-
Wczoraj się zmobilizowałam i ćwiczyłam. W sumie godzina piętnaście z tego 35 minut hula hop w trzech seriach. 10 brzuszków robię już nie odrywając nóg od podłoża i nie składając rąk, które trzymam za głową. Dołożyłam dwa kolejne ćwiczenia na kręgosłup i pośladki. Dobrze mi to wszystko wczoraj zrobiłam, choć skończyłam o północy.
Dziś na śniadanie trzy wasy z serem żółtym light i polędwicą sopocką + kubek mleka truskawkowego danone (nie dobre! strasznie słodkie!). Ze sobą do pracy nie wzięłam nic, bo pustka w lodówce, ale mam tu jeszcze chyba marchewkę.
Czeka mnie znowu stresujący i niezbyt miły dzień, oby do trzynastego, wtedy szefostwo pojedzie, koleżanka wróci z urlopu, powinno wszystko zacząć wracać do normy.
Kombinujemy dalej wyjazd na weekend, ale czy coś z tego wyjdzie? Nie wiem.
Mężczyzna zaczął się martwić o pieniądze i sugerować, że skoro za dwa tygodnie na lubelszczyznę, to może by tak teraz nie jechać. On ma teraz wolny zawód, ustawia pracę jak chce, robi co lubi. To łatwo mu powiedzieć, poczekajmy z wyjazdem. Grr. Ja po prostu nie wyrobię. No zobaczymy.
-
Wkra gratuluje super Mezczyzny (nawet bursztyny kupuje!) i mobilizacji do cwiczen. widze, ze calkiem dobrze ci idzie!!!
-
Idzie nieźle, bez wpadek, z codzienną porcją ćwiczeń, tylko waga się odgrywa. Dziś już nawet nie stała, tylko drgnęła. W górę. I pokazała 73,5. Głupia jakaś :)
-
Podpisuję się pod Magdalenką :)
-
No rzeczywiscie chyba tej twojej wadze cos odbilo! Daj jej porzadnego kopniaka, niech sie wariatka opamieta :wink: chyba jej sie kierunki pomylily.... :wink:
Juzu, ale leniwca dzis mam...juz 1,5 godziny w pracy, a jeszcze nic nie zrobilam. NIC!!!!!!!!!!!!!!!
-
Wkra, to znow kolejny dowód na to, ze wyrabiasz swoje mięsnie. Waga moze wtedy nieznacznie wzrosnąc, ale Ty powinnas sie czuc lżej po tych cwiczeniach :lol: I nie przejmuj sie waga. Ja w sumie codziennie na nią wskakuję :oops: , ale sie nie przejmuje, ze stoi w miejscu. Zobacze wynik koncowy pod koniec lipca. Mysle, ze uda mi sie schudnac ten ostatni kilogram.
Byleby wytrwac w swoich postanowieniach 8)
-
Dziewczyny, macie racje z tą dietą. Dziś jakoś lepiej się czuję i nie bardzo przejmuję wagą. Może rzeczywiście to mięśnie?
Zjadłam na obiad szczawiową z ziemniakami i trochę sałatki z puszkowych owoców, a przed chwilą jogurt nie light. Generalnie zjadłam prawie 600 kcal zjedzonych więc muszę wymyślić jakiś smaczny obiadek i dziś znów limit będzie zachowany. I na ćwiczenia mam ochotę, bo wczoraj mi jakoś dobrze poszły.
Tylko pogoda za oknem nie ciekawa, chyba padać będzie.
Magdalenko udało ci się coś zrobić jednak?
Betsabe dietę zaczęłam niewiele ponad miesiąc temu więc motywacji nie brakuję. Za pierwszym razem trwało to niemal rok.
-
Wkra pogoda u mnie jest ok, już z zchodu przeszło do was do Wa-wy.
I dobrze, że się nie przejmujesz :) tak trzymaj...
Ćwiczonka - dobrze, dietka - dobrze.
-
Dzięki Basterko :)
Wróciłam do domu i szczerze mówiąc - padam na pysk. Oczy mi się zasypiają i nie mam siły na nic. Nie wiem czy dam radę wykrzesać z siebie siły na ćwiczenia. Jednak 5,5 godziny spania przed stresującym dniem, to dla mnie za mało.
Przypomniałam też sobie swoją niedawną teorię o chudnięciu uzależnionym od wysypiania się, może to też ma wpływ?
Kupiliśmy z Mężczyzną przewodnik, zastanawiamy się gdzie jechać. Mazury w sumie nie tak blisko. Drugi pomysł to Białowieża i okolice, a trzeci to pojechać w stronę Łodzi. W sumie nigdy tam niczego nie zwiedzaliśmy, a moglibyśmy przy okazji się spotkać z przyjacielem naszym w jego stronach, bo to zawsze on do nas jeździ. Decyzja zapadnie jutro, pewnie będzie to w dużym stopniu zależało od tego, czy ów przyjaciel pracuje w weekend czy nie. Idę zaparzyć sobie czerwoną herbatkę i spać. To chyba będzie najlepsze dla mojego organizmu.
Na kolację zjadłam biały serek z pomidorem i szczypiorkiem, czym dotarłam do magicznego tysiąca. Wago strzeż się, bo weekend się zapowiada na bieg z przeszkodami w temacie dietowym.
Boże pobłogosław piątki. :)
-
halo halo :)
a może tak Jurata? słyszałam od rodziców że jest śliczna - informacje sprzed 2óch dni ;)
choć to chyba też troszkę daleko z W-wy..
a ja jeszcze nie wiem co będzie w weekend..może jakieś jeziorko - a dokładnie Sielpia,ale tam sezon wakacyjny w pełni,a do tego wszyscy z Kielc walą tam w weekend.a zobaczymy co to będzie ;)
miłego dnia :!:
-
Tak Wkro, ja tez uwielbiam piatki.
:lol:
I juz mam plany na sobote, co prawda wyjazdowe, ale raczej nie w plener...
Jade do rodzinki do Białegostoku, połaze po sklepach, jesli mi mój maluszek pozwoli. Przy okazji zrobie dobry uczynek i odwiedze swego dziadka, ktorego zaniedbuje osatatnimi czasy... A samotnie mieszka, wiec wypada go odiwedzic z jego prawnukiem :wink:
Poza tym szykuja mi sie goscie w przyszlym tygodniu i to moze nawet na okres dłuższy niz tydzien :roll: No coz wakacje sie zaczely i wszyscy ciagna nad jeziora czyli do mnie :D
-
Cześć dziewczyny!
Moja teoria o potrzebie wyspania się, żeby chudnąć znów się sprawdza! Wczoraj spałam już o 22:30 (byłoby pół godziny wcześniej gdyby mnie Mężczyzna nie zagadał), a wstałam o 7, więc wyspałam się. I co? Waga powiedziała 73,1! Ruszyła powoli maszyna po szynach, znaczy się waga po tickerze w tym wypadku :)
Już piątek, pogoda od rana śliczna, waga przyjazna, a plany na weekend się krystalizują. Humor więc bardzo dobry! Wygląda na to, że pojedziemy w stronę Łodzi, pozwiedzamy jakieś zamki, zadekujemy się nad jakąś wodą (ponoć jest i to bardzo czysta), spotkamy z Przyjacielem i jego dziewczyną, spędzimy razem czas, odpoczniemy i w ogóle. Już się cieszę!
Na śniadanie płatki z mlekiem i uwaga, pierwszym moim tegorocznym agrestem. Potem odwiozłam auto do warsztatu (skarbonka przebrzydła! :) ), a w pracy szukam igły w stogu siana. Znaczy się dokumentów ze słowem kluczem, nie wiadomo czego dotyczących, z kiedy, do kogo ani od kogo. Generalnie, przerzucam papiery i wątpie by to coś dało. Ale idę dalej!
Dum Jurata ponoć śliczna ale rzeczywiście daleko.
Betsabe wyjazd to wyjazd, uważam, że zawsze zmiana okolicy, zrobienie czegoś innego niż zwykle, jest pozytywne. I dobrze na nas wpływa. A z gośćmi na dłużej to już tak jest. Byleby nie siedzieli ZA długo, bo wiem, jak to bywa męczące. Ale lubię takie sytuacje, do nas regularnie przyjeżdżają znajomi, na weekendy, na tydzień, różnie.
Miłego dnia dziewczyny!
-
Jest taka piosenka, Peji albo jakiegoś innego naszego hiphopowca: jestem bogiem, uświadom to sobie, że jestem bogiem, znacie? Nie słucham takiej muzyki, ale ten tekst jakoś zapamiętałam. I słusznie, bo zaśpiewałam go sobie na cały głos po tym jak dokonałam niemożliwego, odnajdując nieistniejące dokumenty :) Udało się :)
Wczoraj nie ćwiczyłam, byłam tak padnięta, że nawet spać nie miałam siły. Wieczorem jeszcze dogadywaliśmy plany weekendowe, a dziś Mężczyzna załatwia. Przed wyjściem z pracy będę wiedziała, czy Przyjaciel z kobietą będą czy nie i ile czasu dla nas znajdą, ale pokój już mamy zaklepany, nad samym jeziorkiem i będzie super. Mam nadzieję.
Kurcze, jak się cieszę!!
-
Hello wkra!!! A to ci sie udalo dokonac niemozliwego!!!
Super, ze macie z Mezczyzna (hhihi...ale fajnie go nazywasz) plany na weekend!!
Moj Mezczzna tez sie zjawi w niedziele po tygodniowej nieobecnosci, wiec juz sie zaczynam cieszyc!
Weekendy maja to do siebie, ze automatycznie poprawiaja moj humorek!
-
Mam dokładnie tak samo z weekendami :)
A ten zapowiada się na prawdę bardzo miło i wypoczynkowo. Na następny też już mamy wstępne plany. Cóż, jak się nie ma dłuższego urlopu, to trzeba inaczej kombinować, prawda?
Na obiad zjadłam prawie dwa naleśniki z serem. Były szczerze mówiąc nie smaczne, ale nie było kompletnie nic innego co dałabym radę w siebie wcisnąć. Ale teraz spojrzałam na rozpiskę diety i... czy rzeczywiście jeden przeciętny naleśnik z mało słodkim serem i kilkoma rodzynkami to 243 kcal? Na wszelki wypadek tak policzyłam, ale obawiam się, że albo będę wieczorem głodna, albo przekroczę limit, bo już mam nieco ponad 700 kcal, a dopiero po pierwszej jest. To zależy chyba głównie od tego, czy zostaniemy w domu, czy pójdziemy do moich rodziców. :)
A jeśli jutro waga powie znów coś miłego, to zmienię tickerek. Choć mam pewne wątpliwości po tych naleśnikach :)
-
Mniam mniam..nalesnik z serkiem...ale mam smaczka...ale te kalorie to troche duzo rzeczywiscie..chociaz ja ostatnio i tak z kaloriami na bakier jestem. I jakos tak mam, ze jak malo jem tych kalorii, to sie bardzo pilnuje, a jak przesadzam to juz na calej linii..tzn..nie zalezy mi czy jem 2000 czy 3000, bo to i tak za duzo....Wiem wiem, bardzo zle podjescie...
Wkra! Zycze superanckiego weekendu!
-
aloha ponownie :D
oj..ja też mam dziś naleśniki z serem..tylko nie do końca mnie to cieszy
ponieważ po
1. są na pewno smaczne
2. strasznie kaloryczne (ser+cukier+śmietana+rodzynki)
3. musze jakoś tak zrobić żeby zjeść tylko jednego - zresztą dwóch nie dam rady - tak jeden zapycha.. ;)
kochana wkro udanego wypadu nad jeziorko :D
korzystaj z pogody,bo chyba będzie? :|
buzka
-
Hej Wkra!
miłego weekenda :D
-
Duża część dnia upłynęła pracowicie, ale spokojnie i miło. Robiłam swoje we własnym tempie i byłam zadowolona. Niestety, członkowie zarządu mi się na wyjazdu chyba pożarli, wrócili w każdym razie wściekli i niestety, odbiło się to na mnie. Potem okazało się, że w aucie jest kolejny problem o którym nie wiedziałam. W efekcie, jak mi samej zdenerwowanie przeszło, poczułam się piekielnie zmęczona.
Zjadłam na kolację kanapki i właśnie odpoczywam po jedzeniu. Czuję się strasznie wyczerpana, najchętniej bym już poszła spać. Ale zdrowy rozsądek i przyzwoitość mówią, że muszę poćwiczyć. Bo już i tak nie bardzo mogę mówić o codziennych ćwiczeniach. Jutro też nie będę miała raczej jak ćwiczyć, może poza pływaniem jeśli pogoda dopisze.
Przekroczyłam tysiaka o 76 kalorii, nie jakoś bardzo wiele, ale i tak za dużo. Te naleśniki nie zrobiły mi dobrze.
Myślę strasznie chaotycznie, aż sama się dziwię.
-
Haha! Waga powiedziała do mnie rano 72,8 !!
Oczywiście tickera nie zmieniam, bo obawiam się iż po weekendzie może nie być tak wesoło :)
Położyłam się spać koło 22:30, padnięta niesamowicie. Ćwiczeń nie było. Trudno, nie wiem z resztą czy ćwiczenie kiedy nie ma się siły ruszyć nogą to dobry pomysł. Ale przez weekend będziemy dużo chodzić, pływać, może na rowerach jeździć, więc nadrobię.
Mieliśmy wstać o 6 i zacząć się zbierać, ale obudziłam się ze strasznym bólem głowy. Do tej pory nie minął do końca, ale już mogę funkcjonować. No normalnie nie miał się kiedy przypałętać.
Ale zbieramy się i jedziemy. Niestety, z Przyjacielem spotkamy się tylko na chwilę w jego rodzinnym mieście. Miał z nami jechać, ale, co was może pocieszy, a może zdziwi, policja w całym kraju ma niebieski alarm, czy jakoś tak, który powoduje, że żaden policjant nie może wyjechać z miasta, w którym pracuje, bez pozwolenia szefa. A wiadomo, że bez BARDZO DOBREGO POWODU takiego pozwolenia się nie dostanie. A że Przyjaciel od jakiegoś czasu pracuje w tej szacownej instytucji...
No nic, śniadanie, spakować się i fru! Odezwę się w niedzielę wieczorem, albo i poniedziałek? Wtedy też was poodwiedzam, bo nie chcę przeciągać :)
Miłego weekendu wszystkim!
-
Hej Wkra :!:
Jakoś się chyba zgrałyśmy bo ja tez przez ostatni tydzień zabałaganiłam z ćwiczeniami.
Ale nie przejmuje się wszystko przede mną :D
Tobie życzę miłego weekendu raz jeszcze.
I uważaj na to piekielne słońce.
U mnie dziś przed 7 było 21 stopni :shock:
-
Cześć Dziewczyny!
No ładnie, wyjechałam na weekend, to już nikt tu nie zagląda tak? A ja mam światu do zakomunikowania, że weekend się udał! Zrobiliśmy 500 km, obejrzeliśmy mnóstwo miejsc, wydaliśmy niezbyt dużo pieniędzy. Pogoda oczywiście zrobiła mi na złość, czyli zepsuła się tak, że nie mogłam się wykąpać, ale i tak było fajnie. Bardzo dużo chodzenie, o wiele więcej jeżdżenia, noc w sympatycznym miejscu.
No i do tego wszystkiego, wczoraj zjadłam jakieś 1200 kcal nic słodkiego! a dziś jak na razie niespełna 500 w tym pół opakowania malin :) Idę zaraz gotować zupę brokułową, którą sobie zjem z grzankami w ramach dobijania do tysiaka :)
No i najważniejsze, schudłam! Po powrocie (po jedzeniu, w środku dnia) waga pokazała mi 72,6 ! Zmieniam tickera! Ciekawe co waga powie jutro? :)
A jak weekendy u was?
-
WITAM WITAM !
Ja juz po chorobie! widze ze wyjadz sie udal i ze jestes b. zadowolona :D to dobrze ! Ja wyjezdzam w piatek do rodziny :D potem wracam i chyba nad morze :D hehehe
doczekac sie juz nie moge !
Kalorycznie tez ladnie...a no i gratuluje zgubienia kilogramikow :D :D :D BRAWO :D zoraz blizej celu ! :D
-
Witaj Smutna. Cieszę się, że jesteś już zdrowsza. Jesteś pewna, że już możesz wychodzić? Ja bym nie szalała, tylko jeszcze dzień - dwa na spokojnie posiedziała w domu. No ale oczywiście, decyzja należy do ciebie.
Ja ugotowałam zupkę, nie szczędząc oliwy (cała łyżka na gar :) ) oraz dodając sobie grzanek. Suma sumarum wyszło mi 900 kcal dziś. I tak zostanie, w ramach rekompensaty za wczoraj. Odczekam jeszcze jakieś pół godziny i idę ćwiczyć. Mam wrażenie, że już zapomniałam, jak się to robi. Chociaż, dziś bez najmniejszej zadyszki, czy choćby nierówności oddechu weszłam na wieżę w Łęczycy. A słyszałam posapywanie innych. To bardzo miłe uczucie. :)
No i jeszcze, Mężczyzna zrobił mi takie jedno zdjęcie, udawałam że wiszę w wystających balach, nie ważne. W każdym razie napięłam mięśnie ramion, żeby było wiarygodnie i wiecie co? Tak jakby ciuteńkę widać, na tym zdjęciu, że coś tam jest pod skórą. Znaczy, takie malutkie wybrzuszenie. Za rok pojedziemy tam znowu i już będzie konkretnie widać. Biceps mi się, bardzo powoli, ale zaczyna robić! :)
-
hej wkra :)
gratuluje udanego weekendu i to jak widzę pod każdym możliwym względem :D pozazdrościć ;)
a uczucie lekkości włażenia na górę,bez zadyszki, jest piękne :D
ja tak miałam wczoraj gdy z lubym i jego rodzinką wchodziliśmy na Św.Krzyż - równym tempem i cały czas mieląc jęzorem ;) :D fajne uczucie :D
szybkozlatującego poniedziałku :D
i generalnie miłego dnia :)
-
tylko nie przypakuj za bardzo ;)
-
WKRA!...nom wczoraj az tak bardzo duzo nie wychodzilam...poszlam z eskorta do sklepu po wode ;p a dzisiaj za pozwoleniem taty jade wyrzucic swoje szczuplejsze ciałko nad wode...ale kapac sie nie bede...znaczy bede zazywac kapieli! ale slonecznej ;)
Ho ho ho ...miesnie Ci sie zaczynaja pokazywac! To wspaniałe :D !!!!!!! Oby tak dalej :D Zycze milego cwiczenia :P
Buziak :*
-
Piszę szybciorem.
Dzień nie mija szybko ani przyjemnie. Jestem zła jak osa, mam dość i ochotę rzucać mięsem po ścianach. Zaraz mnie rozniesie.
W pracy urwanie głowy, wieczne pretensje o rzeczy które ze mną nie mają związku, wszyscy na raz mają robotę dla mnie na wczoraj. A kolerzanka z urlopu wróci po 2,5 tygodnia byczenia się i co? I nie będzie tu nikogo! Bo cały cholerny zarząd, który mam non stop na głowie wyjeżdża. No kurde, jedni mają szczęście, a inni nie. Niech spróbuje powiedzieć mi, że jej się nudzi. Zamorduję.
Jestem wściekła, zjadłam niesmaczne śniadanie, nie mam na nic czasu, ani tym bardziej ochoty. Aha waga ze mnie kpi. Wczoraj po powrocie było 72,6. Potem zjadłam dwa talerze zupy i 250g malin, piłam wodę i pu-erha. Ćwiczyłam godzinę, wprowadzając trzy nowe zestawy 8minutes na różne partie ciała. Dziś twierdzi, że ważę 73,2. Jassne. Jutro powie że 98 i też się nie zdziwię.
Przeraszam, ale po prostu mnie furia roznosi. Okres się zbliża tak poza wszystkim.
-
wkra
nie denerwuj się tak..może dziś znowu się nie wyspałaś? jutro wszystko wróci do normy ;) głowa do góry :!:
z pracą to inna para kaloszy,niestety najczęściej to co się dzieje nie jest od nas zależne..i tak jak sama napisałaś - jedni mają szczęscie inni nie,ale tez nie jest tak żeby zawsze mieć pecha ;) los to zmienna rzecz :D
będzie dobrze :!:
niech popołudnie będzie spokojniejsze :)
-
Uff, już mi lepiej.
Dum, no właśnie o to idzie, że spałam 7,5 godziny, więc sporo. Nie zjadłam nic specjalnego, ćwiczyłam i w ogóle. Okres mi się zbliża, ale nigdy nie zauważyłam wzrostu wagi z nim związanego, więc zwalać na to nie mogę. Nie wiem o co chodzi i strasznie mnie to wkurza.
No ale mięśnie zaczynają być wyczuwalne, a gdzieniegdzie nawet nieco widoczne (biceps). Dokładam ćwiczenia na kolejne partie mięśnie i zastanawiam się co zrobić, żeby to wszystko jeszcze poprawić. Lubię ćwiczyć, ale chyba rzeczywiście lepiej dla mojego zdrowia psychicznego byłoby gdybym ważyła się raz w tygodniu.
Nie łudzę się jednak, to nie możliwe.
Ps.
Zawiść to bardzo zła cecha, a jak tak popatrzyłam na to co myślałam rano, to się o nią ocierałam. Zła wkra, bez mi tutaj takich. ;)
-
Oj Wkra, widze, ze nieciekawie zaczał Ci sie nowy tydzien. No tak bywa czasem. Ale nie daj sie! I wrzuc sobie luzik :lol: , moze pomoze.
U mnie w pracy bardzo spokojnie :lol: , mam troszke roboty, ale taka raczej bezstresowa, szefowa 2 tygodnie na urlopie, a potem kiedy ona wroci to na mnie kolej - juz nie moge sie doczekac moich wakacji. Moze uda nam sie ten wypad nad morze.
Za to ja mam gorszy humorpod innym wzgledem, bo dzis do mnie zwalaja sie goscie (rodzina męża :roll: ) i najkrocej do niedzieli posiedza. A jak lubie robic w domku na co mam ochote (np latac na golasa :wink: ), a teraz bede skrepowana :cry: .
Ech, musze jakos to przezyc.... moze nie bedzie najgorzej. Plus jest taki, ze w koncu wieczorem bedziemy mogli wyskoczyc do pubu na piwko, bo bedzie kto mial posiedziec z maluchem :D
-
Betsabe, nie będzie tak źle z tymi gośćmi. Pomyśl sobie, że oni to jednak rzadko przyjeżdżają, że oni bardziej niż ty się będą nieswojo czuli i w ogóle. Poza tym, właśnie, będą się maluchem zajmować :)
Mi rzeczywiście się tydzień zaczął nieciekawie, teraz się zastanawiam, czy przyjdzie mi robić nadgodziny, czy nie. Teoretycznie za 7 minut kończę pracę, ale czarno to widzę.
Ale jak już wyjdę, to odetchnę i spędzę czas z Mężczyzną. A na środę się umówiłam z młodszym bratem na wspólne oglądanie wystawy.
Zachęcona brakiem zakwasów dziś znów porobię nowe ćwiczenia, tylko że tym razem zestaw na nogi jako ostatni :)
-
Szukam motywacji do ćwiczeń i na prawdę nie wiem, gdzie się ona podziała.
A dzień w skrócie: 10 godzin w pracy, zjedzone nieco ponad 900 kcal, za ćwiczenia się wezmę za chwile. Zjadłam mnóstwo arbuza i zupę brokułową, sałatkę z fetą i dwa ciasteczka za w sumie 80 kcal. Dzień zaliczam do udanych, zobaczymy co jutro powie waga.
Jutro też ostatni dzień zjazdu zarządu, a w środę wraca kolerzanka z urlopu, będę mogła nieco odetchnąć. Uff, uciekam stąd!
-
halo :)
i co tam ciekawego powiedziała Ci waga? mnie na szczęście mniej niżwczoraj,ale do wyniku sprzed weekendu jeszcze troszkę mi brakuje :( ale mam nadzieję niebawem do niego dotrzeć..nie mam innego wyjścia ;)
miłego dnia w pracy,oby nie był tak bardzo zakręcony jak ten wczorajszy ;)
-
Wkra! Trzymam kciuki, oby waga byla dla ciebie dzis laskawsza i zeby humorek tez bardziej ci dopisal! widzisz, te wagi robia czasem co chca!!! wariatki jedne! ale nie dajemy sie i walczymy! zajrze pozniej, jak humorek u ciebie.
a co do pracy, to u mnie tez zadyma i musze robic rzeczy, ktorych mi nikt nigdy nie wyjasnil!!
-
Cześć Dziewczyny!
U mnie póki co względnie spokojnie, bo jeszcze zarząd nie dotarł do firmy. Jak będzie wyglądał dzień dopiero się więc okaże. No i jeszcze pytanie o której wyjdę, bo wczoraj siedziałam w sumie ponad 10 godzin. Tak czy siak, to ostatni taki dzień, co daje mi siłę.
Waga powiedziała do mnie raz 72,8 potem 73,1 (nic nie jadłam ani nie piłam w międzyczasie). Ten pierwszy wynik jednak pojawił się dwa razy, więc uznaję go za prawdopodobny. Zobaczę co będzie jutro.
Wczoraj jak już się zabrałam za ćwiczenia, to w sumie zajęło mi to półtorej godziny, tyle że z dłuższymi niż zwykle przerwami (na włączanie kolejnych filmików i oddech). Więc powiedzmy godzina piętnaście. Robiłam znowu nowe ćwiczenia, tym razem na same nogi i teraz mnie uda i pośladki bolą. No normalnie mam zakwasy! :)
Na śniadanie oczywiście płatki, a ze sobą mam mleko waniliowe danone.
Ps. W międzyczasie zarząd dotarł, dzień więc oficjalnie otwarty. Zaczyna się kocioł.
-
qrcze wkra jak czytam o Twoich sukcesach i jak Ci waga leci,to się załamuję że ja jestem taki powolniak ;) i do tego nie potrafię sobie odmówić ciastka w weekend a potem jest właśnie taki efekt że zamiast walczyć dalej,to ja walczę żeby dojśc do tego co było przed weekendem..słów mi brak na własną głupotę :(
a ja póki co mam spokój na praktyce - co widać ;) może zarząd wyjdzie dziśwcześniej i tym samym Ty też :?: będzie dobrze :!:
-
Zarząd na spotkaniach więc mam względny spokój. To szybko poodpisuję.
Dum, co ty wygadujesz, że niby mi tak szybko leci, a u ciebie nie. A kto to mnie już prawie przegonił ostatnio? Niestety, pofolgowałaś sobię, teraz ze dwa dni nadrabiania strat i znów będziesz pędzić!
Dla mnie weekendy nie są jakoś specjalnie problematyczne, przynajmniej kiedy jestem w domu, bo wiadomo wyjazd, jedzenie gdzieś po drodze, ciężko trafić na coś pożywnego i niskokalorycznego, a zupy na wyjazdy wozić ze sobą nie będę :)
-
heh..wkra oby było tak jak mówisz..kwestia tylko czy te dwa dni wystarczą, w gruncie rze3 wątpie :evil:
ale mam nauczkę na przyszłość :!: to że inni mogąjeść 'normalnie' nie oznacza,że ja mogę..taki los,muszę się z tym pogodzić..jakoś ;)
no u mnie jest ciut gorzej,bo muszę jeśc to co zostaje przygotowane przez mamę lubego..ale staram się nad tym panować,zwłaszcza nad ilościa ;) idzie mi to różnie ale widzę postępy w przekonywaniu mamy,że ja naprawdę chcę schudnąć,a nie mówię tak,żeby tylko mówić ;)
-
Ja niestety też tak mam, że nie mogę jeść 'normalnie'. Trudno, nic na to nie poradzimy. Podziwiam Cię Dum, że chudniesz jedząc taki polskie jedzenie, nie wiem, czy ja bym dała radę. Dobrze chociaż, że są postępy.
Zjadłam na obiad trochę brokuła i chłodnik z jajkiem (robię lepszy :) ), a teraz pałaszuję Big Fruita. Palce lizać. :)