-
Zosiu,
normalnie sraczka rzeczywiście :shock: . MAm nadzieję, ze da sie to jakoś szybko i bezboleśnie rozpętłać. Masz jakieś potwierdzenia, że rezygnowałaś?
Idiotyczne są wszelkie te instytucje, które od nas pieniądze wyciągają.
Grartulacje stażu małżeńskiego. Że też tyle wytrzymałaś :wink:
A tak n apoważnie to Sławek zachowuję sie przepięknie.
-
Zosiu, odpowiem u Ciebie, jak ja robię młodą kapustkę z koperkiem, bo czytałam, że pytasz u Agi.
Drobno ją szatkuję. W dużym garnku rozgrzewam jakiś tłuszczyk (może być troszkę oleju albo masełko) i wrzucam kapustę.
Niektórzy robią ją na słonince, ale wiadomo, my nie!
Dodaję odrobinkę majeranku i duszę pod przykryciem przez około 45 minut, często mieszając i ewentualnie podlewam odrobinką wody.
Pod koniec duszenia dodaję posiekany koperek i obowiązkowo sok z cytryny, żeby nabrała lekko winnego smaku.
Niektórzy dodają odrobinę cukru, ale ja nie.
Zdejmuję z ognia i lekko studzę, jeśli ma być wersja zaciągana mąką.
Wersja z mąką:
mąkę trzeba wymieszać z dwiema łyżkami wody i wlać do kapusty, a następnie zagotować.
Jeśli nie chcesz zagęszczać mąką, nie dodawaj jej.
Znowu zdejmuję z ognia i dodaję posoloną wcześniej lekko śmietanę - posolona śmietana nie zważy się pod wpływem ciepła.
To stary patent, Makłowicz też tak wiele razy robił :wink:
Doprawiam solą i pieprzem.
Oczywiście wersja bez śmietany jak najbardziej polecana :D
I voila' - kapustka gotowa :P Przepis prosty jak drut :wink:
Można urozmaicić taką kapustkę dodając pomidorki przetarte - pycha!
http://j.o2.pl/kuchnia/mat/menu32/zdjecia/kapusta3.jpg
-
Uf, albo jestem głodna, albo łakoma, bo i na taką kapustkę mam ochotę.
A moż enajadłam się benzoesanu sodu w czystej postaci, bo słyszałam ostatnio w radiu, że apetyt on strasznie wzmaga. I głownie z tego powodu nalezy go unikać.
Zosiu jak lunch? ZOstałąś przy sałatkach?
-
No i po lunchu. Niestety, dziś robią jakąś imprezę, zamknęli wcześniej i sałatek nie było :( Zjadłam więc trochę kaszy gryczanej, buraczków gotowanych i na deser - banana ;-) Owoce są, trzeba korzystać. Codziennie jem conajmniej raz owoc, a czasem częściej.
Problem ubezpieczeniowy ruszony ale od dwóch godzin ponad czekam na telefon zwrotny z informacją, czy mają moje potwierdzenie rezygnacji z polisy. I nic!
Kasiu, przepis rzeczywiście prościutki. I mam smaka na taką kapustę! Czy to można mrozić po przygotowaniu? Bo jak zrobię z całej kapusty to wyjdzie gigantyczna osób, a mąż nie lubi. Na główkę ile dajesz koperku? Pęczek czy więcej? No i już wiem, że będzie bez mąki i bez śmietany. A co ;)
Emilko, ochotę masz bo to świeże warzywo, zdrowe i pyszne :) Jak najbardziej słusznie :)
-
Zosiu, mrozić można jak najbardziej.
Ja wprawdzie nie mrożę, bo chłopów w domciu mam dwóch i lubią, więc zjemy, ale moja mama mrozi i jest OK.
Na głowę kapustki daję całą wiąchę koperku, jest wtedy bardzo aromatyczna :D
-
Kasiu, no to chyba jutro albo w weekend będę robić kapustę ;)
A poza tym zjadłam właśnie danio z musli dobijając tym samym do 900kcal. Dużo! I dobrze. Bo po pracy biegnę na angielski, a po niej tylko trochę makaronu sojowego wczorajszego zjem, żeby nie było jedzenia późno. Postaram się też poćwiczyć pół godziny na maszynie (ciekawe co na to moje nogi?) i spróbuję w końcu wcześnie iść spać :)
Kasiu, my w zamrażarce mamy jeszcze kilka krokietów i troche bigosu, który nam teściowa zrobiła na imprezę po ślubie! Chyba musimy w końcu je zjeść ;)
-
Zosiu, zjedzcie, bo niby w zamrażarce, ale za długo też nie powinno leżeć :D
Ja kiedyś kapustkę wigilijną zamroziłam i zapomniałam o niej, leżała tak ... do następnej Wigilii.
Nie odważyłam się jej zjeść, więc wywaliłam.
Miłego angielskiego :D
-
Zosiu
byłam, czytałam :D
Współczuję kłopotów zębowych :cry: gratuluję zacięcia orbitrekowego - w weekend wpiszę plan z Shape jak rozkładać treningi aerobowe i siłowe,zeby sobie nie szkodzić, a osiągać jak najlepsze wyniki :D
na razie szykuję się na urlop :D
Miłego weekendu :D
http://kartki.onet.pl/_i/d/majowka.gif
Pozdrawiam
***
Grażyna
-
Zosiu,
jeszcze tylko pare godzin i będziesz miała weekend.
Jakie masz plany?
pozdrawiam
-
Wczoraj po powrocie z angielskiego nawet nie usiadłam do komputera. Odgrzałam kolację, zjadłam, pozmywałam (pół godziny bite, nazbierało się garów) i po chwili przerwy wsiadłam na orbitreka. Nogi bolały, ledwo zipiałam i po 20 minutach postanowiłam dać sobie spokój. Jednak nie można nie odespać dwóch zarwanych nocy i być w normalnej kondycji. Padłam tak szybko jak się dało czyli o 23.
Rano ledwo się zwlekłam z łóżka. Mam nieodpate wrażenie, że do kolekcji pylących roślin dziś doszło coś nowego. Ledwo widzę na oczy i generalnie jest kiepsko. Na koncie mam już 385 kcal, a ze sobą jeszcze kefir i jabłko. Mam nadzieję, że na lunch będą dziś sałatki!
W każdym razie na kolację zażyczyłam sobie by mąż zrobił sałatkę ze świeżego szpinaku z boczkiem. Mniam!
Kasiu, no właśnie, sama też wyrzucałam parę razy takie za długo leżące rzeczy. Sobota zapowiada się znów wychodna to może na obiad zafunduję sobie krokieta odsmażanego? Mmm ;-) A co do angielskiego to we wtorek mam powtórkę, potem nie ma zajęć bo Boże ciało i tydzień później we wtorek już mam test końcowy!
Grażynko, czekam na ten plan z Shape bo brzmi potrzebnie ;) Zacięcie mam i chęci ale mięśnie zdecydowanie nie chcą się przyzwyczaić. A z zębem już lepiej. Pobolewa ale do zniesienia. Zaczynam się jednak bać poniedziałku trochę. Mam nadzieję, że urlop będzie cudowny!
Emilko, póki co mam remont nad głową, zimne dłonie i nie bardzo udaje mi się myśleć tak optymistycznie ;-) Ale rzeczywiście, zacznie się za 6 godzin i kwadrans ;) W niedzielę mamy mieć rozliczych znajomych w domu na dniu planszówkowym. W sobotę ustalanie fryzury dla Panny Młodej, pewnie jakieś z nią zakupy. Może spacer z Agatą z pracy i sama nie wiem co jeszcze. A dziś na 20:20 idziemy z mężem na Kupca Weneckiego do kina.