-
A ja robie rano mezowi sniadanie, jak przychodzi do domu podaje mu obiad, kolacje... Piore i koszule prasuje... I to mi sprawia przyjemnosc.. Naprawde.. Lubie o niego dbac i mu dogadzac..Oczywiscie w ramach zrdowego rozsadku i nie do przesady..Nie jestem na kazde jego zawolanie, nie jak wierny piesek, ktory poda papcie...Ale to co robie dla niego wydaje mi sie sluszne. A i on sie potrafi odwdzieczyc...
Milego weekendu i wycieczki zycze..
-
Wróciłam! Cała i zdrowa, wracało mi się nawet lepiej i szybciej niż jechało.
Lublin zmienił się na plus od mojej ostatniej wizyty, odnowione elewacje itd. Jadłam mało (piłam niestety też), spędzałam czas w wyśmienitym towarzystwie, starałam się też odnaleźć grób kolegi ale niestety, światło skończyło się jak już byłam o włos (tak czuję). Nie byłam u niego od pogrzebu, a cmentarz się zmienił.
Jutro planuję spokojny dzień z mężem. Oby. Agata (z pracy) się nie odezwała. Nie wiem czy to znaczy, że jutro się nie spotkamy czy tylko, że umówimy się na szybko. Dziś się o to martwić nie zamierzam ;)
Grażynko, zaraz pobiegnę do ciebie bo mam nadzieję, że napisałaś jakoś szerzej o swoich wrażeniach. ;-) Miłego i Tobie.
Kasiu, mój chodzi w nieuprasowanych tak samo jak ja (znaczy, po prostu staramy się chodzić w niegniotących). Gotujemy jednak na zmianę (gotuje niemal tak dobrze jak ja ;-) ), w niedzielę często przynosi mi śniadanie do łóżka, sprzątamy też wspólnie lub na zmianę. Postępowy jest ;)
Haniu, mi też sprawia przyjemność robienie Mu przyjemności. Czasami nawet mu koszulę uprasuję ale generalnie robotą się dzielimy. I chyba obojgu to odpowiada. Wycieczka udana, a o weekendzie się wypowiem za mniej więcej dobę ;-)
-
witaj zosik! czytam i czytam, dawno mnie tutaj nie bylo :oops: staram sie jak moge byc na forum jak najczesciej, nie wychodzi mi to jednak, a u ciebie zawsze tyle sie dzieje, ze nawet jak zawale dwa dni to pozniej mam duzo do nadrobienia :D
ciesze sie, ze tryska z ciebie tyle szczescia i radosci :D jak czlowiek jest szczesliwy to i dietka ladnie idzie... i wogole caly swiat pada nam wowczas do stop :D
ostatnio duzo pracuje, caly tydzien bez przerwy, ale ciesze sie, ze mam tyle pracy, przynajmniej moje autko splace szybciej, chce jak najszybciej, moze uda mi sie do wakacji, na wakacje chcialabym moc wydawac wszystko co tylko zarobie... jak dotychczas robilam w kazde wakacje, miec tyle radosci z lata ile tylko sie da, nie oszczedzac i niczym sie nie przejmowac, warto sie teraz pomeczyc :D
-
Jumbo, szczęście tryska, pogoda piękna, wątek więc sam się napęsza. Ale masz tylko tyle czasu ile masz, nic nie poradzisz. Racją absolutną jest, że jak humor dobry to dieta idzie dobrze. Zważyłam się przed chwilą i aż gały wybałuszyłam. Fakt, wczoraj jadłam niewiele, a trochę się poruszałam no i przede wszystkim @ się zaczęła. Dzisiaj waga jednak pokazała 64,3!! Jupi powiem jutro, jeśli po dniu normalnej diety pokazywać będzie podobny wynik.
I oczywiście rozumiem czemu i po co tak dużo teraz pracuję. W sumie taki patent, że sama wybierasz kiedy i ile pracujesz bardzo mi się podoba. Też bym tak chciała, szczególnie móc nie przejmować się niczym w wakacje, u nas jakoś tak nie wychodzi. Ale narzekać nie zamierzam :) Do napisania.
Jak napisałam wyżej, waga dziś bardzo przyjaźnie do mnie nastawiona. Żeby jej nie zawieść zaplanowaliśmy spacer, pogoda piękna więc i chęci są. Przejdziemy się na nogach do centrum, pójdziemy do kina (Epoka Lodowcowa II), potem podrałujemy do mojej mamy w odwiedziny (+ trudna rzecz, oddanie bluzki), posiedzimy trochę, a potem do domu. W planach powtórka z angielskiego i odkurzanie. Agata się nie odezwała więc nie wiem czy się będziemy spotykać.
Biegnę się zbierać zaraz i w miasto, nie ma co czekać kieyd takie piękne słońce za oknem!
-
Widzę, że nie tylko mi tickerka wcieło :shock:
Zosiu miłego dnia życzę.
Napisz wieczorem jak Ci z mamą poszło.
-
Zosieńko gratuluję ładnego wyniku :-)
Zazdroszczę tego spacerku bo u nas deszcz leje :-( Okropna pogoda...
Czekam na relacje z Epoki bo mysmy w piatek oglądali z Jarkiem dopiero I wszą częśc i bardzo nam się podobała :-)
Zosieńko miłego, spokojnego dnia :-) Buźka.
-
Home, sweet home! W końcu wróciłam. Przeszłam dziś po mieście jakieś 10 km.
Najmaluszku, Epoka pierwsza bez porównania lepsza. Drugą część obejrzyjcie sobie kiedyś w domu. U nas pogoda, poza może dwoma godzinami, piękna. Aż nie mogłam uwierzyć ;-)
Emilko, wcięło, poczekam do jutra, może strona wróci. Jak nie, to wstawię nowego. Oby wynik na nim był inny niż na starym ;)
Z mamą poszło jak z płatka, powiedziałam że za mała, a ona że była przeceniona więc zwrócić się nie da i bym poszukała na nią chętnego. Poszła już dalej ale nie wiem czy ktoś się nią zachwyci. Co więcej, poszłam do niej, siedziała z przyjaciółką. Otworzyłyśmy czerwone wino, mama zrobiła pangę w szpinaku (palce lizać!) i tabulet, poskubałam po trosze i jeszcze pieczonej papryki. Niestety trafiło się też ciastko orzechowe. Właśnie liczę ile to wszystko miało. W każdym razie dziś już tylko płyny. W ramach układania posiłku, od mamy też wróciłam na piechotę.
W przybliżeniu wyszło mi jakieś 900 kcal czyli całkiem nieźle.
-
Tyle pyszności to popatrz tylko 900 kcal...super :-)
A po za tym to chyba z 500 kcal spaliłaś spacerując...
Bluzka aż tak nieładna?:-)
Może sprzedaj na allegro :-)
-
Najmaluszku, 900 ale nie wliczyłam w to wina. Tak czy siak, dziś już tylko płyny i szczerze mówiąc wcale mnie to nie martwi ;-) A bluzka po prostu wbardzo nie w moim stylu.
Dziewczyny, coraz poważniej myślę o orbitreku. Czy któraś z was ma jakieś doświadczenia z tym sprzętem? Po pierwsze obawiam się czy dam sobie na nim radę bo mam problemy z oddechem w biegu więc może i tu? Po drugie, finanse mam bardzo ograniczone. Widziałam i takie za 4 tysiące, ale bardziej myślę o czymś za jakieś 400 zł. Czy to jest w ogóle możliwe? No i jak wasze odczucia w ogóle odnośnie tego sprzętu?
-
Zosiu niestety nie pomogę Ci odnośnie sprzętu bo nie uwierzysz ale ja nawet nie wiem co to jest :-) Ale może popatrz na allegro...może coś taniego znajdziesz ...
Moja mama już się nauczyła, żeby nic mi nie kupować...jak już to z nią idę i wybieram bo po co ma potem leżeć w szafie :-) Ale mamy tak już mają chcą jak najlepiej :-)
-
Zosiczku, jak tylko mozesz ja ci goraco polecam orbitrek... Bardzo przyjemnie i skutecznie sie na nim cwiczy ( i tylka nie odgniata :wink: ). Ja jestem bardzo zadowolona...Fakt, zajmuje sporo miejsca, ale wg mnie warto poswiecic czesc pokoju...Moj syn (7,5) tez na nim cwiczy wyobraz sobie.. Ustawia sobie na najmniejsze obciazenie i biega...
Pozdrawiam cie cieplutko...
-
Hej Zosiu :)
wpadam z pozdrowionkami na nowy dzień i cały tydzień :D
ja wczoraj też z dyszkę przeszłam.. wyspacerowalismy się za wszystkie czasy, a wieczorem tak nogi czułam, ze to tylko dowód na to, jak znuśniałe mam stawy i mięśnie.. hehe :wink:
Epoka mowisz II słabsza..szkoda... bo my nie mozemy się doczekac by ją obejrzeć, bo w I się zakochalismy swego czasu :wink: o kinie w Choszcznie się nie wypowiem, bo będzie pewnie za pół roku dopiero :wink: ale jak się tylko pojawi w obiegu to szybko mam nadzieję tę baję obejrzeć :D
pozdrawiam gorąco :D
-
Zosiu nie wiem jak u was w stolicy ale u mnie pojawiły się takie chmurzyska, że aż strach...szro, buro, głucho :-) coś ta wiosna nas nie rozpieszcza :-)
Zosieńko miłego dnia...i łatwego wstawania rano :-)
-
Wczorajsza waga się potwierdziła, a serwis z którego był bój ticker nie wstał, jest więc nowy pasek. Mam nadzieję, że jego wiosenność wpłynie na tempo chudnięcia. Jestem na poziomie poniżej którego jeszcze nie zeszłam nigdy wcześniej więc...
Biegnę zjeść śniadanie, ułożyć włosy i takie tam bo powinnam wyjść za pół godziny, a jestem strasznie do tyłu. Więcej z pracy napiszę :)
-
Zosia fajny wykresik...motywacja napewno będzie...bo tak ładnie wiosennie się u Ciebie zrobiło :-) Zosiu miłego dnia...pędź do pracy co byś sie nie spóźniła :-)
-
Zosiu,
wykres pierwsza klasa i oby było tak jak mówisz.
Mam nadzije, że się wyrobiłaś ze wszystkim i, ż ejuż siedzisz sobie spokojnie w pracy.
A tak a propos to ciepło masz? U nas wyłączyli ogrzewanie i całe szczeście, ze mam polar w pracy i rękawiczki.
Trochę mnie zdziwiło to co Najmaluszek napisała, bo u mnie piękne słońce i niebo bez jednej chmurki. Mam nadzieję, że i Warszawie tak dziś jest, a w Krakowie jak najszybciej tak będzie.
pozdrawiam
-
Zosiu, wpadam się przywitać poniedziałkowo :D i życzyć miłego dnia :!:
-
Najmaluszku, rano jeszcze przed wyjściem zobaczyłam co napisałaś i miałam odpisać, że pogoda piękna, słońce i błękitne niebo. Ale zanim wyszłam jużniebo szczelnie zasłoniły chmury, już padało, zrobiło się zimno i nieprzyjemnie. Niech sobie i tak będzie, a po połudu niech się rozpogodzi ;-)
Milasku, do pracy zdążyłam. A ogrzewanie wyłączyli już w zeszłym tygodniu więc dziś mam o jedną warstwę więcej niż w weekend miałam i jakoś daję radę.
Kasiu, tobie też miłego ;)
Zjadłam sobie przed chwilą jogobellę light popijam trzecią już dziś herbatkę (wcześniej była kawa, ciśnienie bowiem jest nie dla mnie) i powinnam mieć trochę czasu by nadrobić weekendowe zaległości na zaprzyjaźnionych wątkach ;-)
-
Zosiu pogoda do d...ale co tam i tak siedzimy w pracy :-(
Czytałam że mąż zgubił już 2 kilo...ależ mu dobrze idzie :-) Tobie też :-)
-
Najmaluszku, jest bardzo dzielny jeśli chodzi o dietę, masz rację ;-) Do zgubienia zostało jeszcze jakieś 6-7 i będzie super. Żeby jeszcze znalazł czas i ochotę na jakiś sport to byłoby idealnie.
Wróciłam przed chwilą z lunchu. Wybór był marny, a że postanowiłam nie jeść tu więcej żadnych smażonych naleśników, kopytek i innych leniwych (są tu zjadliwe za zwyczaj) to zostało to co zwykle. Czyli kasza gryczana z koperkiem i warzywa gotowane. Głównie składały się z gorzkiej marchewki, a samej kaszy nie można dużo zjeść więc razem z kawą mam na koncie 450 kcal. Przed wyjściem stąd będzie jeszcze serek wiejski light z miodem. A w domu zrobię fileta z kurczaka w szpinaku. O. ;-)
Po pracy jedziemy z mężem na przegląd i po pieczątkę na następny rok. Pierwszy raz, a zderzak jest zdecydowanie uszkodzony. Więc trzymajcie kciuki ;-)
Ps. U mnie chmury rozwiane częściowo i widać słońce!
-
Zosiu,
no to plany na wieczór dość luźne. Trzymam kciuki za przegląd i uważajcie. Tak na wszelki wypadek, żebyście nie mieli na głowie więcej niż teraz.
Jak sobie poczytałam o kaszy to mi się tak strasznie zachciało, że hoho. Tylko skąd ja tu kaszy wezmę.
dziś w planach też mam gotowanie: tylko,że ja powtórzę makaron sojowy z warzywami.
I moze jeszcze kurczaka w czymś. Zobaczymy jak się będę czuła po niemieckim.
-
Emilko, w zeszłą środę wróciłam prosto do domu z pracy, weekend minął spokojnie i tak się rozbestwiłam, że aż trudno mi będzie wrócić do codziennego biegania. Dziś załatwimy, mam nadzieję, szybko ten przegląd i do domu.
-
Hej Zosiczku..
Gratuluje nowego wyresika.. Zarabisty i taki kolorowy, ze az sie czlowiekowi cieplej robi...
Zycze Wam dzis powodzenia na przegladzie.. I trzymam oczywiscie kciuki...
-
Hana, dzięki wielkie ;-)
Coś mi się zepsuło w organizmie. Nie mogę w siebie wmusić wody. W ogóle, nic a nic, nie wypiłam dziś ani kropli. Litr herbaty i mała kawa. Czuję się trochę głodna, jest zimno i skacze ciśnienie, od czego boli mnie głowa. Wr!
-
ozsiu,
jak przegląd?
mam nadzieję, że bez przygód.
-
Zosiu, mam nadzieję, że przegląd przebiegał bez problemu :D
Czekamy na relację :wink:
-
Kasiu i Emilko. No niestety. Pan kazał mi wrócic za dwa dni, wtedy mi wbije przedłużenie na dwa tygodnie i tyle będę miała na naprawienie zderzaka. O ile nie okaże się, że coś jeszcze jest nie tak! Czyli o orbitreku mogę zapomnieć i mieć nadzieję, że wystarczy to na kupno zderzaka i lakiernika. No i że nic więcej się nie okaże :(
Humor mi się zepsół solidnie, szczególnie że w drodze powrotnej prawe tylne koło zaczęło srasznie szumieć i kompletnie nie wiemy co się z nim dzieje. Rano jeszcze tego nie słyszałam, zobaczymy co będzie jutro.
Zdenerwowałam się i jakoś skończyła mi się wena kucharska. Ale zaplanowany obiad właśnie się robi, jeśli sie uda to przepis oczywiście podam. Napijemy się do tego białego winka, a co.
-
Kurcze, Zosiu, no ... niedobrze, przykro mi, takie niezaplanowane wydatki denerwują :x
ale kolacja w towarzystwie ukochanego męża na pewno poprawi Ci humor :)
-
Zosiu,
nie daj się. Pewnie, że szkoda, że zamiast orbitreka trzeba robić zderzak.
Ale co zrobisz? Ja będę mocno trzymac kciuki żeby tylk otyle było, a koło samo s ię naprawiło. A w domu to sobie będziesz mogła niedługo poćwiczyć joge i pilates. Obiecuje.
Mimo wszystko miłego wieczoru.
ja też czekam na przepis.
ściskam
http://imagecache2.allposters.com/im...D/CB108077.jpg
-
Zosiu, nie martw sie...
Pomysl sobie, ze to przeciez auto wozi cie co dzien do pracy, a nie orbitrek..Ja na moj czekalam chyba z rok zanim sobie moglam go kupic.. Czasem trzeba poprostu ustalic priorytety i zagryzc zeby.. Nie teraz to pozniej bedzie..
Poza tym to dobrze, ze to tylko zderzak, a nie cos gorszego...I oby na tym zostalo..
A moze taniej by bylo poszukac jakiegos lakiernika poza Warszawa??? Nie mam pojecia ile to moze kosztowac, ale warto sie zorientowac..
-
Przepis ma potencjał ale wymaga solidnego dopracowania. Zblanszowałam szpinak, po czym podsmażyłam go na odrobinie oliwy z grubo posiekanym czosnkiem, solą i pieprzem. Piersi kurczaka umyłam, wyczyściłam z czego trzeba było i nacięłam w środku robiąc taką jakby kieszeń. Naładowałam do niej szpinaku, zawiązałam nitką i podsmażyłam krótko na oliwie. Resztę szpinaku położyłam w naczyniu żaroodpornym, podlałam rosołem z kostki, po czym położyłam na to piersi, przykryłam i wsadziłam do pieca. Pierwsze 20 minut przykryte, potem jeszcze kwadras odkryte. Wyszło mięciutkie, delikatne bardzo i smaczne ale planowałam, że będzie powalające ;-) Następnym razem będzie w piecu krócej, a szpinak będzie z pleśniakiem albo śmietaną. Ewentualnie pójdzie kawałek mozarelli do środka mięsa. Albo plaster pomidora. Coś w tym stylu w każdym razie. Będę pracować nad przepisem i jak już będzie świetny, to podam :)
Kasiu, oj bardzo nieplanowane. Znaczy, naprawa i tak nas czekała ale nie teraz. No i nie bardzo wiem co będzie, jeśli się nie uda tego naprawić w dwa tygdonie.
Emilko, dziękuję. Najgorsze jest to, że tak strasznie się na tego orbitreka napaliłam, poczytałam i już niemal miałam się decydować. Bo mama oddała mi w końcu zaległe pieniądze i mam niespodziewanie 300 zł. Bu.
Hana, najgorsze jest to, że będziemy mieli dokładnie 14 dni. Dlatego też kontrola będzie pojutrze, ostatniego dnia ważności starej bo inaczej musielibyśmy przed świętami już mieć zrobione. A orbitrek to nie nowy pomysł. Od maja zeszłego roku marzyłam o kupnie rowerku bądź orbitreka właśnie. Orientować się będę jutro.
Dziewczyny, podpowiedzcie mi pomysły na śniadania bez pieczywa. Zabieram się za rozpisywanie posiłków mężowi. Płatki z mlekiem jada tylko jednego typu, pieczywo chcę zminimalizować... Jajecznica na różne sposoby, omletów nie lubi ani naleśników, parówki cielęce, sałatka warzywna. Co jeszcze?
-
Zosiu,
a może sałatki np. z ryżem, tuńczykiem, serem, wędliną, smażonym mięsem.
Do nich raczej nie trzeba pieczywa. ja jak mam natchnienie wieczorem to sobie robię i zabieram do pracy dnia następnego, oczywiście bez pieczywa. Mo i gotowane jajka z pomidorem. :roll:
-
Zosiu, a może niech mąż zamieni tradycyjne pieczywko na chrupkie, jest przecież duży wybór takiego pieczywka, zawsze to mniej kalorii.
Może z tym chrupkim chlebkiem spróbujcie :roll:
I tak jak milas radzi, jakieś pożywniejsze sałatki właśnie z ryżem albo makaronem, rano jak znalazł albo z kaszką kuskus, robi się ją 5 minut :roll:
-
Kasiu, mąż niestety serdecznie nieznosi chrupkiego pieczywa pod każdą postacią. Niestety, tu nie ma szans - woli nie jeść żadnego. Póki co je płatki, jajka, parówki różnego rodzaju, jakieś sałatki ale boję się, że on nie z tych co przez rok mogą jedne płatki na śniadanie jeść (jak ja ;) ).
Emilko, pomysł z wieczornym robieniem sałatek nie jest zły. Zrobiłam mu wyciąg z pomysłów i przepisów, które mam na dysku. Będę na bierząco rozwijać. Oby wiosna mnie natchnęła ;)
-
Obudziłam się w kiepskim humorze, z bolącym gardłem. Za oknem smutno, szaro i mokro. Mimo że spałam 7,5 godziny czuję się niewyspana. Marzyłam, żeby nie zareagować na budzik. Aby zrobić sobie dziś wolne.
Na śniadanie otręby i cheeriosy z mlekiem wiec niewiele. A co będzie dalej to czas pokaże.
Jakaś jestem dziś wyprana z sił.
-
Zosiu,
mam to samo, mimo że u mnie ciepło i słońce świeci.
Siedzę w pracy nad kawą i całą siłe skupiam na niezaśnięci.
Może to przesilenie nas dopadło.
Mam nadzieję, że będzie lepiej.
trzymaj się
-
A mnie to chyba dopadło przesilenie, ale psychiczne dzisiaj :evil: :twisted:
Na spotkaniu służbowym zeżarłam kilka trufelek, takich małych ciasteczek :twisted: :evil:
Normalnie nie wiem, co mnie podkusiło, ki diabeł :evil: :evil:
Nic więcej oprócz tego jeszcze nie zjadłam, piękne śniadanie nie ma co :x :evil:
Zosiu, jak mogłam???? (to oczywiście pytanie retoryczne :wink: :lol: )
Ależ jestem zła na siebie :x
Waga pewnie pójdzie w górę :roll:
-
Zosieńko u mnie też humor bardzo kiepski, więc nie będę Ci tu smęcić.........
Pozdrawiam serdecznie i przesyłam buziaczki
P.S. Kurcze , żeby to słońce zagościło już na stałe...........
-
Widzę, że wszystkich dopadło. A sądziłam, że przesilenie wiosenne przejdę niezauważenie, jak wcześniej zmianę czasu. Świat jest dziś przeciwko nam i pewnie nic na to nie poradzimy. Godzinę pisany mail wyleciał w kosmos i już nie mam siły pisać go od nowa. Koło samo się nie naprawiło, a że wygląda to na łożysko to jutro rano ląduję w warsztacie. Policzyłam, że na dniach muszę wydać na auto (przy dobrych wiatrach) 550 zł. Gr! Tyle dobrze, że do jedzenia niedietowego nie mam się jak dorwać. Na koncie jakieś 330 kcal, a koło 13 obiad.
Kasiu, ciasteczka choć słodkie i nie dietowe przytycia nie spowodują, nie przesadzaj! Ot, postaraj się dalej dzień ładnie poprowadzić, wlicz je w limit i zapomnij!
Asiu, zaraz pobiegnę przeczytać co u ciebie.
-
Zosiu,
to nie dobrze, wręcz bardzo niedobrze.
Nie łam sie jednak, dacie jakoś radę.
Lepiej żeby samochód się psuł niż Wy. Wiem, że to marna pociech, ale się starałam.
Jak obiad?
pozdrawiam
na maila poczekam ile trzeba będzie, nawet skrót będzie dobry