-
och nienawidze czekać na mojego tate,przez niego nie zdąże zjeść objadku o 14.00,no nic ,ważne żebym wogóle zjadła-siedze u niego w tym zimnym biurze i wpatruje się w te długie tipsy sekretarki,nie lubie ptrzeć się na takich chudych ludzi bo odrazu się porównuje i co i zawsze wychodze na tym gozej
-
to kolejny dzień,kolejny dzień diety ciesze się że jest jak jest,najgorsze że od piątku do poniedziałku będe na łódce z tatą-spływ żeglarski,ciekawa jestem co ja będe jadła,mam nadzieje że mają tam dobrze zaopatrzone sklepy...no i ciesze się że będe daleko od pokus-czyli wagi,nie będzie mnie korcić żeby na nią ciągle wchodzić,jedyne czego żałuje to to że się z chłopakiem nie spotkam-już kolejny tydzień(to już będzie trzeci)(( ,ale i tak nie mam spodni,wszystkie na mnie wiszą i wyglądam żałośnie,a dla niego wolałabym wyglądać świetnie,oj tam będe musiała wziąść pare książek,chyba laptopa też wezmę,moją książeczke kaloryczności no i zeszyt brudnopisowy,och jeszcze żeby pogoda była,zastanawam się właśnie czy się zważyć przed wyjazdem...???ale chyba się zważe tak w piątek,o 6 rano,dziś mieżyłam się w talii mam 59-60 cm ,w biodrach też mi ubyło i bardzo się z tego ciesze,dziś ćwicze,ale ciekawe jak to zrobie jak jeszcze mam zakwasy po poniedziałku
-
no to luzzz...mam dość,...nie nie mam dość,jutro rano się o świcie waże,potem te paskudne ,mrożne mazóry,feeeeee...wczoraj jeżdziłam pół godzinki na rowerku stacjonarnym,nie było tak strasznie,musze odzyskać formę,myśle że na jachcie troche sobie mięśnie wyrobie,i mam też nadzieje że tam w sklepach będą produkty light-inaczej będe miała mały problem,
-
ale mi zimno,smutno i czuje się taka samotna,plus ten stres i strach przed jutrzejszum ważeniem. Postanowiłam że jeśli będe ważyć mniej niż 55,3kg (moja waga z poniedziałku rano) to zwiększe ilość dostarczanych memu organizmowi kcal o kolejne 50 czyli nektaryneczka,albo małe jabuszko,albo dwie duże łyżki kaszy gryczanej-ileż w tym możliwości,a jeśli nie schudłam to nie wiem co zrobie,bardziej głodzić się przecież nie moge,napewno będzie stan wielkiej frustracij i smutku,ale jestem pełna nadziei że mi się uda i wszystko pójdzie po mojej myśli....
-
ehhh..
a feee!!! wiem że po pewnym czasie chudnie się powolutku,ale co to ma znaczyć ,dziś się ważyłam 55,1 a przed wyjazdem było 55 takie równe,ale cóż czuje że jutro będe mogła ważyć mniej,to przez to że przez ostatnie pare dni prawie wogóle nie piłam wody i strasznie mi się przemiana materii popsuła, wogóle moja przemiana materii jest w opłakanym stanie ,też coś z tym zrobie
-
:)))))))))
zważyłam się pół godzinki póżniej ,i już lepiej 54,9 kg. w sumie mały postęp,ale jenak ,od tego ile waga będzie wskazywać jutro dużo zależy,np czy zwiększe ilość kcal,narazie tyle ile jjem mi wysarcza,ale jestem świadoma że toz zdecydowanie za mało,ale luz jestem z siebie dumna ,byłam z tatą który okropnie dużo jje,jadł non stop batoniki deserki ,obadki,a na łódce ja mu gotowałam,robiłam kanapki itd, a dalej twardo trzymałam się diety 650 kcal,plus sporo wysiłku fizycznego z czego też jestem bardzo zadowolona,chciałabym móc jeść te 700 kcal,ale zobaczymy,chyba dopiero w dniu kiey będe ważyć 54,6 to zrobie,..ależ byłam z siebie dumna kiedy siedziałam w restauracij przed ojcem ktury właśnie był w trakcie jedzenia ogromnego spagetti (deseru lodowego,gofra) a ja siedziałam twardo przy cherbatce miętowej,wtedy utwierdzałam się w słuszności swojej decyzji,dziś to już 30 dzień( och jak ja kocham ten stan)
-
och!!! wszscy mi mówią że schudłam,wogóle siostra mi powiedziała że wyglądam okropnie,małe ciało i duża głowa wogóle czyje się taka napchana ,na kolacje zjadłam brzoskwinie i dwa jabłka(miało być tylko jedno) mam nadzieje że jutro będe ważyć mniej niż 54,9 to zwiększe te ilość kcal o kolejne 50....dziś miałam kryzys,moja siostra opychała się spagetti,napewno kiedyś też jeszcze zjem coś takiego ale nie wiem kiedy musze się spotkać z moją przyjaciółką ,ona napewno podtrzyma mnie w słuszności moich działań,...ja wiem że to co robie robie tylko dla siebie,ale tak bardzo boje się przytycia,i tak bardzo chciałabym ważyć te 54 kg,wogóle to napisze zaraz do Sebastiana bo nie czuje już motywacij moich działań
-
wreszcie 700 kcal
no to dziś będe już spożywać 700 kcal dziennie,weszłam na wage a tu 54,6,czyli ok,tylko troszke więcej sportu musze wprowadzć,wczoraj jeżdziłam pół godzinki na rowerku stacjonarnym,dziś może będe biegać pół godzinki,ale musze powoli stabilizować swoją wagę,zaczynam wyglądać na wygłodzoną... a nie chudą, przy wzroście ok 1,75 plus grube kości,i fakt że byłam mocno umięśniona,jakie to człowiek na diecie ma zmienne nastroje,wczorej paskudny,dziś już na luzie...może dlatego że z kolżanką się spotkam.
-
jakie te matki są dziwne...popadniesz w anoreksje..ble,ble,ble...ty nic nie jesz...ble,ble,ble,...mam dośc jej gadania! na dodatek zaszłam dziś do sklepu żeby kupić spodnie i co? znowu wyglądałam grubo! ja chyba nigdy nie znajde nic ładnego dla siebie nie wiem ile to jeszcze potrwa żebym była zadowolona ze swojej wagi,swojego wyglądu-mam serdecznie dość! będe się ważyć za cztery dni,ciekawa jestem ile będe ważyć???
-
Hejka.
Z tego co wiem, na efekty trzeba czekać, wiec nie załamuj sie i bądź cierpliwaPozdrówka.
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki