-
Witaj Wkro! Jak tam Ci dzionek minał! Ja zrobilam chlodniczek wg. Twojego przepisu i byl wspanialy! Najesc sie nim nie moglam :) Hehehehe...teraz to ja bede czekac na opinie ;)
Jak Ci minal dzionek? Ja sie juz w koncu wykapalam w basenie (po chorobie) i jestem cala szczescillewa :D POZDRAWIAM :*
-
pees: rzeczywiscie tłoczno tutaj ;)
-
Bo w kupie raźniej! Ja się tylko cieszę, że tu do mnie witacie i coś piszecie :)
Smutna bardzo się cieszę, że smakował, ja taki uwielbiam wprost. I nauczyłam go jeść Mężczyznę, który teraz czasami sam prosi o chłodnik, a kiedyś mówił, że do ust tego nie weźmie :)
A ten wg. twojego przepisu spróbuję zrobić hmmm... może w sobotę? :)
Dzień minął powoli, niewiele się w pracy działo. Siedziałam więc z nosem w komputerze i się napawałam spokojem, bo to nieczęste tu. :)
Po obiedzie była gruszka i jogobella light. W sumie mam 528 kcal, ale postaram się do tysiaka dobić. :) No i na spacer z Mężczyzną idziemy :) Znikam dziewczyny. Do zobaczenia!
-
A zatem pozostaje tylko życzyć miłego spacerku :D
-
Nom ztym chlkodniczkiem wg mojego i tat przepisu to sie nie musisz spieszyc bo niedlugo wyjezdzam...tzn jutro :P tak wiec milego spacerku i do nastepnego :)
Jak tylko dostane sie do internetu to sie odezwe ...buziaczkizy :D :*
-
Tak więc, no, tego. Przespacerowaliśmy się do bankomatu, a potem do knajpy. Wypiłam niespełna jednego Pilsnera + zjadłam garstkę słonych orzeszków. Było bardzo miło, wiaterek wiał, piwko chłodziły, my z Mężczyzną mogliśmy pogadać. Dlatego nie żałuję. Choć powiem wam, że mnie to piwo ścięło kompletnie. Bo ja bardzo mało piję. Gdzie nie idziemy tam robię za kierowcę i takie skutki. Czuję się strasznie napuchnięta i chce mi się spać.
Jak już napisałam gdzie indziej - z ćwiczeń było tylko podnoszenie kufla do ust, dobre na biceps. Jutro nie wiem czy będzie lepiej bo goście zaczną się schodzić zanim wrócę do domu, więc może nie być jak. Może brzmi to jak wymówka, ale tak nie jest i nie czuję się winna. Po prostu żałuję, że raczej jutro też nie poćwiczę.
A na rano kupiłam sobie bułeczkę grahamkę.
-
Tia. Wahań wagi ciąg dalszy. Dziś powiedziała 73,1 a ja zaczynam mieć tego wszystkiego dość. Nie żebym miała od razu rzucać dietę, czy w zły humor wpadać, w końcu piątek dziś. Ale irytuje mnie to piekielnie. Fakt, przekroczyłam tym piwem tysiaka, o 80 kcal. Zapotrzebowanie dzienne mam jednak koło 2000 jak sądzę, więc jakim cudem waga idzie do góry mimo zjadania połowy tego co teoretycznie mogę?
Dziś w pracy powinien być nadal luz w miarę. Mam ochotę się poruszać, a dziś chyba wiele z tego nie wyjdzie. Możliwości rowerowe się krystalizują, ale nic nie mówię, póki się nie ziści, bo po co zapeszać.
No i zastanawiam się nad zapisaniem się na jakąś jogę czy inny aerobic. To jednak taniej by wyszło niż aquarobic i więcej możliwości. Przemyślę.
Na śniadanie zjadłam wczorajszą grahamkę, więc kalorii już 220 prawie. Ale wiecie co? Nie była jakaś powalająca.
-
Dzień dobry,
(ale jestem oficjalna :wink: ) a tak na prawdę to witaj kochanie. Ja też ostatnio nie mogę się do ćwiczeń zmusić. Namawiam się i namawiam, proszę i szantarzuję i nic!
Imprezki lubię właściwie wszystkie. Galerie, muzea koncerty w łazienkach. Wybrałabym się do filcharmoni tylko na razie jeszcze nie mam co na siebie założyć. Ale mi pomysł teraz przyszedł do głowy. Jak dobiję do 70tki to w nagrodę piękne ubranko i filcharmonię sobie zafunduję.
Na spodkanie jestem bardzo otwarta. (W jakiej części Wawki mieszkasz? My w Starej Miłosnej.)
Może w Łazienkach na jakimś koncercie właśnie?
Miłego dnia Ci życzę i wstrzemięźliwego wieczoru.
Pozdrawiam serdecznie
Kaszania
-
Hej dziewczyny :lol:
Upał juz jednak zaczyna mi dokuczac.
Najlepiej sie czuje po 21h, wtedy mozna oddychac.
Do tego w domu od wtorku odcieli nam ciepla wode, bo robia jakis remont. W sumie nie powinnam narzekac na brak cieplej wody skoro takie upaly, ale jak czlowiek sie lepi od potu, to nie wymyje sie pod zimnym prysznicem. Jeszcze we wtorek dalam rade, ale wczoraj ganialam z kuchni z garnkami z wrzaca woda, bo chcialam sobie w koncu zrobic letnia kapiel w wannie.
Wkra, wiesz rozumiem Ciebie doskonale. Ja tez nie rozumiem, jak to jest, ze sie je ponizej 2000 kcal, a waga nie spada. W sumie znam to z autopsji, bo prawde mowic od wielu lat jem ponizej 2000 kcal, a jakos nie chudne, zawsze waze w okolicach 55 kg. Czasem uda mi sie zejsc ponizej 55, a czasem (zwlaszcza zima) znow dochodze do 55, ale nigdy nie jem 2000, zawsze mniej. I nie wiem, jak to jest. Moze moj organizm daje rade funkcjonowac na 1200-1500 kcal i nie chudnie :?
-
Witaj Kaszanno droga :)
Pomysł świetny z tą nagrodą za 70tkę, pod każdym względem. Bo i nagroda za odchudzanie i przydatne coś do ubrania i ukulturalnienie w jednym :)
Mieszkam zaraz przy samych Łazienkach na ul. Bagatela tak więc spotkanie na koncercie w nich, to niemal jakbym Cię do domu zaprosiła :) Muszę więc wybadać kiedy i tylko się umawiać. A może ktoś jeszcze z nami pójdzie?
Nie wiem tylko kiedy bo w miarę możliwości, będziemy się starali z Mężczyzną na weekendy wyjeżdżać. Chociaż takie zastępstwo porządnego urlopu. Ale coś wykombinujemy :)
Betsabe doskonale rozumiem. Latem prysznic powinno się brać co godzinę. Znaczy w normalnych warunkach, ja w tej mojej lodówce nie muszę. Inna sprawa, że nie miałabym problemu, bo jakiś czas temu coś mi pozmieniali z rurami i woda się miesza. Zupełnie zimnej nigdy nie ma, a ciepła rzadko jest gorąca. Więc jakby ją odłączyli to ta 'zimna' by się nadawała. :)
Z tym przyzwyczajeniem organizmu chyba masz rację. Rozumiem jednak, że organizm może się nauczyć nie chudnąć na 1800 kcal po jakimś czasie. Ale żeby po (tak jak u mnie) miesiącu diety przyzwyczaił się do 1000?
No po prostu mnie to drażni. :)