Zosiu,
coś mi tu nie pasuje. Przecież Ty chudniesz. A ja? :?
Poczytam wszystko co mi napisałaś raz jeszcze i biorę się do roboty.
I na 100% będą dziś ćwiczenia, żeby się waliło. Dla mnie takie wymęczenie się to najsolidniejszy stoper i motywator. :D
Wersja do druku
Zosiu,
coś mi tu nie pasuje. Przecież Ty chudniesz. A ja? :?
Poczytam wszystko co mi napisałaś raz jeszcze i biorę się do roboty.
I na 100% będą dziś ćwiczenia, żeby się waliło. Dla mnie takie wymęczenie się to najsolidniejszy stoper i motywator. :D
:D :D :D :D :D :D :D :D :D
Asiu, te dwa kilo miesięcznie to optymistycznie. Na razie jest jeden, a potem zobaczymy ;) Dzięki generalnie i mam nadzieję, że i Tobie akcja pomoże odnieść sukces jednak :)
Emilko, No właśnie staram się chwycić cię za fraki i pociągnąć! A mierzyłaś się? Może też ci cm spadają? Trzymam kciuki za ćwiczenia, za dietę i za mobilizację!
Uciekam zjeść lunch. Kuskus od koleżanki ;)
Zosiu, po moich ostatnich, nie oszykujmy się, nienajlepszych 2 tygodniach to na pewno nic mi nie spadło. Pewnie wzrosło. Pomierzę sie i poważe jutro. A o ciągnięcie, wyciąganie i inne szturchanie bardzo poproszę. Szczególnie jutro rano po pomiarach.
Smacznego życzę!
Emila, będę szturchać, obiecuję! Ale za siniaki nie odpowiadam :)
Zosiu widzę Cie na forum :) tak więc szybko zycze miłego weekendu, obyś zrealizowała plany, wypoczeła i uśmiechnięta była przez cały ten wolny czas :) no i jednak by na ten relax tez się czas znalazł :D
gorąco Cię pozdrawiam i oby za tą szósteczką szybko znalazla się dwójeczka!! :) trzymam kciuki :) a na pewno w tym pomoze gimnatyka.. prosze mi tu szybko powiedziec, czy szóstka W. juz była? czy dopiero w planie.....? http://www.gify.org.pl/rysunki/postacie/sport/51.gif :wink: 8)
Noc się robi, moja pora na ćwiczenie :> Obawiam się, że już tak zostanie! Ale absolutnie nie żałuję.
Z pracy przyjechałam prosto do domu, jeszcze tylko zrobiłam zakupy kocie (puszki i żwirek), zaniosłam do domu i wyszliśmy z mężem. Spacerkiem na mokotowską, gdzie musiał wpaść na jakieś 20 minut podowiadywać się wszystkiego przed wyjazdem. Ja w tym czasie obeszłam okolicę szukając miejsca na kolację. Stanęło na Jazz Bistro i to był strzał w 10! Świetny wystrój, miła muzyka (załapaliśmy się na muzykę na żywo), rewelacyjna (i bardzo ładna) obsługa i fenomenalne żarcie!! Zjadłam tortillę nadziewaną szpinakiem surowym, grillowanym kurczakiem, pomidorami suszonymi, ogórkiem i pieczarkami z sosem balsamiczno-musztardowym. RE-WE-LA!! Do tego domowe winko, a na deser na spółkę z mężem zjedzona szarlotka. Z mojej strony były lody, z jego bita śmietana, jakby wiedzieli! :) No i cena w granicach naszych możliwości, na dodatek niedaleko od domu. O tak, od teraz tam właśnie będziemy chodzili.
Po kolacji miły spacer do domu, przytuleni, uśmiechnięci. Dobrze jest!
Plan jest taki. Teraz ćwiczenia, zmywanie, balsamowanie i spać. Wstanę dopiero jak się wyśpię, a koło 11 jedziemy z Agatą na poszukiwania. Potem w którymś momencie z kotem do weta i siedzenie nad rzeczami na studia. Kiedyś muszę to zrobić, a jakoś nie bardzo znajduję czas :) Najtrudniej to się zabrać!
Zosiu, tak, tak!
Jazz Bistro jest super, mają tam świetne żarcie, zwłaszcza sałatki są niesamowite, desery też :D
Mam Jazz Bistro w "Landzie", w pobliżu mojej pracy :wink:
Śpij dobrze!
No dobra. Szóstka zaliczona (i to w regulaminowych 25 minutach!), balsamowanie było, naczynia pozmywane i generalnie kuchnia ogarnięta. Na jutro został mi duży pokój i odkurzanie z ciężkich robót domowych ;)
Przy okazji ćwiczeń zauważyłam, że utworzył nam się (z moim kotem) mały rytuał. Ja do szóstki kładę na podłodzę matę do jogi i na niej ćwiczę. Leżę na niej tylko częściowo bo wygodniej mi mieć nogi nad podłogą samą. Kot wtedy przychodzi i kładzie się na macie za moją głową i idzie spać. Teraz właśnie, na boku, lekko zwinięta śpi. Czeka aż pójdę do łóżka i będzie mogła się ułożyć wygodnie ;-)
Kasiu, pamiętam jak kiedyś opowiadałaś o lunchu z Szefem w Jazz Bistro. Ja jednak wcześniej tam nie byłam. I kiedy zobaczyłam menu to się rozpłynęłam i serio - nie wiedziałam co wybrać! Uznałam, że należy mi się deser, za te ostatnie dwa ciężkie tygodnie więc do jedzenia wzięłam coś mniejszego. Absolutnie polecam te sałaty w tortilli! Rewelacja. Troszkę bardziej kaloryczne niż sama sałata ale akurat do limitu brakowało mi całkiem sporo. No i szarlotka z Misianki ;) Mrrrr. My mamy na Piękną 5 minut samochodem i z 15-20 spacerem. Można połączyć spacer z kolacją i w końcu napić się wina do kolacji ;)
No dobrze, zrobiłam co miałam, oczywiście jak zwykle - poszłam wcześniej spać, hehe. Ale co tam. Budzik nastawię na 9:30 albo i 10:00 jak szaleć to szaleć. Wcześniej tylko o 5:30 mam wstać na chwilę i upewnić się, że mąż się zbiera i nie zaśpi. Tak więc jakieś 9 godzin snu powinnam mieć, początek odsypiania ;) Ah, gdyby ten weekend miał chociaż 3, a nie 2 dni... byłoby cudownie!
Dobrej nocy wszystkim!
Zosia ....widze, ze tez jeszcze nie spisz :wink: :wink: :wink:
Nasz Bubek robi tak samo....nie odstapi na krok :lol: :lol: mile to jest!no i oczywisicie tylko czeka, az wejde do lozka, zeby swoje zimne nogi przykleic do mnie :lol: :lol:
A co z Waszym kotkiem, ze do weterynarza trzeba?
Wspaniale brzmi Wasz wspolny wieczor! O jedzeniu nie wspomne, bo az mi w brzuchu zaburczalo :shock:
WYSPIJ SIE!!!!!!! :D :D
Mój król za to jak ćwiczę podchodzi mi zawsze pod podnoszoną nogę :roll:
Jego szczęście, ze jeszcze nie dostał.
Zosiu, Ty pewnie jeszzce sobie śpisz. Ale przecież ja już dawno spałam jak Ty ćwiczyłaś.
Dla mnie też koniec litości od dziś: wracam do przerwanych na 4 dni ćwiczeń.
Baw sie dziś dobrze. Mam nadzieję, że u Ciebie słońce świeci tak samo jak u mnie.
Sobota! Agata już do mnie jedzie więc muszę się sprężyć bo... zaspałam! Wyłączyłam budzik i zasnęłam na godzinę ponad jeszcze! Na dodatek miałam wcześniej budzik nastawiony na 5:30 żeby męża sprawdzić i ... on wyłączył ten budzik, a ja nawet go nie słyszałam!
No dobrze, ale z rana ogarnęłam część mieszkania, wstawiłam pranie, wybalsamowałam się. Teraz śniadanie, ubrać się i jedziemy oglądać podłogi! ;)
Tagottko, Mała za zwyczaj czeka aż jej się podniesie kołdrę i się przytula do boku, kładąc się na moim ramieniu i będąc przykrytą kołdrą. Znaczy zaczął się sezon grzewczy, ja i kołdra grzejemy kota ;) A wieczór był... rekompensatą za brak czasu przez cały tydzień, oj tak!
Emilko, no to rzeczywiście, uważaj żeby go nie znokautować! :)
Strasznie się cieszę, że wracasz do ćwiczeń! Od czego zaczniesz? Słońca u mnie brak, niebo szczelnie zasłonięte chmurami, ale co tam. Przecież się nie będę przejomować! :)
Biegnę, bo Agata ma być za 20 minut! Już wyjechała!
Zosiu no to spędzasz sobotę z koleżanką? Fajnie...
Dzięki za słowa otuchy u mnie już mi dziś lepiej...
Buźka.
Właśnie wróciłam! Podłogi obejrzane, wycena zrobiona, złapałyśmy się za głowy! Potem pojechałyśmy do nowego (dla nas) outletoo i utonęłyśmy. Nawet nie zauważyłyśmy, że tyle czasu minęło. I o dziwo, rzeczywiście jest tam w czym wybierać! U mnie stanęło na jednej koszulce, rajstopach, czymś do kąpieli i chyba tyle, Agata też raczej drobiazgi ale z pewnością tam wrócę!
Jak zwykle jednak sobota będzie dzniem o obniżonej kaloryczności. Bo tego, póki co mam na koncie ... 300! Nie chciało mi się jeść, po drodze tylko schrupałam batonik z musli, a na miejscu wypiłyśmy kawę. Teraz robię sobie szybki obiad - makaron z tuńczykiem i kukurydzą ze śmietaną i zastanowię się co dalej. Pewnie pojadę po zakupy spożywcze, może z kotem do weta (przegląd + szczepienie i odrobaczanie bo już trzeba. No i musi zobaczyć, bo wydrapała sobie sierść na łapie nie wiem czemu).
Maluszku, bardzo miło spędziłam dzień z koleżanką! :) Cieszę się, że dziś już u ciebie lepiej!
Jak napisałaś że pojechałaś do outleta to złapałam się za głowę zastanawiając cóż to takiego jest? I chyba nadal nie wiem :-) Jakaś zacofana jestem no nie?
Ty masz dzień o obniżonej kaloryczności a ja raczej nie choć była na obiad zapiekanka warzywna:-) Sama zrobiłam :-)
Szybko Ci zleci ten weekend bez męża...nim się obejrzysz będzie z powrotem :-)
Buźka.
Zosiu,
cieszę się, że sobota jak do tej pory u Ciebie udana.
Co do podłogi, to ceny wszytskiego sa kosmiczne. Moi rodzice ostatnio wymieniali płytki w łazience o rozmiarach 2x2.5 m. Wyniosło ich to prawie 7 tysięcy, a dodam, że płytki kupili nie z tych najdroższych. Ale przy takich remontach to zawsze 5 innych niespodziewanych rzeczy jeszcze dojedzie.
Rozumiem, ze po wecie, obiedzie czas na przeglądanie notatek ze studiów.
Miłego popołudnia :D
No i jestem po obiedzie. Ugotowałam sobie tego całą michę, ponad 400 kcal! A najśmieszniejsze jest to, że wcale tego tak dużo nie było! 0,8 makaronu, dwie żyłki śmietany, 3 kukurydzy i 3 tuńczyka, nic więcej! Ale dobre wyszło, jestem absolutnie najedzona no i co najwyżej na kolację zjem owoca lub jogurt. Czyli raczej ponad 900 kcal nie będzie ;)
Maluszku, outlet to taki sklep z przecenionymi ubraniami. To w czym byłam to wielka powierzchnia ze sklepami z ubraniami, butami, dodatkami i innymi rzeczami 30-70% taniej. Rzeczy drugiego gatunku albo z bardzo starych kolekcji, nieco uszkodzonych itd. Już drugi taki powstał pod warszawą. A tego, że weekend minie, ani się obejrzę, to się właśnie obawiam! Ileż bym dała za 3-4 dni spokoju! Znaczy, mąż mógłby być :) Tylko żeby do pracy nie trzeba było iść :)
Emilko, nam wyszło, że Agata musi liczyć na taką podłogę jaką chce (deska) 19 tys!! Teraz ma się zastanowić co z tym zrobić. Teraz jadę nakarmić koty Przyjacióły, potem po zakupy (cały dzień w sklepach ;> ), a po powrocie poczytam lektury na zajęcia. Pisanie zostawię chyba na jutro :)
Miłej posiadówy ze znajomymi!
Acha no to teraz już wiem co to outlet...przydałby się taki w Krakowie...a może już jest tylko ja o tym nic nie wiem :-)
Kolację mialaś pyszną ...ja chyba dokończę moją zapiekankę warzywną bo mąż i tak tego jeść nie będzie jak znam życie :-)
Miłego wieczoru Zosieńko.
Zosiu, widzę, że bardzo aktywnie spędziłaś dzisiejszy dzień, ale i miło :D
Ja zaszalałam dzisiaj u Grycana: zjadłam deser sułtański, ale nie żałuję i żadnych wyrzutów sumienia nie mam :lol:
Spacer mieliśmy długi, potem łaziliśmy po Best Mallu i jeszcze pedałowanie, więc deser odszedł w zapomnienie :lol:
Życzę miłej dalszej części wieczoru :D
Aaa, co do wystawy, to już u mnie napisałam, że jeśli miałabyś jechać do Best Malla tylko po to, żeby ją obejrzeć, to nie warto.
Muszę stwierdzić, że jestem nienormalna. Całe szczęście, że to jednorazowy wyskok. O dziwo też, nie zepsuło mi to humoru ani trochę! O co chodzi? A o to, że niemal cały bity dzień spędziłam na zakupach! Po 19:00 pojechałam do kotów, a stamtąd po zakupy. Normalnie w każdym sklepie mam setki rzeczy do przymierzenia, we wszystkie wchodze i nie wiem co wybrać!!
Nie wiem czy powinnam to pisać ale skończyło się na: bieliźnie, koszulce i swetrze dla męża (żeby nie bylo, że o nim nie myślę) oraz: sweterku zapinanym, dwóch swetrach z golfem, bluzce z długim rękawem (to z Agatą), bluzce z krótkim rękawem, pasku, rajstopach (z Agatą) i paczce (7par) skarpetek!! W życiu nie tyle rzeczy do ubrania nie kupiłam jednego dnia!! A przy okazji, choć samo w sobie to dużo, to jeśli spojrzeć na ilość to wydałam nie tak wiele. Znaczy się 344 zł. Policzyłam. O boże, jak dużo!
Chociaż, kurcze blade. Po coś zarabiamy! Nie tylko na rachunki i jedzenie! Kurcze, powinnam mieć wyrzuty sumienia, powinnam łapać się za głowę i lamentować bo prawda jest taka, że nie stać nas na takie zakupy! Ale wcale się nie przejmuję. No i jeszcze upatrzyłam sobie płaszczyk jesienny za 250 ale to tylko jeśli ktoś zasponsoruje ;)
Jeny ale rzeczy!
Jedzeniowo wyszłam dokładnie na 999 kcal. Zjadłam w McD sałatkę z odrobiną sosu, a potem wypiłam jogurt z limetką i aloesem (mmm, pycha). I jest mi dobrze. Zaraz zrobię sobie herbatę, napuszczę wody do wanny i pójdę się moczyć czytając teksty na zajęcia.
Mój mąż chyba już nigdy nie zostawi mnie samej. Albo przynajmniej zamknie na klucz / zabierze portfel!
Maluszku, sprawdź, może jest i w okolicach krakowa! Taki outlet to fajna rzecz ;) Kolacja rzeczywiście była smaczna, mimo że śmieciuchowa :)
Aaaaaa, ja muszę poćwiczyć jeszcze! Zapomniałabym. To do wanny pójdę po szóstce. Dzisiejsze kilometry na zakupach starczą jako dodatek do ćwiczeń :)
Kasiu, czuję się jak wyrodna córka podkradająca matce perły. Znaczy się zrobiłam coś czego nie powinnam i świetnie się z tym czuję mimo że powinnam się wstydzić. Naprawdę nigdy nie zrobiłam takich gigantycznych zakupów!
Deseru nawet nie zazdroszczę. Przeszłam koło Grycana ale miałam ochotę bardziej na sałatkę :) Tobie jednak z pewnością dobrze zrobił i się należał ;)
Później albo jutro nadrobię zaległości u ciebie i innych. A do sadyby jechałabym tylko na wystawę (bez portfela!) więc rzeczywiście sobie daruję!
Zosia wydałaś sporo ale powiem Ci na pocieszenie,że ja na 1 parę butów wydałam tyle samo co Ty na tyle zakupionych towarów...to ja powinnam się wstydzić...ja mam o tyle źle, że mojemu Jarkowi nigdy nie podobają się buty które kupuję...on jest z tych co widzą mnie w butach na wysokim obcasie:-( A ja niestety takowych nie kupuję więc jak jeszcze usłyszał ile kosztowały to tylko stwierdzil, że dobrze , że mamy osobne konta:-)
Zosieńko spokojnej nocki oczywiście po zrobieniu szóstki...ile już powtórzeń robisz?
Zosia! :D :D :D :D :lol: :lol: :lol: :lol: To tylko psychologiczny "chwyt", ze duzo :wink: :wink: :wink: Zobacz....normalnie to codziennie wracajac z pracy wskakiwalam do marketu i robilam drobne zakupy na dwa dni. I tak co dwa dni. Potem bardzo dlugo nie mialam czasu i w koncu pojechalam ze znajomymi autem. No to jak autem, to zrobilam zapasy na dokladnie miesiac, zeby juz wiecej nie latac co dwa dni. Wydalam chyba z 200 euro, kupilam wszystko na miesiac (iles tam zgrzewek mleka, wody, proszku do prania, jogurtow itd ). Znajomi wywalili oczy, ze to niemozliwe, zeby TYLE na zycie wydawac :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: Jak usiedli i sobie policzyli ile wydaja robiac zakupy codziennie, to drugi raz wywalili oczy :lol: :lol: :lol: :lol:
I tak samo z Twoimi zakupami...tymbardziej, ze piszesz, ze nigdy w zyciu naraz nie zrobilas takich zakupow....to teraz podziel owa kwote przez wszystkie lata samodzielnych zakupow :wink: :wink: :wink: :wink: :lol: :lol: :lol: :lol: Kurde Zosia, jak Ty malo wydajesz na zakupy!!!! :wink: :wink: :wink: :wink: :lol: :lol: :lol: :lol: Ja robie tak samo - na codzien za malo czasu, wiec czekam na taki jeden dzien, biore kase, najlepiej jak sa wyprzedaze...i wtedy kupuje cala garderobe na rok :wink: :wink: :wink: :wink: :lol: :lol: :lol:
buziaki!!!!
Zosiu,
a ja powiem, że Ci się nalezało. Jak nic innego nikomu. Zreszto mąż też Cię namawiał na zakupy. Posłuchałaś sie go i to bardzo skutecznie :wink:
A tak z ręką na sercy, to przyznajsię czy jakby nie te zakupy, to miałabyś w czym teraz chodzić?
A ja to poprosze o jakieś zdjęcia, czy chociażby opisy nowych nabytków.
Na koniec to zgodzę się z Tagottką. Tez ostatnio staram sie hurtem zakupy robić. Mam nawt wrazenie, ze trochę mniej wydaję. A ile czasu przy tym oszczędzę.
Miłej niedzieli.
Dziewczynki, jesteście wielkie. Ukoiłyście mój wstyd spowodowany brakiem wyrzutów sumienia, a co! ;)
Maluszku, tak na dobrą sprawę to jak na te pieniądze rzeczywiście kupiłam bardzo dużo. No i z całą pewnością są to ciuchy potrzebne bo nie bardzo już miałam w czym chodzić. A ty się butami nie przejmuj, nie mów Jarkowi ile kosztowały i chodź sobie. Oby były wygodne! Z powtórzeniami w szóstce to przez te przerwy trochę się pogubiłam. Zaraz posprawdzam bo wydaje mi się, że powinnam dziś robić 18!
Tagottko, w sumie racja. Jaka oszczędność czasu! A zakupy duże jedzeniowe w markecie to ja już od dawna robię (wczoraj też :oops: ) i przynajmniej przez dłuższy czas mam spokój. Podejrzewam też, że wychodzi sporo taniej bo kupuję tylko rzeczy potrzebne (lista!), a przecież są one tańsze niż w osiedlowym sklepiku! Dodam jeszcze, że poza jednym sweterkiem i zestawem skarpet to wszysto było po obniżonej cenie! :)
Emilko, dzięki! Mój mąż sam mnie namawiał ale chyba nie sądził, że tyle na raz znajdę. Bo za zwyczaj miałam problem z kupieniem choć jednej rzeczy :) Ale teraz wymiary inne to i łatwiej się ubrać. No i koniec tematu. Wszystkie te ubranka mi się bardzo podobają! Zdjęć wklejać nie będę bo za dużo miejsca ale powiem, że kupiłam jedną bluzeczkę 'weekendową' z długim rękawem, bawełnianą, brązową, z jakimś nadrukiem z przodu, jedną koszulkę z krótkim rękawem idealną pod coś w pięknym kolorze ciemnej śliwki, sweterek zapinany z akrylu czy czegośtam, intensywnie brązowy i dwa swetry z golfami takie niezbyt grube. Jeden musztardowo żółty, drugi oliwka - khaki. Takie same bo za grosze, a ładne. No i wychodzi na to, że pierwszy raz w życiu kolory ciepłe, jesienne dominują w mojej garderobie. A pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu tylko chłodne wchodziły w grę! :)
To teraz cofnę się w swoim wątku i poszukam którego dnia to ja przerwę robiłam i czemu i ile powtórzeń robiłam i się dowiem, który dzień szóstki mam robić :)
Policzyłam, poszukałam i wychodzi, że dziś jeszcze 16, a od jutra 18 powtórzeń. Czyli jakby nie patrzeć dziś dzień 26, do końca jeszcze 16 dni. Coraz bliżej!! Dołożenie dwóch powtórzeń mi nie straszne ale nie wiem czy dam radę mieścić się w 25 minutach, a przecież nie skrócę czasu przytrzymania napięcią!
Zbieram się i organizuję bo na głowie mam dziś sporo, mnóstwo rzeczy niezrobionych z wczoraj, a ja jeszcze w szlafroku!
Zosia no to ja z moją szóstką jestem daleko w tyle:-( Ale to na własne życzenie a właściwie okoliczności to spowodowały:-) Będę jednak Cię gonić...mnie przeraża jednak ilość powtórzeń...czas narazie mam dobry...
Dzięki nam wyrzuty za zakupy chyba całkiem minęły:-) I tak trzymać...
Powodzenia w odrabianiu zaległych spraw.I miłej niedzieli:-) Buźka.
No dobrze. Zrobiłam już chyba wszystkie najmniej ważne rzeczy i pora zabrać się za coś sensownego. Ale mi się nieeee chceee!
Tak bardzo chciałabym cały ten weekend spędzić jak wczorajszy dzień. Na nieplanowanym oddawaniu się rzeczom przyjemnym! A tu jakiś wywiad do spisania, jakieś rzeczy do przygotowania, do poczytania, sprzątnąć by się przydało... Coś mi nie idzie zabieranie się za robotę!
Maluszku, miałaś doskonały powód do zostania w tyle. Absolutnie się tym nie przejmuj, przy takim nawale pracy tylko wariat miałby wyrzuty sumienia! Po prostu, jesli jest szansa na odrobinę więcej czasu to zacznij gdzie przerwałaś i działaj! Ilością powtórzeń się nie przejmuj. Kiedy robiłam 8 zastanawiałam się jakim cudem miałabym dojść do 18. Teraz już wiem, że cykl czterodniowy między dodawaniem kolejnych dwóch powtórzeń jest idealny i da się to zrobić! Powodzenia.
A wyrzuty sumienia przegoniłyście tak skutecznie, że teraz mam problem z zabraniem się za rzeczy, które muszę zrobić! I pojawiają się myśli, że przecież do zajęć mam jeszcze mnóstwo czasu i zdążę sobie wszystko przygotować :twisted:
Miłej niedzieli wam wszystkim! Idę spróbować zabrać się za to, za co powinnam!
Zosiu,
z tego co piszesz, to podobają mi się Twoje nowe ubrania. I te kolory.
Kupiłam sobie ostatnio jasne sztryksy za całe 10 złotych w porządnym stanie. I właśnei zamierzam trochę w nich pochodzić, po czym na zimę ufarbować je na ciemny brąz. No i wciąż na prenierę czekają spodnie przywiezione z w-wy.
Ja to i z tego niechciejstwa do obowiązków cię rozgrzeszam. Zostało już naprawę niedużo czasu na łapanie ostatnich promieni słońca i ciepła. Mi też wcale nie w głowie siedzenie w domu w ksiązkach. Ale na pocieszenie dodam, ze od jutra też zaczynam.
Wczoraj wieczorem poczułam juz zbliżające się zimo. Siedziałam do kocem z kubkiem herbaty. I niby było przyjemnie, ale jak przypomnę sobie ostatnią zimę wlokącą sie w nieskończoność :?
Miłego dnia :D
Emilko, ja wiedziałam, że tak będzie! Ty mnie rozgrzeszyłaś, a ja to podskórnie wyczułam i zabrałam się za robotę! Wywiad zredagowany i wysłany, czyli najważniejsze. Bo deadline do dzisiejszego wieczoru. Zaraz idę czytać teksty na studia, a potem nie wiem jeszcze w jakiej kolejności: mama, dziadkowie i koleżanka (ta co moją uczelnie skończyła). Poza tym ćwiczenia i obiad, muszę dziś pamiętać o obiedzie! Póki co na koncie mam 383 kcal czyli jak zwykle w weekend. Może znów sobie zrobię śmieciuchowy makaron na obiad? W sumie mogłabym nawet i teraz...
Ale nie, najpierw przeczytam choć jeden z tekstów. Potem przerwa na obiad i zobaczę jak będzie dalej szło!
A zimę to i ja już czuję. U nas w mieszkaniu chłodno, całą noc marzły mi stopy, teraz dłonie mam zimne. A przecież mieszkanie trzeba wywietrzyć!
Kurcze, gdyby tydzień pracy był w weekend, a weekend w tygodniu... zdecydowanie fajniejsza proporcja by to była! ;)
No dobrze. Zabrałam się za czytanie tekstów ale jakoś mi to nie szło. Postanowiłam więc zrobić coś konkretnego i pojechałam z kotem do weta. I dobrze! Podejrzewałam, że coś jest nie tak i potwierdziły się moje obawy. Gruczoły zatkane na amen, biedna miała wyciskane! Odrobaczenie było i zastrzyk przeciwzapalny i przeciwbólowy, pazury obcięte, a na szczepienie za dwa tygodnie o ile wszystko wróci do normy w ciągu kilku dni. Trochę się jednak obawiam bo kota chodzi koło kuwety, próbuje, denerwuje się i nic.
Pojechałam potem na spotkanie z koleżanką i było bardzo przyjemnie. Dojechali do nas jeszcze później znajomi na chwilę, zjedliśmy obiad (bo w domu oczywiście nie zdążyłam) w sphinxie, były szaszłyki warzywne, a potem jeszcze pospacerowałyśmy. Stamtąd myk, do dziadków na godzinkę, a od nich do mamy. Dostałam dofinansowanie na płaszczyk!! :) Pogadałam też z bratem o jego studiach i generalnie to wróciłam do domu 20 minut temu. Czyli jak zwykle :)
U mamy zjadłam jeszcze kawałeczek polędwicy z buraczkami, a teraz parzy mi się herbatka. Bo dziś przemarzłam i kicham jak głupia. Na koncie jakieś 950 kcal.
Szóstka będzie jak się rozgrzeję. Na męża wciąż czekam.
Zosia :lol: :lol: :lol: gdyby 5 dni byl weekend i 2 praca...a do tego odpowiednio proporcjonalnie zarobki :? :? :? :? :? :? :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:
Wiesz co? chyba cos bedzie z tym cwiczeniem po nocach...Emila ma racje.....trzeba by bylo patent zrobic :lol: :lol: :lol: A potem tylko czekac, jak nas do sadu zaczna pozywac sasiedzi za zagluszanie ciszy nocnej :lol: :lol: :lol: :lol:
Ale co tam ! chude bedziemy to nam nic nie straszne :lol: :lol: :lol:
Oj mnie też się bardzo podoba Twój pomysł Zosiu z dniami pracy i odpoczynku!
Popieram w całej rozciągłości :lol: :lol:
Widzę, że zakupy pewne poczyniłaś: i bardzo dobrze!!!!!
Raz na jakiś czas TRZEBA :lol:
Ja w sobotę kupiłam sobie kolejne dżinsy, takie 7/8, od razu z paskiem, biodróweczki, wywijany mankiet i wydałam na nie całe 139 zł :D
I bardzo dobrze się z tym czuję :lol: :lol: :lol:
Miłego dnia!!! :P
Zapowiada się nerwowy dzień. Dziś i jutro mamy Bardzo Ważnych Gości, ą-ę, hiper drogie hotele i restauracje, a ja w cichobiegach do pracy przyszłam. Postaram się nie wychodzić zza biurka ;)
Tak czy siak nie sądzę by był czas na forum, a nawet jeśli to nerwowa atmosfera będzie utrudniać robienie czegokolwiek 'swojego'. Daję więc znać, że żyję, nowy tydzień się zaczyna, na śniadanie zjadłam owsiankę co ma 120 kcal :) Ze sobą różne rzeczy do jedzenia, a jeśli mimo ą-ę atmosfery będę mogła wyjść na lunch to jadę przymierzyć raz jeszcze płaszczyk i kupuję! :)
Kasiu, ostatecznie uznałam, że wyrzutów sumienia nie mam, dziś jeszcze postaram się zrobić kolejny zakup.
Wczoraj pojechałam w nocy po męża, jeszcze jakiś ludzi rozwoziłam do domów, wróciliśmy po północy, za szóstkę zabrałam się chwilę później. Zrobiłam jednak tylko dwie serie, po prostu nie dałam rady więcej ćwiczyć po północy. Wyspana nie jestem, a właśnie Prezes zarządzi, że z racji ą-ę nikt nie ma prawa wyjść na lunch przed 14. No super.
Mimo wizyty gości ą-ę :lol: życzę Ci Zosiu miłego dnia! :D
I zdradź koniecznie tajemnicę owsianki co to ma tylko 120 kcal, bo umrę z ciekawości :lol:
Udanych zakupów :D
O matko Zosiu! Dajesz jakoś radę?
Jak sobie pomyślę, ze jak dziś z moim samopoczuciem miałabym mieć jakieś ąę to jescze bardzie zmęczona jestem. Od samego myślenia.
A Ty jeszcze po północy ćwiczyłaś i to jeszcze szóstkę.:roll:
Dużo siły życzę i trochę przyjemności w całym tym zaganianiu.
I trzymam kciuki za udany zakup.
Zosiu jak czytam , że nie dobijasz do 1000 w weekendy, to jest mi z jednej strony strasznie wstyd, a z drugiej jetem pełna podziwu i uznania............... Jak Ty to robisz ?
Mi udany weekend kojarzy się niestety z popołudniową kawką i ciachem i nie umaiem sobie tego odmówić............. Nie raz już próbowałam walczyć z tym nałogiem , ale wtedy weekend nie był już taki fajny................... Wiem , że można przez weekend robić tysiąc innych rzeczy, które sprawiają przyjemność, ale to mnie nie przekonuje................
Zosiu podziwiam, podziwiam i jeszcze raz podziwiam............... Będę się od Ciebie tego uczyć.............
Miłego popołudnia i mało nerwowej pracy
Dziewczyny, nie uwieżycie! Ą-Ę było, przedstawiali się, rozmawiali z nami, a potem zjedli lunch w biurze. Catering z Mariotta. A że po nałożeniu, sporo zostało... to dostałyśmy i my z koleżankami, we trzy! Zupa-krem serowo-szparagowa. Jakże przepyszna! potem wędzony łosoś (mój pierwszy w życiu!) z sałatką z pomidorów i rukoli jako przystawka. Na drugie się nie załapałyśmy, a były gnocci w sosie z leśnych grzybów (chlip!), a na deser owoce z lodami i bitą śmietaną! I ja, wszystkiego tego, po trosze zjadłam! Było niebo w gębie! Nie zamierzam liczyć kalorii, z pewnością sporo. Ale byłoby grzechem ciężkim nie skorzystać z takiego lunchu :)
Głodna nie jestem, kolacja będzie mała, a teraz tylko kawę popijam bo głowa mnie boli. Humor mam dobry, gdyż ponieważ, jak Grupa ą-ę pojechałam, a ja czmychnęłam na zasłużoną przerwę i kupiłam płaszczyk! Jest cudny! I tańszy niż sądziłam więc po dotacji od mamy tylko 39 zł dołożyłam! Ah, życie jest piękne!
Oczywiście, jako że apetyt rośnie w miarę jedzenia, to teraz jeszcze spodni i butów potrzebuję! Takie piękne kupiła Agata w sobotę, sama jej je znalazłam... ale nie było mojego rozmiaru!
No dobrze, dość! :)
Kasiu, owsianka jest takiej angielskiej firmy, nie pamiętam nazwy. Kiedyś ją kupowałam w Bomi, teraz nigdzie nie widuję, dostałam od szefa jak córy pilnowałam ;) A ma 120 kcal (3 razy sprawdzałam!) bo porcja niewielka, a słodzona słodzikiem :)
Emilko, głowa mi pęka (ciśnienie, nerwy + niewyspanie) ale daję. Nawet nie jest tak źle! Wizytację wzięłam na luźno nawet informację od prezesa, że przecież oczywiście mam mu zarezerwować pokój na jutro w tym samym hotelu, w którym resztę rezerwacji robiłam ponad tydzień temu, a wcześniej nie mówił o tym ani słowa!
Jedzenie było nieprzeciętnie smaczne, wszystko mi zrekompensowało! :) A szóstkę ćwiczyłam, ale bez ostatniej serii, znaczy się 2/3 tego co powinnam. Po prostu nie dałam rady. Dziś jednak dochodzą dwa kolejne powtórzenia, w sumie będzie 18!
Ty już pewnie dawno w domu jesteś?
Asiu, wiesz, ja weekend staram się maksymalnie wykorzystać. I na jedzenie za zwyczaj nie mam czasu! Inaczej jest jeśli kogoś zaprosimy na obiad, wtedy coś więcej zjadam, ale normalnie po prostu o jedzeniu nie myślę, nie ma mnie w domu i nie ciągnie mnie. Nawet jeśli umawiam się w kawiarni z tortami itd to jakoś z przyzwyczajenia zamawiam samą kawę, choć za zwyczaj latte albo cappucino :)
Inna sprawa, że jeśli coś mi zwyczajowy plan weekendu zaburzy, no gdzieś wyjeżdżam, to kompletnie sobie nie radzę za zwyczaj.
Głowa nadal boli. Na szczęście jeszcze tylko 50 minut!
Kolację zjadłam, trochę odpoczęłam (pojechałam do księgarni z tanią książką. Nie znalazłam tego czego szukałam ale oczywiście mnóstwo innych ciekawych rzeczy.), głowa boli mniej. Odczekam jeszcze trochę (poczytam rzeczy na studia) i zabiorę się za ćwiczenia. Mam nadzieję, że dziś wcześniej niż zwykle.
Mężowi płaszcz bardzo się spodobał. Ja też czuję się w nim świetnie!
Zosiu,
nie byłam w domu. Siedziałam sobie w połowie niemieckiego. A skończyłam tylko 15 minut po tym jak ty pracę zakończyłaś. I to właśnie najbardziej przekonuje mnie jednak do tych moich języków. Ja obskoczę i pracę i języki, a niektórzy tylko pracę.
Mam nadzieję, ze na wieczór głowa przestała Cię boleć i całkiem miło go sobie spędzasz.
Jedzenie przepyszne musiałobyć i w zupełności Ci się należało. Za ciach przy takiej okazji to bym Cię zganiła, ale zupka i rybka są w porządku.
No i te zakupy :D Cieszę się niezmiernie.
miłego wieczoru
Zosiu, ależ pyszności Cię spotkały, mniam! :D
Należało Ci się :D :P
A czy mogłabyś wkleić zdjęcie płaszczyka?... wiesz, taka babska ciekawość...
Jeśli to nie kłopot, rzecz jasna :D
Spokojnej nocy!