-)
Jeśli chodzi o przekąski to ja po prostu wiem, że zawsze mnie one gubiły. Jak już czuję się głodna to staram się zjeść coś co może udawać posiłek. Jabłko, mandarynkę czy coś, a nie jakiś drobiazg. Teraz za waszą radą skubię pestki, dziś już tak mniej więcej płaską łyżeczkę zjadłam. Ale staram się nic poza tym. No i znalazłam patent na oszukanie organizmu. Kiedy mam ochotę coś skubnąć, np gartkę płatków czy coś to robię to w trakcie przygotowywania posiłku. Siup do buzi, a 20 minut później kolacja i organizm chyba nie zauważa, że cos skubnęłam nieplanowanego ;-)
Cukierki mnie nie ciągną, noszę za to ze sobą tictaci i czasami po posiłku sobie wezmę dwa albo gumę, żeby odświeżyć oddech.
Jutro już piątek. Sobotę mam już zaplanowaną a na niedzielę żadnych pomysłów poza rozpisaniem diety mężowi w końcu ;-)
No i jeszcze muszę się wam pochwalić. Zawsze miałam straszny celulitis na udach, pośladkach, a nawet trochę na łydkach i ramionach. Na początku tej diety, w maju zeszłego roku było chyba najgorzej w historii. A dziś rano tak sobie popatrzyłam w lustro i stwierdziłam, że chyba nigdy moja skóra nie była tak gładka. Oczywiście są jeszcze obszary (głównie u góry ud i dole pośladków) którym daleko do gładkości ale jest nieporównanie lepiej. Czas powoli się brać za walkę z kolejnym problemem w tej okolicy. Pajączki. A mam ich całe mnóstwo. Stosowałam różne kremy z kasztanowca, łykam ciągle (a od 4 miesięcy nieprzerwanie) preparaty z rutyną na wzmocnienie ścian ale co zrobić z tymi co już powstały? Macie może jakieś pozytywne doświadczenia z walką z żyłkami? Grażynko, jak ten krem z Avonu, który kupiłaś?
Oczywiście słyszałam o laserowym usuwaniu ale słyszałam też, że kiedy robi się to na twarzy to szybciej powstają nowe na miejsce tych usuniętych tudzież zamkniętych. Robiłyście kiedyś taki zabieg? Ile to może kosztować? Będę wdzięczna za wszystkie informacje jakimi możecie się w tym temacie podzielić. Uff, ale mi post-gigant wyszedł ;-)
-
Zosiu to aż tak się podziało, ze musicie cos świadkować:-( Mam nadzieje, że juz się otrząsnełaś :-)
A słoneczko i u mnie jest :D
Ale jutro znów ma lać.... :(
Spadek wagi 1 kg tygodniowo to naprawde bardzo w porządku...
Buźka.
-
Najmaluszku, no, podejrzewam, że bez świadkowania się nie obędzie. Otrząsnęłam się i humor mi dopisuje. Dopóki nie myślę o wczorajszych wydarzeniach. Ja prognozy na nadchodzące dni nie widziałam. Mam tylko nadzieję, że weekend będzie ładny.
A spadek 1kg tygodniowo rzeczywiście jest rewelacyjny, ale obawiam się, że raczej wyjdzie mi 2kg/miesięcznie jak tak dalej pójdzie. No, narzekać nie zamierzam, byleby spadało. 24 czerwca będzie ślub przyjaciółki i chciałabym już móc się zaliczyć do osób 'w normie' albo może nawet do 'szczupłych'? Praktycznie trzy miesiące więc powinno się udać.
-
Hi hi hi fajny zbieg okoliczności :-) 24 czerwca obydwie będziemy się bawic na weselu z tym że ja na swoim własnym :-)
A Ty do tego czasu będzie laseczka :-)
-
Najmaluszku, zupełnie zapomniałam, że ty też 24! No widzisz, najwyraźniej to dobry dzień ;-) Przypomniała mi się dziś sukienka, którą widziałam w jakiejś gazecie, którejś z koleżanek z pracy i teraz robię akcję poszukiwawczą. Ciekawe czy ją odszukam. Była cudna, jasna, koronkowa, blisko ciała. Dla mnie za krótka i ze zbyt dużym dekoltem ale jakbym miała zdjęcie to mi ktoś uszyje, nie?
-
Pewnie, że uszyje :-) To trzymam kciuki zebys znalazła :-) Napewno śliczna ta sukienka :-) A ty będziesz śliczną świadkową :-)a kto będzie świadkiem?
-
Świadkiem będzie przyjaciel Pana Młodego, którego nie znam nawet z imienia ani opowieści jeszcze. Zdaje się bowiem, że nawet Panna Młoda pozna go dopiero w dniu ślubu ;-)
Muszę się pochwalić. Nie chcę wyjść na chwalipięte ale jak tak upublicznię jakiś mały sukces to wydaje mi się on bardziej prawdopodobny. A przecież musimy same siebie chwalić. No więc w restauracji mojej pracowej był dziś dzień włoski. Mnóstwo różnych pizz, makarony robione na oczach klientów, różne sosy itd. Wcześniej już sobie myślałam o pysznej pizzie wegetariańskiej, małym kawałku oczywiście. Ale tak sobie potem pomyślałam o zdobyciu celu przez Najmaluszka, o tym że w sumie to po co mi to, w domu ma być chińszczyzna z makaronem sojowym. Kalorycznie się zmieszczę ale to tłuszcz i w ogóle. I zjadłam zamiast tego sałatę z odrobiną papryki, ogórka i fety. Normalnie, uważam, że jestem dzielna.
Przed wyjściem zjem jeszcze galaretkę zotta (koło 100kcal ma), a w domu mąż już przygotuje kolację. No. I liczę, że waga doceni moją męską decyzję. ;-)
-
Zosiu to gratuluję samozaparcia w dietce, bo jedzienie sałaty , kiedy wokół unosi się zapach pizzy i innych takich , to nie lada wyczyn. Coraz bardziej mi imponujesz i jak tak dalej pójdzie , to zostaniesz moją idolką.............
A tak wogóle to sobie myślę, że jak ja bym miała dostęp w pracy do takich dobrych obiadów , to odchudzanie byłoby o wiele trudniejsze. Może to i dobrze, że pracuję w małej firmie, gdzie nawet nie ma mikrofali. Dzięki temu już wieczorem wiem , co będę jadła na drugi dzień , aż do godz. 16.00. No i nie kuszą mnie żadne pizze , pierogi, itd.......
Tylko czasami troszkę mi żal , jak moi współpracownicy chodzą po moje ulubione drożdżóweczki, a ja znów jogurt. Ale koniec marudzenia...................
Chce być szczupła, to muszę walczyć, codziennie.........
Zosieńko miłego popołudnia Ci życzę
Buziaczki
P.S. No i żeby waga doceniła Twoje wyrzeczenia
-
Zosiu,
prawdziwie dzielna z Ciebie kobieta. Sama bym tak chciała.
Normalnie dumna z Ciebie jestem. :D
Oczywiście, chwal się takim rzeczami jak najczęściej, bo Ci się nalezy.
A mi właśnie w brzuchu burczy, znak, że czas na jogurt.
pozdrawiam
-
Za dziesięć minut stąd uciekam! Jadę do mamy, która mi kupiła jakąś ponoć bardzo letnią kolorową bluzeczkę! Już się boję co ona wymyśliła ;-)
2litry wypite, a będzie jeszcze conajmniej pół, jak nie trzeci cały. Trochę pestek jeszcze dojadłam przed chwilą. Zjem galaretkę i do kolacji z mężem spokój ;-)
Asiu, a ja normalnie się czerwienię jak mnie tak chwalisz. Z tym jedzeniem w pracy wcale nie jest tak trudno bo na codzień jedzenie tu jest mocno średnie. Czasami jednak robią specjalny 'dzień' włoski, pierogowy albo jeszcze jakiś inny, sciągają kucharza skąd inąd i się starają. Dziś tak właśnie było. Ale wiesz co, na idola znajdź sobie kogoś kto nie tylko dietuje dobrze ale i chudnie. Bo ja niby wszystko super, a od listopada w kółko ta sama waga.
Emilko, kurcze :oops: dziękuję! Mam nadzieję, że jogurt smakował i wystarczył!
Pisałam już parę razy o Agacie, Nowej u mnie w pracy. No więc Agata wczoraj wieczorem rozstała się ze swoim facetem, z którym była ładnych parę lat. I tak wymyśliłam, że może na niedzielę ją gdzies wyciągnę, bo biedna mieszka sama od wczoraj. Uciekam!
-
Zosiu,
miłego popołudnia zatem. I koniecznie napisz czym Cię mama zaskoczyła.
Jogurciak z nerwów nie mogę w siebie wcisnąć :? Ale zmuszam się.
Pozdrawiam znad pracy.
Uważaj dziś na siebie
-
Emilko, ja nawet nie umiem tego pisać. Bluzka ma deeekolt, cała góra jest jakby dziergana na szydełku z wzorkiem z dziurek , a dół jest jakiś szyfonowy czy coś, półprzezroczysty. Co więcej mama kupiła mi 'emkę' i ta szydełkowa część kończy mi się dokładnie w połowie piersi! No sama nie wiem...
Angielski był strasznie fajny, rozmawialiśmy o filmach, a jako że to mój 'konik' i jak się okazało (już wcześniej w sumie) lektora też, to gadaliśmy strasznie dużo o filmach po prostu, po angielsku i w końcu nie zrobiliśmy 1/3 rzeczy, które na te zajęcia zaplanował! A wychodząc stwierdził, że następne zajęcia ma z grupą słabszą od nas i strasznie cichą i spokojną i się tam niemal nudzi po zajęciach z nami!
Potem tylko dojechałam do domu i po chwili była gotowa kolacja. Makaron sojowy z chińską mrożonką frosty (19kcal/100g!!). Zjadłam tego całą michę, a nie chce wyjść więcej niż 150 kcal, a że jedliśmy oglądając ostatni odcinek serialu to jak to odkryłam to była już 21. No i wiecej jedzenia nie będzie. A skończyłam dzień mając na koncie 850 kcal + trochę pestek! Aha i wypite ponad 3 litry w końcu ;-)
Humor mi dopisuje, choć mam trochę wrażenie, że nie panuję nad czasem i strasznie mi on ucieka. Nie mam kiedy zrobić różnych rzeczy. Mam nadzieję, że po weekendzie się to zmieni. A weekend zapowiada się super. Jutro po pracy sprzątanie tego chlewu w końcu (w ramach ćwiczeń). W sobotę ćwiczenia na nogi czyli dodawanie gazu w drodze do Lublina ;-) W niedzielę natomiast napewno kawa z przyjaciółą i mam nadzieję, trochę czasu spędzonego z Agatą (z pracy). Bardzo się ucieszyła na propozycję, mamy się domówić w sobotę.
-
Hej Zosiu...
Jeju, ja tez bym chciala, zeby doba byla dluzsza.. Brakuje mi na wszystko czasu normalnie... A tyle rzeczy chcialabym zrobic...
Widze, ze znow ruszasz w droge na wekend.. Ale masz ciekawie..
Widzisz, jak to fajnie wyszlo z Agata... Dobrze miec choc jedna przyjazna osobe w pracy.. Wtedy sie czlowiek nie czuje jak kompletne- nie -wiem- co...I o wiele lepiej sie pracuje...
Zycze ci jutro milego dzionka...
-
Witaj Zosiu :)
kurcze, mi też czas przelatuje przez palce... :roll: :wink: dzień za dniem ucieka.. dopiero był nowy rok.. a tu juz koniec marca... :roll: :wink: ech..
Zosiu fajnie, ze chcesz pomóc kolezance w takiej trudnej chwili... już dziś życzę miłego spędzenia czasu z Agatą i w ogóle piątku całego i soboty! :D pozdrawiam gorąco :)
-
Za oknem coś się zepsuło, jest buro i ciemno. Nie taką pogodę zamawiałam!
No ale wracając do tematu czy raczej, dopiero do niego idąc. Właśnie zjadam to co zwykle ostatnio, herbatka pu-erh fantazja (już nie pamiętam co ma w środku ale pachnie rewelacyjnie i niespecjalnie słodko) już się parzy. Lubię moje poranne rytuały: ważenie, balsamowanie, karmienie kota, a zaraz po nim wstawianie wody na herbatę. Jeśli nie zaspałam to śniadanie jem przy komputerze pisząc kilka słów bądź czytając co u was. Odpowiadając na gg na zadane w nocy pytania itd. I nawet szarość zaokienna mi humoru nie popsuje.
Wczoraj wieczorem podjęłam decyzję, że bluzkę muszę jednak mamie oddać, nie ma szans bym ją kiedyś włożyła. Będę się musiała nieźle nakombinować żeby mamy przy tym nie urazić ale w końcu chyba między innymi polega dorosłość.
Hana, oj tak, złożyłabym petycję o przedłużenie doby, choćby o 4 godziny ale obawiam się, że może to nie przynieść zamierzonego rezultatu ;-)
W sobotę wyruszam, ja strasznie lubię być gdzieś indziej, jeździć, odwiedzać nowe i stare miejsca. W okresie licealnym wszystkie pieniądze jakie miałam wydawałam na a) konie b) kino c) wyjazdy. Nieraz spędzałam poza domem 3 weekendy w miesiącu. Teraz nie jest to tak łatwe (choćby dlatego, że spora część znajomych przeprowadziła się do warszawy lub za granicę) ale staram się. To mój żywioł trochę.
Anikasku, Agata od pierwszej chwili zrobiła na mnie dobre wrażenie i jakoś się zgadałyśmy. Wczoraj jak weszła do pracy to już wiedziałam, że coś jest nie tak. I w sumie obawiałam się jak zareaguję na spotkanie poza pracą. Mam jednak nadzieję, że będzie fajnie, bezstresowo i że trochę się rozerwie, przestanie myśleć. O.
Dojadam, biegnę się myć i do pracy!
-
Hej, Zosiu, życzę Ci miłego dnia w pracy i udanego weekendu :D
Pogoda rzeczywiście niezbyt łaskawa, ale dobrze, że choć nie pada (narazie :wink: )
-
Zosiu
w wolnej chwili poszukam specyfików na pajączki :roll: ja mam głównie na policzkach - kiedyś zamykałam w gabinecie kosmetycznym elektrokoagulacyjnie - na jakis czas pomogło :wink: w tej chwili proponuja laserowo, ale sa to straszne koszty....krem ,który kupiłam z Avonu wyraźnie rozjaśnia i myślę,że efekty się pojawią :D
Do jutra na dłużej
***
Grażyna
-
Kasiu, obawiam się, że to 'narazie' jest słuszne. Ale co tam.
Właśnie pogryzam sobie marchewki, przede mną stoi kubek herbaty z dzikiej róży i butelka wody z cytryną i jest dobrze. ;-)
W najbliższym czasie mam trochę spraw związanych z samochodem. Np. wczoraj bodaj odkryłam, że mam mało oleju, a butelka która powinna być w domu zaginęła. Co więcej wsiąkła też zawieszka z informacją jaki to był olej więc trochę się martwiłam. Zawieszka jednak odnaleziona, kolegę z pracy - kierowcę poprosiłam by gdzieś po drodze mi kupił literka ;-) Więc przed wyjazdem jeszcze tylko doleję i będzie dobrze.
Niestety, w przyszłym tygodniu muszę poddać go corocznemu testowi, a mam popękany przedni zderzak. Obawiam się, że muszę uzbroić się w uśmiech blondynki i męża który się ze mnie nabija, że głupia zderzak WCZORAJ rozbiła. Oby zadziałało. A w maju kończy się ubezpieczenie.
Kasiu, swoją drogą to zazdroszczę, że na egzaminie miałaś sprawdzanie płynów itd. Mnie nie miał kto tego nauczyć!
-
Zosiu, powiem Ci szczerze, że z tymi płynami to dobrze wymyślili na egzaminie.
Wiem, gdzie dolać oleju, gdzie płynu chłodzącego, gdzie do spryskiwaczy i hamulcowego...
Hihi, taki znawca ze mnie :D
No i jeszcze kazali wiedzieć, gdzie jest filtr powietrza, pasek klinowy (jak się urwie), akumulator i takie tam, no to wiem :roll:
-
Kasiu, ja też uważam że wprowadzenie tej zmiany (jako jednej z niewielu) było absolutnie słuszne. Mnie tego nie uczono i oczywiście sama doszłam z czasem co jest co ale wcale nie było to takie oczywiste. A gdzie jest pasek klinowy to się dowiem chyba dopiero jak się (tfu tfu) urwie. Wiedziałam w maluchu gdzie jest, bo tam pękał często ;-)
Cała torba marchewek zjedzona. No, może jakieś 200 g. Do obiadu starczy, na koncie 0,8l herbat i zabieram się za wodę ;-)
-
Co do marcheweczek, to na zdrówko, ja je bardzo lubię, nawet gotowane :wink:
-
Kasiu, ja się domyślam, że nie tylko w tym! ;-) Ja marchewki też bardzo lubię. I surowe, i gotowane. Na obiad niestety zjadłam leniwe, na szczęście mało i bez tłuszczu ale świeżymi to ja bym ich nie nazwała niestety. Pod koniec pracy jeszcze fantazja z jagodami, w domu chińszczyzna i pewnie jakiś owoc czy coś bo inaczej znów 150 kcal zabraknie do tysiaka. Ale mam problemy, co? ;-)
Pogoda nadal zdecydowanie pod psem więc spacerów dziś nie planuję. Mam nadzieję, że uda się nam dziś odgruzować chałupę. Wczoraj już w sumie zaczęłam, zrobiłam porządek w papierach, w gazetach, wstawiłam zaległe pranie. Dziś poodkładanie na miejsca pozostałych rzeczy, odkurzanie i mycie ;-)
-
Uf, Zosiu dorze, że to dziś wyszło z tym olejem. Bo kłopot nie mały był by jutro :?
Mam nadzieję, że pogoda już u Ciebie lepsza. U mnie siąpi, ale nawet to nie jest mi w stanie popsuć humoru.
pozdrawiam weekendowo
-
Emilko, właśnie o tobie myślałam!! Pogoda taka sama jak nie gorsza niż rano ale humor mi dopisuje. Zrobiłam sobie zieloną jaśminową herbatę (pomaga mi ułożyć w żołądku po niespecjalnym jedzeniu) i wodę z cytryną, a pracuję dziś tylko do 17 ;-)
A oleju jest na szczęście tyle, że mogę jeździć tylko bez szarżowania, a tego nie planowałam. Tak czy siak, dobrze że zajrzałam ;-)
-
Dołączam się do grona odchudzaczek z dobrym humorem. Właśnie w piątek około 14 - 15 czuję się już taka wolna i pełna euforii........... A pogodą się nie przejmuję ( w tej chwili nawet nie pada), może w weeeknd uda się zaliczyć spacerek.....
Zosiu co do trójkątów , to jem same , takie light. Traktuję je jako małe przekąski, kiedy zaczynam odczuwać mały głód , a jeszcze nie ma pory większego posiłku.......Wiesz kiedyś nie wybrażałam sobie jeść sera, wędliny , ryb czy parówek bez chleba...... A teraz potrafię........ Wprawdzie jest to wyrzecznie, bo pieczywo ( czyt. wszystko co mączne ) uwielbiam, ale można się obejść........
Zosiu chyba Cię już kiedyś pytałam , ale zapomniałam ile Ty masz wzrostu. Patrzę na Twój tickerek i zastanawiam sie dlaczego akurat 58 jest Twoim końcowym celem.....
Zosieńko życzę miłego weekendu.
Buziaczki
-
Ozsiu,
normalnie aż mi się głupio zrobiło,że siedzę już godzinę w domu.
Czego tak długo dziś pracujesz?
Mam nadzieję, że luźniej trochę dziś u Ciebie w pracy. Tak z okazji prawie-już-weekendu i wiosny.
Bo nawet moja kierowniczka wyluzowała, osobiście tego nie widziałąm, ale takiego smsa przed chwilą dostałam od kolegi:
Emila, ja nie poznaje naszej Anny, chyba znowu uderzyła się "detalem" w głowę, bo zajmuje się w pracypierdołami: drukuje zdjęcie" ich trzech" dla swojego Endrju :shock:
pozdrawiam :D
-
Asiu, ja tak lubię przegryźć plasterek sera żółtego z ketchupem. A wzrostu mam 163-4 nigdy nie wiem ile dokładnie. 58 to nie jest taki mój cel ostateczny, zawsze jednak wydawało mi się, że przy takiej wadze będę wyglądać ok, a coś na końcu tickerka trzeba wpisać. Planuję więc chudnąć do momentu aż będę się czuć dobrze w swoim ciele, a czyt to będzie 60 czy 56 to nie wiem. No i przede wszystkim nie wiem czy uda mi się tyle schudnąć ;-)
Emilko, absolutnie nie powinno ci być głupio ani nic w tym stylu! Komu jak komu ale tobie się to naprawdę należy! Ja normalnie pracuję do 17:30, tylko w piątki do 17 więc dziś krócej ;-) W pracy dziś roboty nie mam wiele więc narzekać nie zamierzam. Szczególnie, że weekend zapowiada się strasznie fajnie ;-) A kierownicy zrobić zdjęcie, pewnie nie będzie znowu takiej okazji w najbliższym czasie. Chyba, że się mocno trzepnęła ;-)
-
-
Po pracy wróciłam do domu, zjadłam z mężem obiad po czym pojechałam na miasto, na kawę z przyjaciółką. O 20 byłam z powrotem, zjedliśmy na spółkę jajecznicę z trzech jajek dzięki czemu dobiłam do tysiaka.
Mąż pod moją nieobecność posprzątał i nawet piec umył, normalnie, anioł nie człowiek. W niedzielę rano jeszcze tylko odkurzę i sprzątanie zaliczone ;)
-
Hej Zosiczku,
Ja tez dzisiaj miedzy innymi porzadki robilam i prasowanie. Jutro zapowiada sie troche luzniej (na to wyglada w tej chwili), ale to sie jeszcze okaze....
Pozdrawiam cie cieplutko i zycze udanej sobotki..
-
Witaj Zosiu :D
wpadam z ranca życzyć Ci miłego weekendu :)
a mąż rzeczywiście anioł :D choć ja zawsze powtarzam - ze jeśli dwoje w małzenstwie pracuje zawodowo to i dwoje w domu! :D trzeba wychować sobie tych facetów!
Ja nad moim pracuję jeszcze czasem hehe.. ale też czasem miło mnie w tym względzie zaskakuje :wink:
pozdawiam Cię gorąco :D
-
Anikasku, anioł bo zrobił to z własnej nieprzymuszonej woli! Mieliśmy sprzątać razem, a ja sobie na kawę na miasto pojechałam. ;-) I absolutnie, dwoje w domu = dwoje do sprzątania, tylko i wyłącznie tak.
Hana, ja mam dzień wyjazdowy, siedzę właśnie z turbanem na mokrych włosach i zjadam śniadanko. Ubrać się, umalować, ułożyć włosy i w drogę. Choć pogoda sobie robi prima aprilisowe żarty. Wstałam trzy kwadranse temu i widziałam sporo obbszarów błękitnych, a teraz tylko gęste chmury!
Na szczęście waga zachowała należną powagę i pokazała mi dziś (który to już raz?) 64,9 czyli w końcu dziś tickerek nie kłamie. Obiecuje sobie solennie być przez weekend grzeczna, żeby w poniedziałek nie było więcej (choć @ która nadeszła tydzień wcześniej - uroki odstawienia pigułek - może pokrzyżować mi plany) bo chcę w końcu zacząć chudnąć, a nie tylko się wahać!
Odezwę się wieczorem pewnie albo i jutro rano. Miłego dnia!
-
Zosiu
udanego weekendu :D
Byłam w Bailine i do wiedziałam sie,ze do mojej optymalnej wagi brakuje mi tylko 3,5 kg, ale za to 36cm w sumie w obwodach :twisted: trzeba bedzie przemyśleć plan na wiosnę :roll:
http://www.gify.amor.pl/zwierzeta/zwierzeta2.gif
wiosennego weekendu życzę :D
***
Grażyna
-
Zosieńko, wpadam się przywitać i życzyć udanego weekendu :D
Co do wychowania mężów, to popieram w całej rozciągłości: mój sam sobie prasuje, czasami gotuje i to bardzo fajne danka, sam przygotowuje sobie śniadania i kolacje i ogólnie dużo robi w domciu :P
No i czasami zadaje na głos retoryczne pytanie: skoro sam tyle robię, to po co mi żona? :lol: :lol: