-
Hej Wkra :!:
Jakoś się chyba zgrałyśmy bo ja tez przez ostatni tydzień zabałaganiłam z ćwiczeniami.
Ale nie przejmuje się wszystko przede mną :D
Tobie życzę miłego weekendu raz jeszcze.
I uważaj na to piekielne słońce.
U mnie dziś przed 7 było 21 stopni :shock:
-
Cześć Dziewczyny!
No ładnie, wyjechałam na weekend, to już nikt tu nie zagląda tak? A ja mam światu do zakomunikowania, że weekend się udał! Zrobiliśmy 500 km, obejrzeliśmy mnóstwo miejsc, wydaliśmy niezbyt dużo pieniędzy. Pogoda oczywiście zrobiła mi na złość, czyli zepsuła się tak, że nie mogłam się wykąpać, ale i tak było fajnie. Bardzo dużo chodzenie, o wiele więcej jeżdżenia, noc w sympatycznym miejscu.
No i do tego wszystkiego, wczoraj zjadłam jakieś 1200 kcal nic słodkiego! a dziś jak na razie niespełna 500 w tym pół opakowania malin :) Idę zaraz gotować zupę brokułową, którą sobie zjem z grzankami w ramach dobijania do tysiaka :)
No i najważniejsze, schudłam! Po powrocie (po jedzeniu, w środku dnia) waga pokazała mi 72,6 ! Zmieniam tickera! Ciekawe co waga powie jutro? :)
A jak weekendy u was?
-
WITAM WITAM !
Ja juz po chorobie! widze ze wyjadz sie udal i ze jestes b. zadowolona :D to dobrze ! Ja wyjezdzam w piatek do rodziny :D potem wracam i chyba nad morze :D hehehe
doczekac sie juz nie moge !
Kalorycznie tez ladnie...a no i gratuluje zgubienia kilogramikow :D :D :D BRAWO :D zoraz blizej celu ! :D
-
Witaj Smutna. Cieszę się, że jesteś już zdrowsza. Jesteś pewna, że już możesz wychodzić? Ja bym nie szalała, tylko jeszcze dzień - dwa na spokojnie posiedziała w domu. No ale oczywiście, decyzja należy do ciebie.
Ja ugotowałam zupkę, nie szczędząc oliwy (cała łyżka na gar :) ) oraz dodając sobie grzanek. Suma sumarum wyszło mi 900 kcal dziś. I tak zostanie, w ramach rekompensaty za wczoraj. Odczekam jeszcze jakieś pół godziny i idę ćwiczyć. Mam wrażenie, że już zapomniałam, jak się to robi. Chociaż, dziś bez najmniejszej zadyszki, czy choćby nierówności oddechu weszłam na wieżę w Łęczycy. A słyszałam posapywanie innych. To bardzo miłe uczucie. :)
No i jeszcze, Mężczyzna zrobił mi takie jedno zdjęcie, udawałam że wiszę w wystających balach, nie ważne. W każdym razie napięłam mięśnie ramion, żeby było wiarygodnie i wiecie co? Tak jakby ciuteńkę widać, na tym zdjęciu, że coś tam jest pod skórą. Znaczy, takie malutkie wybrzuszenie. Za rok pojedziemy tam znowu i już będzie konkretnie widać. Biceps mi się, bardzo powoli, ale zaczyna robić! :)
-
hej wkra :)
gratuluje udanego weekendu i to jak widzę pod każdym możliwym względem :D pozazdrościć ;)
a uczucie lekkości włażenia na górę,bez zadyszki, jest piękne :D
ja tak miałam wczoraj gdy z lubym i jego rodzinką wchodziliśmy na Św.Krzyż - równym tempem i cały czas mieląc jęzorem ;) :D fajne uczucie :D
szybkozlatującego poniedziałku :D
i generalnie miłego dnia :)
-
tylko nie przypakuj za bardzo ;)
-
WKRA!...nom wczoraj az tak bardzo duzo nie wychodzilam...poszlam z eskorta do sklepu po wode ;p a dzisiaj za pozwoleniem taty jade wyrzucic swoje szczuplejsze ciałko nad wode...ale kapac sie nie bede...znaczy bede zazywac kapieli! ale slonecznej ;)
Ho ho ho ...miesnie Ci sie zaczynaja pokazywac! To wspaniałe :D !!!!!!! Oby tak dalej :D Zycze milego cwiczenia :P
Buziak :*
-
Piszę szybciorem.
Dzień nie mija szybko ani przyjemnie. Jestem zła jak osa, mam dość i ochotę rzucać mięsem po ścianach. Zaraz mnie rozniesie.
W pracy urwanie głowy, wieczne pretensje o rzeczy które ze mną nie mają związku, wszyscy na raz mają robotę dla mnie na wczoraj. A kolerzanka z urlopu wróci po 2,5 tygodnia byczenia się i co? I nie będzie tu nikogo! Bo cały cholerny zarząd, który mam non stop na głowie wyjeżdża. No kurde, jedni mają szczęście, a inni nie. Niech spróbuje powiedzieć mi, że jej się nudzi. Zamorduję.
Jestem wściekła, zjadłam niesmaczne śniadanie, nie mam na nic czasu, ani tym bardziej ochoty. Aha waga ze mnie kpi. Wczoraj po powrocie było 72,6. Potem zjadłam dwa talerze zupy i 250g malin, piłam wodę i pu-erha. Ćwiczyłam godzinę, wprowadzając trzy nowe zestawy 8minutes na różne partie ciała. Dziś twierdzi, że ważę 73,2. Jassne. Jutro powie że 98 i też się nie zdziwię.
Przeraszam, ale po prostu mnie furia roznosi. Okres się zbliża tak poza wszystkim.
-
wkra
nie denerwuj się tak..może dziś znowu się nie wyspałaś? jutro wszystko wróci do normy ;) głowa do góry :!:
z pracą to inna para kaloszy,niestety najczęściej to co się dzieje nie jest od nas zależne..i tak jak sama napisałaś - jedni mają szczęscie inni nie,ale tez nie jest tak żeby zawsze mieć pecha ;) los to zmienna rzecz :D
będzie dobrze :!:
niech popołudnie będzie spokojniejsze :)
-
Uff, już mi lepiej.
Dum, no właśnie o to idzie, że spałam 7,5 godziny, więc sporo. Nie zjadłam nic specjalnego, ćwiczyłam i w ogóle. Okres mi się zbliża, ale nigdy nie zauważyłam wzrostu wagi z nim związanego, więc zwalać na to nie mogę. Nie wiem o co chodzi i strasznie mnie to wkurza.
No ale mięśnie zaczynają być wyczuwalne, a gdzieniegdzie nawet nieco widoczne (biceps). Dokładam ćwiczenia na kolejne partie mięśnie i zastanawiam się co zrobić, żeby to wszystko jeszcze poprawić. Lubię ćwiczyć, ale chyba rzeczywiście lepiej dla mojego zdrowia psychicznego byłoby gdybym ważyła się raz w tygodniu.
Nie łudzę się jednak, to nie możliwe.
Ps.
Zawiść to bardzo zła cecha, a jak tak popatrzyłam na to co myślałam rano, to się o nią ocierałam. Zła wkra, bez mi tutaj takich. ;)