No tak, wsparcie

Tak sobie myślę, że odkąd wskoczyłam na nowo na 1000kcal (wcześniej było malutko - przez jakieś dwa tygodnie 600, 700) w końcu skończył się zastój wagi. I chudnę Nie ma mowy o jojo

To naprawdę nie jest takie łatwe - jeść... Musze się bardzo pilnować bo zazwyczaj w ciągu dnia i tak jem za mało i wieczorami muszę się dopychać. Ale z dwojga złego chyba wolę to, niż znów jeść za mało.

Domyślam się, że ze względu na skłonności do tycia, jeszcze kilka razy przyjdzie mi w zyciu dietkować. Czy za każdym razem znów będę się ocierała o ED? Ech... Ciekawe czym to się skończy. Chyba nie da się oddzielić problemów z jedzeniem od reszty życia. Coś się nie klei, coś nas martwi, więc zajadamy problemy. albo wprost przeciwnie - nie jemy. To jest forum o zdrowym żywieniu, więc pewne tematy są tu tabu, ale czytając posty widzę, że nie ja jedna miałam problemy z jedzeniem.