przesadziłam jak zwykle...
Musze sie naprawde wziąsc za siebie. Cały czas tłumacze sobie że jedna kanapeczka więcej nic nie zepsuje-.... a pózniej maratn
Jedna ciągnie za soba kolejną, taki łańvcuszek sie tworzy i chociaż obiecuje sobie że od jutra wracam do diety- cały czas to samo!!!
A pózniej pretensje do całego świata no i do samej siebie....
Ehh, wracam do zapisywania kalorii, bo myslałam ze jak poukładam sobie wszystko w głowce- to dam rade ale przeliczyłam się.
Wiem jedno- z diety napewno nie zrezygnuje!! chociaz jest mi cięzko , płakać się chce.. i nie wierze zabardzo w to że do 100 dniówki będe szczupła.. to i tsk się nie poddam....
ZAWSZE wydawało mi się ze te 3, 4 kg to tak naprawde pryszcz. Jak czytam posty lasek któym zostało 4 kg -to im zazdroszcze... Mysle sobie wtedy ze mają taką krótką drogę przed soba... Nie dostrzegam tego że przecież jest taka sama jak moja..
Czemu te 4 kg tak cięzko schodza? Za każdym razem jak wchodze na wage.. to widze to samo... Moze dlatego tak bardzo opusciłam sie w diecie... Wczesniej bardziej mi zależało... teraz cały czas podjadam
Obiecuje ze to się skończy!! odjutra nie przekracza 1000.Najwyzej w weekendy, ale to sporadycznie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!1
WIEM ZE MI SIE UDA!!!
CHCE BYĆ SZCZUPŁA CZY NIE?????!!!!!!!!!!!
Zakładki