-
Jula, jedzenie tak mało jest niezdrowe. Po pierwsze metabolizm zwalnia po drugie im mniej jesz tym mniej również dostarczasz organizmowi niezbędnych minerałów i witamin.
Jestem pod wrażeniem, że dałaś radę przeczytać wszystko, mam jednak nadzieję, że to co przeczytałaś na coś ci się przyda. I jeśli przyjmiesz radę doświadczonej odchudzaczki, to po pierwsze, zacznij łykać jakiś zestaw witamin regularnie, po drugie jeśli masz problem z dobiciem do tysiąca, poszukaj, gdzie możesz coś dołożyć. Szczególnie rano. Może dosyp do śniadania trochę rodzynek, suszonych śliwek czy moreli (są kaloryczne, a bogate w przydatne substancje), zamiast jednej wasy w szkole zjedz kromkę ciemnego chleba. Bierz ze sobą paprykę, ogórka czy marchewkę do pogryzienia. No i choć oczywiście polecam owoce to pamiętaj, że mają sporo cukru. Tak więc pilnuj by nie nabijać nimi kalorii za dużo.
Poza tym jak jesteś z ciepłymi posiłkami? Jesz mięso i ryby? Pilnuj by było ich trochę w twoim menu, najlepiej gotowane, pieczone lub duszone. Pewnie większość dnia spędzasz w szkole, tak więc świetnie nadadzą się na wczesną kolację.
Ile masz lat? I ile wzrostu? Skoro jeszcze się uczysz to z pewnością masz w planie w-f, jak on wygląda? Czy przy okazji ćwiczysz? To wszystko trzeba wziąć pod uwagę układając dietę. Świetnie, że się za siebie wzięłaś ale musisz pilnować, żeby w tym wszystkim nie zaniedbać potrzeb organizmu. Nawet jeśli nie jesteś głodna.
Życzę Ci i wszystkim innym miłej niedzieli. Właśnie wstawiłam sałatkę do lodówki i idziemy z mężem na spacer! Do zobaczenia.
-
Wiem, że jest niezdrowe i dlatego chcę coś z tym zrobić.
Mam 17 lat i 169 wzrostu. Mój w-f jest straszny, nic na nim nie robimy, ewentualnie czasem gramy w siatkę. Ale staram się ćwiczyć w domu, na początku ćwiczyłam dziennie po godzinę ale teraz to zaniedbałam i od dziś znów zaczynam;)
Dziekuję za rady, na pewno z nich skorzystam :wink:
aaaa! mięso nawet jem często, gorzej z rybą;)
Miłego dnia, pozdrawiam :wink:
-
Witam Zosienko...
Widze, ze niedziela zapowiada Ci sie ciekawie, a przede wszystkim kulturalnie.... Ja spedzilam godzinke z dziecmi w ogrodzie, przesadzalismy rosliny itd.
Wiesz co sobie pomyslalam? Moze powinnas zwiekszyc limit chociaz o 100kal dziennie. Moze waga wtedy ruszy. Twoj organizm jest juz moze tak przyzwyczajony do 1000 (bo przeciez bardzo tego pilnujesz), ze juz na niego nie reaguje i moze odklada co nieco... Moze dlatego waga nie idzie w dol, tak jak to jest z niedobijaniem. Ja sie tam z reszta na tym nie znam, ale moze warto sprobowac? A nuz pojdzie w dol???
A poza tym to ja gdzies wyczytalam, ze organizm jak ma za malo witaminy C to tez nie "odchudza sie." I latwiej sie chudnie jak sie pilnuje tej witaminki, bo uczestniczy ona w procesach metabolicznych jako nosnik elektronow, jak i w metabolizmie tluszczu i cholesterolu. Kobiety w naszym wieku, jak i zarowno starsze potrzebuja ok 60-70 mg wit c na dobe. Ja staram sie tego pilnowac. Oczywiscie najlepiej jest naturalnie, z jedzenia, ale ja zazywam sobie jedna witaminke dziennie tak o, po sniadaniu.
-
A zobacz Zosiu, co znalazlam na watku u Korni....
"Widze, że masz problemy z utrzymaniem diety 1000kcal. Musze Ci powiedzieć, że ja tydzień temu zwiększyłam ilość kalorii do 1300kcal i schudłam przez tydzień ponad 1 kilogram. A wcześniej przez 3 tygodnie waga stała mimo utrzymywania diety 1000kcal. Przy dłuższym stosowaniu 1000kcal organizm przestawia sie na tryb głodowy - i pilnuje tego tłuszczyku, który jeszcze mu pozostał. Przy nieco większej ilośc kalorii metabolizm zostaje pobudzony i kilogramki lecą. Jestem żywym przykładem tego, że to działa.
Buziaki niedzielne!
Anita"
Mam nadzieje, ze ani Korni, ani Aniffka nie beda mi mieli za zle, ze sobie pozyczylam ten kawaleczek.
-
Jestem. Część planów się nam posypała ale część udało się zrealizować. Na pokaz slajdów nie pojechaliśmy bo mąż nie czuł się najlepiej, a do knajpy z kolei bo znajomi się pochorowali. Ale byliśmy na spacerze, obejrzeliśmy zdjęcia (świetne) i poszliśmy sobie na obiad do knajpy, a stamtąd pojechałam na kawę i plotki do przyjaciółki. Było bardzo fajnie choć oczywiście słońce zaszło za chmury zaraz po naszym wyjściu i tak już zostało.
Jula, jeśli masz zamiar ćwiczyć tak intensywnie to tym bardziej musisz pilnować wypełniania limitu, a może nawet go podwyższyć. To po pierwsze. Po drugie nie powinnaś mieć w tygodnie conajmniej dwa dni bez ćwiczeń, mięśnie muszą mieć czas na regenerację, inaczej będziesz spalać je, zamiast tłuszczu. A po trzecie, skoro będziesz ćwiczyć to pilnuj by jeść sporo białek. Po ćwiczeniach zjedz sobie jogurt, serek albo wypij szklankę mleka. To ważne. Polecam się w razie czego i życzę miłego popołudnia. Ćwiczyłaś już?
Hana, nie raz już słyszałam o spowolnieniu metabolizmu i i odkładaniu na tysiaku ale jakoś nigdy nie miałam aż tak. Może masz ty rację. Dzięki wielkie za przytoczenie słów Aniffki, może rzeczywiście podniosę sobie limit, na początek do 1100, zobaczę czy będzie jakaś różnica. Jak nie, podniosę jeszcze trochę. O tym, że witamina C jest tak ważna ale czego jak czego, tej akurat witaminy mi nie brakuję. Jem dużo owoców, a przez większośc okresu jesienno-zimowego piję witaminę musującą.
Właśnie zjadłam pół kiwi, a na kolację mam sałatkę z kurczaka, różnych puszkowych elementów (kukurydza i inne takie) i papryki z sosem jogurtowo-curry. Za chwilę zabiorę się wkońcu za sprzątanie, a wieczorem może coś obejrzymy?
-
-
Witaj Zosieńko,
Jak najbardziej radzę Ci zwiększyć limit kalorii. Hania przytoczyła moje słowa - jestem żywym przykładem tego, że zwiększenie liczby kalorii podkręca metabolizm. Sama nie mogę w to uwierzyć, ale rzeczywiście tak jest. Radziłabym Ci podnieść limit do 1300kcal i jeśli po 2 tygodniach nie zadziała - przejść na 1200kcal i tak dalej. Lepsze to niż zaczynanie od 1100kcal i w razie braku rezultatu podnoszenie o kolejne 100.
Pomyśl Zosiu, nie ma w Twoim otoczeniu takich dziewczyn, ktore są bardzo szczupłe, a jedzą bardzo dużo? Ja mam taką znajomą, jest drobna i szczupła, a potrafi zjeść porcję, której nie zmieściłby mój dwumetrowy Pawełek. A nie tyje, utrzymuje cały czas tę samą wagę. Utrzymywanie stalej wagi ciała nie może więc zależeć wyłącznie od ilośc spożywanych kalorii, ale także od tempa metabolizmu. Dlatego trzeba o niego dbać :)
A tak z innej beczki - czy możesz mi powiedzieć, Zosiu, co za garnitur miał w dniu ślubu Twój mąż? Właśnie szukamy identycznego na mojego Skarba, namierzyliśmy firmę New Men, w ktorej możemy zamówić taki garnitur. Ale ciekawa jestem, gdzie Wy wybraliście to stójkowe cudo.
Buziaki gorące,
Anita
-
Aniffko, może masz rację z podniesieniem do 1300. Dziś już mi się nie uda ale od jutra się postaram. Choć tak się przyzwyczaiłam do jedzenia określonych ilości w jakiśtam porach, że muszę system przemyśleć. Ja przemianę materii zawsze miałam kiepską i z 'zaiwiścią' patrzyłam na te chuderlaki co to jedzą ile chcą i kiedy chcą, i nic :)
Natomiast jeśli chodzi o garnitur to niestety, muszę cię zawieść. Szyła go nasza znajoma krawcowa na podstawie mojego pomysłu. I to tylko jej talent. Natomiast wcześniej szukałam takiego po sklepach i rzeczywiście New Man przede wszystkim. Na pradze jest salon ślubny, w którym mają duży wybór tej firmy i jedynie tam znaleźliśmy koszulę ze stójką sensowną, za niewielkie pieniądze. Jeśli chcesz, to odnajdę nazwę i adres i ci podrzucę.
Na kolację zjedliśmy sałatkę i jestem pełna. A potem pojechałam do mamy, bo niestety, zapomniałam wcześniej, że miałam ją odwiedzić i dowieźć jej jedno lekarstwo.
Udało mi się też dziś podprzątać (dwie godziny) i już wiem, czemu tak rzadko to robię ostatnio. Po prostu, nie mam na to czasu! Ale w końcu jest względnie czysto więc jestem szczęśliwa. ;-)
Właśnie policzyłam, że zjadłam dziś chyba 1150 czyli jest w porządku. Cały dzień czułam się w porządku, nie ciągnęło mnie do słodyczy i trochę się poruszałam.
-
Czesc Zosiu,
Czy moglabys zapodac jakies przepisy ciekawe na fete? Wiem ze czesto ja robisz. a mnie sie juz pomysly skonczyly...
Milego dnia ci zycze...
-
Kurcze, co za dzień! Takiego urwania głowy dawno nie miałam. W pracy mi dziewczyna na rękach niemal zemdlała, pogotowie, mama chora, musiałam do niej jechać po antybiotyki, w czasie kiedy mimo że jest nas o jedną więcej niż zwykle to nie ma komu pracować. Musiałam być w dwuch miejscach na raz, zaginieni goście, szukanie się po biurze, nie działający sprzęt, normalnie obłęd.
Pierwsza chwila kiedy mam spokój. Znaczy miałam bo właśnie znów zaczyna się kociokwik. Odezwę się później.
-
No, Zosiu...
Jak tam? Uspokoilo sie troche?
No i jak Twoja kolezanka? Lepiej jej?
-
Witaj Zosiu :)
trzymam kciuki by nie sprawdziło się przysłowie - jaki poniedziałek, taki cały tydzień!
życzę dużo spokoju!
dołączę tez do prośby na jakiś fajny przepisik z fetą :D :D :D
bo ze mnie kucharka ze tak delikatnie nazwę średnio na jeza, a wymyslanie czegoś z głowy, czy też " z niczego" to nie jest moja dobra strona hehe...
pozdrawiam Cię gorąco z Pomorza wprost do Warszawki! :D miłego wieczorku, po tym cięzkim dniu.
-
jejku! co tam sie dzialo dzis u ciebie w tej pracy?? :shock: jak sobie radzisz ochlonelas troszke juz po tym stresie?
-
-
Zosiu, gdzie Ty si epodziewasz dzisiaj :?:
-
Witaj Zosieńko,
Ojej, mam nadzieję, że cały tydzien pójdzie Ci lepiej niż dzisiejszy dzień. Co do kalorii - bez obaw dodaj trochę kalorii do każdego posiłku, najlepiej do śniadania i obiadu. A co do garnituru - byliśmy w salonie New Men na Jana Pawła i wiemy już wszystko. Znaleźliśmy tam także koszule stójkowe.
Buziaki,
Anita
-
Dziewczynki! Dzień w porównaniu do wieczora to była bułka z masłem. I macie rację, oby nie był taki cały tydzień! Ale nie będę się rozpisywać, już jest ok.
Dietetycznie dziwnie. Zjadłam jakieś 1250 jeśli dobrze liczę ale za to było dwa razy smażone w tym raz koło 20:30. No ale nie dało się inaczej. Dziś rano się nie wązyłam, jutro tez postaram się nie. Nie wiem jak to będzie bo dziś to się czułam zdecydowanie jak nie na diecie.
No i zastanawiam się czy jeśli waga spadnie mi o powiedzmy 1,5 kg to liczyć to za spadek wskutek zmiany? Bo w trzy dni mi się wcześniej ta waga o półtora kg podniosła. No nic, zobaczymy jak to będzie.
Hana, dziewczynę odwiozło pogotowie i więcej nic nie wiem. A u mnie uspokoiło się nieco na chwilkę, a potem to dopiero była burza z piorunami, ale już w domu.
Anikasku, o tak, ciepłe fronty to coś co jest mi niezbędnie potrzebne. Przepis zaraz wrzucę. ;-)
Jumbo, sama nie wiem co to się działo. Jakiś zły dzień generalnie.
Grażynko, a wiesz że zaniosłam dzis mamie tulipana na odegnanie choroby?
Aniffko, z koszulą to my mieliśmy największy problem bo NIGDZIE nie było. Ile zapłacicie za waszą? I który garnitur będzie? Ten którego zdjęcie niedawno u siebie wklejałaś czy jakiś inny? I czarny czy inny? Kalorii dokładałam, szczególnie do drugiego śniadania i obiadu ale i tak mam wrażenie jakbym się opychała. A jadłam w ciągu dnia w strasznym biegu, nad komputerem i w ogóle nieciekawie.
Feta zapiekana z pomidorami
Na dwie osoby potrzeba:
Fetę (zużyliśmy pół kostki mlekovity czyli jakieś 140g)
400g pomidorów albo puszka obranych i w kawałkach
2 zęby czosnku
Łyżka oliwy
Najlepiej świeże ale i suszone zioła się nadadzą – bazylia, oregano, jak suszone to można po prostu zioła prowansalskie
Sól, pieprz
Odrobina sera żółtego, najlepiej parmezanu do posypania, nie konieczne
Jeżeli macie w domu ocet balsamiczny to odrobina
Ryż do tego smakuje rewelacyjnie
- Na oliwie podsmażyć przez moment wyciśnięty czosnek. Jeśli macie ocet balsamiczny to dolać gdzieś łyżeczkę teraz i chwilkę podsmażyć.
Dodać pomidory (zimą zdecydowanie lepiej z puszki), wymieszać i niech się dusi z 10 minut, aż troszkę odparuje
Doprawić do smaku (jeśli macie świeżą bazylię albo oregano to odrobinę zostawcie do posypania na wierzchu)
W czasie kiedy pomidory się duszą fetę pokroić w ccienkie plasterki i ułożyć na dnie żaroodpornego naczynia (niezbyt dużego)
Zalać fetę pomidorami, posypać resztą świeżych ziół i startym serem (nie konieczne)
Wstawić do nagrzanego piekarnika (jakieś 160-170stopni) na 20 minut bez przykrycia
Wyciągnąć i jeść z ryżem w międzyczasie gotowanym. Zjadłam mniej więcej ¼ - 1/3 fety i 1/4 torebki ryżu, najadłam się i policzyłam sobie za to 200kcal (feta średnio tłusta 208kcal)
-
Właśnie zauważyłam, że wczorajsza, dość długa notka, wrzuciła się dwa razy. Więc zmieniam, a co mi tam.
-
Hej Zosienko.
Dzieki z aprzepis... Wyprobuje..
Oby jutro bylo lepiej niz dzis
-
Zosiu to mialaś dziś cięzki dzień...ale już się kończy powli...mam nadzieję że koleżance z pracy nic nie będzie...że to tylko chwilowa niedyspozycja...
Czytam że weekend dość spokojnie i odpoczynkowo...tak powinno być...
Zosieńko zwiększyłaś limit kalorii bo nie doczytałam :-)
Buźka.
-
Wiecie co ja zrobiłam? Tak mi zależało żeby się nie spóźnić, a wszystko wskazywało, że się nie uda. Włosy układałam w biegu, kosmetyki do makijażu wrzuciłam luzem do torebki, herbatę piłam na stojąco. A wszystko to po to żeby się zorientować, już w drodze do pracy, że mam jeszcze pół godziny!! Ech, sama jestem sobie winna.
Piję właśnie zieloną jaśminową herbatę, marznę i zabieram się do pracy. Ale jeszcze powinno mi się udać ponadrabiać wczorajsze zaległości na forum.
Hana, daj znać czy smakowało. A dzisiejszy dzień zapowiada się lepiej. Za oknem słońce i niemal bezchmurne niebo.
Najmaluszku, limit zwiększyłam i z niepokojem czekam co powie na to mój organizm.
I zaczełąm się przerzucać z owocowych na zielone herbaty. A jeszcze dwa miesiące temu nie brałam do ust innych niż czarna i czerwona :)
-
Ale to dziwne..
Raz pisze do Ciebie tu, a zarz gdzie indziej. :D Ale co tam..
Fete probuje dzisiaj, bo mam straszna ochote juz na nia. Mnie napewno bedzie smakowac, ale nie wiem jak tym moim francuskim pieskom, :)
A wiesz, ze mnie tez tak posmakowaly te zielone. I jasminowa to chyba najbardziej. Nie moge wprost uwierzyc, ze kiedys ich w ogole nie ruszalam. Ale to chyba kwestia zmiany smaku na diecie. Nie je sie tych roznych niedobrych i niezdrowych rzeczy, ktore wlasciwie tylko psuja czlowiekowi smak. Tak przynajmniej u mnie chyba bylo...
No nic, sciskam goraco...
-
Hana, masz rację z tą zmianą smaku. I w sumie bardzo dobrze.
Za oknem nadal ładnie, a ja zamarzam. Przed chwilą był pan techniczny z termometrem i w najcieplejszym kąciku mojego miejsca pracy jest 17,4 stopnia celsjusza. Czyli znów warunki, w których nie powinnam pracować, szczególnie po odmrożeniu stup miesiąc temu. Ale szefostwo uznało, że jest i tak cieplej niż rano i wszystko w porządku. Bez komentarza.
Na koncie mam już 520 kcal, na śniadanie były płatki z mlekiem, potem kanapka z żółtym serem z ciemnego chleba. Niedługo się zbieram na lunch i do lekarza (alergolog bo mi jakieś dziwne wyniki krwi wyszły ostatnio), może się ogrzeję na zapas.
-
Zosiu ja w pracy mam momentami 15 stopni ;-) ale za to w lecie mam naturalna klimatyzację...gdy na polu jest gorąco u nas wciąż zimno :-) ale do lata jeszcze chyba daleko zwłaszcza, że znów zapowiadają mrozy brrrrr...........
Grzej się herbatkami ile wlezie...mówisz, że polubiłaś zielone...ja w ten sam sposób przekonałam się do czerwonej, kiedyś nie mogłam na nie patrzeć a teraz piję nawet z przyjemnością...może czas przekonac sie do zielonych ;-)
Zocha kiedy joge planujesz?
Życzę w miarę ciepłeg dnia :-)
-
Pisze i sie telepie.
Jak mi zimno. Rece mi skostnialy. Chyba musze isc podkrecic ogrzewanie minimalnie...
Za oknem siapi deszcze i jest okropnie.... W srodku zimno.... GRRRR Byle do lata..
A ja jak pisze cos to mam zawsze strasznie lodowate dlonie.. Wy tez?? W zimie to nieraz w rekawiczkach pstrykam po klawiaturze. Hihi :)
-
Hana, mi też zawsze marzną ręce przy komputerze. Szczególnie prawa od myszki ;-)
Najmaluszku, to gdzie ty pracujesz?? U mnie rekord w godzinach pracy to było niespełna 9 st w czasie tych najgorszych mrozów.
Byłam u alergologa. Dowiedziałam się w końcu co mi wyszło przy poprzednich testach. Nie dostałam informacji, na które pyłki źle reaguję bo wiem źle reaguję na wszystkie! Każde jedne pyłki wywołują u mnie solidną alergię. Za dwa tygodnie bardziej szczegółowe testy i wygląda na to, że do kolekcji dojdą mi kolejne leki łykane codziennie.
Na obiad zjadłam stare pierogi leniwe i już mnie od nich boli brzuch. Nie zmienia to jednak faktu, że mam zjedzonych 720 kcal, w pracy jeszcze jogurt i jabłko i w planach ogórkową na kolację. Ale nijak nie da to 1300 więc coś jeszcze muszę wymyślić. Póki co zaraz sobie wypiję cytrynową zieloną herbatę, takiej jeszcze nie próbowałam.
Najmaluszku, dziś i w czwartek angielski, jutro nic bo nie ma zajęć jogi tak mało zaawansowanej w środy. Tak więc joga być może w piątek i napewno w sobotę.
Z resztą weekend zapowiada się ciekawie. Joga, nocka filmowa u nas ze znajomymi, pokaz slajdów jeśli na niego wstaniemy, balet (Romeo i Julia) w niedzielę wieczorem. Mrr.
-
Ciekawie sie zapowiada :wink:
Zosiu - jeżeli czujesz sie najedzona tym co jadłaś dotychczas - to może dodaj po prostu jakis ziarenek czy orzechów do muesli, czy jako przekąskę :wink: same pożytki, żołądka nie rozepchasz, a paroma sztuka,i załatwisz sobie limit :D Alergia faktycznie nieciekawa :cry: jakieś odczulanie :?:
Do czwartku
http://i.wp.pl/a/i/kartki2/main/kartka1063.jpeg
Buzioli
***
Grażyna
-
Grażynko, odczulanie dopiero na jesieni, jeśli się zdecyduję. Bo teraz już za późno. Z resztą już z wcześniejszych testów wychodzą mi conajmniej dwie szczepionki,a to dopiero początek. Z resztą, póki co, nic nie wiem o odczulaniu. Masz jakieś doświadczenia? Jakie plusy jakie minusy?
Z dodawaniem masz chyba rację, postaram się tak robić ale wiesz, niby 300 kcal, a jednak duża różnica.
Mama nadal chora, zawiozłam jej dziś rosół. Zaraz po angielskim, który był fantastyczny! Nie mam pojęcia jakim cudem trwał półtorej godziny bo ja się dopiero zaczęłam rozkręcać kiedy skończyliśmy. Grupa zaskakująco dobrze się zapowiada, z lektorem się w chwilę dogadaliśmy, podobne poczucie humoru, podobne filmy i reakcje na hasła, ludzi itd. Zapowiada się więc dobrze.
1300 zjadłam choć niestety kolacja po powrocie od mamy była dopiero czyli koło 21. Trudno, dziś nie idę zbyt szybko spać. A teraz popijam czerwoną herbatkę.
No i dziewczyny, dziś minęły nam 2 miesiące od ślubu. Nie pamiętałam nawet o tym ale w wazonie, na biurku, czekały ode mnie dwie piękne, herbaciane róże (miałam mieć w takim kolorze bukiet początkowo). Rozwinęły się przepięknie.
-
Wkra już dwa miesiące, ale ten czas leci no nie???...czuję, że zanim się obejrzę będę juz po ślubie :-( szkoda bo teraz jest na co czekać...:-)
Zosiu fajny weekend przed Tobą:-) Oby wszystkie plany wypaliły :-)
Witaj w klubie alergików...ja też uczulona jestem na pyłki...wiosenne więc aż boję się pomyśleć co będzie jak nadejszie wiosna...odczulanie masz rację nie teraz tylko na jesień...ja męcze się od około 15 lat a może dłużej...najgorsze to że z każdym rokiem było gorzej a lekarstwa coraz mniej pomagają...ale odczulanie podobno też nie jest skuteczne w 100%...może jest na forum jakiś alergolog co by nam poradził coś...
Wkra buźka. Ciepłej nocki :-)!!!
-
-
Superowo, Zosiu, ze ci sie podoba na kursie. Oby tak dalej... Ja mam w planach nauke francuskiego. Mam nawet w domu kasety i zeszyty do nauki, ale teraz to juz w ogole nie mam czasu. Leza w jakiejs szufladzie zakurzone i az zaluje, ze nie wzielam sie za to wczesniej. Tym bardziej, ze mialam sytuacje taka, ze na lotnisku gosc mnie zaczepil i pytal cos (mniej wiecej rekami i nogami zrozumialam o co chodzi), ale nie mialam pojecia jak mu wytlumaczyc, tym bardziej, ze nie kumal ani slowa po angielsku. Powiedzialam tylko: "informasjon" :oops: Ale zenada :oops:
Musze sie kiedys za to wziasc..
Oj, Zosienko, Twoj weekend zapowiada sie elegancko...Ech,, Ja to pewnie bede w domu siedzic, chyba ze dazda sie gdzies wyciagnac.. No nic, zobaczymy....
-
Hana, francuski jest chyba jedynym z 'popularnych' języków europejskich, którego nigdy się nie uczyłam, może kiedyś uda mi się to nadrobić. Niestety, z tej nauki niewiele zostało i mówię tylko po angielsku i bardzo mało po włosku. A weekendy mają to do siebie, że to jak się zapowiadają to jedno, a to jak wyglądają drugie ;-) Więc się nie martw.
Najmaluszku, dziękuję za kwiatka! O odczulaniu też słyszałam różne opinie ale nie interesowałam się tematem wcześniej więc tylko mętne wspomnienie zostało. U mnie z tą alergią to najgorsze jest to, że na wszystko i że obiawia się na wiele różnych sposobów, a nie tylko katar czy coś.
Dzień za oknem piękny, słońce świeci. Po pracy muszę porobić dla mamy różne rzeczy więc w domu będę nieszybko i aż żałuję bo jakiś spacer czy coś byłoby fajne. Ale w końcu choroby się nie wybiera. Piję herbatkę jaśminową i nadrabiam zaległości.
Przejście na 1300 daje narazie tylę, że waga stoi. Co i tak jest pewnego rodzaju sukcesem aczkolwiek przyznaję, że liczę na coś więcej.
-
Witaj Zosienko,
Widzisz, ja w liceum uczylam sie 3 jezykow. Angola, niemca i laciny. I wtedy tez, chyba w 2 klasie, zaczelam francuza, ale niestety nawal nauki w szkole niespodziewanie nastapil i francuz musial isc do lamusa. No i teraz jak bylam w domu to go wygrzebalam ze strychu. No, a teraz LEZY u mnie. I pewnie jeszcze troche polezy. Ech..
A wiesz, ze ja "nigdy w zyciu" nie bylam na balecie??? A poszlabym z przyjemnoscia, ale obawiam sie ze moj men by sie zanudzil. On nie ten typ..
Mam nadzieje, ze mamie lepiej. Zycz jej szybkiego powrotu do zdrowia..
A Zosiu, czy robilas moze testy na jedzenie tez? Tzn na alergie 8) Bo jesli to nie tylko katar, to moze masz jakies uczulenia na pokarmy?? Moja sasiadka tak ma. A jej dzieci sa uczulone na orzechy. Wystarczy, ze w poblizu nich sa orzechy, a ci momentalnie puchna. Wcale nie musza ich jesc.. No, ale nie chce cie straszyc. Zrob testy, to bedziesz pewniejsza..
PS ZYCZE DUZO SZCZESCIA Z OKAZJI DK
-
Zosienko, wpadam z zyczeniami dniokobietowymi:-)))
czy ja dobrze wyczytalam, ze ty znowu chora?? jej...a co to sie dzieje..
Zosui, moj maz znalazl jakas fajna stronke do nauki anglika...musze sie go spytac jak sie nazywa, bo podobno naprawde super
Caluski
http://kartki.onet.pl/_i/d/z_okazji.jpg
-
No wlasnie..
Ja tez mam jedna: http://www.ang.pl/index.html
-
Jestem już dawno po obiedzie, a cały czas czuję się pełna. W sumie to zjadłam tylko surówkę z selera i trochę kaszy gryczanej ale jakoś tak. Kalorii na koncie 630 jeśli dobrze pamiętam. Byłam nawet na chwilkę na zewnątrz i poczułam wiosnę! Słońce daje nieco ciepła i powietrze już inne. I gęba mi się sama śmieje w związku z tym :)
Hana, testów na pokarmy nie robiłam, a chyba rzeczywiście powinnam! Dzięki, że mi o tym powiedziałaś bo sama nawet o tym nie myślałam.
Na balecie ja byłam. Raz. Ponad 10 lat temu ;-) A mąż też się zbuntował, stwierdził, że taniec towarzyski i owszem, że nawet na operę mógłby iść ale baletowi powiedział nie! Idę z przyjaciółką.
A z językami w szkole, to ja zaczynałam angielski, niemiecki, rosyjski, łacinę i hebrajski. Poza szkołą jeszcze włoski. Ale z tego wszystkiego to po angielsku mówię, włoski rozumiem i cokolwiek pamiętam z hebrajskiego. Nigdy nie lubiłam się uczyć języków i miałam słomiany zapał. Ale w końcu, człowiek całe życie się uczy. Moja babcia zaczęła się uczyć włoskiego po 60dziesiątce więc mam kupę czasu :)
Za stronkę dziękuję, zaraz sobie obejrzę co i jak.
Magdalenko, chora jest moja mama, ja odkrywam nowe odsłony swojej alergii tylko. Więc się nie martw. A stronkę podaj mi jak tylko się dowiesz, bardzo chętnie zobaczę.
Dziękuję za życzenia, wam oczywiście również życzę by ten dzień kobiet był lepszy niż takie zwykłe dni. Ale tylko troszkę bo w końcu tak naprawdę dzień kobiet powinien być codziennie (jak mawia mój ojciec)
-
Zosieńko
na temat odczulania musiała bys popytać Anikas - ona odczulała się w ubiegłym roku :roll: ja na szczęście nie mam problemów z alergią :wink: Jogi dzisiaj nie będzie, bo jestem w pracy :evil: ale poćwiczę sama jak wrócę :wink:
A tak w ogóle - to wszystkiego naj...z okazji Dnia Kobiet :D
http://i.wp.pl/a/i/kartki2/main/kartka474.jpeg
Pozdrawiam
***
Grażyna
-
Grażynko, a co się stało, że musiałaś być w pracy?? I to w dzień kobiet! Mam jednak nadzieję, że nie na długo i że humoru ci to nie zepsuło?
Byłam na zakupach spożywczych, zrobiłam zakupy dla mamy, a sobie kupiłam ocet balsamiczny z modeny i coś nie spożywczego, figi w kolorze czekoladowym i w końcu będę miała komplet. Bo kiedyś głupia kupiłam śliczny stanik ale bez dołu, a potem przestali produkować i nigdzie nie mogłam dobrać!
Jedzeniowo w miarę, zjadłam po powrocie rosół i wypiłam kartonik mleczka sojowego (zawsze się zastanawiałam jak smakuje). Nic specjalnego ale przynajmniej wiem. :)
Teraz zabieram się za odrabianie lekcji na jutrzejszy angielski i postaram się pójść wcześnie spać, bo znów czeka mnie pobódka o 6.
-
Gratuluje nowego zakupu..
Ale to fajowe uczucie jak czlowiek schudnie i moze sobie cos nowego kupic, A jeszcze w mniejszym rozmiarze! Ja dzis weszlam w spodnie, w ktore juz dawno nie wchodzilam!!
A mleka sojowego tez jeszcze nigdy nie probowalam..
-
Hana, to mleko kupiłam smakowe - waniliowe. I smakuje prawie tak samo co zwykłe, tylko na sam koniec zostało troszkę nie wymieszanego (bo one bardziej zawiesiste niż krowie) i wtedy było czuć.
Zakup wytęskniony i bardzo jestem z niego zadowolona ale mniejszy niestety nie jest. Mam wrażenie, że do końca życia będę ważyła 66-67kg choćbym nie wiem co robiła :(
Odrobiłam już angielski i z uśmiechem na twarzy myślę o jutrzejszych zajeciach. Teraz ide pod prysznic i postaram się najpóźniej o 22:30 pójść spać. Tylko jak to zrobić skoro w mojej jadalni mąż siedzi z kolegą?