Chyba brakuje mi pamiętnika, jakiejś mobilizacji... Miejsca, gdzie mogę się wypisać... I może tutaj to znajdę... Jakiś czas temu rozmawiałam z moim znajomym. Facet ma ok czterdziestu lat i partnerkę, która jest w jego wieku. Za dwadzieścia lat chciałabym wyglądać tak jak ona. W moich oczach to szczupła, zadbana kobieta, po której nie widać upływu czasu. A jej "wspaniały" partner, sam z lekka zapasiony rozpływa się nad pozytywnymi efektami mojej diety, i opowiada, że on ze swoją partnerką też na ten temat rozmawia... Znaczy się mowi jej, że powinna się odchudzać... A ona biedna to robi...
Grunt to nie dać się zwariować. Nie powinno byc tak, że ludzie, którym na nas zależy mówią nam jak mamy wyglądać... Nie powinno być tak, że zadręczamy się, bo ktoś na ulicy powiedział nam coś niemiłego... Nie powinno byc tak, że zmuszamy się do tego, żeby wyglądać tak jak reszta... Jest tysiąc ważniejszych spraw, nauka, dom, przyjaciele...
Więc nie wolno zapomnieć, że to tylko dodatek, margines... I że robię to dla siebie... I żeby mieć gdzieś to, co myśli na moj temat cała reszta, prócz jednej osoby...