A ja właśnie zjadam Knorra pomidorową z bazylią i oliwą z oliwek :D
Jeszcze tylko kwadrans i do domu :P
Wersja do druku
A ja właśnie zjadam Knorra pomidorową z bazylią i oliwą z oliwek :D
Jeszcze tylko kwadrans i do domu :P
Kasiu, zjadłam tę moją, 8 warzyw, czy jak jej tam. I stwierdzam, że jednak nic się nie zmieniło. Nie lubię zupek z proszku!!
Był jeszcze grapefruit (ale mały), a zaraz będzie również niewielkie jabłko. A na kolację chyba znów makaron sojowy z warzywami bo z wczoraj został :)
Zosiu,
widze, że Cię na poważnie wciągneły ćwizcenia. Jak się pojawiają wyrzuty sumienia to już uzależnienie jest. Też tak mam :D I niech to tak trwa.
Ulzyło mi jak napisałaś, że Ci te nowe zupki nie smakują. Mi też! A zaczynałam myśleć, że jakś inna jestem. Strałam się przemów, ale nic z tego.
Zmykam, bo mi sklepy pozamykają
A mnie smakują :lol: :lol:
Mało wyrafinowana jestem :lol: :lol:
Hej Zosiu :)
nadrobić u Ciebie zaległości to cięzka praca :wink: tyle tu się dzieje i tyle nowych spraw hehe.. :)
ale juz wszystko wiem, gratuluję dodatkowej pracki :) fajna sprawa z takim pilnowaniem "dziecka". Fajnie też ze dietkujesz tak ładnie, a ćwiczysz juz w ogóle rewelacyjnie... mi sie nie chce, ciągle nie chce, ciągle nie mogę załapać bakcyla do ćwiczeń :oops: 6 przerwałam........ i tak zachwycam się nad Wami - Toba, czy Asią i wieloma innymi dziewczynami a sama leniwcowi pozwalam wygrywac.......
Zosiu gorąco Cię pozdrawiam :) zyczę miłego wieczoru!! :)
Emilko, a tam. U nas zawsze tak samo więc wcale się nie dziwię, że ci nie smakują! ;) Dziś nadal trwa mój kryzys ćwiczeniowy. Obawiam się, że póki porządnie się nie wyśpię, to nie minie. Ale żeby się wyspać, musiałabym wcześnie iść spać czyli nie ćwiczyć. I kółko się zamyka ;)
Kasiu, a tam mało wyrafinowana. ;)
Wróciłam do domu, przytuliłam się do męża, pojechałam na laser. Wróciłam, odgrzaliśmy kolację i usiedliśmy przed telewizorem. Obejrzeliśmy serwisy informacje na trzech kolejnych stacjach, wyłączyliśmy telewizor i śmiejemy się z siebie. Aha, hit dnia - na polsacie materiał o kolejnych rozmowach ostatniej szansy między koalicjantami podpisany był 'koalicja trwam'. Się im udało!!
Aha, cały czas się czuję pełna, mam wzdęcie i w ogóle jest nieprzyjemnie. Ale dzień udany i zgodny z planem. Na koncie kalorii 950 czyli chyba sensownie zaplanowany dzień o zmniejszonej ilości kalorii (250 poniżej limitu). Dziś mniej, jutro chyba też mniej, potem normalnie, a w weekend spróbuję troszkę więcej. Może dam kopa swojemu metabolizmowi. Bo się wczoraj naczytałam, że powinno zadziałać ;)
Anikasku, musiałyśmy pisać równocześnie bo dopiero teraz zauważyłam twój wpis! U mnie to i tak niewiele się dzieje, w prównaniu do niektórych innych wątków :) Dziękuję za dobre słowa. Dodatkowa praca zapowiada się rewelacyjnie Pytanie tylko - ile rzcezywiście jej będzie! A co do ćwiczeń to doskonale wiesz, że do niedawna i ja nie mogłam się do nich zmusić. Brakowało mi czasu, a przynajmniej tak się przed sobą tłumaczyłam. Teraz czasu mam chyba wręcz mniej (a napewno od nowego miesiąca będę miała!), a jakoś go znajduję!
Musisz postanowić, że chcesz. Bez tego ani rusz. No i dzisiejsza historia ze spódnicą pokazała mi, że nawet jeśli waga nie spada, a na codzień rezultatów brak, to jednak. Ćwiczenia dają bardzo dużo!! Polecam :twisted:
Co nie zmienia faktu, że dziś ćwiczyło mi się fatalnie. Naprawdę myślałam, że nie dam rady! Ledwo dawałam radę ruszać kończynami. Zrobiłam jednak rozciąganie, szóstkę i ćwiczenia na ręce. W sumie jakieś 40 minut (bo szóstkę robiłam dłużej niż zwykle). I nie bardzo mam siłę na cokolwiek.
Może to złe ciśnienie, może pierwszy dzień @, może niewyspanie i zmęczenie, a może coś jeszcze innego. W każdym razie mam nadzieję, że jutro łatwiej będzie!
Zosia, ja bym bez wahania zgonila to na @@@. Wiadomo - oslabienie.
Ja na szczescie mialam dzisiaj "power´a" gimnastycznego i wymeczylam 80 minut 8)
Czlowiek sie odrazu (psychicznie) lepiej czuje
8) :wink:
Spij spokojnie
Boli mnie brzuch!! Nospa pomogła na jakieś półgodziny, a teraz znów się męczę :(
Co nie zmienia faktu iż, jako że wcisnęłam się w rajstopy, które wczoraj uznałam za za małe, dziś znów jestem w spódnicy. Zwężana była dokładnie w tym samym czasie co wczorajsza ale (genialna krawcowo!) pasuje na mnie jak ulał! Szkoda tylko, że ta jest z cieniutkiej bawełny na lato :) Ale co tam. Niestety, za mocno zciągnęła nitkę przy szyciu i na szwie się marszczy. To jednak widzę pewnie tylko ja więc się nie przejmuję i w brązowych butach na obcasie znów pokazuję pęciny, tym razem tylko do połowy.
Na nosie mam syfy, brzuch mnie boli, humor nie dopisuje, mąż się pochorował (przeziębienie), a na dodatek nie udało mi się rano załatwić sprawy. Gr!
Jedzeniowo jednak się to na mnie nie odbija (jak do tej pory przynajmniej). Skończył mi się słodzik w pracy więc wypiłam kawę z miodem i wcale niegłupie to połączenie. Za chwilę strzelę sobie serek danio kokosowy na pocieszenie.
Bo mam się z czego pocieszać. Schowanie wagi nic nie pomogło. Pokazała dziś 64,7 więc powędrowała z powrotem pod łóżko. Następną szansę dostanie w niedzielę. Mam nadzieję, że to wina @!
Tagottko, cieszę się, że miałaś powera!
Zosiu, mam nadzieje, ze u ciebie slonko za oknem przyswieca i poprawi ci sie humor..