-
jestem głodna, chcę drożdżówkę, idę po drożdżówkę z serem, to znaczy ide do sklepu, a tam są drożdżówki, mam ochotę od soboty na nią, od programu Paskala na tvn, który robił takie naleśniki dobre. Już myślałam, że mi przejdzie, ale nie. Nie wiem co może być substytutem drożdżówki.
-
Podziwiam Was Wszystkie i trzymam kciuki :D Sama też się przyłączam: mam do zrzucenia 7 kg. Wiem, że będzie ciężko, bo jestem uzależniona od słodyczy :oops: Dziś też się nie mogłam powstrzymać... Podejrzewam, że jutro też coś zjem, bo mam posiadówkę z siostrą... Sama nie wiem, kiedy uda mi się wreszcie schudnąć i nie utyć. Cały czas mam straszne wahania... :evil: Poza tym ten stres!!! uruchamia we mnie mechanizm jedzenia... Proszę, trzymajcie kciuki również za mnie.
-
Waszeczko, Izulko, Ento - damy razem radę, na pewno uda sięjakoś bez szwanku dla figury przetrwać te święta. Ja mam problem , bo w święta na ogół jeździmy do moich rodziców i do dziadków mojego męża. I to jednego dnia, bo żadna ze stron nie chce przełozyc na inny dzień. Więc nie dość, że święta spędzamy w dzikim pędzie od mamy do babci lub odwrotnie, to jeszcze jest podwójna dawka jedzenia. Ale jest w tym też dobra strona - mamie mówię, że się najadłam u babci , a babci, że u mamy. To niestety nie zawsze skutkuje, a jestem narażona na podwójny ostrzał jedzeniowy . A wszystko jest takie pyszne...
Wiecie co? Chyba mi na móżg padło to odchudzanie. Dzisiaj stałam na przystanku i czekałam na tramwaj. Obok stała dziewczyna, taka średniego wzrostu ani gruba ani chuda. I nagle ona wyjęła snickersa i zaczęła jeść. Nie , nie rzuciłam się na nią :-) Ale już miałam chęć wykrzyknąć: "Dziewczyno, to jest milion kalorii! nie jedz tego!" i ledwo się powstrzymałam żeby tego nie zrobić. Ale by była jazda jakbym jej wyrwała tego batona ! Teraz to mi się chce śmiać , ale trochę się poczułam nieswojo, jak zdałam sobie sprawę ze swojej (na szczęście nieuzewnętrznionej) reakcji. Padło mi na móżg! Źle ze mną, oj źle!
Labau, niestety z własnego doświadczenia wiem, że im się ma mniej do zrzucenia, tym trudniej. Ja się już "bujam" z tymi moimi 5-6 kg od dawna. I raz zrzucam, raz mi przybywa. Najgorsze, że jak się zaczyna obżerać to zaraz się sama usprawiedliwiam ("przecież nie jest ze mną tak źle, co tam te 5 kg") i wtedy to już jest koniec odchudzania!
Ale Ty pewnie masz silniejszą wolę niż ja.... Uda nam się, jestem pewna.
Buziaki i do wieczorka!
Camille
-
czesc dziewczyny:)
ja sie staralam nie grzeszyc w weekend ale wczoraj zjadlam lazanie wegetarianska i mialam straszne wyrzuty sumienia wiec godzine pozniej poszlam na basen i przeplynelam 52 dlugosci x25m czyli 1300m. myslicie ze plywanie cos w ogole daje? ja staram sie tak trzy razy w tygodniu chodzic teraz....
no ale waze ciagle tyle samo, waga jakby stanela 63,6 kg i ani gram mniej nie chce ruszyc:( sama nie wiem co mam robic. Niedlugo bede maila karnet na silownie to postaram sie dwa razy w tyg pomaszerowac po biezni bo biegac to wrecz nie cierpie...
Camille! a wiesz ze w stanach kiedys pilam piwo bud light i myslalam sobie ze nigdy sie nim nie upije, takie slabiutkie light hehe ale jakos mi sie uydawalo i dopiero pod koniec moijej wizytu okazalo sie ze light poniewaz ma mniej kalorii!!! a ja sie dziwilam ze tyle pije piwka i jeszcze udalo mi sie schudnac:))) moze i u nas niedlugo takie piwko bedzie do lkupienia:) oby!
a za swoje reakcje sie nie przejmuj wcale. Ja mam tak ze nie kupuje na miescie lodow ani snicersow, ani hamburgerow itp itd bo sie normalnie wstydze isc z tym, zaraz sobie mysle ze kazdy sie bedzie ogladal i myslal: taka gruba i jeszcze je to i owo... kiedys mialam tak bardziej, teraz troche schudlam i troche mi przeszlo ale tak sobie mysle ze nie jest to fajny widok jak ktos ma nadwage i zajada sie batonami. Nie to ze chce kogos obrazic, wrecz przeciwnie, moze to zmobilizuje kazda z nas od powstrzytmania sie przed tymi lakociami:) wierze ze kazdej z nas moze sie udac schudnac , niezaleznie czy ktos ma 30 kilo nadwagi czy 10. Trzeba sie nauczyc mowic kategorycznie NIE.
ja teraz nie mam problemu ze slodyczami bo obiecalam sobie ze nie bede jadla slodyczy w post ani ciast itp. W kinie jadlam popcorn, to nie slodycze:) i tak sobie mysle ze wlasnie mi pomaga to ze nie jem slodyczy w postaci weglowodanow, to chyba one mnie glownie doprowadzaja do rozpaczy w postaci waleczkow.
najbardziej sie boje swiat oczywiscie bo jade do mamy ktora na pewno upiecze dwa rodzaje ciasta i zrobi duuuzo pysznych dan, a dla mnie taki przedluzony weekend moze sie skonczyc plus dwa kilo na ktore pracje trzy tygodnie:(
jak tu sie przez tym powstrzymac?
buziaki
-
ten powyzszy to moj post, nie wiem dlaczego mi sie wylogowalo i wyslalo hihi:))
pozdrawiam
Kaja
-
Waszka buahahahahah.Słodki ten świniaczek.Ja jak pomyślę o mazurku mojej teściowej to wiem ,że na nic moja silna wola.Całe szczęście ,że jest słodki to dużo nie można tego zjeść. :P
-
100 dniówkowa kuracja
najgorsze jest to że siedzę w domu więc moje mysli koncentruję na żarciu!!!!!!!!!!!!!!! Co robić?????????????????
-
ja też siedzę w domu i myslę o jedzeniu. Mój sposób to cięzka praca fizyczna - sprzatam, myję okna....a jak tego zabraknie piorę ręcznie meża dzisy, aż się zmeczę... mnie pomaga, bo nawet nie mam siły iść do lodówki
-
100 dniówkowa kuracja
dzięki waszka, myślę że to dobry pomysł pod warunkiem że nie jest się ociężałym, bo ja w tej chwili czuję się ociężała psychicznie i fizycznie. ale nie będę się rozczulała nad sobą. Chyba masz rację trzeba się wziąść za robotę i nie marudzić. PRZYJEMNE Z POŻYTECZNYM.
Pa!
-
Camille, Gościu - ciepło mi się na duszy zrobiło jak przeczytałam Wasze ostatnie wypowiedzi. :) Ja też, jak widzę, że ktoś na ulicy je coś kalorycznego (np. batona) od razu w myślach liczę kalorie i a) jeżeli osoba jest szczupła - patrzę z zazdrością i ślinotokiem :evil: b) jeżeli "ani gruba ani chuda" albo - "przy kości" patrzę ze zgrozą i niedowierzaniem :shock: Wcale mi się nie robi lepiej, tylko wyobrażam sobie siebie w rozmiarze XXL (większym niż teraz) i... tracę ochotę na jedzenie... A swoją drogą strasznie się wstydzę jeść cokolwiek w miejscach publicznych: od razu wyobrażam sobie, że wszyscy na mnie patrzą z politowaniem i myślą: "taka gruba i jeszcze się opycha!" To moja obsesja... Nawet jak schudnę i wyglądam normalnie - te myśli mnie prześladują... Jeśli chodzi o post - kilka lat temu miałam silniejszą wolę i w czasie postu nie jadłam nic słodkiego (oprócz miodu i dżemu). Czasami też udawało mi się ograniczyć pieczywo (moja kolejna słabość - szczególnie świeże)... A teraz? Wstyd mówić... Nie mam jakoś siły, żeby trzymać się w ryzach... :cry: Mam nadzieję, że Wasza (teraz już Nasza) 100-dniówka mnie zmobilizuje. Jesteście moją ostatnią (?) deską ratunku. Tak nawiasem mówiąc mogę każdemu polecić czerwoną herbatę jako środek wspomagający -moja mama ją ciągle pije i straaaasznie schudła (a nie stosuje żadnych innych środków!). Czuje się dobrze i jest pełna energii. Ja zaczęłam kilka dni temu i na razie nie mam tak dużej ochoty na kawę i potrawy kaloryczne... Pozdrawiam.